Strony

wtorek, 27 marca 2018

Od Fumiko do Roy

Nerwowo przystąpiłam z nogi na nogę. Budynek wyglądał dość blado i ponuro, jednak zdawałam sobie sprawę, że to jedynie moje pesymistyczne myśli tak go koloryzują. Więc tutaj spędzę następne lat swojego marnego życia, tak? Cholernie się cieszę. Z tej radości westchnęłam, przełamując się i wkraczając na teren szkoły. W prawej kieszeni bluzy gniótł mnie notatnik z paroma wskazówkami dostarczonymi przez mojego brata i jego kolegów, w lewej natomiast wyczuwałam komórkę wraz ze słuchawkami, które zmuszona byłam schować po zakończeniu podróży. Na szczęście po obiekcie nie chodziło zbyt wielu uczniów, bowiem według moich informacji, dziś nie było lekcji. Dzięki temu uniknęłam szeptów i teorii spowodowanych moją osobą. Im mniej wiedzą o mojej osobie, tym lepiej. Nie potrzebuję czegoś takiego jak rozgłos. Wystarczy mi, że jestem tu nowa, co automatycznie przyciągnie spojrzenia paru osób. Z kolejnym westchnięciem znalazłam się w środku, przybierając formę nieco przeźroczystą, by przejść koło paru klas i spotkać osobę dorosłą, jak się domyśliłam, jednego z nauczycieli. Spojrzał na mnie, co wykorzystałam do zagadnięcia o pokój nauczycielski i moją nową wychowawczynią. Skinął głową i poprowadził w odpowiednie miejsce. Według jego polecenia miałam chwilę poczekać. Jeśli dobrze słyszałam przez zamknięte drzwi, mówił coś do jakiejś osoby. Niezbyt interesowały mnie jego słowa, więc po prostu wyciągnęłam zeszyt i przeskanowałam wzrokiem zapisane w nim informacje. Czemu nie dali mi wzmianki o tym, na którego dorosłego czy ucznia mam uważać? To znacznie bardziej niepokoi moją osobę, niż, powiedzmy, parę niezapisanych zasad czy to, jak zmyć się z zajęć.
- Fumiko Mitsui? - usłyszawszy swoje imię, zwróciłam wzrok w stronę osoby pytającej. W następnej kolejności przywróciłam swojemu ciału pełną widzialność i kiwnęłam głową, ukradkiem chowając notatnik. Wstałam, znajdując się momentalnie naprzeciw dość młodej kobiety. Jej waniliowe...? Złote? Pastelowe? A może beżowe? W każdym razie jasne włosy sięgały na długość brody. Przez ich kosmyki przebijały się średniej długości kolczyki, zakończone białą, puchatą kulką, najprawdopodobniej odcienia bone. Skanowała mnie spojrzeniem dużych, jagodowych, czy lawendowych oczu otoczonych długimi rzęsami. Zarówno jej paznokcie, jak i usta pomalowane były podobną barwą pomarańczowego, najprawdopodobniej morelową lub marchewkową. Przez chwilę myślałam też nad mandarynkowym, jednak odrzuciłam tę opcję, uważając, iż w porównaniu z tym kolorem, który znajdował się przed moimi oczami, jest za ciemny.
- Zgadza się. Pani jest zapewne moją aktualną wychowawczynią, Pani Madeleine Pifi, prawda?- uśmiechnęłam się.
- Owszem. - Miała sympatyczny dla uszu głos. Tak jak wspominał, jest pozornie miła. Ciekawe, jak wspomina mojego kochanego braciszka. Ledwo to pomyślałam, gdy dodała: - Twój brat wspominał, że raczej będziesz milczącą osobą ze strachem w oczach.
- Bo pozornie miał rację, jednakże przed przyjazdem tutaj odreagowałam i teraz liczy się dla mnie te najważniejsze pierwsze wrażenie. Przecież nie mogę jako tchórz zbezcześcić wizerunku mojej rodziny. - odparłam. Częściowo prawda, częściowo mydlenie oczu.
Kobieto, nawet nie wiesz, ile to uśmiechanie się mnie to kosztuje - prychnęłam w myślach.
- Jednakże mam nadzieję, iż nie będziesz wdawała się w bójki jak on. - Na samą myśl się szczerze uśmiechnęłam. Cóż za ironia losu...
- W tej sprawie z pewnością się Pani nie zawiedzie, bowiem jedyne, w czym mogę kogoś skrzywdzić, to w samoobronie.
- Wspominał także, że kiedy chcesz, jesteś mistrzynią zmiany tematu oraz zagadywania ludzi i właśnie byłam tego świadkiem.
Zamarłam na ułamek sekundy, po czym się uśmiechnęłam, już nie odpowiadając. Bez słów odebrałam także plan szkoły i schemat cierpień, nazywany potocznie planem lekcji, oraz parę innych rzeczy, na które nie raczyłam spojrzeć.
- Zapomniałam przeprosić na wstępie za to, iż brat załatwiał wszystko za moją osobę, jednakże, jak zapewne została pani poinformowana, przez naszą sytuację oraz moje nie najlepsze samopoczucie nie miałam okazji pojawić się w szkole wcześniej. Mam także nadzieję, że wszystko zostało poprawnie wypełnione i moja nieobecność nie przeszkodziła w należytym uzupełnieniu dokumentów.
- Wszystko odbyło się bez problemów. Akademik powinnaś znaleźć bez problemu, bo jak się domyślam, o jego umiejscowieniu zostałaś zaznajomiona. Pierwsze piętro, pokój czwarty. W środku powinna być twoja współlokatorka.
W- współlokatorka? Ja się chyba przesłyszałam...
– Twoja koleżanka z pokoju jest nieco starsza. Roa będzie kończyć II klasę...
– Oczywiście. - przerwałam. - Dziękuję za przyjęcie do klasy, jednakże na ten moment niestety chciałabym już odejść i poznać osobę, z którą będę mieszkać. Do widzenia. - zakończyłam rozmowę, mając w planach jak najszybciej zmyć się z zasięgu spojrzenia. Udało mi się na szczęście je zrealizować i notatnik wyciągnęłam już daleko od nauczycielki. Przekartkowałam go, pomijając rysunki. Więc akademik jest... Podniosłam głowę znad kartek, kierując się w odpowiednią stronę. W ciągu paru minut stałam już pod odpowiednimi drzwiami. Wzięłam parę głębszych oddechów, po czym zewnętrzną stroną dłoni zastukałam o powierzchnię. Czekałam zaledwie chwilę, by się nieufnie uchyliły. Stanęła w nich białowłosa dziewczyna o cerze jedynie nieco bardziej kremowej od nich. Wbiła we mnie wzrok amarantowych oczu, które znacznie odznaczały się na skórze. Prawdopodobnie była wyższa o parę centymetrów, na oko dwa lub trzy. Za nią widziałam skrawek krwistoczerwonej ściany.
– Um... Cześć, ty to... Roa? Trafiłam dobrze? – Kiwnęła głową.– Jestem Fumiko Mitsui, przydzielili mnie jako twoją współlokatorkę do tego pokoju. – dopowiedziałam nieco pewniej. – Mam nadzieję, że będziemy się dobrze dogadywać oraz iż zostałaś wcześniej poinformowana o moim przyjeździe i nie jest on dla ciebie żadnym zaskoczeniem.
Odsunęła się, więc przekroczyłam próg, uśmiechając się lekko w jej stronę. Kiedy to udawanie się skończy? - stęknęłam w głowie, lekko mrużąc oczy.
Pomieszczenie zostało pomalowane karmazynową farbą. W jednej ze ścian znajdowały się drzwi, zapewne do łazienki, o ile pewna niby-spokrewniona ze mną osoba nie kłamała. Wzrokiem odnalazłam telewizor i dwa pojedyncze łóżka. Po paru przedmiotach na szafce obok jednego z nich dostrzegłam, iż jest zajęte. Skierowałam się w stronę tego wolnego, a po położeniu plecaka z rzeczami obok niego, odwróciłam się do dziewczyny.
- W napiętej atmosferze niemiło się mieszka, więc może spróbujmy przełamać się choć trochę. Fumiko, z pierwszej klasy medycznej. - Przy mówieniu tego patrzyłam jej w oczy. Nie była pewna, jednak odezwała się podobną, przekształconą formułką. Najwyraźniej także uznała, że skoro zna moje nazwisko, dla równowagi zdradziła swoje.
- Roa Ren, druga klasa mundurowa.
Więc nie boi się mówić - podsumowałam w myślach - jednak robi to dość niechętnie, czyli jest po prostu cichą osobą. Po ruchach ciała widać, że mi nie ufa, a także, że rozważa, zanim coś powie. Możliwe, że może udawać inną osobowość, jednakże zdaje się, że nie ma w tym żadnego celu.
<koniec wątku>

< Roa? >
Ilość słów: 1035

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz