niedziela, 18 marca 2018

Od Shina do Angelo

Przez moje lenistwo nie przyszedłem na pierwszą lekcję. I tak z pewnością była nudna. Idąc ze spokojem na następną, usłyszałem dzwonek na przerwie. Założyłem ręce na kark. Na chwilę zamknąłem oczy i wsłuchałem się w cały harmider. Nagle ktoś we mnie uderzył. Oszołomiony cofnąłem się o krok, żeby nie stracić równowagi. Spojrzałem w dół. Ciemnowłosy chłopak zbierał porozrzucane rzeczy. Nie zastanawiając się, chwyciłem jakąś książkę. Zerkając na nią, przeczytałem jedynie "angielski", kiedy ręka chłopaka mi ją zabrała. Gdy już wszystko pozbieraliśmy, stanął przede mną i niewyraźnie wymamrotał: przepraszam i dziękuję, nie podnosząc na mnie wzroku.
- To ja przep... - szybko mnie minął. - Poczekaj! - chwyciłem go za nadgarstek.
Rany, ale zimny! Może to wampir ? Chociaż nie wygląda.
- Czy możesz mnie puścić... śpieszę się... - powiedział cicho
Zadzwonił dzwonek. Chłopak się wzdrygnął, jakby go coś bolało, co mnie zaciekawiło jeszcze bardziej. Staliśmy tak przez parę sekund. Wszyscy weszli już do swoich klas. Dopiero teraz go puściłem. Zrobił krok i nagle zaczął lecieć na ziemię. Szybko złapałem go z ramię i przytrzymałem. Jego książki się rozsypały po podłodze. Teraz dopiero zobaczyłem jego piwne oczy, ale też zarumienione policzki. W ogóle wyglądał jakoś słabo. Odruchowo przyłożyłem dłoń do jego czoła. Gorące! Myśl Shin! Spojrzałem na korytarz i wpadło mi do głowy, że niedaleko jest gabinet pielęgniarki. Choć to było głupie z mojej strony, wziąłem chłopaka na ręce; był z pewnością wyższy, ale lżejszy. Albo ja nagle stałem się takim kozakiem. Zacząłem biec we wcześniej ustalonym kierunku. Z każdą chwilą coraz szybciej, to pewnie przez moc — uaktywnia się samowolnie. Stojąc już przed właściwymi drzwiami, zacząłem w nie walić.
- Pomocy! - otworzyła mi kobieta o blond włosach.
- Połóż go tu.
Powiedziała bez wahania. Zrobiłem dokładnie to, co chciała. Położyłem pół świadomego na łóżku i się odsunąłem.
- Jak się nazywasz?
- Shin Clicard klasa druga, iluzjonistyczna...
- A on ?
- Ja... nie wiem.
Szczerze to byłem na siebie wściekły. Nic o czerwonowłosym nie wiedziałem, a mu pomogłem. Jak coś mu się stanie, to będzie moja wina; powinienem wykorzystać sytuacje i wbić mu kły w szyję. Głupie współczucie... Z drugiej strony, jakbym tak zrobił, to nie miałbym czystego sumienia, a to strasznie wkurzające uczucie. A na marginesie, jak wypijałem krew innych bez ich zgody, to jakoś mnie sumienie nie dręczyło. Z rozmyślań wyrwał mnie kobiecy głos:
- Miał jakieś dokumenty ?
- Tylko książki...
- To je przynieś! - usłyszałem i jeszcze spojrzałem, jak go bada.
Wybiegłem z sali i popędziłem po rzeczy. Były tam, gdzie wcześniej, rozsypane po podłodze. Szybko je zebrałem i wróciłem do pielęgniarki. Gdy znalazłem się w pokoju, zobaczyłem, jak nakłada na czoło zimny okład.
- Musi odpocząć. Daj ten zeszyt. - Wskazała na przemiany przeze mnie notes. - Zobaczę, kim jest, a ty siadaj i go popilnuj. - Kiwnąłem głową i usiadłem na stołku.
Ona gdzieś poszła, a ja robiłem za nianie. Super... Przynajmniej mogłem się pogapić i nikt mi nic, nie zrobi. Uśmiechnąłem się do siebie. Ciekawe czy mnie słyszy ?
<koniec wątku>

< Angelo? >
Liczba słów: 499

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz