Strony

wtorek, 13 lutego 2018

Od Kagamiego do Erena

Czułem strach o tego głupiego czopa. W sumie niczym nie zawinił... Nie wiem dlaczego się tak na niego wściekam. Musnąłem lekko palcami jego czoło, odgarniając z niego niesforne, brązowe kosmyki. Biedny... Westchnąłem ciężko, myśląc czy na pewno jest z nim wszystko dobrze. Ayato widocznie histeryzował, bo piszczał i wkładał głowę pod jego zwisającą bez życia dłoń. Przetarłem twarz rękoma, przez co poczułem, że miałem mokre policzki. Spojrzałem na dłonie. Łzy? Dlaczego? Potrząsnąłem głową, a potem wstałem z krzesła, kładąc dłoń na jego głowie, lekko ją głaszcząc.
-Zaraz wrócę, Eren-kun...-szepnąłem.
Poprosiłem Cienia, aby go bronił jak tylko mógł. Sam wyszedłem na chwilę z pokoju, idąc do klubu kulinarnego. Napotkałem tam Eonę, ale zignorowałem ją. Zrobiłem szatynowi ciepłą herbatę oraz kilka kanapek. Myślałem, czy by nie zrobić też czegoś słodkiego, ale postanowiłem nie przesadzać. Z talerzem i kubkiem w dłoni, ruszyłem z powrotem do pokoju. Tam zastałem nadal nieprzytomnego współlokatora, więc usiadłem obok niego. Chwyciłem lekko jego drżącą rękę. Nagle chłopak się podniósł, a potem skierował swoje żółte oczy na mnie, aż rzucił się na mnie i mocno przytulił. Z początku z wielkim zaskoczeniem patrzyłem na niego, jednak po chwili też go objąłem. Wbrew wszystkiemu był drobny, niewinny i czułem jak bardzo się boi. Uśmiechnąłem się, cicho parskając pod nosem.
-Głupiś bożku... Nie strasz mnie tak więcej...-szepnąłem, gładząc jego plecy.
Żółtek mocniej się wtulił, przez co poczułem dziwne coś w środku siebie. Nigdy czegoś takiego nie odczuwałem, to było... Coś nowego. Coś co jest dla mnie czymś miłym.
-Postaram się.-wydusił nagle.
Zaśmiałem się, a potem odsunąłem się od niego. Postanowiłem już nie pytać o to, co się wydarzyło. Nie chcę mu przywoływać złych wspomnień. To może ponownie wywołać u niego zły humor, a tego nie chcę. Jest taki milutki, kiedy się nie wścieka. Poczochrałem go po tej jego gęstej, brązowej czuprynie, uśmiechając się szeroko.
-Zrobiłem ci kanapki i ciepłą herbatę. Zjedz, a potem może weź prysznic. Może ci ulży. Potem pogadamy.-rzekłem.
-Dziękuję ci.-na jego twarz również wstąpiło zadowolenie i uśmiech.
Wstałem z krzesła, które stało obok niego. Usiadłem przy swoim biurku, aby w tym czasie, kiedy ten robił wszystkie czynności jakie mu zaproponował, abym zdążył odrobić lekcje. Nie chciałem się narażać nauczycielom. W sumie ostatnio nawet nie miałem czasu, aby pouczyć się japońskiego. Czarna magia, po prostu czarna magia. Przeczesałem dłonią swoje włosy, a potem z cichym westchnięciem ruszyłem z powrotem do krainy zwanej nudą lub też nauką. Pokręciłem głową, niechętnie czytając formułki, a potem robiąc zadania. Trochę ich było, ale zdołałem się z tym uporać. Teatralnie otarłem czoło, a potem padłem na swoje łóżko. Niby to nie męczy, ale jednak czułem zmęczenie. Wziąłem poduszkę, a potem położyłem ją na swojej twarzy.
Potem nagle usłyszałem, jak chłopak wychodzi z łazienki, więc rzuciłem ją za siebie, patrząc na szatyna. Jakiś ty uroczy bożku. Kiedy ten ze zdziwieniem przekręcił lekko głowę, ja się uśmiechnąłem szeroko.
-Co się tak patrzysz na mnie?-zapytałem, śmiejąc się.
-Nie nic, tylko zastanawia mnie jedna rzecz.-rzekł.
-Jaka?
-Kiedy ty ratowałeś mi tyłek, a ja byłem na wpół przytomny to zobaczyłem oślepiające czerwone światło i się zastanawiam, co to było?
Uśmiechnąłem się szerzej, podnosząc się z łóżka.
-To była chyba jakaś jedna z form mojego ojca. Mogłem władać ogniem. Więc ma to związek z tymi jego umiejętnościami. Nie wiem dlaczego się nagle uwolniła. No cóż. Zdarza się.-powiedziałem, patrząc na swoją dłoń, którą po chwili zacisnąłem w pięść.
-Ciekawe..."bramę, którą ON otwiera"...może tutaj jest odpowiedź?
-Wątpię. Co do ciebie by to pasowało, bo klucz może otworzyć bramę, ale pierścień? Raczej nie...
-Oj, Kagami...Tu nie chodzi chyba o taką prawdziwą bramę. A przynajmniej tak myślę...Poza tym ten świat jest na tyle pokręcony, że drzwi otwierane na pierścień to raczej norma.
Uśmiechnąłem się, potem wstałem i podszedłem do Erena. Położyłem dłoń na jego głowie, a potem go poczochrałem po włosach.
-Jesteś uroczy jak starasz się pomóc.-rzekłem, nadal szeroko się uśmiechając.
Chyba pierwszy raz dojrzałem na jego twarzy taki rumieniec! Położył dłoń na karku, widocznie zmieszany.
-Dziękuję... Chyba...
-Nie ma za co nieśmiałku.
-Ha ha, bardzo śmieszne.
-Oczywiście głupolku.
-A tak poza tym...kim był ten czarnowłosy psychol?
Przegryzłem mocno wargę, a potem wziąłem głęboki wdech. Podrapałem się lekko po głowie.
-Ten ktoś, to mój brat. Mój ojczulek zdradził moją mamę z jakąś Demonicą i tak powstał tamten psychol. No cóż, nie spodziewałem się tego, a na dodatek sam byłem przerażony, że ciebie porwał. Chyba nigdy bym ciebie nie odnalazł, gdyby nie to, że gubił pióra...-podrapałem się zmieszany po karku, bardzo delikatnie czerwieniąc.
-Czyli nie tylko mój tatuś jest taki zły? Zaczyna się to robić dość dziwne.
-Znaczy, wiesz, nie wiem czy zrobił to świadomie. Demonice są znane z kuszenia, więc mogła go wykorzystać. Nie bronię go, szukam opcji. Nie chcę rzucać bezpośrednich oskarżeń...-westchnąłem, a potem wróciłem z powrotem na swój materac.
-Wiesz, po części chciałbym tak myśleć o moim ojcu, ale to niewykonalne...
-Wiem, że to ciężkie. Dlatego moim zdaniem, to, że jakoś się poznaliśmy, to znak. Może powinniśmy się wspierać. Mamy podobne życie, choć raczej ja nie miałem tak źle...
Na twarzy Erena dostrzegłem uśmiech.
-Taa, mam taką nadzieję. I wiesz co? Cieszę się, że tu jesteś.
-Ja też się cieszę, że mam kogoś, komu mogę zaufać, Żółtku...-uśmiechnąłem się szeroko.
Ziewnąłem, a potem się przeciągnąłem. Na moment wziąłem do ręki naszyjnik. Nadal ciebie nie znoszę tatku... Rzuciłem spojrzenie na Erena. Patrzył on w górę, a po jego policzku spłynęła łza. Zaskoczony wstałem.
-Miałaś rację...-szepnął.
Pokręciłem głową, a potem podszedłem do niego i mocno go przytuliłem, aby już nie płakał. Jakoś nie lubiłem tego i na pewno nie polubię. Pogłaskałem lekko jego plecy, uśmiechając się lekko.
<Eeereeeennnn?>
Ilość słów: 921

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz