Strony

piątek, 2 lutego 2018

Od Kagamiego do Erena

-Na to wygląda...
Czyli zaraz. Ja jestem półbogiem Zniszczenia, Śmierci i Dysharmonii, a mój nowy współlokator jest w sumie nieco podobny do mnie, bo jest on półbogiem Bólu i Cierpienia. Musiałem pomyśleć, bo mój mózg nie chciał przyswoić tych informacji. Zastanowiłem się po chwili, ale usłyszałem ciche burknięcie w brzuchu. Skrzywiłem się, patrząc na szatyna.
-Oi, Eren-kun. Nie chcę nic mówić, ale... Nie mogę myśleć kiedy jestem głodny. Zamówmy coś.-powiedziałem, po czym pochwyciłem laptop i usiadłem obok żółtkookiego. Blask na moim pierścieniu zmalał już bardzo mocno, choć było widać jakieś pojedyncze iskierki. Podrapałem się po szyi i wraz z chłopakiem zadecydowaliśmy co chcemy. Kiedy już odłożyłem laptop, usiadłem na swoim materacu, patrząc na Erena.
-Czekaj... Am... Wychowywałeś się z ojcem? Nie bierz mi tego za złe. Pytam, bo ja sam nie miałem ojca jak byłem młodszy...
-Gardzę nim. Nienawidzę go tak jak nikogo innego. Bezduszny, chamski idiota. Można więc powiedzieć, że nie miałem ojca i nadal go nie mam.
-Aa.... Czyli na prawdę jak ślepy z głuchym. Mój ojczulek był na tyle kochany, że do czasu, aż mama umarła nie wiedziałem o nim nic, a tym bardziej nie miałem informacji na temat swoich mocy. W sumie to i nawet teraz nie jestem pewny, czy przypadkiem ten pierścień nie robi czegoś jeszcze.
Nagle spod łóżka wyłonił się Cień. Szeroki uśmiech mojego towarzysza, przyprawił o dreszcze tego psowatego stwora mojego współlokatora. Czułem, jak po moich plecach przeszły ciarki. Nie może z powodu tego czarnego pupilka, lecz tego takiego wilczego, śliniącego się. Oparłem się plecami o ścianę, patrząc na żółtkookiego. Niby sam tytuł wydawał się mi znajomy, ale tego chłopaczka pierwsze widzę. Podrapałem się po policzku, a potem wystrzeliłem jak strzałka, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je, rzuciłem pieniądze dostawcy, a potem siadając na podłodze zacząłem zajadać się ramenem na wynos oraz burgerami. Pyycha. Czułem, że jestem w niebie. Jedzenie to moje życie. To stan umysłu specjalnie dla mnie! Kiedy się napchałem (żarcik, mi zawsze mało), usiadłem obok Erena, patrząc na niego.
-Hej... Wszystko dobrze? Lekko pobladłeś.-powiedziałem nieco zmartwiony.
Wbrew pozorom takie nagłe zmiany odcienia skóry nie świadczyły też dobrze. Dotknąłem delikatnie jego czoła, ale nie miał gorączki. Wstałem na moment, otwierając okno. Potem wróciłem do żółtkookiego, czochrając go po włosach.
-Dobra, a teraz ładnie mi śpiewaj co ci w głowie siedzi. Proszę?-zapytałem, delikatnie klepiąc go po ramieniu.
Wiedziałem, że coś mu się może przypomniało? Może miał ze wspomnienia z ramenem i hamburgerami! Nie, to nie możliwe. Z jedzeniem powinny kojarzyć się same dobre rzeczy. Ale w sumie, to nie musi być to. Rozmawialiśmy o rodzinie, więc może mu się coś przypomniało. Mój kącik ust bardzo delikatnie uniósł się do góry, a potem dłonią pogłaskałem lekko chłopaka po głowie. Po chwili ujrzałem czatującego przede mną Cienia. Prychnąłem głośno sam do siebie, a potem wstałem przeniosłem się na swoje łóżko. Tam założyłem dłonie na piersi, a mój towarzysz ułożył się za mną. Przypomniały mi się chwile z mamą. Te zabawy w piachu, na łąkach, bawienie się w chowanego w domu. Była tak pozytywna, ale mój tatko musiał ją zabrać. Cholera. Nie lubię być sam. Nie znoszę tego. To okrutne, że życie innych zmiennokształtnych jest takie jak ludzkie. Niewiele przecież jest półbogów, choć kto tam wie. Położyłem dłoń na ogonie mojego pupila, ten warknął na mnie, a potem ponownie usnął. Ja jednak powróciłem spojrzeniem do szatyna.
<Eren? Izaayaa-kun~>
Ilość słów: 552

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz