niedziela, 11 marca 2018

Od Judy do Kuroko

Dźwięki smutku rozległy się po hali sportowej, gdy nasza drużyna przegrała pierwszego seta. Wraz z innymi cheerleaderkami stałyśmy gdzieś z boku, stąpając z jednej nogi na drugą, przy okazji delikatnie machając naszymi pomponami.
Spojrzałam trochę zmartwiona na Mary z przodu. Nie wyglądała na zbyt zadowoloną… Jak większość osób z naszej szkoły. Jednak pan Sukja się nie poddawała i witał swoich zawodników z uśmiechem na ustach. Każdy, kto go znał, wiedział, że teraz mówi im wesołe rzeczy i zapewnia, że po przegranej mogą pójść na miasto odpocząć i się zabawić. Niby to był tylko mecz towarzyszki… ale takie rzeczy w naszej szkole traktuje się całkiem poważnie i to nie tylko ze względu na to, że nasz dyrektor przejmuje się nawet najmniejszym sukcesem. Po prostu dość dużo osób lubi oglądać mecze.
- Wychodzimy! - zawołała Mary i weszła na boisko. Wszystkie stanęłyśmy bliżej naszej strony kibicowania podczas meczu. Muzyka poleciała z głośników, a my zaczęłyśmy tańczyć swój układ. Kilka kroków do przodu, kilka do tyłu… zanim się obejrzałam, już stałam na szczycie piramidy stworzonej przez resztę dziewczyn, po czym wykonałam salto w tył, lądując na ziemi ze zgiętymi kolanami. Wyrzuciłam ręce w górę, jeszcze przy tym skacząc. Zeszłyśmy z boiska, jednak mnie Owieczka zatrzymała jeszcze na chwilę.
- Jeśli chcesz, to możesz pójść do szatni i tam odpocząć. Widzę, że nie najlepiej twoje nogi wyszły na tym skoku – rzekła. Naprawdę…? Przecież ja nawet tego nie czuję…
Zamknęłam na chwilę swoje oczy, następnie je otwierając z już włączonym rentgenem. Spojrzałam na swoje nogi. Faktycznie… Mary ma rację. Mimo że niczego nie poczułam, to wyraźnie widziałam, że moje mięśnie trochę na tym wycierpiały.
Zamrugałam kilka razy i już widziałam normalnie. Uśmiechnęłam się do siostry, dziękując jej za radę. Od razu ruszyłam do wyjścia z hali na korytarz, kierując się w stronę szatni. Ciekawe, czy Kuroko zauważył, że zeszłam i poszedł za mną… Fajnie byłoby z nim pogadać na czas mojej „przerwy”. Właśnie zmierzałam do szatni cheerleaderek, gdy dostrzegłam w oddali czyjąś postać. Męską, tak dokładniej. Do tego stojącą zaraz przed miejscem, do którego zmierzałam. Stanęłam pośrodku holu, jednak ten i tak musiał mnie usłyszeć. W sensie moje wcześniejsze kroki.
Odwrócił się w moją stronę, a ja mu się przyjrzałam. Był wysoki, trochę potężny, włosy miał w kolorze jasnego blondu, do tego postawione były do góry, a oczy posiadał czarne. Należał do drużyny siatkarskiej drugiej szkoły, widziałam go na boisku, jak grał. Na mój widok chytrze się uśmiechnął. Przechyliłam swoją głowę na bok i znowu ruszyłam, chcąc wejść do szatni. Może mnie nie zaczepi i pozwoli mi wejść do środka? Cicho się o to modliłam. Jednak, gdy chciałam chwycić za klamkę, ten momentalnie załapał za mój nadgarstek, odwracając się i w ten sposób przyszpilając mnie do ściany swoim ciałem. Otworzyłam trochę szerzej oczy na to wydarzenie. Głos uwiązł mnie w gardle i wręcz natychmiastowo spanikowałam. Miałam tylko nadzieję, że ktoś zaraz przejdzie tędy i dostrzeże mnie w „objęciach” tego blondyna.

<następne opowiadanie>
< Kuroko? >
Liczba słów: 485

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz