niedziela, 18 marca 2018

Od Megu do Primrose

Była sobota, czyli jedyny dzień wolny od Auris, uczniów, nauczycieli i podejrzliwych oczu zawsze pytających: „Czemu ona nic nie je?”, ewentualnie szeptów o podobnym charakterze. To jest okropne! Jednakże chyba gorszym jest niechęć innych, którzy nie chcą się dowiedzieć, dlaczego nie jem. A może to ja nie chcę im powiedzieć? Pogubiłam się w tym wszystkim.
Dziś nie byłam tak głodna, jak zawsze. Wstałam spokojna, udałam się do łazienki, jak to się mówi: „za potrzebą”, umyłam zęby, rozczesałam włosy… Przygotowałam sobie ubranie i odsłoniłam rolety. Padało. Zamknęłam szafę i usiadłam na łóżku obok dzisiejszego ubrania i zaczęłam się zastanawiać, co dziś mogę zrobić. Spoglądałam na moje nagie stopy przez jakiś czas, aż w głowie zaświtała myśl: „Poszukaj miejsca, gdzie serwują dobrą kawę!”. Nie trzeba mi za długo powtarzać – ubrałam się pospiesznie, narzuciłam mój jedyny płaszcz przeciwdeszczowy po ojcu, ciemne gumiaki, założyłam kaptur i wyszłam z pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Po chwili musiałam się jednak zawrócić, bo nie wzięłam ze sobą żadnych pieniędzy, a jak wiadomo, bez pieniędzy nic się nie kupi! Ponownie zamknęłam drzwi na klucz z nadzieją, że tym razem niczego nie zapomniałam i wyszłam z akademika. Postanowiłam najpierw udać się do najbliższej kawiarni, która okazała się niewypałem, bo mimo tego, że była tania, miała okropną obsługę, a na dodatek okropną kawę! Chociaż – cena mówi sama za siebie. Pospiesznie zapłaciłam i udałam się w dalszą drogę. Kolejne, w centrum miasta, były drogie, obsługę miały miłą, ale kawa pozostawiała wiele do życzenia… W drodze do innych kawiarni zastanawiałam się, czy herbatę mieliby lepszą.
Zaczęło się ściemniać, co w zasadzie nie wydaje się zjawiskiem nadnaturalnym, ale mnie zdziwiło. W życiu nie szukałam tak długo dobrej kawiarni! W końcu zniesmaczona i zmęczona postanowiłam udać się do herbaciarni o nazwie „Kwiaciarenka” z nadzieją, że może podadzą mi kawę. Tak, tak, „herbaciarnia”… Trudno, najwyżej wrócę do akademika, a jutro kupię kawę sama.
Przemoczona, ubrudzona i nieszczęśliwa weszłam do przytulnego miejsca z małą ilością osób i uśmiechniętą obsługą. Usiadłam w rogu sali, nie chciałam zwracać na siebie większej uwagi, po czym sięgnęłam po menu, namiętnie wyszukując słowa „kawa”. Kątem oka przyglądałam się miejscu, które było dziwnie przyjazne, aż chciało się w nim zostać! Ciekawiło mnie czy to przez wiszące na ścianach kwiaty, czy przez kolorystykę herbaciarni, a może przez coś zupełnie innego?
Po chwili podeszła do mnie uśmiechnięta dziewczyna. Miała piękne, wesołe oczy. W ogóle wyglądała, jakby cała się śmiała!
- Dobry wieczór, co podać? – zapytała, przy czym ja ściągnęłam kaptur, bo jak wiadomo, niekulturalnie jest nie pokazywać twarzy, kiedy się z kimś rozmawia. – Przepraszam za ciekawość, ty też chodzisz do Auris?
- Dobry wieczór… - powiedziałam nieśmiało. – Tak, chodzę do Auris. Macie tu może jakąś kawę? – zapytałam nieco odważniej.

< Primrose? >
Liczba słów: 451

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz