sobota, 17 marca 2018

Od Kagamiego do Erena (+18)

Pozostawiłem na jego obojczyku kolejną malinkę. Kolejny znak, że ten oto szatyn o złotych oczach jest mój. Wyłącznie mój. Nie mam zamiaru go oddać komukolwiek. Będę walczył o nasze wspólne dobro. O nasze życie. A raczej o życie mojego skarbu, który teraz leży pode mną, nagi. Kiedy zjechałem do jego brzucha, uśmiechnąłem się zadziornie, po czym wróciłem do jego ust, "przypadkiem" zahaczając o jego krocze. Ojej. Jak się spiął. Uroczy jest. Wpiłem się w jego wargi, a dłonie szatyna wpadły w moją burzę włosów. Jakie on miał smaczne i słodkie usteczka... Błagałem, aby móc tylko ich smakować na zawsze i kiedy zechcę. Na moment spojrzałem w te złote oczka, po czym przejechałem dłonią po jego policzku.
-Eren... Dziękuję ci. Jesteś dla mnie najważniejszy... Postawię swoje życie na szali, jeśli będzie trzeba...-szepnąłem, po czym przystawiłem swoje czoło do jego czoła.
- Nie musisz mi dziękować, Kagamiś...Nie masz za co dziękować mi...
-Mam, nawet nie wiesz jak bardzo. Wreszcie mogę... Wreszcie udało mi się powiedzieć to, co czułem tak długi czas... Wreszcie mogę w stu, nawet dwustu procentach oddać się tobie i móc już zawsze... Zawsze być obok...-szepnąłem, po czym polizałem jego szyję.
-Jakoś nie czuję, bym był aż tak wyjątkowy, Kagamiś...-powiedział, mocno się czerwieniąc.
Na te słowa, mocno złapałem jego policzki w jedną dłoń. Spojrzałem mu w oczy lekko zły i przejęty.
-Nigdy tak nie mów. Dla mnie, będziesz jak jajko. Nie pozwolę, abyś się stłukł. Będę się tobą opiekował, aby kiedyś wywołać coś, co spowoduje, że wykluje się z ciebie coś, co będzie ważne dla nas obu...-szepnąłem.
Zarumienił się mocniej na jego słowa i zaniemówił z wrażenia. Posłałem mu czuły uśmiech, po czym pocałowałem go. Zjechałem dłonią do jego krocza, po czym pochwyciłem jego męskość. Zacząłem poruszać ręką w górę i w dół, a Eren wydał z siebie cichy jęk. Nie pozwoliłem mu na nic więcej, po wpiłem się namiętnie w jego usta, wolną dłonią podtrzymując się nad szatynem. Żółtek lekko się spiął, po czym zmarszczył nosek. Odsunąłem od niego usta, po czym uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
-Nie spinaj się, bo potem będzie bolało, a tego nie chcę. Lepiej wchodzi, kiedy jesteś rozluźniony. Zrobić ci masaż?-zalałem go pytaniami.
Zarumienił się, przez co pokręciłem głową.
- Zboczeniec...
-Chcesz tego czy nie? Bo po twoim postępowaniu zaczynam wątpić...-powiedziałem zawiedziony, bo chciałem tego bardzo.
- Nie no... Po prostu się wstydzę...
-Nie masz czego. Jesteś w końcu osobą, która tak zamąciła mi w głowie. Nie mam zamiaru ciebie skrzywdzić, nie mam zamiaru ciebie o nic osądzać. To, co teraz zrobimy to ludzka rzecz... Eren, chcę, abyś to jak najlepiej zapamiętał...-pogładziłem jego policzek.
-Dobrze...Ufam ci...-pogładził mnie po policzku.
Uśmiechnąłem się, po czym przyspieszyłem poruszanie dłonią. Policzki mojego ukochanego pokryły się bardzo mocnym i czerwonym rumieńcem, a ja nie mogłem się powstrzymać, aby zacząć obcałowywać te słodkie rumieńce. Nie minęło dużo czasu, a dłoń miałem ubabraną w białej mazi. Na moją twarz wstąpił zadziorny uśmieszek. Nasze ciała po chwili pokryły znaki, świecące się na złoto oraz na czerwono. Był to piękny widok.
-Szybki jesteś...-szepnąłem, po czym przewróciłem żółtka na brzuch.
Z szafki wyjąłem moje narzędzie zbrodni, znane jako żel. Wytarłem dłoń z jasnej cieczy w pościel, która tak czy inaczej będzie do wymiany. Kiedy miałem dłoń w bezbarwnym cudzie, położyłem palec na jego wejściu. Jednak kiedy zauważyłem zaciskające się dłonie Erena na pościeli, moje serce zmiękło. Widziałem, że czuje... Lekki strach. Jak tak można to nazwać. W sumie ciężko powiedzieć, co on czuł. Chciałem wiedzieć... Czy się boi, wstydzi, a może powiedział, że mi ufa bo nie chce mnie zranić. Kurwa. Jednak jedna część mnie pragnęła wręcz tej bliskości, aby nasze ciała się połączyły w jedność i wreszcie zaznać spokój swoich emocji. Mój palec wszedł w niego, a po kilku szybkich, ale mocnych ruchach, wyjąłem go, a zastąpiłem go samym sobą. 
-Kocham cię...-szepnąłem, po czym usadowiłem go na sobie, pozwalając mu patrzeć na mnie.
Te oczy, ten rumieniec, ten ciężki oddech. Tak, zdecydowanie mu się podoba. Miałem chęć ciągle mówić jego imię i patrzeć w te piękne, złote oczęta.
-Też cię kocham...Nad życie...
Złączyłem z nim usta, nadal poruszając się. Zapamiętam to... Zapamiętam to tak dobrze.
---
Obudziłem się z samego rana, a Eren leżał obok mnie, wtulony we mnie. Cały wręcz płonąłem jeszcze od emocji, które od wczoraj nie zgasły. Był tak delikatny, kruchy i niewinny. Pogłaskałem go delikatnie po głowie, uśmiechając się do niego. Nie miałem zamiaru wstawać. Chciałem poczekać, aż się obudzi i wtedy obaj zadecydujemy, czy chcemy dzisiaj w ogóle gdzieś się ruszyć.
<następne opowiadanie>
<Erenku?>
Ilość słów: 741

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz