Strony

wtorek, 9 stycznia 2018

Od Shiona do Tsukiko

Przeznaczenie.
Czy kiedyś w nie wierzyłem? Nie, nigdy. W końcu to, co robimy, zależy tylko i wyłącznie od nas. Wszystkie wybory, decyzje podejmujemy sami, a potem musimy zmierzyć się z ewentualnymi radosnymi bądź przykrymi konsekwencjami.  
Zamyślony, wyszedłem z akademika i usiadłem na jednej z pobliskich ławek. Wieczorny, lecz ciepły wiatr owiał moje ciało. Ubrany byłem w białą bluzkę i ciemne spodenki sięgające kolan; mój cały strój przeznaczony był do biegania. Czekałem na to, aż na dziecińcu stanie się pusto. Niektórzy uczniowie dopiero co wracali z zajęć klubowych lub pozalekcyjnych. Ja na szczęście tego dnia skończyłem wcześniej, dzięki czemu miałem więcej czasu tylko dla siebie i dlatego postanowiłem poświęcić go na wieczorne ćwiczenia. Gdy troszkę się wyludniło, wstałem z siedzenia, na uszy założyłem słuchawki i puściłem głośno muzykę, przez co nie słyszałem nic, co działo się wokół mnie. Związałem włosy w małego kucyka, a następnie w akompaniamencie zachodzącego słońca zacząłem biec truchtem w kierunku lasu.
By do niego się dostać, musiałem po drodze minąć salę gimnastyczną, w której wciąż paliły się światła. Lekko zwolniłem. Czyżby klub sportowy lub jakaś z jego odnóg miała nadal zajęcia? Zdziwiło mnie to, bo na dworze było już praktycznie ciemno. Nagle drzwi do sali otworzyły się i wybiegła przez nie blondynka, ubrana w niebieski strój cheerleaderki, a w rękach trzymała pompony. Nie wiem, jakim cudem, ale nie zauważyła mnie i wpadła wprost na mnie. Gdyby nie to, że ją przytrzymałem, prawdopodobnie upadłaby na ziemię. Gdy zorientowała się, co się stało, błyskawicznie zrobiła krok w tył i spojrzała na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami. Na jej policzkach pojawił się nieśmiały rumieniec, odwróciła wzrok i z ruchu jej warg wyczytałem, że powiedziała „przepraszam”, po czym wróciła do biegu. Odpowiedziałem jej, że „nic się nie stało”, ale nie byłem pewny, czy aby na pewno to usłyszała. Pierwszy raz widziałem ją na oczy. Czyżby była nowa? Ostatnio w szkole pojawiło się sporo nowych uczniów i nie sposób było ich wszystkich zapamiętać. Chociaż nie.  Wydawało mi się, że już kiedyś widziałem kogoś podobnego do niej, ale zawsze przecież mogłem się mylić.  Nie miałem pamięci do twarzy, ale po tym zderzeniu byłem pewny, że już nigdy nie zapomnę tej dziewczyny.  A jedynie, czego mogłem być pewny, to tego, że nie chodziła do tej samej klasy co ja.
~*~
Po skończonym treningu zacząłem wracać tą samą drogą, co wcześniej. Tym razem już nie biegłem, tylko szedłem powolnym krokiem. Żałowałem, że nie wziąłem ze sobą latarki, przez co moim jedynym oświetleniem były usiane rzadko światła latarni. Na moje nieszczęście telefon, z którego wcześniej słuchałem muzyki, też postanowił mnie zawieść i się rozładował. Nie wiedziałem nawet, która była godzina. Gdy byłem blisko miejsca, w którym wcześniej zderzyłem się z nieznaną mi dziewczyną, zauważyłem, że na ziemi leżał skórzany pokrowiec, jakby kabura. Podniosłem go. Pewnie ktoś to musiał zgubić i teraz tego szuka. Z nadzieją, że w środku znajdę jakieś dane dotyczące właściciela, otworzyłem futerał i wyjąłem z niego jeden z obecnych tam kluczy. Moje palce od razu po dotknięciu go zaczęły piec i zrobiły się lekko czerwone. Świetnie. Czyli musiał być stworzony ze złota. Miał na sobie jedynie białą plakietkę z namalowanymi jakby niebieskimi falami, ale to nie było dla mnie żadną wskazówką. Schowałem go do pozostałych kluczy i usiadłem na schodach prowadzących do siłowni. Jeśli nikt nie zjawiłby się w ciągu kilku minut, to miałem zamiar zostawić kaburę tuż przy drzwiach.
Po pewnym czasie w oddali zauważyłem światło, pochodzące jakby od latarki. W moją stronę zbliżała się wyraźnie zdenerwowana blondynka. Ta sama, którą spotkałem wcześniej. Może to były jej klucze? Gdy mnie tylko zobaczyła, podeszła do mnie.
- Przepraszam – powiedziała. – Czy nie widziałeś może… - przerwałem jej.
- Tego? – wstałem i pokazałem skórzany pokrowiec, cały czas lekko się przy tym uśmiechając.
Kto wie, może nasze spotkanie nie było dziełem przypadku, tylko przeznaczenia?
<następne opowiadanie>

<Tsukiko? Wybacz, że takie krótkie, dopiero  się rozkręcam ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
Liczba słów: 631

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz