Strony

niedziela, 21 stycznia 2018

Od Melusine do Corazona

-Mówiłem, że od kawy na podziękowanie się nie wymigasz, prawda?
Wzięłam od niego rękawiczki z symbolami, nakładając je od razu na dłonie. Obejrzałam dokładnie kręgi, uśmiechając się. Potem wzięłam z delikatnym rumieńcem kawę w termosie, stawiając ją obok.
-Kawa potem. Teraz ćwiczenia.-powiedziałam z determinacją.
Chłopak jakby się uśmiechnął. Ponownie narysowałam krąg, tym razem spoglądając na ściągę, jaką przygotował mi Corazon. Klasnęłam w dłonie, a potem zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, ujrzałam piękny klucz płaski. Podniosłam go i podałam dla chłopaka. Blondyn obejrzał go, a potem poklepał mnie po głowie.
-Brawo.-powiedział.
Ja za to podskoczyłam i rzuciłam się na niego, tuląc go. Byłam mu wdzięczna, choć zrobił niewiele. Po chwili usiadłam obok niego, nalewając sobie do nakrętki od termosu trochę kawy. Wypiłam ją, a potem zaczęłam kichać. Pociągnęłam noskiem i spojrzałam na chłopaka, który wstał i podał mi rękę.
-Chodź. Wracamy do akademika. Jesteś chora? Może zaprowadzę cię do lekarza?-mówił z wyraźnym przejęciem w głosie.
Uśmiechnęłam się, ujmując jego dłoń. Wstałam, wzięłam w drugą rękę jego termos, a potem mu go podałam. Corazon bardzo szybko go schował. Przyglądałam mu się, lekko czerwieniąc. Skądś go znam... Ale skąd... Przegryzłam wargę, patrząc na rękawiczki ze ściągą. Nagle poczułam dotyk na czole. Kątem oka popatrzyłam na blondyna.
-Nie masz gorączki?-zapytał.
-N-Nie c-chyba...
-Ale masz strasznie czerwone policzki. Chodź, raz-dwa do akademików.-powiedział.
Chwycił delikatnie moją dłoń i pociągnął mnie za sobą. Dlaczego ja się tak dziwnie czuję. Może naprawdę zachorowałam. To by wyjaśniało, dlaczego jest mi zimno, dlaczego kicham i dlaczego mam tak mocno zaczerwienione policzki.
---
Wraz z Corazonem weszłam do mojego pokoju. Rozejrzałam się za Remilią, której na szczęście nie było. Zdjęłam marynarkę, ale po chwili zaczęłam żałować i w trybie natychmiastowym ponownie nałożyłam kurteczkę na ramiona.
-Siadaj. Może sprawdzę twoją rękę? Zobaczymy, czy z nią na pewno wszystko dobrze?-zapytałam.
-Jasne.
Chłopak usiadł na łóżku, a ja się usadowiłam za nim, wraz z narzędziami. Od razu wzięłam w dłoń śrubokręt. Nagle Baza zaczął szczekać przy moim stoliku, gdzie leżała proteza. Znaczy, raczej jej prototyp. Westchnęłam cicho i uciszyłam psa, a potem wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. Potem, poprosiłam chłopaka, aby się położył. Ja ze skupieniem znalazłam odpowiedni klucz, a kiedy już miałam zamiar odkręcać śrubkę, chłopak złapał za klucz.
-Hej... Schyl się.-powiedział.
Wykonałam to, co chciał, a potem popatrzyłam na niego. Wydawał się lekko zaniepokojony.
-Na pewno dobrze się czujesz?-zapytał.
-Tak, nie masz powodu do zmartwień. Mogłam się tylko nieco przeziębić, ale nie martw się.-powiedziałam.
Uśmiechnęłam się, a potem powróciłam do rozkładania jego ręki. Wszystko robiłam ostrożnie, aby niczego nie zgubić i też nie popsuć. Założyłam za ucho grzywkę, kontynuując potem moją pracę.
< Corazon? ^^ >
Ilość słów: 430

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz