niedziela, 18 marca 2018

Od Alexandry do Judy

Wszedłem do sali gimnastycznej, w której miałem spotkać się z Mary. Chciałem zapisać się do klubu cheerleaderek. Znalazłem się w sali akurat w momencie ich treningu. A z tego, co widziałem, na razie w klubie były tylko dziewczyny. Poprawiłem torbę, która zsuwała mi się z ramienia. Gdy różowowłosa dziewczyna mnie zauważyła, krzyknęła coś do dziewczyn i podeszła do mnie.
- Hej, Alexandra - uśmiechnęła się, wyciągając dłoń w moją stronę, a ja ją uścisnąłem.
- Um... Cześć, Mary - rzekłem. - Wolałbym, żeby zwracano się do mnie Alex - powiedziałem z grymasem. Nie byłem zbytnio zadowolony z mojego pełnego imienia. Mary kiwnęła głową.
- Rozumiem - rzekła - myślałam, że przyjdziesz później... Chciałabym, żebyś został do końca treningu, po nim sprawdzę, co potrafisz i czy się nadajesz...
Kiwnąłem głową, by przekazać, że zrozumiałem. Dziewczyna odwróciła się, podchodząc do dziewczyn.
- No dziewczyny, jeszcze raz! - krzyknęła w ich stronę. Siadłem na ławce. Przez cały trening zastanawiałem się, co mogę pokazać Mary. Pomimo tego, że mogę zrobić coś mega głupiego, przez co nie dołączę do klubu, będę z lekka ośmieszony, ja byłem całkowicie spokojny. Już po chwili dziewczyny zaczęły wychodzić z sali, aż zostałem sam na sam z Mary. Szybko minął ten trening albo ja tak bardzo zatraciłem się w myślach. Wstałem i podszedłem do Mary.
- Jestem gotowy - uśmiechnąłem się delikatnie. Cheerleaderka kiwnęła głową. Odwróciła się, by usiąść na ławce. Momentalnie ukazały się u mnie wilcze uszy, ogon, a źrenice zmieniły się na kocie. Wziąłem głęboki wdech. Pobiegłem trochę do przodu i skoczyłem, by zrobić salto kuczne w przód. Podczas lądowania straciłem równowagę i upadłem. Najprostsze salto, jakie mogłem zrobić i do tego pierwsza rzecz, jaką robiłem.
- Spokojnie, nie stresuj się - rzekła Mary. Wstałem, znowu biorąc wdech.
~~~~~
Pożegnałem się z Mary, biorąc torbę. Mogłem opuścić to miejsce już jako cheerleader! W czwartek mam przyjść na swój pierwszy trening. Otworzyłem drzwi dosyć gwałtownie, przez co uderzyłem kogoś. Spojrzałem niepewnie za drzwi ze spuszczonymi uszami, które jeszcze nie zniknęły. Oczywiście chodzi mi o te wilcze uszy, w razie jakichś niedociągnięć. Osoba, która dostała ode mnie drzwiami, siedziała na ziemi, trzymając się za nos.
- E-ej, wszystko w porządku? - Spytałem, kucając przy dziewczynie. Spojrzała na mnie bursztynowymi, wręcz złotymi oczami.
- T-tak, chyba... - wyjąkała. Złapałem ją za nadgarstki i zabrałem jej dłonie od nosa. Jak wyczuwałem, leciała jej krew z nosa.
- Pójdziemy do higienisty - rzekłem. Pomogłem wstać dziewczynie, która miała ciągle pochyloną głowę do przodu. Prowadziłem ją do gabinetu pielęgniarzy. Dopiero teraz zrozumiałem, że to przecież jedna z cheerleaderek.
- Bardzo boli? - zapytałem. Brunetka spojrzała na mnie.
- Trochę... - jęknęła.
- Spokojnie... Za niedługo będziemy u pielęgniarzy - próbowałem ją pocieszyć. - Ale to nie zmienia tematu, że nie powinnaś stać tak przy drzwiach...
Dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem. Jakby to była moja wina. Chociaż po części była, jakby nie patrząc. Weszliśmy do gabinetu. Jak zawsze siedziała tam pielęgniarka. Całe szczęście najczęściej było to Jessy, o wiele milsza od Devara. Od razu do nas podeszła.

  < Judy? Przepraszam za ten moment... Nie umiem lepiej >
Liczba słów: 504

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz