środa, 14 marca 2018

Od Hiyori do Altaira

Poprzedni dzień był wspaniały. Poznałam tego miłego chłopaka. Tak cudnie się z nim rozmawiało. Zaraz... Czemu ja tak dużo o nim myślę? Wspominałam nasze wczorajsze spotkanie cały wieczór.... Altair, piękne imię i te jego skrzydła... Takie piękne; jak ja bym chciała mieć podobne! No, ale cóż, życie to nie bajka. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, nie? Myślałam tak o nim i myślałam, ale zbliżała się późna godzina. Trzeba iść spać... ale jak ja teraz zasnę!
---
Wstałam około godziny ósmej. Niedziela, weekend! Zero lekcji, zero stresu i zero pracy domowej. Coś pięknego i niesamowitego. Czemu on nie może trwać wiecznie? Nie, żebym miała złe oceny, ale szkoła to nie moja bajka. To dziedzina Shoto, nie moja, zdecydowanie. Zwlokłam się z łóżka opornie i poszłam do łazienki się ogarnąć. Umyłam się, ogarnęłam włosy i tak dalej. Standardowa poranna toaleta. Wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Ubrałam się w niebieskie jeansy i czarną koszulkę z długim rękawem. Do swojej torby spakowałam parę rzeczy, "must to have" każdej dziewczyny i dodatkowo wzięłam swój szkicownik. Dzisiaj chciałam pójść gdzieś, na przykład do parku. Wyluzować się i odetchnąć, rysując coś pięknego i niezwykłego. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w jego stronę.
---
Wędrowałam parkowymi uliczkami, szukając TEGO wyjątkowego miejsca. Nagle usłyszałam przepiękną muzykę graną na skrzypach. Matko, cudowna! Tak! Tam znajdę wenę! Kierowałam się źródłem dźwięku. Natrafiłam na białowłosego chłopaka, który grał na skrzypcach z zamkniętymi oczami i otwartymi, pięknymi anielskimi skrzydłami. Zaparło mi dech w piersiach. Usiadłam przy drzewie koło chłopaka. Oparłam się o roślinę i wyciągnęłam szkicownik oraz ołówek z gumką. Siedziałam tak, że widziałam chłopaka od przodu, ale on chyba mnie nie zauważył. I dobrze, bo wiem już, co narysuję. Jego. Ten piękny widok musi zostać na czymś uwieczniony. Zaczęłam szkicować chłopaka, słuchając pięknej melodii. Rysowałam już przez dłuższy czas, ale jeszcze nie skończyłam. Rysunek musiał być idealny, perfekcyjny. Nigdy nie lubiłam i nadal tego nie znoszę, gdy moje rysunki są niedopracowane i są narysowane z brakiem pomysłu na nie. Nagle chłopak otworzył oczy, a ja się zarumieniłam. Uśmiechnął się do mnie, ale wciąż grał, nie ruszając się z miejsca. Ja za to wróciłam do rysunku. Po chwili chłopak skończył grać, a ja powoli kończyłam mój rysunek.
- Pokażesz? - zapytał z uśmiechem, a ja pokazałam mu zeszyt, odwracając głowę w bok i się czerwieniąc.
- Łał! Masz talent, dziewczyno! - krzyknął z uśmiechem.
- Dziękuję, ale nie uważam, że jestem jakaś wybitna...
- A mi się podoba, nawet bardzo.
- Dziękuję, starałam się, jak mogłam. - Zarumieniłam się i popatrzyłam na chłopaka.
- No widzę księżniczko, widzę!
- Księżniczko...? - zapytałam go, przechylając lekko w bok głowę i rumieniąc się nadal.
- Tak, jesteś księżniczką. - Uśmiechnął się.
- Czy ja wiem? Ale dziękuję i tak. - powiedziałam to, wstając i otrzepując trawę ze spodni oraz zakładając torbę na ramię. Do rąk wzięłam mój szkicownik. Chłopak się ukłonił, podając mi dłoń.
- Pozwolisz mi, abym ci towarzyszył?
- Jasne, tylko że jakoś nie mam żadnych planów, gdzie iść... - powiedziałam, kładąc swoją dłoń na dłoni chłopaka. Wiem, wiem, znam go raptem jeden dzień, ale jest w nim coś niezwykłego, coś takiego, co trudno mi opisać. Może nie ufam mu bezgranicznie, ale wiem, że mi nic nie zrobi. Nie wiem czemu, ale mam takie dziwne przeczucie...
- Może... Co powiesz na lodowisko?
- Lodowisko? Tak, tak, tak! - Wręcz wykrzyczałam te słowa ze szczęścia. Tak mi tego brakowało. Będzie okazja poćwiczyć. - Ale mam swoje łyżwy w pokoju, więc...
- Dobrze, to leć, ja po swoje też pójdę, księżniczko.
Odwróciłam się i zaczęłam biec. Na chwilę spojrzałam na chłopaka.
- Spotkajmy się przed akademikiem!
---
Znalazłam się w pokoju. Do torby, ale tym razem sportowej, spakowałam łyżwy i inne przybory mi potrzebne. Gdy byłam gotowa, wyszłam przed akademik, a tam czekał na mnie Altair. Chłopak uśmiechnął się do mnie i podał mi swoje ramię, które kulturalnie i delikatnie złapałam. Zaczął prowadzić mnie do lodowiska...
---
Znaleźliśmy się przed budynkiem lodowiska, do którego od razu weszliśmy. Zapłaciliśmy osobno, mimo że chłopak nalegał, że zapłaci, nie zgodziłam się. Nie mogę go tak wykorzystywać. Ruszyliśmy w stronę szatni, ja do damskiej, a on do męskiej. Nie przebierałam się w swój strój do jazdy figurowej. Wstydziłam się go teraz założyć. Zostałam w moich jeansach i czarnym swetrze. Mam swoją dość dużą kolekcję łyżew. Od normalnych po te wyspecjalizowane, ale tym razem wzięłam klasyczne, białe łyżwy do jazdy figurowej. Nałożyłam na siebie też biały, wełniany szalik, który pasował mi do łyżew. Zwarta i gotowa do jazdy wyjechałam z szatni. Z męskiej wyjechał w tym samym czasie Altair. Ubrany w czarne jeansy, szarą koszulkę i czarną marynarkę. Jego łyżwy również były białe, tylko że z wygrawerowanym na złoto jego imieniem. Cudowne! Chłopak podjechał do mnie, a ja rzuciłam:
- Piękne łyżwy, Altair. - Uśmiechnęłam się przy tym,
- Dziękuję księżniczko... - Złapał mnie w talii i zaczął jechać.
Podjechała nagle do nas jakaś mała dziewczynka i powiedziała "Mamo, mamo, czy to nie jest ta pani, co tak ładnie jeździ i wygrywa co roku mistrzostwa?". Zarumieniłam się i pogłaskałam dziewczynkę po głowie.
- We własnej osobie. Chcesz zobaczyć, jak jeżdżę? 
Dziewczynka potaknęła, a ja się uśmiechnęłam. Odsunęłam się lekko od Altaira i wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Ludzie udostępnili mi większość lodowiska. Mimo że takie wystąpienia to dla mnie chleb powszedni, to i tak się zawsze denerwuję. Stanęłam na środku sali i zaczęłam tańczyć jakiś układ. Kochałam to robić. Pochłonął mnie taniec na lodzie. Wykonywałam przeróżne figury i ich zestawienia. Nagle przyszłą mi do głowy myśl. A co mi tam, zrobię jedną z tych trudniejszych. Potrójny piruet. I jeden i drugi i trzeci. Tak! Udało mi się. Po tej figurze zakończyłam taniec i się ukłoniłam. Czułam na sobie wzrok wielu osób, otwierających buzię z zachwytu i zaskoczenia. Później zaczęli bić mi brawo. Ja za to cały czas czułam na sobie wzrok tej jednej osoby...

Altair? >
Ilość słów: 986

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz