piątek, 30 marca 2018

Od Shury do Shoto

Oddychałam spokojnie w rytm odprężającej muzyki jaka grała w tle. Siedziałam po turecku z zamkniętymi oczami i wyprostowanymi plecami. Świeciło na mnie słońce poranka, ponieważ siedziałam przed oknem z panoramą na całe miasto. Żaden budynek mi nie zawadzał. Było wręcz pięknie patrzeć na tętniące życiem ulice, mimo tego, że było wcześnie. Wzięłam ostatni, rozluźniający wdech i otworzyłam błękitne oczy, patrząc na to, co miałam przed sobą. Cóż, wiele razy się przeprowadzałam, wyjeżdżałam poza granice Lalien i nie takie widoki moje oczęta ujrzały. Ten krajobraz nie wyróżniał się niczym spośród miliona innych. Podniosłam się z maty, przeciągając się. U moich nóg znalazła się Schnee, która pisnęła i otarła się łepkiem o moje nogi. Była przeurocza. Pogładziłam ją delikatnie, po czym zwierzaczek brykając przemieścił się do mamy, która spała na swoim posłaniu. Westchnęłam, wiążąc włosy w wysoki kucyk, pozostawiając grzywkę na czole. Za swój cel obrałam teraz łazienkę, gdzie wzięłam szybki prysznic. Dzisiaj ubrałam czarną koszulkę bez rękawów, do tego białą marynarkę z czarnymi detalami i białą, dopasowaną, rozkloszowaną spódnicę. Na nogi narzuciłam pończochy w kolorze spódnicy i marynarki oraz czarne szpilki. Spojrzałam w lustro, wygładzając swoją spódnicę i poprawiając włosy. Chyba było dobrze. Wyszłam z łazienki, kierując kroki do kuchni, gdzie chciałam przyrządzić sobie pożywne i zdrowe śniadanie. Wiedziałam, że za niecałe pół godziny przyjedzie mój szofer, aby zawieźć mnie pod szkołę, więc jedyne co mi pozostało z porannej rutyny to posiłek i spryskanie się perfumami. Z szafek i lodówki wyjęłam składniki na zrobienie naleśników. Cicho nucąc pod nosem przygotowałam ciasto, potem w czasie smażenia skroiłam sobie owoce oraz parę innych dodatków, a z nadmiaru zrobiłam sałatkę macedońską, którą wpakowałam w małe pudełeczko z łyżeczką i wrzuciłam to do szkolnej torby. Potem wróciłam do naleśników, które powoli wyłożyłam na talerz. Śniadanie ustawiłam na stole, a potem ciężko wzdychając, zaczęłam jeść. Brakowało mi porannych rozmów... Strasznie chciałam móc do kogoś w tym domu otworzyć usta. Przecież do moich pupili nie będę się odzywać... Moja rutyna zawsze wygląda tak samo... Poranne ćwiczenia, prysznic, ubrać się, zrobić i zjeść śniadanie, perfumy, limuzyna, szkoła, sesja zdjęciowa, dom, obiad, nauka, kolacja, sesja, powrót do domu i spać. A potem powtórka i błędne koło. Jednak zdarza się coś, co na chama pakuje się w to kółko... Pokręciłam głową na samą myśl o tym. Dokończyłam posiłek, zmywając po sobie i ruszyłam do wyjścia z apartamentu, zarzucając torbę na ramię. Opuściłam swój apartament, zamykając go na klucz. Kiedy zeszłam na dół, od razu ujrzałam szofera, który czekał na mnie przy drzwiach białej limuzyny. Przewróciłam oczami, podchodząc do "wypasionego" auta.
-Zapraszam panienko Taiga. Musimy się pośpieszyć, jeżeli pani chce dojechać na czas.
-Timon, dlaczego menadżerka nigdy nie pozwala mi chodzić samej? Nie zabiję się przecież w czasie drogi...-burknęłam, wsiadając do auta.
-Wybacz mi panienko. Nic na ten temat nie wiem. Jestem zwykłym szoferem panienki.-zamknął za mną drzwi, po czym usiadł za kółkiem.
Usłyszałam wibracje telefonu, które układały się w symfonię Beethovena. Wyjęłam drżącymi dłońmi telefon, zakładając nogę na nogę. Nieodebrana wiadomość tekstowa...
Od Nieznany: Pamiętaj kurwo. Dzisiaj ćwiczenia, a jutro występ. Nie waż się nie przyjść, inaczej twoje bardzo odważne zdjęcia polecą w świat, szmato...
Przełknęłam głośno ślinę, chowając, a raczej wrzucając telefon do torebki. Moje dłonie przechodziły w kolejny stan drżenia, a ja odczuwałam coraz to większe przerażenie. Nadal się obwiniam za to, co musiałam zrobić raz w życiu, a teraz było to dla mnie przymusem. Nie zrobiłam tego, bo chciałam... Musiałam, bo inaczej nie miałabym co z sobą zrobić, oprócz odcięcia sobie głowy. Zaczęłam nerwowo bawić się kosmykiem włosów, który pod wpływem ciągłych pociągnięć, wyprostował się. Nagle poczułam jak samochód hamuje, a ja przybrałam poważny wyraz twarzy z którego nie można było wyczytać nic. Moja maska, którą zawsze przyjmuję w szkole i poza nią... Drzwi otworzył mi szofer i uśmiechnął się do mnie.
-Miłego dnia panienko Taiga. Przyjadę po panienkę po lekcjach.
-Dziękuję Timon.
Wyszłam z limuzyny, chcąc pokierować się do szkoły, ale tłum jaki się zebrał wokół samochodu był nie do przejścia. No to ahoj przygodo. Osoby z magazynami na których było moje zdjęcie, skakały z mazakiem w dłoni i piszczały z nadzieją, że podpiszę im ten świstek papieru. Cóż, nie miałam wyboru. Poprosiłam wszystkich o stanięcie w kolejkę. Minęło tyle czasu, że nawet nie wiedziałam, czy jestem spóźniona czy nie. Na szczęście, udało mi się zdążyć pięć minut przed rozpoczęciem lekcji, więc szybkim krokiem ruszyłam pod salę.
---
Po lekcjach przeciągnęłam się, biorąc do ręki swój telefon. Od razu ujrzałam wiadomość od Nine, a mój dzień nieco się rozjaśnił. Odczytałam ją, uśmiechając się.
Od Nine: Miłego dnia ^^ (Spóźnione, ale w każdym razie, są!)
Do Nine: Dziękuję ci! Dzięki tobie jest ten dzień choć trochę lepszy! :*
Zastanawiałam się teraz, czy mam napisać do Timona, że skończyłam wcześniej, czy jednak nie. W sumie, mogłam teraz się wymknąć do kafejki internetowej. Zawsze dobrze mi tam się spędza czas. Najwyżej się spóźnię na sesję. Carpe diem... Bardzo szybkim krokiem ruszyłam do miasta. Nie minęło wiele minut, a po chwili wkroczyłam do kafejki. Od razu zamówiłam sobie kawę, siadając w pobliżu jakiegoś chłopaka w okularach. Nawet przystojny. No, ale nie przyszłam tutaj, aby podziwiać ciacha na talerzu oraz ciacha jakie wcinają słodycze. Spojrzałam na konwersację z chłopakiem, jakiego nick brzmiał Nine. Bardzo mi się podobał. Ile ja bym dała, aby go spotkać...
Do Nine: Co teraz porabiasz? Czyżbyś znowu siedział w internetowej kafejce? ^^
<Nine?>
Ilość słów: 885

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz