sobota, 31 marca 2018

Witamy - Ethan Nathaniel Nixon!

Imię i nazwisko: Ethan Nathaniel Nixon
Pseudonim: Chłopak ten nie posiada raczej jakoś wielu przezwisk czy czegoś w tym stylu. Aktualnie ma ich zaledwie trzy. E oraz Nath, które wzięły się od jego imion. Natomiast na zajęciach z boksu zazwyczaj wołali do niego Tadashi.
Wiek: W tym roku ukończy swój dwudziesty pierwszy rok życia.
Data urodzin: Kojarzy ktoś może pierwszy dzień lata? To właśnie wtedy narodził się chłopak, 21 czerwca.
Płeć: Czyżby ktoś jeszcze tego nie zauważył? Przecież to oczywiste, że Ethan jest mężczyzną. Jak można mieć wątpliwości patrząc na niego?
Orientacja: Ethan jest osobą biseksualną. Jak to się mówi... Aby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek.
Partner: Jak na razie jest on wolnym strzelcem… I z jego charakterem raczej szybko to się nie zmieni.
Klasa: III Iluzjonistyczna
Kluby: Raczej nikt się nie zdziwi jak się dowie, że Ethan należy do klubu sportowego - dokładniej do odnogi związanej ze sztukami walki oraz boksem - oraz artystycznego, gdzie wybrał część muzyczną.
Sportowy - Sztuk walki oraz boksu, Artystyczny - Muzyczny
Rasa: Magicznie Uzdolniony
Specyfika: Ethan jest dość specyficzną osobą. Posiada swego rodzaju mieszane umiejętności. Jednymi z nich są iluzje. Moce dzięki, którym znalazł się w tej klasie, której jest. Potrafi on także po części kontrolować naturę, chociaż jeszcze wiele pozostało mu do nauki. Takie moce jak panowanie nad częścią swej duszy czy widzenie przyszłości są raczej najmniej lubiane przez chłopaka. Szczególnie ta druga, nad którą kompletnie nie ma kontroli. Przez to wszystko można stwierdzić, że jest on dość wyjątkową osobą.
Charakter: Ethan… Jest to osoba, którą z pozoru jest dość łatwo opisać. Przypisać do pewnego typu ludzi. Większość osób ma wrażenie, że wie, jaki jest już po pierwszym spotkaniu. No właśnie. Kluczowe słowa. Ma wrażenie. Z Ethanem jest tak, że po prostu dość często udaje kogoś, kim nie jest. Woli nie pokazywać innym swego prawdziwego ja. Jego zdaniem nie każdy jest godny tego, aby „go zobaczyć”. Aby ukazał to, jaki jest naprawdę, to ktoś naprawdę musi się mocno postarać. Zasłużyć na to. Jednak przejdźmy do rzeczy, zaczynając oczywiście od wersji Nathaniela, którą ukazuje innym. Widząc go, większości osób przede wszystkim ciśnie się na usta jedno słowo. Ironiczny. Chłopak ten sypie ironią na prawo i lewo. Sarkazm także nie jest mu obcy. Wręcz uwielbia go. Czasami, kiedy inni pytają się, dlaczego taki jest, odpowiada: „Sarkazm mym ojcem, ironia mą matką. Z mym charakterem nie ma tak gładko”. Nie można zapomnieć o złośliwości. Ubliżanie innym i rzucanie kąśliwych uwag? To dla niego codzienność. Stara się wszystkich „odpychać” od siebie. Właśnie taki obraz swej osoby stara się kreować Ethan. Jednak tu się rodzi pytanie? Jaki on jest naprawdę? Co kryje się w jego wnętrzu? W tej sprawie można powiedzieć o wiele więcej. Na pewno jest dość lojalny. Zawsze gotowy walczyć o swoich bliskich do ostatniej kropli krwi. Nigdy nie opuściłby ich w potrzebie ani nie pozwoliłby, aby ktoś ich skrzywdził. Także każdy sekret, który zostanie mu powierzony, z całą pewnością będzie stuprocentowo bezpieczny. Nie powie go nikomu. Jedyny wyjątek może zrobić, gdy dostanie na to pozwolenie. Bez niego nie piśnie ani słówka. Ethan to także osoba bardzo opiekuńcza i troskliwa. Swoją opieką i troską otacza nie tylko bliskie mu osoby, ale i zwierzęta, które to są dla niego jak druga rodzina. Nie wyobraża sobie skrzywdzić żadnego z nich, obojętnie w jaki sposób. Kiedyś nawet potknął się o psa i przeprosił go za to. Można zauważyć, że jest dość sprytny. Potrafi znaleźć rozwiązanie z naprawdę wielu ciężkich sytuacji. W sumie to właśnie dzięki temu często wywija się od problemów. Jednak nie jest on też cudotwórcą. Są takie sprawy, których nawet on nie jest w stanie rozwiązać. Niestety to także dość nieufna osoba, przez co niełatwo nawiązać z nim jakąś dłuższą relację — chociaż niektórym już się to udało. Swoje towarzystwo wybiera ostrożnie. Na jego zaufanie trzeba sobie ciężko zapracować. Nie odda tak cennej „rzeczy” byle komu. Ethan to w głębi dość wrażliwy chłopak, którego łatwo skrzywdzić. Jednak ukrywa to bardzo głęboko w sobie. Cokolwiek robiąc, lubi mieć przy sobie kilka bliskich mu osób albo nikogo. Niezbyt pasują mu tłumy, ale taka grupka znajomych od dwóch do pięciu… Wręcz idealnie. Na ogół woli pracować w grupie, ale pracą w samotności też nie pogardzi. Jeżeli chodziłoby o jego nastawienie do życia… Stanowczo realista. Zawsze widzi wszystko takim, jakim jest. Nie podkoloryzuje sytuacji ani nie zrobi z niej dramatu. Potrafi zauważyć zarówno plusy, jak i minusy. Niezbyt rozumie osoby, które są wiecznie smutne bądź szczęśliwe. Mimo że próbuje, to po prostu nie potrafi. No i na koniec można by wspomnieć o jeszcze jednej cesze charakteru Ethana. Tolerancja. Cecha, którą ceni sobie najbardziej. Czasami uważa nawet, że jest aż nazbyt tolerancyjny. Nie obchodzi go to, jakiej ktoś jest orientacji seksualnej, religii czy koloru skóry. W końcu nikt nie mógł sobie tego wybrać. Po prostu taki się urodził. Dla niego najważniejsze jest to, co człowiek ma w środku. Jego wnętrze. Charakter. To, jaki jest w głębi siebie. Tylko to się liczy. Zresztą byłby hipokrytą jakby nie akceptował takich osób, skoro sam jest innej orientacji seksualnej.
Aparycja: Ethan jest osobą o dość wysportowanej sylwetce. Na pewno nie można powiedzieć, że ma wątłą budowę ciała. Posiada dość dobrze zarysowane mięśnie. Jednak nie ma co się dziwić, skoro od dobrych kilku lat trenuje boks. Dlatego też lepiej nie wdawać się z nim w bójki. Na pewno można powiedzieć, że jest dość wysoki. Chociaż… To zależy od tego, jak kto na to patrzy. Dla jednych będzie wysoki, a dla innych przeciętny. Jednak do rzeczy. Nathaniel mierzy sto osiemdziesiąt osiem centymetrów. Jeżeli ktoś chciałby wiedzieć, to można jeszcze dodać, że waży siedemdziesiąt trzy kilogramy. Czyli innymi słowy, wszystko ma w normie. Ethan posiada po części krótkie i długie włosy. Wszystko przez to, że po bokach ma je wygolone, natomiast na środku pozostaje pasmo długich, niebieskich włosów. Prawie zawsze ma je zaczesane do przodu tak, że zachodzą mu na oczy. Jego nos jest raczej dość mały i lekko zadarty, a po jego lewej stronie znajduje się kolczyk. Oczu także nie ma jakiś dużych. Raczej przeciętnej wielkości o dość intensywnej niebieskiej barwie. Można też dodać, że często ma je lekko przymrużone. Czymś, co rzuca się w oczy, kiedy patrzy się na twarz Ethana, są blizny. Jedna z nich jest stanowczo mniej widoczna. Znajduje się ona po prawej stronie dolnej wargi. Drugiej natomiast raczej nie da się nie zauważyć. Jest ona o wiele większa od poprzedniej i przechodzi przez lewy łuk brwiowy chłopaka. Nie można też zapomnieć o tym, że Ethan posiada pewien „uszczerbek” w prawym uchu. Wiele osób się go pytało o to, skąd się wziął, ale chłopak nikomu nie zamierza o tym opowiadać. Tę historię znają tylko naprawdę bliskie mu osoby, te, do których ma pełne zaufanie. No i kończąc opis jego „twarzy”, można dodać jeszcze tylko jedno. Mianowicie, posiada on kolczyki w uszach. Jeżeli chodziłoby o jego ubiór. Nie ukrywajmy, Ethan dość często chodzi bez koszulki. Szczególnie kiedy jest u siebie w pokoju. Jednak jakby tego nie licząc, to można powiedzieć, że najczęściej można go spotkać ubranego w zwykłe koszulki — najczęściej bez rękawów. Ma ich całkiem sporo, w najróżniejszych wzorach i kolorach. Chociaż na ogół stara się trzymać tych ciemniejszych barw. Zakończmy tym, jakie tatuaże ma chłopak. Jednym z nich jest nie za duży napis w okolicach lewego obojczyka. Kolejne są o wiele bardziej charakterystyczne. Znajdują się one na rękach Ethana. Wokół nich wytatuowane ma pasy. Jeden dość gruby, a pod nim chudszy. Natomiast na jego prawej ręce można odnaleźć także trzy cieniutkie paski biegnące wokół nadgarstka oraz dwa cienkie z grubszym w środku biegnące wokół ramienia.
Głos: Andy Black
Pokój: 51
Współlokator: Alexandra Ketchup, Anastazy King-Water,
Zainteresowania: Chłopak ten interesuje się przede wszystkim przyrodą. Jednak raczej nikogo to nie zaskoczy, patrząc na to, jaką moc posiada. Szczególnie ciekawią go zwierzęta. Uwielbia każde, nawet najmniejsze stworzenie. Fascynują go. Bacznie obserwuje zachowania i zwyczaje różnych gatunków. Chciałby wiedzieć o nich jak najwięcej. Jednak tak najbardziej zaciekawiły go wilki, lisy, tygrysy i konie. Sam nie wie, czemu tak jest. Z pasją do przyrody równa się także to, że interesuje się różnorakimi roślinami. Dużo o nich czyta i wie równie sporo. Zna znaczenie różnych kwiatów, przez co kiedyś dorabiał sobie w kwiaciarni. Kolejną pasją Ethana jest motocross. Od kiedy pierwszy raz zobaczył filmik o tym, od razu zakochał się w nim. Właśnie od tego czasu zaczął wyszukiwać jak najwięcej informacji o tym wszystkim. Kiedy wsiadł po raz pierwszy na maszynę, poczuł, że to właśnie to, czego pragnie. W osiemnaste urodziny udało mu się zakupić własny sprzęt. Wtedy to też zaczął ciężko trenować. Następnie mamy boks. Ta pasja narodziła się w wieku piętnastu lat. Wtedy to zapisał się do pobliskiego klubu. Od tego czasu regularnie chodził na treningi, a po dołączeniu do akademii zapisał się na zajęcia z boksu. No i ostatnim zainteresowaniem Ethana jest muzyka. Uwielbia ją i słucha praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jego ulubionym gatunkiem muzycznym jest rock, chociaż innych nie odrzuca. Wszystko zależy od tego, czy coś mu wpadnie do ucha. Do tego Nath gra na gitarze od dobrych kilku lat.
Moce: 
- Chlorokineza - czyli kontrola nad roślinnością. Jak na razie w stopniu niemal idealnym opanował władzę nad pnączami. Kiedy tylko zechce, mogą one wyrosnąć i opleść kogoś na tylko jemu znany okres. Do tego jest zdolny zrobić z nich coś na kształt klatki. Niby Ethan potrafi także sprawić, że kwiaty zaczną rozkwitać czy drzewa szybciej rosnąć… ale jeszcze nie jest tego pewny. Nie opanował tego całkowicie. Chociaż raz mu się udało sprawić, że ze zwykłej kupki ziemi wyrósł krokus. To był chyba jego największy sukces w tym rodzaju posługiwania się chlorokinezą. Jednak wszystko to ma swoje konsekwencje. Kiedy chłopak nadużyje swych mocy, następują pewne skutki uboczne. Najczęściej jest to szum w uszach i mroczki przed oczami, utrzymujące się przez około pół godziny. Jednak kiedy naprawdę straci nad sobą kontrolę i mocno nadużyje swych mocy, na przykład oplatając kogoś pnączami na cały dzień, kończy się to tym, że na około dwie godziny jego oczy stają się całkowicie białe, a sam Ethan traci wzrok, a czasami nawet i słuch.
- Prekognicja - moc ta polega na tym, że Ethan może widzieć przyszłość. Jednak jest to kompletnie niezależne od jego woli. Nigdy nie wie, kiedy to nastąpi. Po prostu w pewnym momencie oczy jakby wywracają mu się do środka, a w tym czasie Nath widzi obrazy z przyszłości. Czasami zdarza się, że traci przytomność po wizjach.
- Rozszczepienie - umiejętność ta polega na rozdzieleniu się duszy i ciała chłopaka. Raczej nie często używana moc. Podczas rozszczepienia ciało tak jakby usypia, a dusza może wędrować, gdzie chce i jest niewidoczna dla innych. Minusem jest to, że im dalej od ciała się znajduje, tym gorzej się czuje.
- Iluzja bólu - Ethan jest zdolny do tworzenia iluzji bólu w umyśle danej osoby. Jednak zdolność ta nie wyrządza fizycznej krzywdy. Tworzy jedynie iluzję potwornego bólu. Jest także warunek korzystania z niej - chłopak musi widzieć daną osobę. Ból, który czuje, ofiara może zostać przyrównany do palenia żywcem, ale nie zawsze. Ethan z czasem nauczył się jak kontrolować stopień bólu, który zadaje innym. Umiejętność ta działa natychmiastowo. Chociaż pewnym minusem tej mocy jest to, że Nath może używać jej tylko na jednej osobie naraz.
- Iluzja otoczenia - dzięki tej mocy chłopak jest w stanie kontrolować umysły innych osób. Może pokazać każdemu dowolny obraz bądź scenerię. Wywołuje w umyśle ofiary inne otoczenie, niż jest w rzeczywistości. Jednak dość łatwo zauważyć, kiedy jej używa. Podczas gdy oddziałuje na umyśle innej osoby, jego oczy stają się całe czarne. Moc ta sprawia, że dana osoba nie widzi niczego poza tym, co chłopak chce, aby widziała.
Rodzina: 
- Samantha Nixon [*] - matka chłopaka. Zmarła trzy lata temu w wypadku samochodowym. Magicznie uzdolniona.
- Noah Nixon [*] - ojciec chłopaka. Zmarł trzy lata temu w wypadku samochodowym. Wampir.
- Diego Nixon - jest to o rok starszy brat Ethana. Tak jak on uczęszcza do akademii. Aktualnie znajduje się w IV Iluzjonistycznej. Bracia są dość mocno związani ze sobą. Dlatego też raczej nikt się nie zdziwi, kiedy dowie się, że należą do jednej paczki przyjaciół. Diego jest osobą z całą pewnością uwielbiającą wygłupy i robienie żartów. Na ogół dość przyjazny, ale potrafi być też wredny. To wszystko zależy od pierwszego wrażenia. Już wtedy Diego ocenia, jak będzie chciał się zachowywać w stosunku do danej osoby. Można powiedzieć, że nigdy nie wiadomo co zrobi. Wampir.
Pupil: Ethan posiada psa rasy Border Collie, który zwie się Rephaim oraz konia - Immortal Flame.
Inne: 
- Chłopak należy do ateistów. Uważa, że ktoś taki jak Bóg nie istnieje. Także życie po śmierci. Według niego człowiek po prostu umiera i tyle. Nie ma nic dalej.
- Jeżeli chodziłoby o rzeczy materialne. Jest taka jedna, która stała się wręcz świętością i chłopak nie pozwala jej nikomu dotykać. Najprawdopodobniej przez to ile musiał się napracować i ile zbierać, aby ją zakupić. A jest to jego KTM EXC-F 250.
- Nigdy nie tykał się używek. W sumie to jakoś go tak do nich nie ciągnie. Wiele razy miał okazję, aby ich spróbować, ale po prostu nie miał ochoty. Może kiedyś coś się zmieni, ale to raczej nie w najbliższej przyszłości.
- Posiada własną grupę przyjaciół składającą się z niego, Diego, Rosalie, Sophie i Lea’i. Założyli oni nawet własny zespół muzyczny, w którym Ethan jest gitarzystą.
- Nikomu o tym nie mówi, ale skrycie uwielbia bajkę „Planeta Skarbów”. Mógłby ją oglądać dziesiątki razy, a i tak by mu się nie znudziła.
- Ma alergię na lawendę. Kiedy znajduje się w jej pobliżu, oczy zachodzą mu łzami i momentalnie dostaje kaszlu. 
Kontakt: Tiago [howrse] magicstory6@gmail.com [mail]
Motto: "Problemem nie jest problem. Problemem jest twoje podejście do problemu."
Inne zdjęcia: 
 z bratem: Relacje: 
- Rosalie Caillte - jedna z najlepszych przyjaciółek Ethana. Zna go lepiej niż ktokolwiek inny. To właśnie ona zazwyczaj pomaga mu dojść do siebie po wizjach. Kiedyś byli parą, ale rozstali się w zgodzie. To właśnie ona gra na klawiszach w ich zespole muzycznym, a czasami zdarza się, że dostaje także partie wokalne.
- Sophia Spitfire - jedna z najlepszych przyjaciółek Ethana. Jest najspokojniejsza z całej grupy jego znajomych. To właśnie Sophia uczyła go panowania nad rozszczepieniem i nadal pomaga mu w doskonaleniu władania chlorokinezą. Jest także wokalistką w ich zespole muzycznym.
- Lea Winterbold - jedna z najlepszych przyjaciółek Ethana. Znają się, od kiedy chłopak skończył dziesięć lat. Wtedy to od razu złapali wspólny język i się zaprzyjaźnili. Z racji, że Lea także posiada moce iluzjonistyczne, to razem uczyli się z nich korzystać. Czasami, gdy Ethan za bardzo się zagalopuje bądź straci kontrolę nad nimi, to właśnie ona pomaga mu się uspokoić i ją odzyskać.
Ważne opowiadania: ---
Inne zdjęcia: 
z bratem


Od Shury do Shoto

To naprawdę on? No, ciacho z niego to jest! Bez dwóch zdań. Przyglądałam mu się uważnie, bo zaintrygował mnie. Nie mogę uwierzyć, że ten Nine z którym pisałam tak długi czas, to właśnie on. Uśmiechnęłam się szeroko, a kiedy ten zaczął iść w moją stronę, ja również wstałam. Wygładziłam spódnicę, po czym podałam mu dłoń.
-Miło mi ciebie poznać... Nine.-powiedziałam z uprzejmym uśmiechem.
-Mi również, Aogiri- uśmiechnął się do mnie.
Nagle mnie przytulił. Jakie to miłe uczucie... Zarzuciłam mu dłonie na ramiona, wręcz się w niego wtulając. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Naprawdę, wreszcie go poznałam w prawdziwym świecie. Wręcz wyczekiwałam naszego spotkania... Liczyłam na to, że kiedyś mi zaproponuje spotkanie, ale nie spodziewałam się, że wyjdzie to tak przypadkowo. Po chwili delikatnie od niego odsunęłam twarzyczkę, nadal się jednak przytulając.
-Nie wierzę, że ciebie spotkałam, Nine... Niezwykły przypadek...-szepnęłam.
-A-ale jak? Skąd wiedziałaś?
-Usłyszałam jak twój kolega mówi do ciebie po nicku. No to postanowiłam napisać. Spojrzałeś na mnie, więc byłam pewna, że to ty i dlatego też pokazałam naszą konwersację. Tak się cieszę...-w moich oczach były łzy.
Rozmawialiśmy... Cóż, bardzo długo. Zwierzaliśmy się w pewnym sensie dla siebie i nie powiem, że go nie lubię, bo tak nie jest. Stał się dla mnie na jakiś sposób bliski. Bardzo bliski...
-Aa, faktycznie.- podrapał się po karku.- To jest Rin. Mój brat- wskazał na Rina, który pomachał radośnie ręką i ogonkiem.
-Milusi. Czyli nie masz teraz czasu? Chętnie bym z tobą porozmawiała tak w prawdziwym świecie... Wiesz, jednak internet to nie to samo...-szepnęłam, zaciskając delikatnie łapki na jego ramionach.
-Nie, to nie tak. Mam czas.
Nagle Rin się odezwał, mówiąc, że zadzwoni wieczorem do... Shoto? To jego imię? Ładne. Bardzo ładne. Podoba mi się!
-Masz bardzo ładne imię, Nine.-uśmiechnęłam się, nadal się do niego przytulając.
Był tak ciepły... Miło tak poczuć coś, co ciebie ogrzeje, a nie, ciągle odczuwać tak uciążliwy chłód...
-Dziękuję. A ty? Jak masz naprawdę na imię?
-Shura Saphira Taiga.-uśmiechnęłam się do niego.
-Taiga... Coś mi mówi to nazwisko... Shoto Kurushimi. - uśmiechnął się.- Matko, jak oficjalnie, haha- zaśmiał się, po czym usiadł przy moim stoliku ze swoją kawą.
Wzięłam łyk napoju, po czym spojrzałam w oczy brunetowi. Czemu ja się nim tak zachwycam, nie wiem. Może dlatego, że rozmawiał ze mną jak ze człowiekiem, a nie jakimś potworem, czy też gwiazdką. W sumie, to mi się podobało...
-Może ci moje nazwisko coś mówi, może nie. W każdym razie, uczysz się w Auris? Wiesz, zazwyczaj ci, co tutaj spotykam uczą się tam, więc tak po prostu pytam.-uśmiechnęłam się, bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
-Ta, dzisiaj się przeprowadziłem i szczerze? Nie widziałem jeszcze tej szkoły.
-Może pójdziemy tam? Oprowadzę cię. Sama może nie widziałam wszystkich zakątków, ale to co wiem ci chętnie powiem!-klasnęłam w dłonie z uśmiechem.
-Jasne! Czemu nie?
-Jutro mamy wolne, więc jakbyś znalazł czas rano, chętnie ciebie oprowadzę. Będą zajęcia klubowe, więc szkoła na pewno nie będzie zamknięta. Dzisiaj już ci odpuszczę.-mrugnęłam do niego.
-Haha, oj nie wiem, czy mi tak szybko odpuścisz.
-Oprowadzanie odpuszczę. Nie mówiłam, że zostawię ciebie bez rozmowy, głuptasie!
Wraz z Shoto spędziłam kilka godzin na gadaniu o wszystkim i o niczym. Było tak miło. Gdybym mogła, jeszcze bym z nim rozmawiała, ale czas naglił. W końcu, była już prawie północ...
-Ojej! Jak późno! Że też się zasiedziałam...-uderzyłam się z plaskacza w czoło.
-A która jest?
-Za dwadzieścia minut północ...-powiedziałam, wstając z krzesła.
-Wooow. Trochę minęło.- zaśmiał się.
-Trochę powiadasz? Wstawaj, bo kelner już nas wręcz pożera wzrokiem wściekłości.
-Dobrze, już dobrze.-uśmiechnął się, po czym wyszedł razem ze mną z kawiarni.
Spacerkiem ruszyliśmy w stronę miasta. Kto by się spodziewał, że przed rozstaniem się na własne strony świata, mieliśmy spory kawałek do przejścia razem. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Cieszyłam się, że spotkanie doszło do skutku!
-Shoto? Pamiętasz, jak pisałam ci o tym magicznym ostrzu? Wydawałeś się bardzo zainteresowany nim.-uśmiechnęłam się, stając tuż przed nim.
-A tak, pamiętam...
-No to masz okazję go teraz zobaczyć.-uśmiechnęłam się do niego, lekko się odsuwając.
Złapałam w palce mój srebrny pierścionek, po czym obróciłam go wokół jego osi. Ten się zaświecił, a potem w pyle pojawił się rapier. Kochany Myrtenaster. Zakręciłam nim w dłoni, po czym spojrzałam na chłopaka.
-Śliczny jest, prawda?-zapytałam, uśmiechając się uroczo.-Dzięki niemu mogę używać magii pyłu! Jest niesamowita. Kiedyś na pewno będziesz miał okazję ją ujrzeć. Tego jestem pewna.
Wtedy właśnie wyciągnęłam do chłopaka dłonie z mieczem.
-Chcesz, możesz go potrzymać. Tylko uważaj. Czasami żyje własnym życiem!-zaśmiałam się.
<Nine?>
Ilość słów: 734

Od Shoto do Shury

Wreszcie jestem na miejscu. Nowe miasto. Nowa okolica. Nowy ja. Nie lubię akademików, więc wynająłem mieszkanie w mieście. Apartament spełniał moje wymagania i był urządzony tak, jak lubię. Jakoś nie przepadam za stylem vintage i jemu podobnymi. Nowoczesny styl jest dla mnie najładniejszy. Tak po prostu. Ale mniejsza z tym. W końcu dojechałem na miejsce. Mam nadzieję, że Rin i Hiyori już są w akademikach i nic im się nie stało. Chciałem ich również poinformować, że dojechałem w końcu. Jak się rozpakuję, to ich tu zaproszę, bo why not. Napisałem do nich na portalu społecznościowym, na naszej wspólnej grupie.
 Do: Hiyori i Rina: Hej^^ Własnie dojechałem na miejsce i jestem w mieszkaniu. Będę się teraz rozpakowywać, więc wieczorem możemy się spotkać, jak chcecie i Rin nie będzie zbyt leniwy ;-;
Od: Hiyori: To super! Jednak wybacz, ale ja dziś odpadam. Mam plany na wieczór. Sorki! :'(
Od: Rin: No chodź pedale walony. Już po ciebie idę. Czekaj no tylko. Rin wkracza do akcji na misję rozpakowywanie! Znam twój adres. Wiem gdzie mieszkasz... XD
Od: Shoto: Ta, zapraszam do karuzeli śmiechu. Narka!
Zacząłem zabierać się za wszystkie pudła, które stały tak naprawdę wszędzie. W salonie, kuchni, sypialni. Koszmar. Po jakiś 20 minutach usłyszałem dzwonek do drzwi. To był Rin. Nie sądziłem, że na serio tu przyjdzie, by mi pomóc. Znam go od zawsze, a i tak mnie czasami zaskakuje.
-Yo! Jak mógłbym zostawić brata w potrzebie. No pokaż, gdzie masz te pudła.- rzucił i wszedł do mieszkania.
-Tak naprawdę, to wszędzie. Rozglądnij się ślepoto. 
-A, faktycznie... No dobra, do dzieła!- odpowiedział i zaczęliśmy rozpakowywać pozostałe pudła i walizki. Po paru godzinach skończyliśmy. Wszystko było wysprzątane, poukładane i na swoim miejscu. Nie lubię bałaganu, więc to normalne u mnie. Wszystko zawsze jest tam, gdzie jego miejsce. Poza tym, to było bardzo czasochłonne. Gdyby nie on, zajęłoby mi to jakieś dwa razy tyle. Kochany braciszek. Sprawdziłem godzinę. No poranna to ona już nie jest, ale i tak napiszę do Aogiri. Zapomniałem to zrobić przez przeprowadzkę.
Do Aogiri: Miłego dnia ^^ (Spóźnione, ale w każdym razie, są!)
Od Aogiri: Dziękuję ci! Dzięki tobie jest ten dzień choć trochę lepszy! :*
Schowałem telefon do kieszeni i rzuciłem poduszką w Rina, który leżał na wznak na sofie. 
-Wstawaj leniu, idziemy do sklepu po coś do żarcia.
-Eech... Niech ci będzie...- jakimś cudem zwlókł się z kanapy, a my skierowaliśmy się do sklepu. Kupiliśmy więcej rzeczy, by starczyło mi na kilka dni. Znając życie, to Rin będzie wbijał do mnie często i zżerał mi wszystko, więc jedzenie u nas szybko schodzi, bo Rin wszystko żre. Zakupy, wbrew pozorom, nie zajęły nam dużo czasu. Wróciliśmy do mieszkania i powsadzaliśmy produkty do szafek i lodówki. Nagle Rin rzucił.
-Ej, Shoto, może pójdziemy do jakiejś kawiarni? Jest dopiero 13, a i tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
-Pewnie, czemu nie. 
Po paru minutach wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się do kafejki internetowej. Nie było w niej aż tak tłoczno, i dobrze. Rin poszedł zamówić nam jakąś kawę, a ja przeglądałem telefon. Nagle otrzymałem wiadomość od dziewczyny z internetu.
Od Aogiri: Co teraz porabiasz? Czyżbyś znowu siedział w internetowej kafejce? ^^
Do Aogiri: Szpiegujesz mnie? O.o
Od Aogiri: Jaa? Nie. Po prostu pamiętam, że zawsze o tej godzinie siedzisz w kawiarni słodki ciołku! ^^
Do Aogiri: No dobra, masz mnie xD.
Nagle Rin podszedł do mnie i odstawił kawy na stolik. Położył głowę na moim ramieniu i spojrzał w telefon.
-Nine? Nie przypomina ci to czasów z zespołem?
-Tak, przypomina. Właśnie dlatego to zrobiłem. Szczerze mówiąc, to trochę za tym tęsknię-poczochrałem Rina po włosach, a ten usiadł obok mnie, biorąc łyk kawy. Nagle otrzymałem wiadomość od Aogiri. 
Od Aogiri: Spójrz w lewo, Nine ^^ 
Tam siedziała białowłosa dziewczyna, która w telefonie miała naszą konwersację. Delikatnie się uśmiechała, bawiąc się kosmykiem swoich włosów. Nie wierzę. To naprawdę ona? Nie spodziewałem się tego, a przynajmniej nie teraz. Te miasto zaczyna mnie coraz bardziej intrygować. Poza tym... Skądś kojarzę tą dziewczynę, tylko skąd? Nie wiem... Poklepałem Rina po ramieniu, by poczekał chwilę, a ten pokiwał głową, pijąc kawę. Wstałem i zacząłem iść do dziewczyny. Ciekawe, co się teraz stanie...
<Aogiri?>
Ilość słów: 686

piątek, 30 marca 2018

Od Shury do Shoto

Oddychałam spokojnie w rytm odprężającej muzyki jaka grała w tle. Siedziałam po turecku z zamkniętymi oczami i wyprostowanymi plecami. Świeciło na mnie słońce poranka, ponieważ siedziałam przed oknem z panoramą na całe miasto. Żaden budynek mi nie zawadzał. Było wręcz pięknie patrzeć na tętniące życiem ulice, mimo tego, że było wcześnie. Wzięłam ostatni, rozluźniający wdech i otworzyłam błękitne oczy, patrząc na to, co miałam przed sobą. Cóż, wiele razy się przeprowadzałam, wyjeżdżałam poza granice Lalien i nie takie widoki moje oczęta ujrzały. Ten krajobraz nie wyróżniał się niczym spośród miliona innych. Podniosłam się z maty, przeciągając się. U moich nóg znalazła się Schnee, która pisnęła i otarła się łepkiem o moje nogi. Była przeurocza. Pogładziłam ją delikatnie, po czym zwierzaczek brykając przemieścił się do mamy, która spała na swoim posłaniu. Westchnęłam, wiążąc włosy w wysoki kucyk, pozostawiając grzywkę na czole. Za swój cel obrałam teraz łazienkę, gdzie wzięłam szybki prysznic. Dzisiaj ubrałam czarną koszulkę bez rękawów, do tego białą marynarkę z czarnymi detalami i białą, dopasowaną, rozkloszowaną spódnicę. Na nogi narzuciłam pończochy w kolorze spódnicy i marynarki oraz czarne szpilki. Spojrzałam w lustro, wygładzając swoją spódnicę i poprawiając włosy. Chyba było dobrze. Wyszłam z łazienki, kierując kroki do kuchni, gdzie chciałam przyrządzić sobie pożywne i zdrowe śniadanie. Wiedziałam, że za niecałe pół godziny przyjedzie mój szofer, aby zawieźć mnie pod szkołę, więc jedyne co mi pozostało z porannej rutyny to posiłek i spryskanie się perfumami. Z szafek i lodówki wyjęłam składniki na zrobienie naleśników. Cicho nucąc pod nosem przygotowałam ciasto, potem w czasie smażenia skroiłam sobie owoce oraz parę innych dodatków, a z nadmiaru zrobiłam sałatkę macedońską, którą wpakowałam w małe pudełeczko z łyżeczką i wrzuciłam to do szkolnej torby. Potem wróciłam do naleśników, które powoli wyłożyłam na talerz. Śniadanie ustawiłam na stole, a potem ciężko wzdychając, zaczęłam jeść. Brakowało mi porannych rozmów... Strasznie chciałam móc do kogoś w tym domu otworzyć usta. Przecież do moich pupili nie będę się odzywać... Moja rutyna zawsze wygląda tak samo... Poranne ćwiczenia, prysznic, ubrać się, zrobić i zjeść śniadanie, perfumy, limuzyna, szkoła, sesja zdjęciowa, dom, obiad, nauka, kolacja, sesja, powrót do domu i spać. A potem powtórka i błędne koło. Jednak zdarza się coś, co na chama pakuje się w to kółko... Pokręciłam głową na samą myśl o tym. Dokończyłam posiłek, zmywając po sobie i ruszyłam do wyjścia z apartamentu, zarzucając torbę na ramię. Opuściłam swój apartament, zamykając go na klucz. Kiedy zeszłam na dół, od razu ujrzałam szofera, który czekał na mnie przy drzwiach białej limuzyny. Przewróciłam oczami, podchodząc do "wypasionego" auta.
-Zapraszam panienko Taiga. Musimy się pośpieszyć, jeżeli pani chce dojechać na czas.
-Timon, dlaczego menadżerka nigdy nie pozwala mi chodzić samej? Nie zabiję się przecież w czasie drogi...-burknęłam, wsiadając do auta.
-Wybacz mi panienko. Nic na ten temat nie wiem. Jestem zwykłym szoferem panienki.-zamknął za mną drzwi, po czym usiadł za kółkiem.
Usłyszałam wibracje telefonu, które układały się w symfonię Beethovena. Wyjęłam drżącymi dłońmi telefon, zakładając nogę na nogę. Nieodebrana wiadomość tekstowa...
Od Nieznany: Pamiętaj kurwo. Dzisiaj ćwiczenia, a jutro występ. Nie waż się nie przyjść, inaczej twoje bardzo odważne zdjęcia polecą w świat, szmato...
Przełknęłam głośno ślinę, chowając, a raczej wrzucając telefon do torebki. Moje dłonie przechodziły w kolejny stan drżenia, a ja odczuwałam coraz to większe przerażenie. Nadal się obwiniam za to, co musiałam zrobić raz w życiu, a teraz było to dla mnie przymusem. Nie zrobiłam tego, bo chciałam... Musiałam, bo inaczej nie miałabym co z sobą zrobić, oprócz odcięcia sobie głowy. Zaczęłam nerwowo bawić się kosmykiem włosów, który pod wpływem ciągłych pociągnięć, wyprostował się. Nagle poczułam jak samochód hamuje, a ja przybrałam poważny wyraz twarzy z którego nie można było wyczytać nic. Moja maska, którą zawsze przyjmuję w szkole i poza nią... Drzwi otworzył mi szofer i uśmiechnął się do mnie.
-Miłego dnia panienko Taiga. Przyjadę po panienkę po lekcjach.
-Dziękuję Timon.
Wyszłam z limuzyny, chcąc pokierować się do szkoły, ale tłum jaki się zebrał wokół samochodu był nie do przejścia. No to ahoj przygodo. Osoby z magazynami na których było moje zdjęcie, skakały z mazakiem w dłoni i piszczały z nadzieją, że podpiszę im ten świstek papieru. Cóż, nie miałam wyboru. Poprosiłam wszystkich o stanięcie w kolejkę. Minęło tyle czasu, że nawet nie wiedziałam, czy jestem spóźniona czy nie. Na szczęście, udało mi się zdążyć pięć minut przed rozpoczęciem lekcji, więc szybkim krokiem ruszyłam pod salę.
---
Po lekcjach przeciągnęłam się, biorąc do ręki swój telefon. Od razu ujrzałam wiadomość od Nine, a mój dzień nieco się rozjaśnił. Odczytałam ją, uśmiechając się.
Od Nine: Miłego dnia ^^ (Spóźnione, ale w każdym razie, są!)
Do Nine: Dziękuję ci! Dzięki tobie jest ten dzień choć trochę lepszy! :*
Zastanawiałam się teraz, czy mam napisać do Timona, że skończyłam wcześniej, czy jednak nie. W sumie, mogłam teraz się wymknąć do kafejki internetowej. Zawsze dobrze mi tam się spędza czas. Najwyżej się spóźnię na sesję. Carpe diem... Bardzo szybkim krokiem ruszyłam do miasta. Nie minęło wiele minut, a po chwili wkroczyłam do kafejki. Od razu zamówiłam sobie kawę, siadając w pobliżu jakiegoś chłopaka w okularach. Nawet przystojny. No, ale nie przyszłam tutaj, aby podziwiać ciacha na talerzu oraz ciacha jakie wcinają słodycze. Spojrzałam na konwersację z chłopakiem, jakiego nick brzmiał Nine. Bardzo mi się podobał. Ile ja bym dała, aby go spotkać...
Do Nine: Co teraz porabiasz? Czyżbyś znowu siedział w internetowej kafejce? ^^
<Nine?>
Ilość słów: 885

Witamy - Shoto Kurushimi!

Imię i nazwisko: Shoto Kurushimi
Pseudonim: Nine (jest to jego nick w internecie), Krwisty Książę, Mózg (dobrze się uczy, więc nic dziwnego)
Wiek: 20 lat
Data urodzin: 5 listopada
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Heteroseksualny
Partner: Ktoś się powoli wkrada do jego serca, ale kto? Nikt tego nie wie.
Klasa: IIX
Kluby: Klub informatyczny, klub lingwistyczny.
Rasa: Demon- rasa dominująca. Dodatkowo jest mieszańcem wampira.
Specyfika: Shoto wyróżnia się na tle innych w przypadku krwi i cienia. Jego cień, jak i krew mogą zamarzać, przybierać różne kształty. Jednak to właśnie jego krew jest główną i najsilniejszą zdolnością chłopaka. Jego organizm sam jest mocą i bronią. Funkcjonuje również nieco inaczej. Szybsze bicie serca, większa ilość krwi, zmiana jej temperatury. Ta moc ma swoje plusy i minusy. Na przykład, gdyby Shoto był w szpitalu, ilość krwi, potrzebnej do przetoczenia, byłaby ogromna. Chłopak ma krew typu 0, więc byłby to niemały problem. Jest ona również w jakiś sposób związana z ogniem Rina. Jednak bracia nie wiedzą dokładnie, na czym to polega. Wolą tego tak szybko nie odkrywać...
Charakter: Shoto ma dość dziwny charakter. Przy bliskich mu osobach, czyli rodzeństwie, otwiera się, jest radosny, żartuje itp. Jest przyjacielski, przyjazny, ale nie jest pozytywnie nastawiony do życia. Po wypadku z przyjacielem, zamknął się w sobie. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nienawidził siebie. Nienawidził swoich mocy. Dużo czasu mu zajęło ponowne zebranie się do pionu. Jest mściwy, więc mścił się również na sobie. Używał mocy tak, że prawie się wykrwawiał, przyśpieszał bicie serca na tyle, że mogło ono, nawet u niego, pęknąć. Ranił się, torturował. Czego by on nie robił... Z kryzysu wyciągnęło go jego rodzeństwo. Pomogło mu ono zaakceptować siebie i ruszyć dalej do przodu. Shoto przysłowiowo wstał i zrobił ten krok na przód. Nie okaleczał się już, chociaż poczucie winy towarzyszy mu do dziś. Czasami w snach, słyszy głos zamordowanego, przez siebie samego, przyjaciela. Miewa też koszmary, wyjątkowo brutalne i okrutne, po których budzi się z zimnym potem i drgawkami. Shoto nie jest nieśmiały, kruchy, czy wątły. Co to, to nie. To odważy, silny i barczysty mężczyzna, który dotrzymuje słowa i można mu zaufać. Stara się nie łamać obietnic i zawsze je spełniać. W związku z tym, nie obiecuje byle czego i nie rzuca przysięgami na prawo i lewo. Jest również dobrym słuchaczem. Sam przeszedł wiele, dlatego nie śmieje się z problemów innych osób. Mały, czy duży, ale jednak problem. Stara się zrozumieć tą osobę jak najlepiej i jej pomóc. Nie toleruje braku szacunku wobec drugiej osoby, a szczególnie kobiet. Uważa, że każdy może się zmienić i poprawić. Broni bliskich mu osób zażarcie i łatwo nie odpuszcza. Gardzi osobami, które mordują dla zabawy. Poza tym, uwielbia muzykę. Granie na gitarze, perkusji, śpiewanie, to jego ucieczka od problemów. Czuje się przy tym wolny, niczym ptak. Najbardziej lubi to robić z rodzeństwem. Spotykanie się z nimi to jak oczyszczenie jego brudnego serca. Czuje się wtedy radosny, szczęśliwy, wolny, kochany, potrzebny. Czuje, że ma obok siebie osoby, którym potrafi zaufać bezgranicznie. Ufa im nawet bardziej niż samemu sobie. Ostatnio zaczął pisać przez internet z pewną dziewczyną, która go zaintrygowała. Sam jeszcze dokładnie nie wie, co o niej myśleć. Chłopak woli nie otwierać serca do internetowej osoby w całości, bo wie, że nie zawsze tamta osoba jest godna zaufania. Zawsze może go oszukać, prawda? Ale i tak, coś zaczyna się rodzić w jego sercu i chłopak chciałby ją w końcu ujrzeć... Co do demonicznej formy, często wyraża chęć mordu i krwi, dlatego chłopak nie lubi jej uwalniać, mimo tego, że wtedy jego zdolności są wzmocnione.
Aparycja: Shoto to wysoki, bo 1,86 metrowy, mężczyzna o kruczoczarnych, nieogarniętych włosach, które opadają mu delikatnie na twarz. Oczy jego mają odcień szarości. Ma również dość bladą cerę, kontrastującą z jego ciemnymi włosami. Nosi okulary, bo ma wadę wzroku. Może nie jest ona duża, ale jednak jest. Mimo to, chłopak bez okularów widzi względnie dobrze i nie ma większych problemów ze wzrokiem. Co do ubioru... Shoto nie ma, z resztą jak całe rodzeństwo, określonego stylu. Preferuje jednak ciemne ubrania, a za jaskrawymi nie przepada. Na ręku często nosi swój zegarek, który jest podarunkiem od zamordowanego przyjaciela za czasów, gdy jeszcze ten żył. Jako demon, oczy Shoto zaczynają wypełniać się krwią. Mają odcień krwisty, a białka przybierają czarną lub krwistą barwę. Pojawiają się również ostre jak brzytwa kły, a żyły są bardziej widoczne, ale nie świecą w żaden charakterystyczny sposób. Na głowie czasami pojawiają się czarne, stworzone z utwardzonej krwi rogi oraz ogon, który również wygląda tak, jakby był zbudowany z utwardzonej krwi Shoto.  odatkowo jego skóra czernieje wtedy.
Głos: Jonathan Young
Pokój: 1 (nie mieszka w akademiku, wspomniane w podpunkcie inne)
Współlokator: ---
Zainteresowania:
-Shoto interesuje się informatyką, różnymi językami i innymi dziedzinami nauki,
-Uwielbia muzykę. Kiedyś miał swój zespół, który się rozpadł. Jednak Shoto nadal lubi grać na gitarze, śpiewać itd.
-Lubi pograć w kosza, siatkę, postrzelać z łuku. Każda aktywność fizyczna daje mu przyjemność.
Moce: 
-Jak każde z rodzeństwa, Shoto potrafi władać cieniem, kształtować go, tworzyć, wnikać w niego, lecz musi karmić go i swoją demoniczną formę krwią, jak reszta rodzeństwa, lecz jego "dawka" krwi jest większa niż u reszty. Chodzi tu o ogólnie zwiększoną ilość litrów krwi w jego organiźmie. Inaczej staje się osłabiony.
-Cień Shoto jest jednak nieco inny od tego rodzeństwa. Chłopak może go utwardzać, tworząc przy tym czarny lód. Nie wie, dlaczego akurat on ma tą zdolność, ale jakoś nie narzeka na nią. Przez to jest również odporny jako tako na lód i zimno, lecz nie jest to odporność 100 procentowa. Lepsze jest pojęcie, że jest bardziej tolerancyjny wobec lodu niż inny, ale wciąż odczuwa jego skutki. Jeżeli nadużyje mocy tego lodu, jego organizm traci temperaturę, Shoto sinieje i wpada w hipotermię.
-Skrzydła- Czarne, wielkie skrzydła, dzięki którym Shoto może latać. Nie mają one specyficznego koloru, jak w przypadku bliźniaków. Są po prostu czarne i służą do latania. Czasami ociekają one krwią.
-Krew- Shoto potrafi władać krwią. Może ją kształtować w różne ostrza, kajdany, sznury, co tylko sobie zażyczy. Jednak należy pamiętać, że to jest jego krew, więc po użyciu tej mocy, chłopak jest osłabiony, otumaniony i może zemdleć. Oprócz kształtowania swej krwi, może on również zmieniać jej temperaturę. To znaczy, że może przemienić ją w stan stały- jako krwisty lód lub w stan gazowy- jako krwista para lub po prostu ją oziębiać lub pogrzewać. W związku z tym, jego organizm zachowuje się nieco inaczej niż u pozostałych. Jedną z najważniejszych różnic jest bicie serca. Narząd ten bije u Shoto z zawrotną prędkością. Normalny człowiek dostałby zawału, ale u Shoto to całkowicie normalne. Jego krew regeneruje się szybciej i jest jej nieco więcej.
-Leczenie- jego krew ma również drobne właściwości lecznicze. Może leczyć powierzchowne rany. Jest jednak minus. Shoto nie może leczyć siebie, bo na niego to nie działa. Z innymi osobami nie ma już tego problemu.
Rodzina:
- Ojciec Atsushi Kurushimi- Shoto ma mieszane uczucia, co do ojca. Z jednej strony go kocha. Był dla niego latarnią podczas nocnej burzy. Z drugiej... Ma do niego żal, bo widział, jak ojciec traktuje Erena po wypadku. Rozum chłopaka mówi, że to nie jest wina ojca, ale serce się kłóci, że mógł zrobić inaczej. Mimo tego paradoksu, chłopak i tak lubi trenować ze swoim ojcem i żartować na temat wszystkiego i niczego.
-Matka Touka Kurushimi- To właśnie matka Shoto zaszczepiła w rodzeństwie miłość do muzyki. Od niej uczyli się jej podstaw i śpiewania. Niezwykła kobieta o złamanym sercu...
-babcia Akame Kurushimi- Mały Shoto uwielbiał spędzony czas z babcią. Nie bardzo ją pamięta jednak, bo zginęła dość szybko, gdy chłopiec był jeszcze mały. Zapamiętał ją jako zawsze uśmiechniętą, pełną życia kobietę.
-dziadek Jean Kurushimi- Shoto lubił z nim rozmawiać na temat różnych dziedzin nauki, informatyki itp. Bardzo mu brakuje tych filozoficznych wykładów dziadka.
-Hiyori Kurushimi- siostra, której Shoto zawsze pomaga w lekcjach. Uwielbia z nią, tak samo z Rinem, muzykować, śpiewać i się wygłupiać. Uważa ich za ogromne wsparcie.
-Rin Kurushimi- młodszy brat Shoto, z którym uwielbia się wydurniać. Cisną siebie, jadą po sobie, wrzeszczą, a później wybuchają śmiechem. Od dziecka z Rinem interesują się nauką. Do tej pory wykonują razem szalone eksperymenty,
-Eren Kurushimi-starszy brat, który zapomniał o rodzeństwie. Shoto bardzo to przeżywał i za wszelką cenę chce odzyskać brata. Chłopak czasami rozmyśla, ile wspólnych dni, a raczej lat spędzonych z bratem stracił przez tą amnezję. Jednak w końcu nadszedł ten upragniony dzień, gdzie Eren wrócił...
Historia: Bez sensu jest pisanie całego życiorysu, prawda? Najważniejszym punktem w historii Shoto są dwie sytuacje. Pierwsza to amnezja brata, a druga to... Zamordowanie własnego przyjaciela. Shoto nie potrafi sobie wybaczyć tego okropnego i haniebnego czynu. Czuje się jak bezduszny potwór, który nie zasługuje na miłość i wszelką empatię. Prawda jest taka, że to nie do końca była wina Shoto. Został do tego zmuszony lub raczej zmanipulowany. Często Tsuyoshi, bo tak miał na imię jego wierny przyjaciel od serca, śni mu się i do jego głowy wracają przykre wspomnienia. Był od dla Shoto ucieczką od rzeczywistości, od własnej natury. Shoto nigdy sobie tego nie wybaczy...
Pupil: Ichaer, Kovu- kruk.
Inne: 
-Ma własne mieszkanie, niedaleko akademików, które jest nowoczesne i dostosowane do jego hobby i pracy. Nie przepada za akademikami, więc wynajął je. Tak po prostu.
-Shoto jest dość zwinny i bardzo wysportowany. Lubi od czasu do czasu pograć w kosza, w siatkę, czy postrzelać z łuku. Jednak nie myślał nigdy o dołączeniu do sportowego klubu. Jakoś nie przepada za nim, sam nie wie, czemu. Poza tym, tak jak reszta rodzeństwa, potrafi walczyć w ręcz i trenuje samoobronę.
-Kiedyś, razem z Hiyori i Rinem, mieli własny zespół muzyczny. Uwielbia wspólne muzykowanie i śpiewanie razem. Byli dość znaną grupą i teraz pewnie ludzie szaleliby na ich punkcie, ale sytuacja z przeszłości Shoto nie pozwoliła na dalsze rozwijanie kariery. Chłopak zamknął się w sobie na tyle, że zrezygnował z gry. Po paru latach powrócił do grania i śpiewania, ale zespół jak się rozpadł, tak i dalej stoi w gruzach.
-Tak jak reszta rodzeństwa, spanie to jego drugie imię.
-Komputery, informatyka, nauka, języki- to jego dziedzina, jego hobby. Chłopak zna biegle japoński, angielski, niemiecki i kto wie ile jeszcze języków. Ma do tego po prostu smykałkę. Informatyka również nie jest mu obca. Niektórzy nazywają go geniuszem informatyki. Jednak, mimo ścisłego umysłu, nie prześcignie brata w biologi i chemii. Rin zawsze jest od niego w nich lepszy.
-Shoto postanowił wykorzystać swój talent informatyczny i lingwistyczny do nieco nieczystych zagrań. Ma własne mieszkanie, więc musi na siebie zarobić, prawda? No właśnie... Pracuje jako haker i jest w tym bardzo dobry. Wie, że jego praca nie jest najlepsza, ale robi to, co lubi, a przy okazji zarabia niemałe pieniądze, chodź przyznajmy, nie są one aż tak duże i Shoto nie pływa w nich.
-Uwielbia spędzać czas w kawiarniach, szczególnie w tych internetowych.
-Poznał przez portal społecznościowy dziewczynę, z którą ostatnio dość często pisze.
-Całe rodzeństwo rodu Kurushimi jest ze sobą ściśle powiązane. Nie jest to zwykła więź, która łączy normalne rodzeństwo. Jest to coś więcej, ale nie mieli się jak o tym przekonać, ze względu na amnezję jednego z nich. Mimo tego, część tej niezwykłej, magicznej więzi odkryli, lecz nie wiedzą, na czym dokładnie polega. Jednak, gdy to się uaktywnia, oczy Shoto świecą na czerwono, Rina na jasnoniebiesko, Hiyori biją fioletowo- zielonym, a oczy Erena świecą się na złoto. Na ich plecach powstaje charakterystyczny znak odpowiadający ich koloru świcących się oczu.
-Nocne niebo podczas pełni, to jest to!
-Jego grupa krwi to 0.
-Potrafi posługiwać się starą mową.
-Potrafi jeździć konno.
-Czasami woli zasłonić rolety i odciąć się od światła. Może jest to związane z jego wampirzą stroną, kto wie? Jednak uShoto jest ona bardziej rozwinięta niż u reszty rodzeństwa.
Kontakt: Wolfiek#1698 [discord], dominika.dryl@gmail.com [email]
Motto: "Byli słabi, dlatego umarli. My jesteśmy tacy sami. Jesteśmy słabi, bo nie mogliśmy ich uratować"
Źródła zdjęć: Google, Pinterest
Relacje: 
-Hiyori Kurushimi- młodsza siostra Shoto, której często pomaga w lekcjach, gdy czegoś nie rozumie. Razem z Rinem i Hiyori byli w zespole. Niestety rozpadł się, ale rodzeństwo i tak czasami gra oraz śpiewa razem dla rozrywki.
-Rin Kurushimi- brat Shoto, z którym uwielbia się wydurniać i robić dziwne eksperymenty. Obaj są geniuszami w swojej dziedzinie. Czasami cisną ostro po sobie, a później wybuchają śmiechem.
-Eren Kurushimi- najstarszy brat spośród rodzeństwa, za którym Shoto bardzo tęskni. Brakuje mu go tak samo, jak i Hiyori oraz Rinowi. Kiedyś Shoto próbował odgadnąć zagadkę amnezji brata, ale nie udało mu się dojść do wielkich odkryć. Mimo tego, nadal próbuje, bo chce odzyskać brata za wszelką cenę. I udało mu się to. Przez jedno małe spotkanie, Shoto zainicjował odzyskiwanie wspomnień Erena..
-Aogiri- dziewczyna poznana w internecie, z którą ostatnio dość często pisze. Jednak tak naprawdę nie wie, kim jest tajemnicza osoba po drugiej stronie ekranu...
-Tsuyoshi- były przyjaciel Shoto. Zabił go, nie kontrolując siebie. Bardzo tego żałuje, bo on nie widział w nim demona, lecz zwykłego człowieka. Dzielił z nim również pasję. Shoto obwinia się o to czasami nawet za bardzo...
Ważne opowiadania: ---
Inne zdjęcia: 



Witamy - Shura Saphira Taiga!

Imię i nazwisko: Shura Saphira Iris Taiga
Pseudonim: Śnieżka, Noel, Flocon de Neige (śnieżynka), Owieczka, Irysek, Księżniczka Śniegu, Śnieżny Aniołek, Aogiri (w internecie i w klubach ze striptizem, anonimka), Maria Antonina (przez młodszego brata Behemotha)
Wiek: 20 lat
Data urodzin: 21 grudnia
Płeć: Kobieta
Orientacja: Heteroseksualna
Partner: Jest zauroczona, ale w kim, tego nie ujawni.
Klasa: II S
Kluby: Klub Sportowy (Koszykówka i Łyżwiarstwo) i Klub Lingwistyczny
Rasa: Archanioł
Specyfika: Cóż, dziewczyna ta to istotka, która zawsze czuła się samotna, aż za bardzo... To spowodowało, że samotne wieczory poświęcała na rozmowy. Rozmowy z samą sobą, a raczej z jej drugą stroną. Stawała przed lustrem i po prostu mówiła jej o wszystkim. Jednak, odbiło się to na jej mocach, które teraz są ściśle związane z nią samą. Kiedy jest bardzo smutna, przemiana, kiedy jest zła, przemiana itp. Jest to uciążliwe. Jej wygląd nie zawsze jest taki sam, ale zazwyczaj jest bardzo podobny. Wszystko to zależy od tego, co czuje w danej chwili. Tę dziewczynę wyróżnia to, że jako archanielica umie posługiwać się magią śniegu, a w swojej formie (czasami też bez niej) używa magii czarnego lodu.
Charakter: Shura jest osobą o pozornie lodowatym, wręcz nieczułym charakterze, która nigdy nie okazuje emocji, zupełnie jakby ich nie miała. Przecież jak ktoś, kto patrzy na każdego z pogardą może być miły... Pozory mylą. Nie można ocenić nietoperza po jego skrzydłach. Owszem, prawda jest taka, że nie ufa wielu osobom, ale to jest spowodowane wyłącznie jej problemami, które ją bardzo przytłaczają i wywołały u niej depresję. Z natury już wyżywa się na otaczających ją osobach, rzeczach. Nie może i boi się komukolwiek ufać, bo to właśnie zapoczątkowało jej kłopoty. Unika tego tematu jak ognia i nie powie o tym żadnej, niezaufanej jej osobie. Ktoś będzie musiał sobie zapracować, aby ta oto Księżniczka Śniegu cokolwiek o sobie wyjawiła. Co można jeszcze powiedzieć o tej istotce? Jest dość brawurowa, brutalna i z pewności nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Gdyby ktoś ją potrącił, wręcz wymagałaby, aby ta osoba ją przeprosiła. Jednak... Pod tą lodową skorupą na jej sercu, jest bardzo uczuciowa, wrażliwa i delikatna dziewczyna, która z powodu lęku zaczęła się zamykać i pozwalać, aby to zimno nadal oplatało jej serduszko. Dlaczego na to zezwoliła? Dlaczego tak bardzo uległa szantażowi? Nie umiała pokazać, że da radę sama wywalczyć sobie wolność. Bała się, że jak zrobi coś nie tak, zniszczy sobie samej życie i jedyne co, będzie mogła się zamrozić i spaść w przepaść... Jej matka podejmowała zazwyczaj za nią decyzje, bo bardzo przejmowała się swoją córeczką. Uzależniła ją od siebie i obiecała, że gdy nadejdzie czas, wyda ją za odpowiedniego mężczyznę, który zadba o jej dobre i wygodne życie. Obietnica ta doszła do skutku, dlatego Shura postanowiła uciec i odejść od rodziny. Teraz, zarabia sama na siebie, stara się cieszyć każdą chwilą, choć nie raz miała wątpliwości. Chciałaby porozmawiać choć raz z tatą, nadopiekuńczą mamą, jej starszym braciszkiem, z jej bliźniakiem oraz trójką młodszych dzieciaków, jakie jeszcze mieszkają w jej rodzinnej posiadłości. Brak jej chwil, które spędzała z nimi. Teraz jednak te uczucia zostały zamknięte pod lodową kłódką, do której klucz się zgubił i na pewno nie otworzy się przed byle kim...
Aparycja: Shura to istotka, jaka z pewnością przyciąga spojrzenia mężczyzn masowo. Jest ona drobna i bardzo wątła, jednak to właśnie kryje w niej siłę do dalszej walki z losem jaki ją spotkał. Posiada płaski brzuch, duże kobiecości, przez co bez zbędnego gadania została przyjęta na modelkę (i striptizerkę). Ma ona piękne, długie, lśniące jak śnieg w słońcu białe włosy, które zazwyczaj związuje w wysoki kucyk, nieco z boku jej głowy. Najczęściej ma ładnie zaczesaną grzywkę na lewo, na punkcie której ma niewielkiego fioła. Na gumce, którą wiąże swoją czuprynę, zakłada czasami niby to srebrną koronę, którą to kiedyś otrzymała od starszego brata w prezencie. Wśród innych uczniów wyróżniają ją błękitne jak zimowe niebo oczęta, które lśnią i czasami nawet skrzą jak płatki śniegu opadające na ziemię w pierwszy dzień kalendarzowej zimy. Zazwyczaj nie okazują one emocji i są bardzo poważne, ale kto wie, kto i co w nich widzi. Nie każdy to spostrzega z daleka, ale na jej lewym oku widnieje pionowa blizna, idealnie przebiegająca przez środek. Jest to wynikiem nieszczęśliwego wypadku z jej mocą o którym nie lubi wspominać. To właśnie przez niego doznała Syndromu Marii Antoniny. Shura nie posiada bliżej określonego stylu ubioru. Raz może mieć na sobie sukienkę, a kiedy indziej spodnie, legginsy, spódniczkę czy co, kto sobie zamarzy. Najczęściej jednak widnieje na niej biały, krótki żakiecik z czarnymi krawędziami i wysokim kołnierzykiem, na którego brzuchu widnieją dwa rzędy po cztery guziki. Wnętrze jej rozkloszowanej spódnicy jest wówczas obszyte czarną falbanką, lekko wychodzącą poza krawędź. Do tego ma na sobie sięgające powyżej kolan białe kozaki na wysokim obcasie oraz czarne, dopasowane do ubioru, pończochy.
Kiedy przemienia się ona w archanielicę, jest wręcz nie do poznania. Na jej głowie wyrastają wówczas rogi, które są pokryte czarnym ogniem. Z jej pleców wyrastają jakby nogi stonogi, które pokryte są ostrymi jak brzytwa kolcami. Żyją one własnym życiem. Shura ma na sobie wtedy granatową sukienkę bez ramiączek z bardzo odważnym wycięciem na górze oraz na dole, gdzie jej prawa noga jest bardzo dobrze widoczna. Sukienka jest długa z ciągnącym się z tyłu kawałem materiału. Jej włosy wydłużają się i sięgają jej prawie do kostek, ale unoszą się nad ziemią i z każdym jej ruchem zmieniają położenie. Z tyłu za nią lata sześć, odwróconych krzyży, których używa do ataku. Kiedy kończy się jej energia, miecze pękają.
Głos: Aimer-Dare ka, Umi wo
Pokój: 12 (nie mieszka w akademiku, wspomniane podpunkt inne)
Współlokator: ---
Zainteresowania: 
-Koszykówka, którą zaraziła się od swojego starszego braciszka. Kiedy mieszkała jeszcze z nim, często grali mecze jeden na jeden na specjalnie wybudowanym dla nich boisku. Jej serce całkowicie podpadło temu sportowi.
-Modeling, który był jej drugą pasją od najmłodszych lat. Dołączyła na casting po raz pierwszy z mamą, a od tamtej pory występowała sama. Czasami brak jej czasu, aby zagrać w spokoju mecz koszykówki, przez co bardzo cierpi.
-Łyżwiarstwo, które było jej ulubionym sportem i jest do teraz. Oczywiście, koszykówki na pewno nie przebije, ale właśnie tańcząc na lodzie odpręża się i czyści umysł ze wszystkich złych wydarzeń, jakie działy jej się przez cały dzień.
-Medytacja, każdego ranka budzi się o wiele wcześniej, aby w spokoju, przed oknem z panoramą na miasto, oczyścić się ze złej energii. Uważa to jako jej małe zen.
-Szermierka, którą musiała ćwiczyć, aby umieć jak najlepiej posługiwać się swoim rapierem. Jest dumna z tego, co przez tyle lat osiągnęła i nadal szkoli się, aby z czasem być jeszcze lepszą.
Moce: 
-Moc śniegu i czarnego lodu-dziewczyna poprzez częste rozmowy z drugą nią uzyskała możliwość przechwycenia mocy. Dzięki ćwiczeniom, umie ona teraz na co dzień, używać i magii śniegu, i magii czarnego lodu. Jednak minusem jest to, że jak nadużyje swoich zdolności, przechodzi niekontrolowaną przemianę.
-Przemiana w archanielicę-dzięki genom podarowanym przez matkę i ojca, umie ona przeistoczyć się w bezuczuciową i bezlitosną archanielicę, która niszczy i zabija wszystko wokół. Kiedy jest ona w formie złej, tworzy ona armię Lodowych Strażników, którzy niszczą wszystko wokół. Ma ona wtedy nieco zwiększoną siłę i może skakać bardzo wysoko. Nie może wówczas używać magii pyłu. Jednak zdarzają się przemiany, kiedy umie ona przemienić się i nie być tak destrukcyjną istotą. Nikt nie zna sposobu, aby ją uspokoić. Za każdym razem słabła do nieprzytomności...
-Śpiew Diabła-usypia tym swoich wrogów, wprawiając ich też w stan zmieszania lub też chwilowej hipnozy. Tą moc ma uaktywnioną tylko wtedy, gdy się przemienia, bez tego, nie ma szans na to, aby jej użyła.
-Magia Pyłu-dzięki niej, może ona używać pyłu jako tarcz czy też ataków. Każdy kolor odpowiada innej mocy. Aby jednak użyć zdolności, musi mieć ona swój rapier-Myrtenastera. To on jest przewodnikiem i ma w rękojeści małe flakoniki z pyłami. Przykładem jest czerwony pył, który działa jako ogniste pociski lub ognisty bicz,
-Lodowy Strażnik-moc, która bardzo ją wyczerpuje, ale działa cuda. Ostatnim razem użyła jej podczas jednego z bali, kiedy to napadnięto bogaczy. Wytworzyła ona Lodowego Strażnika, który kroczył za nią jak pies i bronił ją, kiedy ona walczyła z wrogami. Zazwyczaj po użyciu mocy mdleje i budzi się dopiero po 24 godzinach.
Rodzina: 
Mama Asuna Taiga- anielica, która wkładała serce w jak najlepsze wychowanie Shury. Wspierała ją w jej marzeniach o zostaniu modelką, a to wyłącznie cieszyło jej serce. Z trudem wypuściła w ogóle ukochaną córeczkę z domu.
Ojciec ???- bóg, który bardzo szanuje swoją pierwszą, kobiecą potomkinię. Może nieco ją rozpuszczał, ale na pewno nie chciał tego robić, aby dziewczyna się zmieniła w rozpuszczoną księżniczkę.
Kagami Aisaka Taiga-półbóg i jej ukochany braciszek, który to kiedyś nosił ją na barana, bawił się z nią i zaraził ją pasją do koszykówki. Dziewczyna bardzo go kocha i chciałaby go znowu spotkać...
Altair Gabriel Art Taiga-archanioł, kochany braciszek, który został obdarzony tymi mniej destrukcyjnymi mocami. Bardzo kocha brata, jest dla niej ucieczką od tego, że jest sama. Nie często ma okazję z nim przebywać...
Behemoth Levi Taiga-demon, braciszek, który zawsze mógł liczyć na dobroć siostry. Wspierała go z jego złą stroną i zawsze starała się mu przezwyciężyć siedzące w nim monstrum.
Arcana Dellaiah Taiga- niedawno urodzona siostrzyczka. Jest bliźniaczką Yvette i to ona właśnie zyskała geny diabła. Jeszcze nie wiadomo o niej wiele, prócz tego, że była wpadką.
Yvette Rosalie Marie Taiga-niedawno urodzona siostra, bliźniaczka Arcany i jest jej dobrą stroną, czyli aniołkiem. Niewiele o niej wiadomo, prócz tego, że była wpadką.
Pupil: Weiss , Schnee i Lyrydian
Inne:
-Jej rodzina ma posiadłość, która dziedziczona jest przez pokolenia,
-Jest szantażowana,
-Po nocach jest zmuszana do tańczenia w klubach ze striptizem, co ciężko łączy się z jej rolą modelki,
-W rodzinie ma tytuł Księżniczki Śniegu,
-Uwielbia białe róże,
-Jej ulubiona pora roku to zima,
-Boi się ufać,
-Poznała przez internet chłopaka, na którym chyba zaczyna jej zależeć...,
-Spędza coraz więcej czasu w internetowych kafejkach,
-Boi się wysokości i to bardzo,
-Zna kilkanaście języków, poczynając od japońskiego i wyliczając angielski, chiński (tradycyjny i uproszczony), niemiecki, francuski, hiszpański, portugalski, brazylijski, esperanto i kilkanaście innych. Nikt nie wie, ale chyba było to spowodowane tym, że nie miała często co robić w czasie nieprzespanych nocy...
-Modelka o dużych ambicjach, zbiera każde zaproszenie na sesję,
-Posiada własne mieszkanie, które jest apartamentem w najwyższym budynku w całym mieście Lalien,
-Przez używanie magii śniegu i ciemnego lodu, jej ciało jest wiecznie lodowate oraz jej serce bije o wiele wolniej, niż serca innych. Marzy, aby usłyszeć szybkie tętno...,
-W jej krwi pływają małe cząstki lodu,
-Jest podatna na złamania i skręcenia, dlatego bardzo uważa,
-Nazwała swoje ostrze Myrtenaster, jest to rapier, dzięki któremu może używać magii pyłu,
-Myrtenaster jest jej orężem, który umie przemieniać się w mały pierścionek. Przywołuje go, poprzez obrócenie pierścionka wokół jego własnej osi na palcu,
-Uwielbia widoki z lotu ptaka, ale przez to, że boi się latać, nie może nic oglądać z wysoka,
-Ma bardzo często koszmary,
-Boi się spać sama, dlatego sprawiła sobie zwierzakim
Kontakt: YukiKunoka [hw]
Motto: ,,Some believe in fairy stories and the ghosts that they can't see. I know that I could do so much, if I could just believe in me."
Źródła zdjęć: Pinterest
Relacje:
Nine-chłopak, którego poznała w internecie. Bardzo się jej spodobał i kiedyś chciałaby go spotkać, ale nie ma zamiaru naciskać, w końcu, to jednak internet... Nie wie, kto siedzi po drugiej stronie ekranu...
Angelica Ruby Rossenaure-jej przyjaciółka, a raczej była przyjaciółka. Była chora psychicznie i któregoś razu rzuciła się na Shurę. Ta jednak musiała się bronić i uderzyła ją laską w głowę, przez co dziewczyna doznała poważnego urazu i zmarła. Obwinia się o jej śmierć, choć tak naprawdę to nie było jej winą. To spowodowało u niej początki depresji.
Kagami Aisaka Taiga- braciszek, którego chce znowu zobaczyć. Bardzo lubiła, jak ją przytulał i się nią zajmował, więc brakuje jej tych poprzednich dni.
Ważne opowiadania: ---
Inne zdjęcia: 


Jej przemiana

Jej przemiana

Od Kagamiego do Erena

Trzymałem w dłoniach mojego małego, kochanego Erena, który po chwili wtulił się we mnie. Był taki słodki, drobny, wręcz do schrupania. Mój cały świat miał urodziny, więc miałem zamiar sprawić, aby były one najlepsze, jakie może sobie wymarzyć. Spojrzałem mu w oczy, delikatnie się uśmiechając, po czym pocałowałem go w czoło.
-Jutro nie idziemy do szkoły. Zaplanowałem coś.-mrugnąłem do niego i pocałowałem go w usta.
-A czemu mielibyśmy nie iść? Jakaś okazja?
-A to musi być okazja, abym musiał z tobą spędzać czas? Obrażam się...-postawiłem go na ziemi i
teatralnie obróciłem się do niego plecami.
-Oj no weeeeź- zaczął mnie łaskotać
-Dobra! Cichaj słodziaku!-złapałem go w pasie i wpiłem się w jego usta.
Chłopak odwzajemnił pocałunek, po czym popatrzył mi w oczy. Jakie piękne... Złote... I patrzą tylko na mnie.
-Mrau...
-No to jak, miłości mego życia? Co chciałbyś teraz porobić?-zapytałem go, gładząc jego plecki.
Ma tak gładką skórę... Tylko całować ją i pieścić.
-Hmmm... Polatałbym z tobą.
-Dobra. To ja latam, a ty będziesz w moich ramionach. Dobra?-wyszedłem na balkon z uśmiechem.
-A może wyścig? Tak jak przy pierwszym spotkaniu?
-Niech ci będzie...
---
Kolejnego dnia, obudziłem się bardzo wcześnie. Wcześniej niż zwykle. Poruszałem się bardzo cicho, aby nie obudzić mojego skarba, którego dzisiaj położyłem w swoim łóżku. Był tak delikatny, a na dodatek, dzisiaj właśnie było jego święto. 30 marca. Urodziny mojego ukochanego. Uśmiechnąłem się, po czym z ubraniem na ramieniu poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki i jak najcichszy prysznic. Kiedy opuściłem toaletę, byłem w garniturze. Miałem plan wręcz idealny, który na sto procent się uda! Położyłem przy łóżku Erena małą karteczkę, aby ubrał się, po czym czekał na mnie na dziedzińcu przed akademikiem. Będzie idealnie. Sam w tym czasie poleciałem szybko do kwiaciarni, gdzie kupiłem największy jaki się dało, bukiet żółtych róż. Zapłaciłem, po czym z kwiatami w dłoni wróciłem na miejsce spotkania z Erenem.
Właśnie tam pod drzewkiem sobie stał malutki szatynek o złotych jak słoneczko oczkach. Stanąłem przed nim, wyciągając dłonie z kwiatami do niego.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie.-powiedziałem, wyciągając do niego dłonie z różami z szerokim uśmiechem.
-T-to dla mnie? Dziękuję!- wziął kwiaty i rzucił się na mnie, całując mój policzek.
-Nie dziękuj! Dzisiaj masz urodziny, a ja muszę sprawić, aby były najlepsze z najlepszych!-zaśmiałem się, obejmując go mocno.
-Urodziny? A no tak, zapomniałem...
-Dokładnie, a teraz chodź. Zaplanowałem nam atrakcji o tyle!-pokazałem dłońmi, jak wiele, po czym ująłem go w pasie.
Powolnym krokiem ruszyłem z nim do restauracji. Owszem to były tylko cztery gwiazdki, ale w pięciogwiazdkowych nie było już miejsc. No cóż, trudno. Cieszę się, że chociaż tutaj było miejsce. Uśmiechnąłem się, siadając razem z nim do stolika. Złapałem jego dłoń z uśmiechem, po czym podniosłem ją i ucałowałem jej wierzch. Po chwili wbiliśmy wzrok w karty, nadal trzymając nasze dłonie.
---
Zasiadłem na ławce, patrząc na mojego ukochanego. Był przeuroczy, trzymając kwiaty blisko siebie. Tak ładnie komponowały z jego oczami, które tak uwielbiałem... Tak całego uwielbiałem.  Uśmiechnąłem się, opierając delikatnie o oparcie ławki. Poklepałem swoje kolana, a Eren nieco skrępowany usiadł na nich, przodem do mnie.
-No i jak? Póki co ci się podoba?-zapytałem go, a ten pokiwał głową.-To dobrze, bo będzie jeszcze lepiej!
Wstałem razem z nim, po czym postawiłem go na ziemi, łapiąc jego dłoń. Uśmiechnąłem się, prowadząc go w bliżej nieokreślonym dla niego kierunku.
Minęliśmy centrum, a potem wyszliśmy na pobrzeża miasta. Tam, stała mała chatka, ale wyglądała na dość drogą. Stanęliśmy przed nią, a ja pochwyciłem dłonie chłopaka.
-Eren... Wiem, może nie znamy na tyle dobrze, ale... Bardzo ciebie kocham... Bardzo kocham twoje oczy, twój uśmiech... Całego ciebie. Powiedzmy sobie szczerze, że przeżyliśmy dużo. Bardzo dużo. Poprostu... Kocham cię. Cholernie ciebie kocham. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i muszę, wręcz muszę ciebie poprosić... Proszę, Eren... Zamieszkajmy tutaj razem... Abym mógł do ciebie przychodzić, mówić, że wróciłem. Abym ciągle miał ciebie blisko i nikt nie mówił nam, co mamy robić... Proszę, bądź ze mną...-szepnąłem, patrząc mu prosto w oczy.
<następne opowiadanie>
<Eren?>
Ilość słów: 652

Od Erena do Kagamiego

Wstałem dość wcześnie. Jak zwykle Kagami był pierwszy i czekał na mnie. Jak można tak wcześnie wstawać? Nie ogarniam, naprawdę. Spanie to coś pięknego. Noo, do czasu. Ale wracając... Kagami siedział na moim łóżku. Trzymał coś w dłoniach. Coś zawiniętego w niebieską chustkę. Spojrzałem na niego z lekkim zdziwieniem, a po chwili wzrok czerwonowłosego również skierował się na mnie.
-Dzień dobry słodziaku. Nie było wczoraj czasu, więc proszę. To dla ciebie- chłopak rzekł, odwracając głowę i czerwieniąc się przy tym jak buraczek. Co to może być? Prezent? Dla mnie? Woow... Pierwszy raz dostaję bezokazyjny podarunek. Wspaniałe uczucie... Wziąłem do rąk zawiniątko i je otworzyłem. Moim oczom ukazało się pudełeczko, w którym były dwa breloki z inicjałami moimi i Kagamiego. Piękne...
-Te jest dla mnie. Tamto z moimi jest dla ciebie.- Kagami wziął brelok i przypiął go do swego telefonu.
-Matko, dziękuję! Dziękuję! - z mojego oka popłynęła pojedyncza łza, która wyrażała szczęście. Przytuliłem Kagamiego mocno. Po chwili wstałem i ubrałem się w bordową koszulkę i czarne jeansy. Podszedłem do biurka, biorąc swój telefon do ręki i przyczepiając piękny brelok z wygrawerowanymi inicjałami. Zarumieniłem się. Musiało go to kosztować fortunę. Zrobił to dla mnie. Ktoś się stara, bym ja był szczęśliwy. Pierwszy raz do mojego serca zawitało takie uczucie. Przyjemne... Czuję się... Kochany, potrzebny. Wreszcie czuję, że żyję. Spojrzałem jeszcze raz na brelok, a potem skierowałem wzrok na Kagamiego.
-Dziękuję, Kagamiś. Musiało cię to kosztować fortunę.- usiadłem obok Kagamiego na łóżku, nadal przygladając się telefonowi z zawieszonym brelokiem.
-Nie martw się, ile to kosztowało. Przecież dla ciebie zrobię wszystko.
-Nie musisz się tak poświęcać. Mi do szczęścia wystarczy to, że po prostu tu jesteś..- spojrzałem na niego z uśmiechem. Kagami objął mnie i do siebie przyciągnął. 
-Wiem, ale to, to jest tylko dodatek. Dobrze wiesz, że mi zależy na tym, abyś był tylko obok. 
Nagle poczułem jak Ayato się budzi i zrzuca mnie z łóżka, rzucając się na mnie i piszcząc. Cały czas powtarzał: "W końcu wróciłeś! Tak tęskniłem! Nie strasz mnie tak! Eren!". Kochany piesek. Pogłaskałem go i spojrzałem na Kagamiego z uśmiechem. Pies nagle podszedł do niego i wepchnął pyszczek pod jego rękę. Uśmiechnąłem się.
-Ayato ci dziękuje- powiedziałem z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mi? Za co?
-Za to, że mnie stamtąd wyciągnąłeś. Ja też jestem ci wdzięczny, Kagamiś.
-Nie masz za co, uwierz mi.-uśmiechnął się.
-Oj, mam... -wstałem i skierowałem się do łazienki na chwilę...
Z perspektywy Ayato
Podbiegłem do Kagamiego, wsadzając pysk pod jego dużą dłoń. Szczekałem radośnie. Byłem tak szczęśliwy, że mój właściciel wrócił do siebie. I to na dodatek przed tak ważnym dla niego dniem, o którym sam nie pamięta, a mianowicie- urodziny. Tak, Eren nie obchodzi zazwyczaj swoich urodzin, więc jestem pewien, że nie powiedział nic o nich dla Kagamiego. Wykorzystam tą okazję i sam mu jakoś to powiem. Zobaczyłem na łóżku telefon Erena. Odblokowałem go nosem i napisałem bardzo skrótową wiadomość na klawiaturze. Mniej więcej taką.
-Eren... 30 marca... urodziny...
-Eren? Urodziny?-spojrzał na mnie zaskoczony, a ja machnąłem głową na znak, że tak, piszcząc przy tym i machając ogonkiem.
-O kurczę...-podrapał się po karku. Wyglądał na zmieszanego, dlatego trochę mu pomogę. Co jak co, ale znam go dłużej niż on, mimo tego, że jestem psem. Napisałem ponownie skrótową wiadomość noskiem.
-Wystarczysz Ty.
-Ayato, myślisz, że wypad do restauracji lub coś w ten deseń będzie dobrze?-ukucnął obok mnie. Pomachałem ogonkiem i polizałem go po twarzy. Pierwszy raz Eren będzie miał takie cudowne urodziny. Tak się cieszę.
-Ej, bez czułości!-zaśmiał się i pogłaskał mnie po głowie.Nagle Eren wyszedł z łazienki...
Perspektywa Erena
Wyszedłem z łazienki i ujrzałem Ayato z Kagamim. Dość blisko jak na nich. 
-Co wy knujecie...?- zapytałem lekko podejrzliwym głosem.
-My...?-spojrzeli na siebie wymownie.-Nic!
-Jasne, jasne...- skierowałem się na łóżko i już miałem zamiar brać telefon, ale Kagami go zabrał. Byłem zdziwiony. Po co, na co i gdzie... 
-Poczekaj kotku, muszę coś zrobić.
-I nie możesz zrobić tego swoim telefonem?
-Nie, nie mogę. -wstał i zaczął coś tam robić.
-E-ej! Halo, to mój telefon, weź se swój i go pomacaj.-wstałem i skierowałem się do Kagamiego, ale Ayato mi nie pozwolił.- O co wam chodzi?
Po chwili oddał mi telefon.
-O nic, prawda Ayato?
Ayato zaszczekał i powiedział potwierdzająco.
-Z pewnością?! No wiesz co... foch.- spojrzałem na Ayato i zrobiłem teatralnego focha. Kagami po chwili wziął mnie na ręce, śmiejąc się...
<Kagamiś?>
Ilość słów: 720

czwartek, 29 marca 2018

Od Nitzana do Olivii

Biegłem dalej truchtem, aby w końcu móc wykonać zadanie i uciec od tych panienek. Uczepiły się mnie z samego rana i nie chcą odpuścić niczym pijawki... Już czuję, jak mnie osłabiają. Jedna miała na imię Hijori, a blondyneczka to była Scarlet. Cały czas gadały mi jakie one to są cudowne i takie tam. Po chwili przed sobą zauważyłem nowo poznaną mi dziewczynę, którą była oczywiście Olivia. Odwróciła się do mnie przodem, dzięki czemu biegła tyłem do trasy.
- Cześć Nitzan. - Pomachała mi, a ja natychmiastowo z uśmiechem na twarzy odmachałem. Po tym odwróciła się znowu przodem do biegu.
Spojrzałem na dziewczyny, które piorunowały Olivię wzrokiem. Z moich ust wypłynęło jedynie ciche i skromne „ech”. Po pięciu okrążeniach udało mi się wymknąć od dziewcząt i stanąć między chłopakami, co blokowało im dostęp do mnie. Na spokojnie zrobiłem pompki i przysiady, a reszta trudziła się z tym. Codzienne biegi dają efekt! Przeciągnąłem się, po czym spojrzałem na drugą stronę sali, gdzie zajęcia miała moja znajoma i wtedy dziewczyny mnie napadły. Trochę prywatności... Rozejrzałem się po „koleżankach”, a następnie znowu podniosłem wzrok przed siebie. Zauważyłem tam Olivię, która na nas patrzyła, więc się lekko uśmiechnąłem, a kiedy to zauważyła, odwzajemniła go i poszła do swojej grupy.
Następnie mieliśmy rozciągać się w parach, niestety, ale klasowo. Tak też się stało - co było do przewidzenia - że dziewczęta zaczęły kłócić się o to, kto będzie ze mną w parze. Moje szczęście, że jeden z kolegów podszedł i spytał, czy chce z nim ćwiczyć. Ja oczywiście odpowiedziałem tak i poleciałem na pierwszy lepszy materac, który był daleko od Scarlet, a także Hijori.
~*~
Zajęcia w końcu się skończyły, jednak była to dopiero pierwsza lekcja. Przeciągnąłem się i zasyczałem.
- Moje plecy... - jęknąłem.
- Przeżyjesz, Ni - powiedział jakiś czarnowłosy, po czym klepnął mnie we wcześniej wspomnianą część ciała.
Jęknąłem jeszcze głośniej, jednak już bez żadnego komentarza wszedłem do szatni, aby przebrać się w mundur, bo prysznice jak zawsze były zamknięte.
W końcu wyszedłem ze śmierdzącej potem szatni i ruszyłem do wyjścia. Zacząłem rozglądać się za Olivią, gdyż chciałem wiedzieć, czy i tym razem nie potrzebuje „kompasu” w stronę sali. Zacząłem iść przed siebie, gdy nagle usłyszałem głos, a nawet trzy. Podszedłem do ściany, by móc usłyszeć kto mówi i o czym.
- Czego chcesz od Nitzana? - usłyszałem bardzo znajomy mi głos, który męczył mnie przez godzinę.
- No właśnie! On jest nasz... - powiedział drugi głos.
- Chciałaś powiedzieć mój... - poprawił ją pierwszy głos.
- Ale to tylko mój znajomy - powiedział trzeci głos, który z pewnością należał do Olivii. - Poznałam go dzisiaj rano.
- Tak na pewno! Bo ci uwierzymy, na pewno chcesz go nam odebrać i tyle - parsknęła Hijori, a przynajmniej tak myślę. Te dziewczyny miały bardzo podobne głosy.
Wyszedłem zza ściany i spojrzałem na grupkę.
- No, no dziewczęta... Co tu się dzieje? - założyłem ręce na klatkę i podniosłem jedną brew do góry.
- Niiiiiiiii-kun! - pisnęły obie.
W tym też nagle momencie pojawiły się obok. Nosz do... do cholery, ile można.
- Dość - powiedziałem. - Czy macie jakąś sprawę do Olivii oprócz tego, iż jakimś prawem stałem się waszą własnością?
Obie dziewki zrobiły się lekko czerwone.
- N-nie... - powiedziała Scarlet.
- My już lepiej pójdziemy - dokończyła Hijori i zaczęły się cofać.
Zerknąłem na Liv i uśmiechnąłem się lekko zakłopotany.
- Wszytko w porządku? - spytałem po chwili.
- Tak, oczywiście, um... dzięki...
- To... Chodź, zaprowadzę cię na kolejną lekcję, zaraz dzwonek...
- Ty też się możesz przecież spóźnić, poradzę sobie.
- O mnie się nie martw. - Posłałem jej promienny uśmiech.
Po kilkunastu krokach byliśmy pod salą, na koniec spytałem, czy spotkamy się po lekcjach, gdyż Olivia przez całą drogę jęczała, że potem już poradzi sobie sama. Zgodziła się, więc spokojnie ruszyłem na swą kolejną lekcję.
~*~
Koniec. Przeżyłem następny dzień szkoły. Ahh... Usiadłem na ławce i czekałem na dziewczynę. Miło mi się spędzało z nią czas, no i jej uśmiech dodawał mi otuchy tego dnia. Czekałem i czekałem, no i dalej czekałem. Po jeszcze kilku minutach Olivia się zjawiła.
- Przepraszam, ale lekcja się przedłużyła - oznajmiła.
- Nie szkodzi, ważne, że się zjawiłaś! - wstałem zadowolony. - Chciałabyś może przejść się do pobliskiej kawiarni?
Dziewczyna z chęcią przytaknęła, więc ruszyliśmy. Po drodze trochę rozmawialiśmy, Liv czasem mówiła jakiś suchy dowcip, który mnie jednak bawił.
Dotarliśmy.
Pierwsze co trzeba było zrobić to oczywiście znaleźć miejsce, więc kiedy coś zauważyliśmy, od razu tam poszybowaliśmy. Rozsiadaliśmy się wygodnie i czekaliśmy na kelnera. Kiedy podszedł, zamówiliśmy to, na co mieliśmy ochotę.
- Ja stawiam - uśmiechnąłem się i zapłaciłem kelnerowi, dając napiwek.
Poczekaliśmy chwilę na napoje, a kiedy już je nam dostarczono, zacząłem:
- Podobał ci się dzisiejszy dzień w szkole?

< Olivia? >
Liczba słów: 789

Od Lily do Katsukiego

- Oddawaj mi to!- krzyknęłam, wystawiając jedną rękę w stronę chłopaka.
- A tylko się zbliż, a zostanie z tego popiół. Chyba nie chcesz stracić tego, co dla ciebie ważne, prawda?- rzekł, szyderczo się uśmiechając
Stałam, jakby ktoś przykręcił mi nogi do podłogi. Dosłownie! Nie wiedziałam co zrobić. Jeżeli podejdę do niego, mój talizman się spali i zostanie z niego jedynie popiół, lecz jeżeli wyjdę z sali, blondyn weźmie mnie za tchórza. Nagle, jakby grom z jasnego nieba, osoby trzecie zawołały chłopaka.
- Katsuki! Chodź! Musisz to zobaczyć!- wołano.
Chłopak przewrócił oczami i staranował mnie w czasie gdy wychodził z klasy. Wysłałam mu zimne spojrzenie, po czym również wyszłam na korytarz. Okazało się, że na nim odbywała się mała bójka, która szybko została zakończona i opanowana przez osoby z klasy mundurowej oraz nauczycieli. Mina chłopaka zdradziła mi trochę o jego osobie, bowiem bardzo bawiła go krzywda innych. Jak tak można? Blondas jakby nigdy nic uśmiechnął się do mnie, po czym powrócił do sali.
Ja powędrowałam w swoją stronę, to znaczy w stronę klasy gdzie mają odbyć się następne zajęcia. W czasie drogi do ów celu, który miałam obrany jako kres mojej wędrówki, nauczyciel, z którym miałam mieć właśnie lekcje, delikatnie złapał mnie za ramię, mówiąc:
- Witaj Lily! Widzę, że nikt cię nie poinformował o dzisiejszych zmianach. Mam ważne sprawy do załatwienia i dlatego wasza klasa ma zastępstwo z II X - powiedział.
Mężczyzna odprowadził mnie prosto pod salę, z którą rzekomo miałam zastępstwo. Gdy weszłam do pomieszczenia, zorientowałam się, że to ta sama klasa, w której rozmawiałam z chłopakiem o imieniu Katsuki. Siadając w pierwszej lepszej ławce, zauważyłam, że chłopak, który jakimś cudem ma mój talizman, gestem pokazuje mi, że cały czas mnie widzi. Dreszcz przeszedł mi po plecach. On przecież ma rację - przecież bez talizmanu jestem bezbronna... W tym momencie jeszcze większy strach ogarnął moje małe ciało. Mam przeczucie, że nie skończy się to dla mnie najlepiej...

< Katsuki? >
Liczba słów: 320

Od Olivii do Nitzana

Nitzan był bardzo miły dla mnie, co trochę mnie zaskoczyło. Bardzo rzadko spotykałam tak miłych ludzi. Od razu pomógł i to bezinteresownie, a potem jeszcze mnie zaprowadził do następnej sali. Zdziwił mnie fakt, że przyszedł po mnie po mojej pierwszej lekcji. Cóż, już wcześniej spotkałam takiego delikwenta, co obiecywał, że mnie oprowadzi po szkole, ale jednak nie przyszedł. Jego powodem było: „Moja mama się rozchorowała”. Oczywiście, że jego mama się rozchorowała, jak podczas poszukiwań tego chłopaka znalazłam go z jakąś dziewczyną, miziających się po kątach szkoły. Cóż, wolałam już sobie odpuścić takie znajomości. Podczas spaceru przyglądałam się uważnie mężczyźnie. Był wysoki i dobrze umięśniony. Nie musiałam zobaczyć go pozbawionej górnej części garderoby, aby to stwierdzić. Jak mu się przyglądałam, to doskonale widziałam jego mięśnie pod koszulką. Miał bardzo przyjemną sylwetkę dla oka, aż chciało się na niego patrzeć. Gdy dowiedziałam się, że mamy mieć razem zajęcia, byłam bardzo podekscytowana. Może oni nawet z nami mieliby wspólne lekcje? To byłoby ciekawe. Doskonale wiedziałam, że starszacy byli silniejsi od nas. Wystarczyło, że spojrzałam na siebie. Nie za dobrze kontrolowałam swoje moce, a tym bardziej przemiany. Moją jedyną silną stroną była walka wręcz, nieważne czy ciałem, czy bronią. Po jakiejś minucie zaczęły się pojawiać pierwsze osoby na boisku. Co prawda, nie byliśmy sami. Jedni szli w stronę Nitzana, a drudzy w moją stronę. Po chwili na horyzoncie pojawiło się dwóch wysokich mężczyzn, którzy nie wyglądali na uczniów. Jeden z nich miał krótkie, czarne włosy, a drugi długie, czerwone. Mogłam się domyślić, że byli nauczycielami. Jakaś dziewczyna do mnie podeszła z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Jesteś nowa? - zapytała się, a ja spojrzałam na nią, odwzajemniając gest.
- Tak, jestem Olivia - przedstawiłam się i podałam dziewczynie rękę. Mocno ją uścisnęła.
- Jestem Kitty, miło ciebie poznać - oznajmiła i spojrzała w stronę nadchodzących nauczycieli. - Radzę ci uważać na Wiktora, nie olewaj jego próśb, bo źle skończysz - dodała, szepcząc mi do ucha.
Jednak moją uwagę przykuły dwie dziewczyny, które podeszły do mojego nowego kolegi. Obie miały delikatne rumieńce na twarzy. Jedna z nich miała jasnobrązowe włosy z niebieskimi końcówkami, a druga była typową blondynką. Obie robiły słodkie oczka w stronę Nitzana. Zrozumiałam niemal od razu, że chłopak miał powodzenie u kobiet i to wcale nie byle jakie. Cóż, to niecodzienne spotykać przystojnego mężczyznę z nieco ciemniejszą karnacją. Chociaż w tej szkole chodziło wielu przystojniaków. W końcu zebrała się cała klasa pierwsza mundurowa na boisku. Stanęliśmy w dwuszeregu, a Wiktor Ogonowski spojrzał na nas surowym wzrokiem. Sprawdził obecność i kazał nam iść do szatni, aby się przebrać. Oczywiście, były dwie damskie i dwie męskie, przez co nie musiałam się martwić tym, że będzie tłok. Każda dziewczyna miała wystarczająco miejsca, aby się spokojnie się przebrać i zostawić swoje rzeczy. Założyłam na siebie dosyć obcisłą białą koszulkę, która była lekko prześwitująca. Nie przeszkadzało mi to, w końcu nie miałam co ukrywać przed ludźmi. Nie wstydziłam się swojego ciała. Dolną część garderoby zmieniłam na krótkie, czarne spodenki. Swoje długie włosy związałam w wysoki koński ogon. Spokojnym krokiem wyszliśmy z szatni. Myślałam, że idziemy na boisko, jednak nauczyciele kazali przenieść się do sali gimnastycznej, gdzie były już rozłożone materace. Gdy weszliśmy do sali, zauważyłam już Nitzana.
Tak jak myślałam. Miał dobrze umięśnione ciało o idealnych proporcjach. Delikatnie się uśmiechnęłam, po czym poszłam za resztą klasy. Staliśmy po obu stronach sali. Jednym uchem słuchałam poleceń swojego nauczyciela i nauczyciela Nitzana. Byłam ciekawa, jakie oni dostaną ćwiczenia. My mieliśmy bardzo proste, przynajmniej moim zdaniem. Nauczyciel chciał po prostu sprawdzić nasze możliwości. Jednak obie grupy czekała taka sama rozgrzewka. Mieliśmy przebiec pięć okrążeń, a po tym zrobić trzydzieści pompek, pięćdziesiąt przysiadów. Grupa starszaków dostała sto pompek i sto przysiadów. Zdecydowanie im współczułam. Po pięciu okrążeniach wątpię, bym miała jeszcze siły, aby zrobić po sto pompek. Usłyszeliśmy gwizdek i zaczęliśmy biec wokół sali. Nie minęło zbyt dużo czasu, zanim dogoniłam Nitzana. Jednak on rozmawiał z tamtą dwójką dziewczyn. Biegły po jego obu stronach. Chciałam zagadać do znajomego, jednak chyba to nie była najlepsza chwila. Poczułam nagle klepnięcie na swoim ramieniu. Była to Kitty, która najwyraźniej mnie chciała dogonić.
- Co tak gnasz? - zapytała się z uśmiechem na twarzy.
- Nic… chciałam ze znajomym porozmawiać, tylko tyle - odpowiedziałam. Nie miałam nic do ukrycia, ponieważ to była prawda. Ona spojrzała najpierw podejrzanie na mnie, a potem jej zielone oczy przeniosły się na plecy chłopaka.
- Podoba ci się? - zadała kolejne pytanie. Jednak powiedziała to tak głośno, że blondynka, biegnąca po lewej stronie Nitzana, odwróciła się na te słowa.
- Nie, co dopiero go poznałam - zachichotałam się i przyspieszyłam kroku. Chciałam ich wyprzedzić. Udało mi się, a moja nowa znajoma mnie szybko dogoniła. Kiedy znalazłam się już przed tamtą trójką, odwróciłam się plecami w stronę, w którą biegliśmy.
- Cześć Nitzan - pomachałam mu i wróciłam do normalnej, bezpieczniej pozycji. Cóż, bieganie tyłem nie jest najbezpieczniejsze. Mogłam się nie tylko potknąć o swoje nogi, ale była duża szansa, że na kogoś bym wpadła. Nagle poczułam na sobie wzrok obu dziewczyn. Oho, już mnie ktoś nie lubi…

< Nitzan? XD >
Liczba słów: 837

Od Katsukiego do Rina

Zacząłem się śmiać jak psychopata, nadal go okładając po brzuchu. Nareszcie. Ból! Ból! Ból! Mogę go bić i robić co zechcę! Moja żywa laleczko, zabiję cię~! Zajebię jak psa!
-No i co! I co! Walcz! Pokaż mi! Pokaż jak walczysz ogoniasty prostaku! Walcz! Pokaż mi ogień! Jak nie...-przechyliłem głowę, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami.-Jak nie, to poharatam ci
twarzyczkę i się więcej tutaj nie pokażesz!
-Na korytarzu? Daruj sobie, nie będę demolował szkoły. O piętnastej, wodospad w lesie. Będę czekać.
-Zobaczymy, kto wygra złamasie.-uderzyłem go na do widzenia w twarz, po czym z dłoniami w kieszeniach ruszyłem do sali, aby zabrać swoje rzeczy przed dzwonkiem.
---
Fuj, las. Jak ja nie lubię tych skrzeczących stworzeń i tego zapachu stęchniałego drewna. Bleh. Żygać się chce. W moich oczach była chęć mordu. Śmiałem się jak psychopata, tylko czekając, aż będę mógł skopać tego ogoniastego zjeba. Strzeliłem kościami, po czym wszedłem na teren, gdzie znajdował się wodospad. Jakaś polanka i płynąca woda. Łaa, aplauz po prostu.
-Ogoniasty pedale! Wyłaź!-wrzasnąłem, a wtedy przede mną pojawił się czarnowłosy.
Zaśmiałem się, po czym rozłożyłem lekko dłonie, tworząc w nich wybuchy. Ogień spowodował, że moja marynarka zaczęła unosić się.
-O, dzień dobry głupia szmato...-warknąłem do niego, z psychopatycznym uśmiechem na twarzy.
-Tsh... -stał pod drzewem i syknął.
-No dawaj! Pokaż mi ten swój płomyczek!-wrzasnąłem, a wybuchy na moich dłoniach powiększyły się.
Widziałem jak ten pojeb bierze wdech. Jego naprawdę popierdoliło! To nie jest kurwa joga! Coś tam szepnął do siebie, po czym zapłonął niebieskim ogniem, który rozświetlił całą polanę. Zacząłem się śmiać i sam podpaliłem swoje ciało, przez co pomarańcz i błękit zaczęły walczyć ze sobą o większy teren rażenia.
-Walcz głupi zjebie! Pokaż mi, że jesteś w ogóle wart mojej uwagi! Pokaż mi, czy mogę dać ci szansę, abyś mógł mieć szacunek!-wrzasnąłem.
-Tylko nie piszcz, bo mam wrażliwe uszy...-jakieś czarne gówno oplotło mnie za szyję, którą oparzył mi.
Zacząłem się śmiać. Przyłożyłem dłoń do cienia, po czym stworzyłem wybuch. Nie mogłem go zniszczyć, ale mogłem osłabić światłem. W moich oczach tliła się chęć mordu. Zajebię, zabiję, powieszę, ukrzyżuję...
-No dawaj pedale! Walcz!-wrzasnąłem, po czym zacząłem tworzyć dużą kulę ognia w swoich dłoniach.-Mówisz, że masz czuły słuch...-zaśmiałem się, po czym wywołałem wybuch. 
Byłem stuprocentowo pewny, że go ogłuszyło. Bardzo szybko do niego podbiegłem, po czym
uderzyłem mocno w brzuch i powaliłem na ziemię. Działałem, póki mogłem. Tłukłem go po twarzy, śmiejąc się jak szaleniec. Nagle dostałem kopem w brzuch i nieco mnie odepchnęło. Czarnowłosy się podniósł. Z jego wargi ciekła krew, a ja jedyne co, to zacząłem się śmiać jak wariat. Czarnowłosy złapał się za uszy, patrząc na mnie.
-Nie przesadzasz trochę? Kurwa...-burknął, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-Jeszcze nie zacząłem się nawet bawić! To dopiero była rozgrzewka!-w moich oczach było widać wyłącznie pustkę. 
Zawładnęło mną szaleństwo. Uwielbiam to! Zabiję go! Haha! Cudownie!
-Bawić co? To pobaw się samochodami z kolegami czy coś.
-Samochodami? Przecież teraz mam żywą laleczkę! Urwę jej łepek, nóżkę, a może rączkę! Haha! Będzie zabawnie!-moje spojrzenie nie było już świadome, zawładnął mną mord. 
Zacząłem się zbliżać do chłopaka, tworząc w dłoni wybuch. Niestety, przez brak samokontroli, kula ognia pękła mi w dłoni, rozwalając ją. Na ziemię zaczęła kapać, ba płynąć wręcz strużka krwi. Poczułem, że szkarłat mam też na policzku. Jak cudownie...  Patrzyłem na krew, po czym się zaśmiałem. Spojrzałem na ciemnowłosego i wystawiłem do niego dłoń.
-O zobacz! Krew! Jak dużo tego cudeńka płynie w moich i twoich żyłach... Haha! Zaraz wypruję ci flaki i zobaczę, jak to wygląda!-zaśmiałem się, po czym zlizałem krew z ręki, choć ta nadal płynęła wręcz ciurkiem.
W oczach mojego przeciwnika widziałem zdziwienie. Zmarszczył brwi, po czym spętał mi dłonie i przycisnął moją twarz do drzewa.
-Uspokój się idioto. Nie będę z tobą walczyć na śmierć i życie.
Zapaliłem się sam, przez co płomień nieco osłabił cień. Jasne jest, że światło jest dominujące nad cieniem i vice versa, ale nie mamy nocy, tylko dzień. Po chwili odchyliłem głowę do tyłu. 
-Jak nie ty, to ja! Ktoś przecież musi ci pokazać, że ze mną nie ma żartów, pedałku!-wrzasnąłem, po czym uniosłem ponownie dłoń do góry. 
Jednak właśnie wtedy się opamiętałem. Zatrzymałem dłoń w połowie drogi i patrzyłem z szeroko otwartymi oczyma na chłopaka. Zaśmiałem się, po czym w moich oczach pojawiły się jakby zalążki łez. Jednak odgoniłem je, wybuchając śmiechem.
-Co ty, niestabilny emocjonalnie czy coś?
-Jeszcze żebym ja je miał!-nadal się śmiałem, trzymając zakrwawioną dłoń w górze.
-Jesteś idiotą. - złapał moją rękę i zapalił ją.
Wyrwałem od niego dłoń. Spiorunowałem go spojrzeniem.
-Nie pomagaj mi. Nikt niech mnie nie dotyka.-warknąłem.
Czarnowłosy jednak w moich oczach mógł dojrzeć dwie emocje. Szaleństwo i chęć wyrzucenia z siebie wszystkiego. Ale co to, to nie. Nie będę zwierzał się temu pedałkowi. Jest dla mnie wyłącznie żywą lalką, którą chcę zabić... Zabić... Zabić....
-Tak, tak. Nie będę się nikomu zwierzać, bo nikt mnie nie rozumie. Gdzieś to już słyszałem. Jak nie, to nie. Płakać nie będę.- oddalił się.
-Płakać? A z resztą, huj mnie obchodzi, co ty będziesz robił. Jednak po dzisiaj, zapraszam do delikwentów. Przynajmniej wiem, że jako jedyny z grupy tych pojebów i prostaków, masz szansę ze mną wygrać.-powiedziałem, po czym nadal oglądając zakrwawioną dłoń, pokierowałem się ku akademikom.
-Heh, delikwenci co? Zastanowię się...-stał blisko wody, wpatrując się w niebo.
-Zalecam ci dołączyć. Inni ze szkoły przynajmniej nie będą ciebie wypytywali o to, co teraz zaszło. Od razu mówię, są w tej grupie sami debile, którzy mózg kryją w mięśniach. Nie myślą, przez co przegrywają.-wsadziłem dłonie do kieszeni, bebrając się w krwi.
-Taa i mam się z nimi napierdalać dla zabawy? Ciekawe...
-Nikt nie każe ci się napierdalać, ogoniasty bałwanie. Dzięki samemu dołączeniu, będziesz miał nieco łatwiej z dostaniem się tam, gdzie chcesz. Nauczyciele mają zazwyczaj w dupie wybryki poza szkołą, dlatego na lekcjach się pilnujemy. Chociaż zauważyłeś, że mają oni nawet wyjebane podczas bójek...-odwróciłem się do niego.
-Zdążyłem zauważyć... -ukucnął i wsadził dłoń w wodę.
-To fajnie. Sory za tą wargę. Odjebało mi i jestem tego pełni świadom. Więc no... Jak coś, możesz dołączyć do delikwentów. Wracasz do Akademika? Jesteś nowy, znaj moją łaskę, że zaprowadzę ciebie do pokoju...
-Ty przepraszasz mnie? Czuję się zaszczycony. Skorzystam z propozycji- wstał i podszedł do mnie.
-Zamknij mordę ogoniasty bałwanie.-uderzyłem go w czoło.-To nie zaszczyt. Tylko uświadomienie sobie tego, że powariowałem. Mogłem ciebie zabić, a zazwyczaj tego nie robię. Chociaż kto tam wie.-zacząłem przyglądać się zakrwawionej ręce.
-Heh, jeszcze mnie nie znasz, a już myślisz, że byś mnie zabił. Podoba mi się to.- spojrzał na mnie.
-A co się dziwisz? Takie płotki rozwalę w kilka minut.-prychnąłem ze śmiechem.
-Dam ci radę mistrzów. Spierdalaj jak stracę kontrolę nad sobą.- dotknął mojego ramienia i przyspieszył delikatnie.
-Jasne, nie jestem myszką, która spierdala pod miotełkę. Nie ma bata.-burknąłem.
-Jesteś pierwszą osobą, która się na to pisze. Głupi.
-No i zajebiście. A teraz, chodź. Jaki masz pokój?
Dopiero teraz zauważyłem, że już jesteśmy przed akademikami. Szybko nam zeszła droga. Może dlatego, że pierwszy raz od dwóch lat normalnie z kimś rozmawiałem?
-Eee... 49? Chyba?
-49?! Co?!-wrzasnąłem, otwierając szeroko oczy.
-Coś nie tak...?
-To mój pokój. Przecież my się pozabijamy.-zaśmiałem się, mierzwiąc swoje włosy.
-Przynajmniej będziemy ginąć razem. Miło.- zaśmiałem się.
-Dobra, nie będę przecież mówił ciągle na ciebie Ogoniasty Bałwan. Jestem Katsuki Yoshimura.-podałem mu dłoń.
Zapowiada się ciekawie...
<następne opowiadanie>
<Rin?>
Ilość słów: 1204