Cholerna zdzira. Oblała mnie tą wodą, ale po co? Jak ją spotkam... Nie daruję. Zarżnę własnymi rękoma. Tymi, które poparzyła. Nie wiem o co jej chodziło ani czy mnie znała. Była zdesperowana czy wkurzona? Widziała we mnie demona czy zrobiła to tak po prostu? Nie wiem, ale jak ją spotkam to zrobię jej takie przesłuchanie, że odechce jej się żyć... Patrzyłem na te oplecione bandażami ręce... Po co, na co on mnie tam zaprowadził. Bez sensu. Typek, który chciał mnie niedawno zabić nagle mi pomaga. Nie rozumiem go, ale empatią jak narazie do niego pałać nie będę. Wydaje się podejrzany i tajemniczy... Siedział na telefonie z kotem na plecach, co jakiś czas zerkając na mnie. Spojrzałem na niego na chwilę i wyjąłem z kieszeni telefon. Co tam zobaczyłem... To było niemożliwe.
Od Shoto:... Eren mnie pamięta...
Eren... Eren odzyskuje pamięć? Ale jak? Jak to się stało... Przecież nie pamiętał nas od tylu lat! I nagle z dnia na dzień dowiaduję się, że on go pamięta... Może też odzyskuje wspomnienia? Może też będzie pamiętał mnie, Hiyori... Wszystkich tych, których opuścił tamtego dnia. Błagam, niech walczy i mu się uda... Wierzę w ciebie, bracie. W końcu jesteś półbogiem...
---
Stałem i patrzyłem się ze zdziwienia i takiego... Zadowolenia? Zaskoczenia? Nie wiem jak określić to uczucie.. Może nadziei? Upuściłem swój telefon z wrażenia, a jego hartowana szybka pękła i stworzyła pajęczynę. Cholera jasna... Od ponad 10 lat nie czułem takiej nadziei i radości w sercu... Muszę... Muszę do niego iść... Musi mi wszystko powiedzieć! Wybiegłem z pokoju nie zważając na telefon. Nie on teraz był ważny...
---
Spotkałem się z Shoto. Opowiedział mi wszystko. No tak... Wtedy były urodziny Erena... Może to jakiś znak? Spotkali się 30 marca... Z tego, co mi mówił Shoto, to Eren pamięta, że on jest jego bratem i że ma jeszcze dwójkę rodzeństwa, ale nie wie kim oni są... Lecz tylko wie, kim jesteśmy, ale ze wspomnieniami jest gorzej... Kurwa... Czuję się taki bezsilny. Nie mogę ingerować, bo jeszcze mu coś pomieszam i będzie gorzej. Tak samo Shoto i Hiyori.. On musi to odkryć sam...
---
Wróciłem do pokoju akademika gdzieś nad ranem. Przenocowałem u Shoto, bo ta rozmowa trwała dość długo... Moim oczom ukazał się siedzący na łóżku współlokator z kotem na kolanach... Spojrzałem na niego, lecz się nie odezwałem.
- Gdzie byłeś?Oo, chce wiedzieć gdzie byłem? Ciekawe, ciekawe...
- Nieważne...- wziąłem rozbity telefon z biurka i wsadziłem go do swojej kieszeni. Będę musiał go naprawić, ale to później.
- Na pewno? -zapytał, po czym warknął na kota, który go zaczął lekko gryźć. Nie wiem czemu, ale w jakimś stopniu pasuje do niego ten kot.
- Ta.. Nagle się zacząłeś przejmować? Heh, nieźle...
- Spierdalaj. Nie pasuje ci coś ogoniasty głąbie?
- Tak. Nie pasuje. I co?
-No to wypieprzaj. Tam masz drzwi. -warknął.
-No to wypieprzaj. Tam masz drzwi. -warknął.
-Yyy, nie? -przetarłem twarz swoimi dłońmi i poczułem bandaże... No tak... Zdjąłem koszulkę, ale nie przemyślałem tego, że Katsuki może zobaczyć ten znak na piersi. Zacząłem zdejmować bandaże, pomagając sobie zębami.
Katsuki warknął i zaczął trochę brutalniej bawić się z kotem.
-Głupi bałwan... -burczał pod nosem.
-Ej! Nie pozwalaj sobie.
-A co? Zabronisz mi ogoniasty bałwanie!? -warknął, lecz ja tylko spiorunowałem go wzrokiem. Rozwiązałem ostatnie bandaże, a moim oczom ukazały się ręce w bliznach. No nieźle, kolejne do kolekcji. Ale nie chcę teraz o tym myśleć. Rzuciłem się na łóżko i wziąłem słuchawki. Pora się wyłączyć i odciąć...
-A co? Zabronisz mi ogoniasty bałwanie!? -warknął, lecz ja tylko spiorunowałem go wzrokiem. Rozwiązałem ostatnie bandaże, a moim oczom ukazały się ręce w bliznach. No nieźle, kolejne do kolekcji. Ale nie chcę teraz o tym myśleć. Rzuciłem się na łóżko i wziąłem słuchawki. Pora się wyłączyć i odciąć...
<następne opowiadanie>
<Kacchan?>
Ilość słów: 566
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz