-Miałaś rację...
Od tylu lat poszukiwałem kogoś, kto mnie zaakceptuje, zrozumie, choć w części, niestety bezskutecznie. Nagle pojawił się ktoś. KTOŚ, kogo mogę nazwać przyjacielem, komu mogę się zwierzyć, który mnie nie odrzuci, który mnie akceptuje, który zawsze będzie przy mnie, który skoczyłby za mną w ogień, mimo, że jestem takim potworem. Nagle poczułem, jak Kagami mnie obejmuje i głaszcze po plecach. Pewnie nie zdaje sobie nawet sprawy, ile ten jeden, mały i niepozorny gest dla mnie znaczy. Jak wielkie ma znaczenie. Położyłem głowę na jego ramieniu. Od dawna potrzebowałem takiej osoby, od czasu TAMTEGO wydarzenia...
-Oi... Eren-kun... Wszystko dobrze? -pogłaskał mnie lekko po plecach
-Nawet nie wiesz jak bardzo -powiedziałem, nadal trzymając głowę na jego ramieniu, śmiejąc się z radości.
Kagami zaśmiał się i mocniej mnie przytulił:
-Cieszę się, że już się ze mną nie gryziesz...
-Nie byłbym tego taki pewny!
Odsunąłem się od niego, wyminąłem go i wziąłem poduszkę z materaca. Następnie rzuciłem nią, celując w jego twarz. Kagami podniósł ją.
-Stoisz przez mistrzem walki na poduszki! Zadarłeś z niewłaściwą osobą! - przy tym się zaśmiał i ruszył na mnie.
Ominąłem go i wziąłem poduszkę z drugiego materaca. Zaczęliśmy się nawalać nimi jak małe dzieci. Nagle Kagami rzucił tak swoją poduszką, że moja wypadła mi z rąk. Potem chłopak podbiegł do mnie, przyszpilił mnie do ziemi i chwycił za nadgarstki. Leżąc tak w dość...niezręcznej pozycji, gdzie czerwonowłosy był nade mną, rzucił:
-Haha! A nie mówiłem?
Nie zdążyłem powiedzieć nawet słowa, a zaczęło dziać się coś dziwnego. Mój klucz się zaświecił, podobnie jak pierścień Kagamiego. Byliśmy w szoku.
-E-ej, Kagami, co się dzieje?
-N-Nie wiem...-szepnął bardzo zaskoczony.
Nagle mój klucz zaczął się unosić, a pierścień chłopaka kierować w stronę mego klucza. To wyglądało, jakby same chciały siebie dotknąć, bez naszej woli bądź rozkazu. Coś jak magnes. Gdy się zetknęły, poczułem narastające ciepło w dłoni. Moje serce zaczęło bić szybciej.
-C-co się...
-T-To trochę straszne, ale... -chłopak przegryzł swoją wargę do krwi, która po chwili spłynęła po jego policzku
-Co? Czemu ty...czekaj, ty też czujesz to narastające ciepło?
-No... Nie wiem. Nie przepadam za tym...
Przechyliłem głowę na bok. Spojrzałem na prawą rękę, a później na lewą. Od palców zaczęły pojawiać się na rękach jakieś złote znaki, które zaczęły się rozprzestrzeniać. Tak samo było u Kagamiego, tylko, że były one czerwone.
-Nie podoba mi się to...
-T-to się rozprzestrzenia, co to jest?!
-Nie wiem...
Po chwili znaki pojawiły się w okolicach ramion i szyi, niosąc za sobą ciepło. Następnie znalazły się na twarzy, kierując w okolice tęczówek. Zauważyłem, że oczy Kagamiego zaczęły mocno świecić:
-E-ej, twoje oczy...
Kagami przejechał dłonią po zamkniętej powiece, a potem skrzywił się.
-To jest popierdolone...
-No jest, ale jak to zatrzymać- spojrzałem na Kagamiego mocno świecącymi oczami.
-N-Nie wiem, ale twoje oczy świecą...
-Nie ogarniam- potem z ciekawości podniosłem koszulkę.
Znaki były na całym ciele.
-Ta... Ja też, ale mi się to bardzo nie podoba...
Spojrzałem na klucz. Nadal był złączony z pierścieniem Kagamiego. Chciałem go chwycić, by odsunąć je od siebie, ale nie mogłem. Naszyjniki były tak gorące, że się poparzyłem.
-Czekaj napaleńcu...-powiedział, a potem rozłączył nasze naszyjniki.
Miał na palcach kilka poważnych obrażeń, ale te po chwili samoistnie się zagoiły.
-Wiesz, podziękowałbym, tylko, że nie wiem za co- nasze znaki zaczęły powoli zanikać.
-No i tyle by było z miluśkiego Erena, pojawił się ten złośnik... Aj, aj...
-Aż tak lubisz, gdy jestem miły i podobno uroczy?
-Z pewnością to lepsze niż taki zrzęda...-poczochrał mnie po głowie z uśmiechem.
-Oj, no weź...
-Co mam wziąć?-nadal się uśmiechał.
-Eech, szkoda strzępić ryja.
-Złooośnik-złapał za moje policzki, pociągając je z grymasem.
Zbliżyłem się do czerwonowłosego i chwyciłem go delikatnie za koszulkę:
-Spokojnie Kagami...skoro tak bardzo lubisz moją uroczą stronę, zrobię ci prezent. Jutro są przecież walentynki- zaśmiałem się.
Kagami za to przyszpilił mnie za nadgarstki do ściany.
-Nie podskakuj chłopczyku, bo przekonasz się, jaki potrafię jeszcze być.-powiedział, a potem mnie puścił z uśmiechem.
Od tylu lat poszukiwałem kogoś, kto mnie zaakceptuje, zrozumie, choć w części, niestety bezskutecznie. Nagle pojawił się ktoś. KTOŚ, kogo mogę nazwać przyjacielem, komu mogę się zwierzyć, który mnie nie odrzuci, który mnie akceptuje, który zawsze będzie przy mnie, który skoczyłby za mną w ogień, mimo, że jestem takim potworem. Nagle poczułem, jak Kagami mnie obejmuje i głaszcze po plecach. Pewnie nie zdaje sobie nawet sprawy, ile ten jeden, mały i niepozorny gest dla mnie znaczy. Jak wielkie ma znaczenie. Położyłem głowę na jego ramieniu. Od dawna potrzebowałem takiej osoby, od czasu TAMTEGO wydarzenia...
-Oi... Eren-kun... Wszystko dobrze? -pogłaskał mnie lekko po plecach
-Nawet nie wiesz jak bardzo -powiedziałem, nadal trzymając głowę na jego ramieniu, śmiejąc się z radości.
Kagami zaśmiał się i mocniej mnie przytulił:
-Cieszę się, że już się ze mną nie gryziesz...
-Nie byłbym tego taki pewny!
Odsunąłem się od niego, wyminąłem go i wziąłem poduszkę z materaca. Następnie rzuciłem nią, celując w jego twarz. Kagami podniósł ją.
-Stoisz przez mistrzem walki na poduszki! Zadarłeś z niewłaściwą osobą! - przy tym się zaśmiał i ruszył na mnie.
Ominąłem go i wziąłem poduszkę z drugiego materaca. Zaczęliśmy się nawalać nimi jak małe dzieci. Nagle Kagami rzucił tak swoją poduszką, że moja wypadła mi z rąk. Potem chłopak podbiegł do mnie, przyszpilił mnie do ziemi i chwycił za nadgarstki. Leżąc tak w dość...niezręcznej pozycji, gdzie czerwonowłosy był nade mną, rzucił:
-Haha! A nie mówiłem?
Nie zdążyłem powiedzieć nawet słowa, a zaczęło dziać się coś dziwnego. Mój klucz się zaświecił, podobnie jak pierścień Kagamiego. Byliśmy w szoku.
-E-ej, Kagami, co się dzieje?
-N-Nie wiem...-szepnął bardzo zaskoczony.
Nagle mój klucz zaczął się unosić, a pierścień chłopaka kierować w stronę mego klucza. To wyglądało, jakby same chciały siebie dotknąć, bez naszej woli bądź rozkazu. Coś jak magnes. Gdy się zetknęły, poczułem narastające ciepło w dłoni. Moje serce zaczęło bić szybciej.
-C-co się...
-T-To trochę straszne, ale... -chłopak przegryzł swoją wargę do krwi, która po chwili spłynęła po jego policzku
-Co? Czemu ty...czekaj, ty też czujesz to narastające ciepło?
-No... Nie wiem. Nie przepadam za tym...
Przechyliłem głowę na bok. Spojrzałem na prawą rękę, a później na lewą. Od palców zaczęły pojawiać się na rękach jakieś złote znaki, które zaczęły się rozprzestrzeniać. Tak samo było u Kagamiego, tylko, że były one czerwone.
-Nie podoba mi się to...
-T-to się rozprzestrzenia, co to jest?!
-Nie wiem...
Po chwili znaki pojawiły się w okolicach ramion i szyi, niosąc za sobą ciepło. Następnie znalazły się na twarzy, kierując w okolice tęczówek. Zauważyłem, że oczy Kagamiego zaczęły mocno świecić:
-E-ej, twoje oczy...
Kagami przejechał dłonią po zamkniętej powiece, a potem skrzywił się.
-To jest popierdolone...
-No jest, ale jak to zatrzymać- spojrzałem na Kagamiego mocno świecącymi oczami.
-N-Nie wiem, ale twoje oczy świecą...
-Nie ogarniam- potem z ciekawości podniosłem koszulkę.
Znaki były na całym ciele.
-Ta... Ja też, ale mi się to bardzo nie podoba...
Spojrzałem na klucz. Nadal był złączony z pierścieniem Kagamiego. Chciałem go chwycić, by odsunąć je od siebie, ale nie mogłem. Naszyjniki były tak gorące, że się poparzyłem.
-Czekaj napaleńcu...-powiedział, a potem rozłączył nasze naszyjniki.
Miał na palcach kilka poważnych obrażeń, ale te po chwili samoistnie się zagoiły.
-Wiesz, podziękowałbym, tylko, że nie wiem za co- nasze znaki zaczęły powoli zanikać.
-No i tyle by było z miluśkiego Erena, pojawił się ten złośnik... Aj, aj...
-Aż tak lubisz, gdy jestem miły i podobno uroczy?
-Z pewnością to lepsze niż taki zrzęda...-poczochrał mnie po głowie z uśmiechem.
-Oj, no weź...
-Co mam wziąć?-nadal się uśmiechał.
-Eech, szkoda strzępić ryja.
-Złooośnik-złapał za moje policzki, pociągając je z grymasem.
Zbliżyłem się do czerwonowłosego i chwyciłem go delikatnie za koszulkę:
-Spokojnie Kagami...skoro tak bardzo lubisz moją uroczą stronę, zrobię ci prezent. Jutro są przecież walentynki- zaśmiałem się.
Kagami za to przyszpilił mnie za nadgarstki do ściany.
-Nie podskakuj chłopczyku, bo przekonasz się, jaki potrafię jeszcze być.-powiedział, a potem mnie puścił z uśmiechem.
<Kagami?>
Ilość słów: 665
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz