Strony

środa, 14 lutego 2018

Od Kuroko do Judy

Trochę głupio się poczułem, gdy Judy się zaśmiała. W sumie mogłem powiedzieć "Przepraszam, słucham? Niedosłyszałem" od razu. W sumie, głupi nigdy nie pomyśli. Ha, ha, ha. Miało to być śmieszne.
- Chcę cię zaprowadzić na halę sportową. Zaraz będzie mecz towarzyszki z inną szkołą w siatce — powiedziała z dalszym nikłym uśmieszkiem na twarzy. Kpiącym, może nie. Zlustrowałem ją wzrokiem. Nie była za niska na granie w siatkówce? Rozumiem, że piłka nożna, żużel, czy inny sport, gdzie raczej powinno być się niskim. Zwłaszcza przy żużlu.
- Będziesz grać? - spytałem, chcąc się upewnić. No bo ona i gra w siatę? Judy nadęła policzki. Jak taki chomiczek, który miał w cholerę żarcia w polikach. Jak już o chomiku mowa, to przypomniało mi się o takim żarciku, że niektórzy zamiast mózgu mają chomiczka w kołowrotku, a ten też nie bardzo pomaga. Dokładnie jak u mnie!
- Ja wiem, że w siatkówce liczy się wzrost, ale gdybym chciała, to bym mogła zagrać — rzekła, przywracając buzię do normalnego stanu rzeczy.
- Poza tym, to jestem cheerleaderką wraz z Mary. Musimy im kibicować — dodała. Cheerleaderką? Wcale się nie spodziewałem tego. To musi być ciężkie... Z jej budową ciała. To było złe. Złe myśli. Złapała mnie za dłoń i pociągnęła za sobą. Miała ciepłą rękę. I strasznie drobną. Pobiegliśmy na halę przez dwór. Gdy byliśmy u celu, Judy otworzyła drzwi do niej. Byliśmy akurat w momencie, gdy rozwieszali siatkę. Judy prowadziła mnie jak najbliżej ściany. Pewnie nie chciała, by sprzątaczka, czy ktoś, się wnerwi. Sprzątaczki to zamordować potrafią za wejście z brudnymi, ubłoconymi buciorami na dopiero co umytą podłogę. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, którego nigdy wcześniej nie widziałem, Judy spojrzała na mnie.
- Jeśli chcesz, to możesz tu poczekać, lub od razu iść na trybuny. Ja muszę się przebrać — powiedziała do mnie, po czym odeszła, machając mi na pożegnanie.
- Pa... - pomachałem jej nieśmiało. - T-to ja pójdę do... Na trybuny... - rzekłem po chwili do siebie. Westchnąłem ciężko i poszedłem na te trybuny. Zastanawiałem się, gdzie usiąść. Poszedłem na tyły. Nie chciałem za bardzo siedzieć z przodu, bo tam największe prawdopodobieństwo, że dostanę piłką w twarz, a z moim szczęściem na pewno dostanę. Nigdy nie byłem za bardzo zainteresowany takimi sportami. Mecze i inne takie to nie moja bajka. Widząc Judy, Mary i inne cheerleaderki, pomachałem energicznie. Judy najwyraźniej mnie zauważyła, bo do mnie też pomachała. A Mary... A Mary to ślepy ptak. Kiedy starsza siostra zrozumiała, że Judy do kogoś macha, odwróciła się w moją stronę, po czym pomachała do mnie delikatnie. Osób było coraz więcej, przez co mogłem się domyślić, że mecz jest za chwilę. Oparłem się o oparcie, zakładając ręce na klatce piersiowej. Szczerze mówiąc, byłem tutaj tylko z powodu Judy, bo ona chciała. Na boisko weszli zawodnicy. Już czekam na koniec meczu.
<następne opowiadanie>
< Judy? Najlepsze opo. Same lanie wody :3 >
Liczba słów: 466

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz