sobota, 10 marca 2018

Od Kadara do Altaira

- Kiki… Uspokój się no! Zaraz się przewrócę! - krzyknąłem, obracając się wokół własnej osi, w ten sposób puszczając rączkę mojej walizki. Dziesięcioletni cerber biegał trochę jak opętany, oplatając moje nogi swoją czarną smyczą. Na mój głos w końcu stanął i wymownie spojrzał w górę swoimi trzema parami oczu. No i jak tu się na niego złościć… Powoli próbowałem się wyplątać z tej smyczy, a gdy mi się udało, usłyszałem za sobą damskie głosy… a dokładniej śmiechy. Odwróciłem się na ten dźwięk, spoglądając na korytarz, którym jeszcze chwilę temu szedłem. Po wizycie u dyrektora szkoły dostałem mapę szkoły oraz klucze do mojego pokoju, który miałem dzielić z jeszcze inną osobą. Trochę byłem rozczarowany, że tak wyszło, no bo… ktoś z psem takim, jak King, nieszczególnie powinien posiadać lokatora. Mam tylko nadzieję, że chłopak nie będzie mieć swojego zwierzaka…
Dziewczyny, zresztą całkiem do siebie podobne, były nas coraz bliżej. Otrząsnąłem się z patrzenia na nie i skierowałem się w ich stronę, mając zamiar znowu zacząć iść w stronę szkolnych akademików.
- O matko, jaki słodziak! - usłyszałem czyjś pisk, momentalnie kierując wzrok na dwie nieznajome. Jedna miała blond włosy i koci ogon, druga natomiast posiadała je czarne wraz z ptasimi skrzydłami. Wyglądały dość ciekawie i poniekąd nadzwyczajnie. Blondynka podbiegła do mnie i przykucnęła obok Kinga. Mimowolnie cicho zasyczałem, widząc jego niezadowoloną minę.
- Nigdy nie widziałam psa z trzema głowami! Jak się wabi? - spytała, tylko na chwilę odwracając do mnie swoją głowę. Zaraz potem wyciągnęła dłoń w stronę samca, chcąc pewnie go pogłaskać.
- Jest cerberem… dlatego ma tyle głów. Nazywa się King – szybko odpowiedziałem, wręcz natychmiastowo się schylając i porywając Kikiego w moje objęcia. Nie mogłem pozwolić, by już pierwszego dnia w Auris zaczął warczeć na inne osoby.
- King? Ale uroczo! - zawołała prawdopodobnie jej bliźniaczka. To wyjaśniałoby ich podobny wygląd. W duchu cieszyłem się, że mają taki dobry kontakt… Nie to, co z moją własną bliźniaczką. Tęsknię za naszymi wspólnymi zabawami za dzieciaka… Kadar, ogarnij się. Masz dwadzieścia jeden lat, a nie piętnaście.
- Tak… Uroczo… Wybaczcie, musimy iść – odpowiedziałem po chwili milczenia i chwytając z powrotem swoją walizkę, szybkim krokiem się od nich oddaliłem. Gdy już byłem pewien, że za zakrętem nie znajdowałem się w zasięgu ich wzroku, głęboko odetchnąłem, wypuszczając cerbera z moich rąk. Widać było, że nie do końca był zadowolony, jednak… on tak wygląda prawie cały czas. I za co ja go tak kocham?
Owinąłem sobie część smyczy wokół nadgarstka i znowu zacząłem iść do pokojów szkolnych. Cieszyłem się, że kupiłem ostatnio jedną z tych dłuższych. Nie tą dużą z linką cienką jak makaron, tylko grubszą, bardziej skórzaną… no i długą ze względu na mój wzrost. Przynajmniej w tej szkole mieli o wiele wyższy sufit niż w mojej starej… Tyle dobrego. Z tego, co widzę, to progi w drzwiach, jak i one same też są dość wysokie, więc może nie będę musiał schylać głowy.
Zobaczyłem rozwidlenie korytarzy… jak i tabliczki z napisami odnośnie do akademików. Poszedłem korytarzem oznaczonych, jako te męskie i od razu zobaczyłem drzwi oznaczone numerami. Sięgnąłem wolną dłonią do kieszeni spodni, wyjmując klucz do swojego pokoju. Numer czterdzieści trzy… Mam nadzieję, że za daleko to nie jest. Po kilkunastu minutach, jak i wędrówce w górę po schodach, w końcu znalazłem odpowiednie drzwi. Wziąłem głęboki wdech, tak dla uspokojenia.
- Zachowuj się, King – rzekłem jeszcze do mojego towarzysza, po czym chwyciłem za klamkę, otwierając tym samym pokój przede mną. Na spokojnie wszedłem do środka i w oczy rzucił mi się chłopak… niższy oczywiście ode mnie, ale też i nie tak bardzo. Posiadał białe włosy oraz dość jasne oczy… a obok niego siedziało coś również białego ze skrzydłami, poniekąd wyglądające też na królika… Co to ma być?!
Szybko postawiłem swoją walizkę zaraz obok drzwi, zamykając je. Mocno trzymałem Kinga na smyczy, by zaraz nie poleciał za… tym czymś. Nieznajomy, jednocześnie prawdopodobnie będący moim lokatorem, dziwnie się na mnie spojrzał… Nie czułem się z tym komfortowo…
- Hej… Jestem Kadar Umei… Twój nowy współlokator – wyznałem, robiąc krok w jego stronę, tym samym kierując do niego swoją dłoń.

< Altair? >
Liczba słów: 674

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz