Strony

sobota, 3 lutego 2018

Od Corazona do Melusine

Oczy otworzyłem, gdy jeszcze było szaro za oknem. Rozejrzałem się wokół siebie. To pomieszczenie, raczej nie było moim pokojem. Chciałem się podnieść, jednak coś mnie przygniatało. Wtedy dopiero zauważyłem Melusine leżącą połowicznie na mnie. Sposób w jaki leżała sprawił, że mimowolnie się uśmiechnąłem. Trzymała się mnie, tak jakbym miał zaraz umrzeć. Było to na swój sposób urocze. Długo zajęło zanim się wydostałem z łóżka, tak żeby jej nie obudzić. Postanowiłem okryć ją zanim wyjdę. Narzuciłem na nią płaszcz i po cichu wyszedłem na korytarze. Trzeba było się jakoś ogarnąć i przebrać z podartych ubrań.
– – –
Jeszcze tylko dwie lekcje. Stałem przed tablicą z planem i szukałem rozpiski dla mojej klasy. No, ciekawe co i z kim mamy. Już znalazłem na kartce informację której poszukiwałem, gdy podbiegła do mnie Mel.
– Hej, wszędzie cię szukałam. Nie możesz tak po... – zadzwonił dzwonek przerywając jej w pół zdania.
– Sorki muszę lecieć, pogadamy po przerwie w bibliotece. Ok? – przerzuciłem torbę przed ramię i szybkim krokiem ruszyłem pod salę. Ciekawiło mnie jak tutaj wyglądają zajęcia ze sztuk walki. Profesor kazał nam przebrać się i wyjść na poligon.
Rozmawiałem właśnie z ludźmi z mojej klasy na temat zajęć i pana Ogonowskiego. O wilku mowa. Wyłonił się zza rogu prowadząc jakąś grupę uczniów. Objaśnił nam, że dziś z nami będzie klasa medyczna w ramach zajęć praktycznych z pierwszej pomocy. Ku memu zaskoczeniu zobaczyłem wśród nich znajomą blond czuprynę oraz te błękitne oczy. Podszedłem do niej, żeby dopytać się co chciała mi przekazać przed lekcją.
– Ja... Ja po prostu martwiłam się, że coś ci się znowu stało. Moje moce nie są idealne... – powiedziała.
– Wiem, ale to i tak lepsze niż miałbym samemu się składać, co nie?
– Niby tak... – podała mi jakieś kartki – Widziałeś?
Spojrzałem na papiery. Widniał na nich wielki wytłuszczony nagłówek "MASAKRA W ZAUŁKU WIŚNIOWEJ OBOK SZKOŁY!". Spojrzałem jej w oczy. Po plecach zaczął spływać mi zimny pot. Wróciłem do czytania "Tak urządzone zostały lokalne zbiry. Dwoje z nich trafiło do szpitala, trzeci do kostnicy. Na miejscu po sprawcy zostały tylko duże kolumny i kratery wokół nich oraz kilka stalowych włóczni".
– Coś ty tam nawyprawiał?! – mówiła zdecydowanie ciszej – Oderwana ręka, zmiażdżona głowa?!
Zauważyłem za sobą rosnący cień. Obróciłem się przez ramię i ujrzałem poirytowaną twarz nauczyciela.
– Skoro łaskawie skończyłeś romansować, to może mógłbyś pofatygować się na pole i zacząć pojedynek?
Bez słowa sprzeciwu ruszyłem przed siebie. Czekała tam na mnie moja przeciwniczka. Dziewczyna przyjęła postawę do walki i wyciągnęła miecz. Z racji, że nie był to odpowiedni moment na zgłaszanie zażaleń do Ogonowskiego, postanowiłem tylko się bronić przed atakami. Swoje ataki wyprowadzała na poważnie. Pojedynek nie był długi, ale za to intensywny. Była naprawdę zwinna. Kilka razy musiałem wybić się z kolumny albo się nią zasłonić, żeby uniknąć ciosu. W końcu jednak zdołała się przebić przez moje zasłony i przecięła mi protezę. Ta tylko z towarzyszącymi odgłosami spięć spadła na ziemię. Wiedziałem już jak to się skończy. Z tyłu rozległ się krzyk złości Mel. Spojrzałem na przeciwnika błagalnie.
– Zabij mnie, proszę... – wyszeptałem.
<Mel? Coś udało się... stworzyć?>
Ilość słów: 512

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz