poniedziałek, 19 marca 2018

Od Erena do Kagamiego

Tej nocy miałem wyjątkowo piękny sen. Żadnych koszmarów, żadnego cierpienia i żadnego bólu. Coś wspaniałego. Czemu tak zawsze nie może być? Chciałbym, by ten spokój trwał wiecznie, ale wiem, że to niemożliwe, niewykonalne. Otworzyłem oczy. Na plecach czułem ciepło, bijące od ciała Kagamiego, który leżał za mną. Nie spał już, więc szybko się zorientował, że wstałem.
-Dzień dobry...-uśmiechnął się, ale nadal był lekko zaspany- To jak? Wybieramy się gdzieś dzisiaj czy...
-Nie, może lepiej nie? Albo jak już to później coś wymyślimy. Na razie mi się nie chce...-powiedziałem to, a potem ziewnąłem.
Czerwonowłosy pogłaskał mnie po głowie.
-Spoko... To mogę jeszcze pospać... -przytulił mnie do siebie.
-Czekaj, tylko się ubiorę, bo mi zimno...-wstałem leniwie i podszedłem do szafy. Nałożyłem czarne dresy ze ściągaczami i czarną koszulkę, z resztą, jak zawsze. Chwilę później wróciłem do łóżka, a Kagami objął mnie w talii i wtulił się w moje plecy.
-Jak się czujesz?-zapytał mnie takim...Zmartwionym głosem. Nie rozumiałem, czym tak się martwił. Przecież nic mi nie jest, nic nam nie jest. Nooo oprócz bijących jak dzwony serc.
-W porządku, nie masz się czym martwić.-powiedziałem spokojnym, uspokajającym głosem.
-Na pewno? Nie bolało?-skrzywił się nieco.
-Kagami...Na pewno...
-Nie chciałem, starałem się naprawdę...-westchnąłem lekko na jego słowa i obróciłem się do niego tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Nie musi się tak martwić, przecież nie jestem zbudowany z kruchego szkła.
-Kagami, nic mi nie jest. Jest wszystko w porządku. Nie martw się, bo moje serduszko się kraje.
Uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał mnie po głowie.
-Jesteś cudowny, wiesz?
-Ja? Niby w czym?- zapytałem nieco zdziwiony.
-We wszystkim. Jesteś mój i dla mnie zawsze będziesz cudowny, nawet, jak coś zrobisz źle...-przystawił swoje czoło do mojego. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Na jego słowa uśmiechnąłem się. Cały czas mnie to zastanawia. Jak on mógł pokochać kogoś takiego jak ja? Nie wiem...Jedyne, czego jestem pewny w 100 procentach to to, że jest on niezastąpiony i najważniejszy.
-Nawet, jeżeli stanę się tym złym?
-Nawet wtedy. Zawsze będę po twojej stronie. Kiedy będzie trzeba, nawet będę mógł stać się tym złym, aby tylko ciebie ochronić...-uśmiechnąłem się lekko, podobnie jak Kagami.
-Wiesz co? Jakoś łatwo idzie mi wyobrażenie nas, jako seksownie ubranych, złych charakterów.
Zamruczał, po czym poruszył brwiami.
-Dla ciebie mogę się przebrać...
-Myślę, że któregoś dnia oboje się tak przebierzemy-zaśmiałem się i pogładziłem jego kark oraz ramię.
-Ja mogę i sam się tak teraz przebrać.
-Teraz to się ubierzemy i może coś porobimy, Kagamiś-uśmiechnąłem się do niego. Obaj wstaliśmy i się ubraliśmy. Ja w niebieskie jeansy i czarną, lekko przylegającą koszulkę, a Kagami w czarne jeansy i bordową koszulkę. Podszedłem do Kagamiego i oparłem swoją rękę o jego ramię.
-Any ideas?
-Niezbyt...
-To może...Chodźmy się rozerwać, na przykład do jumper parku, a później gdzieś indziej pójdziemy. Co ty na to?
-No niech ci będzie, słodziaku.
-Dawno tam nie byłem. Idziemy!-wziąłem nasze torby, jedną podałem Kagamiemu. Poklepałem go po ramieniu i złapałem za rękę. Wyszliśmy z pokoju, a potem z akademików. 
Kagami się lekko czerwienił. Chyba dlatego,że trzymaliśmy się za ręce.
Poszliśmy w kierunku Jumper Parku...
---
Weszliśmy do środka budynku i zapłaciliśmy. Następnie skierowaliśmy się do szatni. Przebraliśmy się w dresy ze ściągaczami i przylegające do ciała koszulki. Na szyjach mieliśmy swoje naszyjniki. Złapałem Kagamiego za rękę i pobiegłem z nim. Weszliśmy, a raczej wbiegliśmy do sali pełnej trampolin i innych atrakcji. Cała sala była dla nas. Ooo tak! Uśmiechnąłem się zadziornie i powaliłem Kagamiego na jedną z trampolin. Uniósł jedną brew do góry. 
-A co ty kombinujesz? -uśmiechnął się.
-Jaaa? Niiic - zaśmiałem się, patrząc na leżącego chłopaka.
-Znam ten uśmieszek...-odbił się od trampoliny plecami i spadając złapał moją kostkę i pociągnął ze sobą, przez co upadłem na trampolinę obok.
-Oooo tyyy!- rzuciłem, śmiejąc się. Czerwonowłosy zaśmiał się, po czym uśmiechał się bez przerwy.
Matko, jak ja kocham patrzeć na jego uśmiech i gdy jest szczęśliwy...Ale teraz, musiałem się zemścić. Odbiłem się od trampoliny, dzięki czemu wstałem. Podbiegłem do ściany i wykonałem salto w tył, lądując na trampolinie, gdzie leżał Kagami, przez co ten walnął w ścianę.
-O ty cholerny...-zażartował, po czym wyskoczył i powalił mnie, wisząc nade mną i łapiąc za moje nadgarstki. Zaśmiałem się.
-Hahaha, boli twarzyczka?- nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
-Cichaj mnie tutaj!-pocałował mnie, a ja odwzajemniłem to. Nastepnie wybiłem się, przez co Kagami odskoczył na bok, a ja zacząłem biec po trampolinach i między nimi, śmiejąc się.
Kagami wstał, po czym zaczął mnie ganiać.
-Aa, ratunku! Zboczeniec! - rzuciłem sarkastycznie, śmiejąc się- Hentai! Hentaiiii!
-No chodź tutaj... Pomacam cię po brzuszku!-zawołał, przyśpieszając. Wbiegliśmy na platformę, za którą był spadek i miliony gumowych, amortyzujących kostek sześciennych. Kagami podciął mi nogę, przez co straciłem równowagę, ale ten złapał mnie za jedną rękę, przez co wisiałem "nad przepaścią", ze skierowaną do niego twarzą.
-Mmm... Mój obrońca...
-Och, Eren! Trzymaj się mocno! -rzucił teatralnie, a ja podobnie jak on, zaczałem odgrywać dramatyczną, teatralną scenę.
-Och, mój rycerzu! Co ja bym bez ciebie zrobił!- drugą rękę położyłem na czoło tak, jakbym był zszokowany, ale szczęśliwy.
-Eren! Moje miłości! -krzyknął, po czym wciągnął mnie na górę.
- Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!-padłem w jego ramiona.
-Julio! Kochana Julio! -krzyczał, poprawiając teatralnie włosy. Zaśmialiśmy się gwałtownie razem. Nie mogliśmy tego dłużej trzymać.
-Hahahah! Kisnę!
Kagami śmiejąc się, obrócił mnie tak, że wisiałem nad "przepaścią". Czerwonowłosy złapał mnie w talii i podniósł do góry.
-Powitajcie nowego króla!
-Nants'ngonyama bakithi baba!- zaśmiałem się, po czym przewróciłem się tak, że siedziałem na plecach chłopaka. Kagami złapał za moje nogi. 
-Gdzie sobie życzysz pójść nowy królu?
-W odmęty twego serca, mój ty kochany sługo!- rzuciłem triumfalnym tonem.
-Niech król wchodzi! Me serce otwarte dla pana!
-Cieszę się niezmiernie!- rzuciłem, czochrając go po włosach. Po chwili Kagami przewrócił mnie tak, przez co spadłem w te puszyste, mięciutkie amortyzatory. Po chwili wynurzyłem się z nich, ale widać mi było tylko wystający z nich łeb. 
-Jak tam na dole?-Kagami krzyknął i przystawił rękę do czoła tak, jakby go raziło słońce, niczym podróżnik Indiana Jones. Po chwili do mnie zeskoczył.
-Tsunami! Ratujmy się!-krzyknąłem, gdy Kagami wskoczył. Wyszliśmy z tego czegoś, a Kagami śmiejąc się, wziął mnie na barana.
-Jak się bawiłeś?
-Z tobą? Świetnie!- położyłem swoją głowę, na jego głowie.
-To się cieszę. Powiedz, a pójdziemy jeszcze raz.
-Ooj daaa! Pójdziemy tu jeszcze kiedyś!- Kagami odstawił mnie na podłogę i skierowaliśmy się do szatni.
<Kagamiś?>
Ilość słów: 1048

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz