- Wiedziałem, że tylko ty jesteś uroczą istotą...
- Kuro! - kot się powiększył i przyłożył swoje czoło do mojego, a ja powiedziałem, dysząc - Biegnij... Po ojca, matkę, Shoto czy kogokolwiek.. Nie dam rady teraz utrzymać...
Kuro pokiwał głowa, że nie może. Zasugerował, że powinienem sprawdzić katanę. Myślałem nad tym, ale.. Nie mogę tego zrobić przy nim. Nie może się dowiedzieć o niej. Chciałbym uciec, ale.. Co się dzieje... Nic nie rozumiem...
- Nie mogę tutaj jej wyciągnąć, oszalałeś?!
Katsuki spojrzał kątem oka na mnie, po czym położył Ijime obok siebie. Upadłem na kolana i podparłem się jedną ręką o podłogę.
- Kurwa! Nie mam wyjścia...
Nogi blondyna stanęły na ziemi. Czułem jego spojrzenie na sobie. Nie mam wyjścia. Muszę ją sprawdzić. Nadal nie wiem czym jest ze mną związana, ale po tym wnioskuję, że dość mocno... Usiałem na kolana i rozerwałem swoją koszulkę, a moim oczom i Katsukiego ukazał się znak, z którego zawsze wyciągam katanę, lecz nie był taki jak zwykle. Robił się od dołu zielony... Jasna cholera ile jeszcze. Walka z jego ojcem, zielony ogień, przepowiednia, katana i sen... Czekaj... Sen... Sen byl przepowiednią, że dziś się ujawni ogień. Dodatkowo wkurzył mnie jego ojciec, a ja wkurzyłem jego, przez co zmusiliśmy się do użycia mocy. A rozwiązaniem zagadki ze snu był ogień... Czemu... Jak efekt motyla...
- Co to jest...- warknął, po czym spojrzał na swoją rękę. Jego płomień, owszem, był taki jak zawsze, ale błyskały z niego dziwne, zielonkawe iskry. Spojrzałem na niego, a mój oddech przyśpieszył.
- Zależy o czym mówisz...
- O obu...
- Ichaer dii koron. Losei Felaenye... Nir. Oblaan Oblivion. Ofan Zahkrii...
Wypowiedziałem zaklęcie, a znak zaczał się świecić. Po chwili wyszła z niego katana, a ja od razu ją odrzuciłem. Czułem, że nie jest taka sama jak wcześniej... Katsuki dotknął palcem rękojeści, a potem pochwycił broń.
- C-co ty... Co się dzieje... - mój oddech się uspokoił i spowalniał się... Nie rozumiem już nic.. Co on ma z tym wspólnego... Katsuki podrzucił broń w dłoni, po czym rękojeść rozbłysła zielonym ogniem, a ja z wrażenia wstałem. Jak on... Czuje jakby on kierował tym... Gdy Katsuki wymachiwał kataną, ja w określonyc miejscach błyskałem zielonymi płomieniami.
- Eeee.... Eee? - rozglądałem się po sobie bardzo zdziwiony.
- Fajna zabawka dla psa.-warknął, patrząc na mnie. Był zły. Nadal. Nie wiem o co mu chodzi...
- O co ci chodzi ja pierdole okres masz czy coś?
- Zamknij mordę pchlarzu. - warknął.
- Przepraszam za to, ale już wychodze z siebie! Ten sen i twój ojciec do tego ta kłótniai ogień, przepowiednia... Za dużo jak na jeden raz!
Katsuki prychnął.
- Nie obchodzi mnie to, że ty przepraszasz. Mam w dupie to, co teraz do mnie powiesz, niewdzięczny psie.
- I ty myślisz, że zostaniesz bohaterem? Jaki "bohater" oczekuje dziękowania na kolanach za pomoc i nie przyjmuje przeprosin, a wiedz, że ja często nie przepraszam. Mi też jest ciężko i próbuję rozwikłać to, co może wpłynąć na naszą przyszłość, więc nie rozczulaj się jak dziecko tylko mógłbyś pomóc... Jak na "bohatera" przystało...
<nastepne opowiadanie>
<Kacchan?>
Ilość słów: 722
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz