piątek, 23 marca 2018

Od Aserysa do Olivii

Zaprowadziłem czarnowłosą do swego przytulnego pokoiku i z nieukrywaną ulgą przyjąłem fakt, że kazała swojemu gadającemu psu zostać za drzwiami. Miło z jej strony. Będę musiał się jej jakoś za to odwdzięczyć, jako że, szczerze mówiąc, naprawdę nie miałem pojęcia, do czego mogłoby dojść, gdyby ponownie doszło między nim a mną do burzliwej konfrontacji słownej. Poza tym... No cóż, cieszyłem się, że zostanę z Olivią sam na sam. Oznaczało to mniej więcej tyle, że zyskałem małe pole do popisu, do tego na własnym terenie. Och, nie muszę chyba mówić, że zamierzałem nieco z tego faktu skorzystać?
Gestem podbródka wskazałem dziewczynie wysokie, rzeźbione krzesło a sam opadłem się biodrem o biurko i skrzyżowawszy ręce na piersi, omiotłem wzrokiem pomieszczenie.
Mimo że byłem przedstawicielem płci męskiej, moja kwatera z reguły utrzymana była w ładzie, przynajmniej pozornym. Nie zrozumcie mnie źle, w żadnym wypadku nie byłem żadnym stukniętym pedantem, co to w każdej wolnej chwili biega po szkole z koszem żeli antybakteryjnych i sterylizuje każdy przedmiot w zasięgu wzroku, och nie, o tym w moim przypadku nie mogło być mowy. Ja jedynie lubiłem pracować w czystym i schludnym otoczeniu. Wtedy łatwiej było mi pozbierać myśli.
- Prawie zapomniałam - zaczęła Olivia nieco skonfundowanym głosem, wlepiając we mnie intensywne spojrzenie aksamitnoczarnych oczu. Blada cera, czarne włosy, czarne tęczówki... Wyglądała trochę jak szop pracz. - Nie mogę podciągnąć tych spodni, więc możesz się odwrócić, żebym mogła je zdjąć? - uśmiechnęła się niewinnie i przymilnie zatrzepotała rzęsami.
Przechyliłem głowę i rozciągnąłem usta w szelmowskim uśmiechu. Pasmo białych włosów zsunęło mi się na drugą stronę twarzy wiedzione prawem grawitacji.
- Jeśli twoje spodnie są naprawdę tak bardzo dopasowane, jak mówisz, może chcesz, abym pomógł ci je zdjąć? - zapytałem frywolnie.
Olivia skrzywiła się i spuściła brwi, przez co jej oczy zaszły cieniem, a cała urocza i niewinna aura poszły w diabły.
- Poradzę sobie - ucięła, po czym gestem ręki ponagliła mnie, żebym spełnił jej życzenie i niezwłocznie się odwrócił.
- Jesteś pewna? - niezrażony łudziłem dalej, czyniąc swój uśmiech coraz bardziej rozbrajającym. - Skoro mam opatrzyć twoją ranę koniec końców i tak będę musiał zobaczyć cię bez spodni, czyż nie?
Olivia łypnęła na mnie ponuro. Nie wyglądała na specjalnie przekonaną, ale niepodważalność mojego argumentu sprawiła, że wyraz jej twarzy nieco złagodniał.
- Pff, no dobrze... - mruknęła przeciągle, unosząc brwi. - Popatrz sobie, jeśli musisz. - prychnęła pod nosem i nieznacznie poruszyła ustami. Byłem niemal pewny, że słowa, które konspiracyjnie wypowiedziała do siebie samej, brzmiały: typowy facet.
Okeej, może i zachowywałem się jak przeciętny osobnik płci męskiej, ale miałem swoje powody. Jak zauważyłem Olivia była nie lada perełką wśród szkolnych panien, a ujrzenie jej bez spodni było, cóż tu wiele mówić, prawdziwą gratką.
- Chyba tak zrobię - odparłem zadziornie po chwili udawania, że się nad czymś głęboko zastanawiam. Nonszalanckim ruchem dostawiłem sobie naprzeciw niej krzesło, usiadłem na nim po wielkopańsku i zwróciłem przenikliwy wzrok na Olivię. Położyłem kostkę jednej nogi na kolanie drugiej i celowo przybrałem wyjątkowo skupiony, niemal karykaturalny wyraz twarzy, jakbym miał na chwilę stać się widzem trudnego filmu albo spektaklu teatralnego, z którego zależało mi, aby nie uronić żadnego szczegółu.
Olivia rzuciła mi groźnie spojrzenie, lecz po chwili odwróciła wzrok i zajęła się ściąganiem spodni. Najpierw odpięła metalowy, połyskujący guzik z uroczym miniaturowym napisem, pewnie logiem jakiejś znanej firmy. Potem zgrabnie wstała i zaczęła zdejmować rurki. Wbrew pozorom poszło jej to całkiem sprawnie i już po chwili przewiesiła je przez oparcie krzesła. Spojrzałem na jej nagie nogi. Długie, zgrabne, nie za chude, nie za grube, w sam raz. Idealne, poza kilkoma widocznymi bliznami i ranką na kolanie.
- No i? - zapytała ciemnowłosa, napotykając mój wzrok.
- No i, co?
- Pójdziesz w końcu po te bandaże?
- Ach tak. Bandaże. Zapomniałbym. - opieszale podniosłem się z miejsca i wysunąłem drewnianą szufladę przy biurku. Pogrzebałem w niej chwilę, nim znalazłem to, czego szukałem. Gestem ręki zaprosiłem ją, aby ponownie usiadła na krześle, po czym uklęknąłem przy niej na jedno kolano, dokładnie tak, jakbym zamierzał się jej oświadczyć, i wnikliwie przyjrzałem się ranie na nodze.

< Olivia? ;3 >
Liczba słów: 672

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz