---
Wstałem. W końcu wstałem, a Morfeusz wreszcie wypuścił mnie ze swych objęć. Otworzyłem oczy. Obok mnie nie było już Misaki. Pewnie wstała wcześniej. Z resztą, jak zawsze. Dobra, pora się ogarnąć. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Ogarnąłem się i wygłądałem teraz jak "człowiek". Ta, ironia, bo cżłowiekiem nie jestem. Ale cóż, bywa. Mimo tego, że wczoraj miałem okropny humor, to dziś mogę wręcz skakać z radości. Tak samo jak moje serce. Nie wiem, czemu tak jest, ale nie przeszkadza mi to. Uśmiech na mojej twarzy sam wkroczył i zagościł. Wyszedłem z pokoju i dostrzegłem Misaki siedzącą przy stoliku i czytającą chyba jakąś książkę. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu za ramiona i szyję, kładąc brodę na jej ramieniu.
- Hej, Misaki, co porabiasz? - powiedziałem z uśmiechem, obracając lekko głowę w jej stronę i patrząc w jej oczy. Dziewczyna wypuściła z rąk książkę.
-T-Takeshi?! C-Co ty...?
- Jaaaa? Poczułem nagłą potrzebę przytulenia ciebie. Wybacz, ale to silniejsze ode mnie... Aaaaale jakoś specjalnie nie narzekam, wiesz? W końcu... Znalazłem bliską mi osobę... I nie mam powodów, by nie być dziś szczęśliwym, Misaki - powiedziałem do niej z szerokim uśmiechem na twarzy.
- T-Takeshi... J-Ja... N-Nie wiem co mam powiedzieć... A-Ale nie zaskakuj mnie nagle tak przytulasami...N-Nie jestem przyzwyczajona... - szepnęłą, spoglądając na mnie.
- To trzeba będzie cię przyzwyczaić... A tak poza tym to dziś jest noc spadających gwiazd... Chciałabyś iść ze mną wieczorem pooglądać je?
- Gwiazdy!? Tak! Ja kocham nocne niebo! - pisnęła zachwycona.
- Haha! Tak, też je uwielbiam... Wygląda jak oczy pewnej damy... - szepnałem i odsunąłem się od niej, idąc do kuchni. Wstawiłem czajnik i po chwili zalałem kawę dla siebie i dla Misaki. |Przyniosłem ją do stolika i usiadłem na przeciwko niej z uśmiechem. Wypiłem łyk kawy, a my zaczęliśmy gadać jak gdyby nigdy nic. O wszystkim i o niczym. Było wspaniale...
---
Nastał wieczór. Zbliżała się noc.
- Misaaakii? Idziemy na dach? - krzyknałem do dziewczyny, by mnie usłyszała.
- Tak! Chwilkę! - krzyknęła. Po chwili wyszła do mnie, będąc ubrana... Jak zawsze ślicznie. Wyglądała lepiej niż te tysiące gwiazd na niebie... Czy nie boję się tego przyznać? Jasne, że nie. Prawdę należy mówić, a nie ją skrywać. W końcu i tak kiedyś wyjdzie na jaw, prawda? Pomogłem po chwili wejść Misaki na dach i sam tam parę minut później wszedłem. Było pięknie. Wiał lekki, nocny wiatr, a dookoła rozświetlały się miejskie światła. Miałem wrażenie, że te miasto zaczynało swoją służbę i prawdziwe życie dopiero w nocy. Ale cóż się dziwić, sam ją uwielbiam... Usiadłem obok Misaki i zaczałem wpatrywać się w te piękne, rozgwieżdżone i nocne niebo...
- Woow... Ślicznie tu...
- Tak... Pięknie... - dziewczyna wpatrywała się w niebo, jak w obrazek. - Uwielbiam... Gwiazdy....
- Sama jesteś jedną z nich, Misaki... - siedziałem opary o swoje ręce, wpatrując się w niebo.
- Gwiazdą? Ja?- zaśmiała sie. - Chciałabym...
- Dla mnie... Dla mnie już nią jesteś... - dotknąłem jej ręki. Niby zupełnym przypadkiem. Nooo.... Sami wiecie jak to jest... Misaki zarumieniła się i spojrzała na mnie.
- Dla ciebie... - szepnęła i uśmiechnęła się delikatnie.
Nagle przed naszymi oczami ujrzeliśmy spadającą gwiazdę. Czemu... Czemu w tej chwili pomyślałem o tym przypadkowym pocałunku? A może nie był przypadkowy? Był... Wyjątkowy...
- Misaki? Mogłabyś spełnić moje życzenie?
- Oczywiście. Jakie ono jest?\
- Dokładnie takie... - szepnąłem i zbliżyłem się do dziewczyny. Nasze twarze dzieliły milimery. Pocałowałem ją... To było takie piękne... Takie wyjątkowe... Takie... Inne... Lepsze... Nie mogłem się od niej oderwać. Nie mogłem od niej oderwać wzroku. Położyłem rękę na jej szyi, a Misaki wplotła swoją rękę w moje włosy. Chciałbym, by ten moment trwał wiecznie. Na wieki... Misaki... Nie odrywaj się ode mnie. Obiecałaś, że zostaniesz ze mną, prawda? Wierze, że dotrzymasz swojej obietnicy, a ja dotrzymam swojej. Ufam ci... Cieszę się, że tu jesteś. Nie odrywaj swoich słodkich ust ode mnie. Są takie przyjemne... Takie kojące... Udało ci się rozbić szklaną pokrywę, która okrywała moje serce. Przedostałaś się... Przedostań się jeszcze głębiej... Nie będę żałować. Wiem to. Bo stałaś się bardzo ważną osobą w moim życiu. Nie uciekniesz już z mych sideł... Czas jakby zwolnił, a my? A my nie potrafiliśmy się od siebie odkleić... Pragnę więcej, więcej i więcej... Dziękuję Misaki... Dziękuję ci za to, że spełniłaś moje życzenie... Za to, że tu po prostu jesteś...
<następne opowiadanie>
<Misakiś?>
Ilość słów: 1335
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz