sobota, 17 marca 2018

Od Hiyori do Altaira

-Nie dziękuj mi. Jestem rycerzem. Osobą, która musi chronić piękne księżniczki. Dlatego przyrzekam, że będziesz dla mnie priorytetem. A teraz, chyba czas wracać, nie uważasz? Chyba, że wolisz tutaj zostać jeszcze chwilę...-Altair wskazał dłonią na nocne niebo pełne gwiazd. Przypomniały mi się te chwile, gdy to z Erenem oglądałam gwiazdy. Tak strasznie mi tego brakuje. Tak bardzo chcę, by on wrócił. by mnie poznał na nowo i by było tak jak dawniej...Ale nie czas o tym myśleć. Teraz jestem z Altairem. Teraz z nim będę podziwiać te piękne niebo. Nie czas na smęty i żale. Na to przyjdzie czas wieczorem, w pokoju, gdy nikt nie bedzie mnie widział.
-Pewnie!- powiedziałam z radością i uśmiechem na twarzy- tylko pięć minut!
Uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Ciesz się widokiem, księżniczko i pamiętaj, kiedy zechcesz go ujrzeć jeszcze raz, nie krępuj się pytać. 
-Żebyś wiedział, że się nie będę krępować. Ten widok jest nieziemski...-szepnęłam do chłopaka i spojrzałam na gwiazdy. Zastanawiam się nad jednym. Altair chyba jeszcze nie wie, że mam skrzydła i potrafię latać sama. W sumie, zna mnie od niedawna, więc nic dziwnego. Mimo to, nie pokażę mu ich tak szybko. Jakoś nie otwieram ich zbyt często, więc nie będę się śpieszyć...Było tak wspaniale. Światło księżyca i otaczających go gwiazd rozświetlało nas i teren poniżej. Chmury przybierały barwy od białej do granatowej. Koło nas latały świetliki, zrobione przez Altaira. Spoglądaliśmy jeszcze parę minut na wspaniały widok, lecz czas nas gonił. Gdybym mogła, to bym go zatrzymała.
-Altair, mówię to niechętnie, ale czas na nas...-białowłosy pokiwał głową na znak, że mam rację. Chwycił mnie mocniej i zmienił kierunek lotu. Lecieliśmy w stronę akademików. Pokierowałam chłopaka, gdzie ma mnie postawić. Przecież nie wiedział, gdzie znajduje się mój pokój. Szczerze? To sama tego nie pamiętam do końca, ale wybaczam sobie, bo mieszkam tu od kilku dni. Mam do tego pełne prawo....Altair postawił mnie na balkonie, uśmiechając się.
-Dobranoc księżniczko...-pożegnaliśmy się, po czym chłopak wzbił się w powietrze i poleciał do swojego pokoju, a ja zostałam sama. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień, o wiele za dużo...Weszłam do pokoju, starając się, przynajmniej narazie, nie mysleć o tym wszystkim. Z trudem mi to szło. Poszłam do łazienki i się ogarnęłam. Następnie podeszłąm do szafy i ubrałam się w krótkie, czarne spodenki oraz krótki, również czarny top. Do tego ubrałam moje ulubione, cieplusie skarpetki. Usiadłam na łóżku po turecku, a do mojej głowy zaczęły napływać ponownie te myśli...W tym momencie coś we mnie pękło. Rozryczałam się. Za dużo przytłaczających wydarzeń jednego dnia! Jakie ostrze? Kim jest ten typ, o którym on mówi, czym jest jego zła strona, kto go uwięził i gdzie? I najważniejsze...Czemu chciał mnie od siebie odsunąć? To nie logiczne! Chyba nigdy nie zrozumiem facetów. To wyglądało mniej więcej tak: "Słuchaj, chcę cię chronić, jesteś dla mnie ważna, stwórzmy razem mnóstwo wspaniałych wspomnień, ale nie zbliżaj się do mnie i mnie nie kochaj, najlepiej w ogóle o mnie zapomnij. bo zrobię ci krzywdę kiedyś" To jest bez sensu, ja wcale nie chcę się od niego odsuwać! On nie może decydować za mnie! Nie potrafię podporządkować swojego serca i rozumu. Gdybym tak zrobiła, to nie byłaby już ta sama Hiyori....Skuliłam nogi i położyłam swoją głowę na kolanach...Cholera jasna, przecież znam go kilka dni...Hiyori Kurushimi, weź się w garść! Pokaż, że jesteś silna! Przecież ten chłopak o tylko...Właśnie...Kim on jest? Miły i tajemniczy gentelman, którego zamiarów i motywów nie potrafię odczytać. Przecież zawsze szło mi to dobrze, ale teraz...Do tego te gwiazdy...Są przepiękne, ale zawsze...Zawsze muszą mi GO przypominać!
-Eereen, błagam wróć do mnie! Moje serce już dawno przekoczyło limit łez!- powiedziałam zapłakana. Ktokolwiek, proszę...Pomóżcie mi dźwigać ten ciężar, bo ja nie dam rady...Jestem tylko drobną, beznadziejną dziewczyną, która nie potrafi zapanować nad własnymi emocjami i przeżywa sytację, która miałą miejsce kilkanaście lat temu! Co ja robię...Powiedziałam Altairowi, by zrobił krok na przód, a sama się cofam! Daję innym porady, a sama ich nie stosuję...Beznadzieja, nie? Po moich nogach spływały łzy, które ulatniały się z moich oczu hektolitrami...
-Proszę...Dajcie mi normalne życie...
<następne opowiadanie>
<Altair?>
Ilość słów: 667

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz