Nadszedł ten piękny dzień, w którym
to ja, niesamowity Drake Axall, zostałem wyznaczony do patrolowania
korytarza. Co ja o tym zaszczytnym zajęciu sądzę? Jest absolutnie
do bani. No na serio? Pilnowanie korytarza...? Korytarza?! Powinienem
dostać jakieś ważniejsze zadanie. Za kogo mnie ten mój wychowawca
uważa.?!
Przechadzałem się już chyba z dobrą
godzinę po tym zafajdanym holu. Wlepiłem w międzyczasie dwie kary
za bieganie po nim, w tym jedną jakiemuś nauczycielowi. To była
moja jedyna chwila rozrywki. Swoje zadanie traktowałem jak karę.
Westchnąłem kolejny raz. Oparłem się o ścianę i ze znudzoną
miną zacząłem obserwować korytarz z ustronnego miejsca. Po jakiś
trzech minutach powieki samowolnie zaczęły mi opadać. No normalnie
zasypiałem na stojąco. Co za nuda. Żadna grubsza akcja się nie
kroiła. Wszyscy uczniowie i uczennice przykładnie się uczyli na
lekcjach i żadnemu, nawet jednemu nie przyszło do głowy, by się
zerwać z zajęć. Co za mięczaki. Ja to bym z chęcią z takiego
japońskiego zwiał. Nie ukrywam, że nie jestem z tego przedmiotu
najlepszy. Po prostu oddaję innym pole do popisu w tej dziedzinie.
Przecież ze wszystkiego nie można być najwybitniejszym, nie? Niech
inni też mają swoje pięć minut.
W pewnym momencie zdrzemnęło mi się.
Głowa omsknęła się do przodu, przez co niemal wywinąłem orła
do przodu. Rozejrzałem się wokół, czy przypadkiem nikt nie
widział tego jak sobie ucinałem komara w czasie „pracy”. Na
szczęście nikogo nie było w pobliżu. Odetchnąwszy z ulgą,
postanowiłem przejść się jeszcze raz po tym nieszczęsnym holu.
Jakoś rozprostować kości... I wtedy, przez korytarz, niczym
strzała, przebiegła jakaś dziewczyna. Przemknęła niczym duch,
nawet nie zwróciwszy na mnie uwagi. No co, jak co, ale mnie
zignorować? Mnie..? O nie... Nie Pozwolę jej uciec!
– Hej! Stój! – zawołałem za
nieznajomą, lecz ta nawet się za mną nie obejrzała. – Zatrzymaj
się! – moje wołania na nic się zdały. Postanowiłem za nią
pobiec. Będąc kilka metrów za nią wypadłem na zewnątrz.
Dziewczyna nawet była dość szybka, dlatego postanowiłem użyć
innej metody. Zatrzymałem się, pozwalając tym samym mojej małej
uciekinierce uciec. A może jednak nie..? Wyciągnąłem przed siebie
rękę by po chwili pachnąć nią delikatnie. Pojedynczy, silny
podmuch wiatru ściął z nóg uciekającą dziewczynę. Gdy ta
zbierała się z ziemi, powoli się do niej zbliżyłem. Złapałem
ją za ramię, pomagając wstać, ale też przytrzymując ją, by mi
znowu nie zwiała. – A teraz sobie porozmawiamy. Imię, nazwisko,
do której należysz klasy i dlaczego opuściłaś zajęcia? –
popatrzyłem na dziewczynę, jednocześnie poprawiając sobie drugą
ręką ciemne włosy.
<następne opowiadanie>
< Lily? >
Ilość słów: 408
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz