Strony

sobota, 20 stycznia 2018

Od Melusine do Corazona

-Wiedziałem, że to jednak będzie kiepski dzień...
Co miał na myśli? Podrapałam się po głowie, a wtedy poczułam to mokre błoto. Fuuuj. Strzepałam to z głowy, a potem podeszłam do jego dłoni, lekko ją unosząc... Ciężka...
-Pozwól. Pomogę.
Po tych słowach odsunęłam lekko rękaw ku górze i zdjęłam rękawiczkę z jego dłoni. Oczy mi zabłyszczały, a ja zachwycona pisnęłam głośno. Jaka piękna proteza... Boże, ta gładka stal, pięknie powkręcane śrubki... Cudo nie rzecz! Potem spojrzałam na blondyna.
-Uważaj na to. To jest piękna proteza. Kiedy kupimy, co trzeba, pójdziemy do mnie. Naprawię ci to cudeńko.-powiedziałam, z powrotem osuwając jego rękaw na dół.
Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, a ja zachichotałam i po prostu ruszyłam dalej do sklepu. Po chwili blondyn mnie dogonił, dotrzymując mi kroku.
-Interesujesz się mechaniką? Chcesz to na pewno naprawić?-zapytał mnie.
-Tak, uwielbiam mechanikę i tak, chętnie to naprawię. Przy okazji poznasz kogoś, kto ma taką samą protezę jak ty.-powiedziałam, pukając w jego metalową rękę.
Przeszliśmy przez pasy, a potem jeszcze kawałek doszliśmy do osiedlowego sklepu. Wzięłam za koszyk, podobnie jak i Corazon. Powiedziałam, że jak chce, to może wrzucać wszytko do tego samego koszyka, tylko po drugiej stronie. Uśmiechając się, kupiłam sobie herbatę, bułki i inne rzeczy, które na pewno przydadzą mi się do nasilenia się w czasie zarwanych nocek. Po około 30 minutach opuściliśmy spożywczak z torbami w dłoniach.
---
Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju w Akademiku, otworzyłam drzwi, rozglądając się. Na szczęście nie było tej przeklętej wampirzycy. Położyłam zakupy po swojej stronie sypialni. Chłopak poszedł w moje ślady. Potem zdjęłam kurtkę oraz szalik, a kiedy rzuciłam je na wieszak, szybko posadziłam Corazona na łóżku. Z łazienki nagle wybiegł Baza, mój pies z metalową łapą. Wskazałam na niego śrubokrętem.
-To właśnie ten ktoś, kto ma taką protezę jak ty. Baza, poznaj Corazona. Corazon to Baza.
-Sama zrobiłaś mu ją?-zapytał, wskazując na łapę.
-Dokładnie. Dlatego chcę zobaczyć, co ty tutaj masz w tej ręce, a przy okazji ci ją naprawię.
Uśmiechnęłam się. Skrzynkę z narzędziami postawiłam po drugiej stronie łóżka. Chłopak wygodnie się usadowił, a ja zaczęłam oglądać jego dłoń. Jakie cudo! Ostrożnie rozkręciłam płytkę okrywającą zamontowane w środku kable. Piękne, piękne! Zachwycona kontynuowałam rozkład jego dłoni.
---
-No, gotowe! Sprawdź, czy możesz ruszać ręką.-powiedziałam, podrzucając w dłoni śrubokręt.
Chłopak wyprostował łokieć, potem go zgiął, a na końcu zacisnął dłoń w pięść. Potem się do mnie uśmiechnął, poruszając głową na tak. Między stawy protezy dałam parę kropli smaru. Tak na zapas. Odłożyłam swoje narzędzia na bok, a potem zaczęłam mu czyścić rękę szmatką ze specjalnym płynem do czyszczenia. Uśmiechając się, patrzyłam na protezę, która była prawdziwym dziełem sztuki.

< Corazon? ^^ >
Ilość słów: 432

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz