piątek, 23 marca 2018

Od Kagamiego do Erena

Wybacz mi Eren... Wybacz mi. Tak cholernie ciebie przepraszam. Moje serce, łamie się na kolejne to, coraz mniejsze części w ogromnej pokrywie skalnej. Nie pokocham nikogo innego, tak samo ani mocniej niż ciebie... Tak chciałem wykrzyczeć mu, dlaczego to robię, ale nie mogłem. Nie mogłem popsuć nic, choć wiedziałem, że moje poświęcenie może pójść na marne. Wiedziałem, że on może już mnie znienawidził. Słyszałem krzyk, hymn śmierci kruków oraz wycie wilków. Mój zmysł się nie myli. Eren... Kochanie, wybacz mi. Nie chciałem tego, ale robię to dla ciebie... Dla mnie... Kochanie... Mój złotooki skarbie o włosach i ciele tak pięknie pachnącym. Proszę cię, nie zapominaj mnie, nie zapominaj o nas... Nie zapominaj, jak cholernie mocno ciebie kocham... Wziąłem do ręki telefon, po czym szybko wybrałem do niego numer, pisząc SMS-a.
Eren<3 >Kochanie, właśnie wyjeżdżam. Przepraszam ciebie, że powiedziałem to tak nagle. Obiecuję, że jak wrócę, wszystko ci opowiem i wyjaśnię ci. Jak nie wrócę, będę obok ciebie duszą... Kocham cię.
Schowałem komórkę, idąc powoli w stronę lotniska. Witaj moja nowa przyszłości. Spojrzałem na walizkę, po czym ponownie poczułem płynące po moich policzkach łzy. Erenku... Przepraszam... Gdybyś mógł czytać moje myśli, ciągle bym ci powtarzał dwa słowa... Kocham cię...
---
Właśnie wylądowałem na Wyspie Wygnańców. Zapewne zapyta ktoś, po co? Przecież tam są istoty tak okropne, przecież bez powodu ich tam nie wysłano... Nie obchodziło mnie to, czy są dobrymi czy złymi ludźmi. Właśnie w tym miejscu, można zarobić z cztery razy więcej, niż na naszym Arelionie. Zatrudniłem się na kilka, kilkanaście miesięcy jako strażak w miejscowej straży pożarnej. Miałem zamiar ratować wszystkich, aby móc z tego zarobić na coś, co sprawi, że i ja, i Eren zapomnimy o całym źle jakie nas goniło tak długi czas. Zatrzymałem się w wynajętym mieszkaniu w pobliżu straży, aby w bezpiecznej dzielnicy odpoczywać po pracy. Rzuciłem walizką, po czym usiadłem na łóżku. Brakowało mi obecności Erena. Spod łóżka nagle wylazł Cień, który położył łeb na moim kolanie. Pogłaskałem go, a ten spojrzał na mnie.
-Kagami... Smutny... Czemu... Eren... Zły...-wydukał.
-Cień, proszę, nie dzisiaj...-szepnąłem, wyjmując telefon.
Wybrałem numer mojego ukochanego i wysłałem mu kolejną wiadomość.
Eren<3 >Już jestem na miejscu. Trochę zatęchła dziura, ale już od jutra zaczynam. Dowiesz się, dokładnie co. Wybacz, jeżeli ciebie zranię w jakikolwiek sposób. Obiecuję, że jak wrócę, ponownie do ciebie napiszę. Dobranoc i pamiętaj... Kocham cię...
Otarłem płynące po policzkach łzy, po czym zacząłem się rozpakowywać. Nie rozkładałem się zazbytnio. Ważne rzeczy pozostawiłem w walizce, którą schowałem do szafy. Potem poszedłem wziąć szybki prysznic, który jednak okazał się być długi. Rozmyślałem nad tym, co robi teraz Eren. Czy jest bezpieczny? Czy wszystko z nim w porządku? Czy płacze? Czy krzyczy? Czy myśli o mnie w sposób dobry czy zły? Te pytania zaprzątały moją głowę. Po dobrych pół godzinie mycia, wylazłem spod prysznica w samych bokserkach, rzucając się na łóżko, prawie od razu zasypiając.
Obudziłem się z samego rana, ziewając przeciągle. Brakowało mi go w czasie nocy. Brakowało mi świadomości tego, że zawsze spaliśmy w tym samym pokoju, a teraz tak nie jest... Eren... Kotku. Wybacz mi, tak cholernie przepraszam. Jednak żebyś wiedział, dlaczego to robię... Podniosłem się, po czym wybrałem się pod prysznic, który tym razem był naprawdę szybki. Ubrałem się, po czym z plecakiem na ramieniu ruszyłem do pracy. Tam, zastałem szefa, który mi wszystko objaśnił. Dał mi mundur strażacki, po czym miałem czekać na wezwanie. Usiadłem w kącie, patrząc na swój telefon, na którego tapecie miałem mnie oraz mojego kochanego Erena. Nagle zaczął dzwonić alarm, co oznaczało początek misji. Schowałem szybko telefon do szafki po czym z myślą, że muszę wrócić do kochanego złotookiego, ruszyłem do auta strażackiego. Wskoczyłem do środka, po czym zaczęliśmy się przygotowywać, kiedy nasz kierowca jechał na miejsce. Do wewnętrznej kieszeni schowałem nasze wspólne zdjęcie, aby było blisko mojego serca. W taki sposób on może być obok mnie... Jechaliśmy na sygnale, a ja wręcz modliłem się, abym wyszedł z tego cało.
---
Minęły już dwa miesiące od czasu, kiedy tutaj przyjechałem. Miałem dość dużo blizn, ale uratowałem wiele osób do tego czasu. Nie było ani chwili, abym nie myślał o szatynie, moim promyczku słońca, który nadal był sam, beze mnie. Eren, kotku, wrócę za kilka miesięcy, trzymaj się... Brakowało mi czasu, aby pisać do niego wiadomości. Wracałem w nocy, gdzie prawie od razu zasypiałem. Bycie strażakiem było bardzo męczące, a szczególnie tutaj, gdzie wypadki zdarzają się bardzo często. Mamy mało wezwań do ratowania kotów z drzewa, a dużo, kiedy musimy gasić budynki lub ratować ludzi z pożaru. Z dnia na dzień, mój stan portfela rosną, a z kolei stan miłości, jakiej mi brakowało, powiększał się, powiększał i powiększał. Pragnąłem tak cholernie, aby Eren stanął tutaj przede mną, w moich objęciach i powiedział: ,,Kocham cię, proszę, nie zostawiaj mnie i powiedz mi, dlaczego zniknąłeś.". Nie mogłem tego usłyszeć... Nie mogłem. Eren był z dala ode mnie, a ja nie mogłem mu pomóc. Wiadomość. Napiszę mu... Wziąłem do ręki telefon w czasie przerwy, po czym ze łzami w oczach zacząłem pisać.
Eren<3 >Kochanie. Przepraszam, że nie piszę często. Brak mi czasu, choć pragnę pisać do ciebie codziennie. Nie martw się. Obiecuję, że wrócę, postaram się jak tylko mogę, żeby być obok ciebie i ponownie móc ciebie całować, obejmować i chronić przed złym światem. Proszę, nie zapomnij o mnie i nadal mnie kochaj... Tak, jak mówiłeś. Ja nadal ciebie mocno kocham... Wybacz mi, jeżeli ciebie mocno zraniłem. Kocham cię i wrócę... 
Obiecuję, a sam nie jestem pewny, czy wrócę. Kurwa, jak ja bym chciał, aby istniało coś takiego, jak teleporter. Zazdrościłem istotom, jakie miały taką zdolność. Ja jej nie miałem, przez co nie mogłem spotkać mojego kochanego złotookiego szatynka... Usłyszeliśmy alarm, dlatego też schowałem telefon, po czym wskoczyłem do auta strażackiego, jadąc na miejsce. Mieliśmy informację, że zawalił się budynek, a jest tam jakaś osoba. Musieliśmy ją odnaleźć, a temu, że miejsce gdzie nastąpiło trzęsienie było ogromne, wysłano duży patrol. Prawie od razu wyskoczyłem z auta, aby pomóc. Założyłem kask, idąc na ruiny. Ujrzałem przygniecioną czyjąś rękę, dzięki czemu bardzo szybko odnalazłem osobę, jaka tutaj była. Inni strażacy jednak na wszelki wypadek przeszukali resztę, aby nikt nie pozostał ranny. Wyniosłem ofiarę wypadku, jaką okazał się jakiś chłopak. Brunet o brązowych oczach. Był cały poharatany. Przeniosłem go do karetki, a tam zajęły się nim specjalistyczne służby. Kiedy miałem już odjeżdżać, jeden z ratowników poprosił mnie do poszkodowanego. Podszedłem tam, patrząc na chłopaka, jakiego ocaliłem.
-Nazywam się Fark Obsidian. Dziękuję ci, że mnie ocaliłeś. Obiecuję, że się odwdzięczę.-powiedział, ledwo co mówiąc.
Pokręciłem głową. Głupota innych mnie zadziwiała.
-Kagami Taiga. Nie dziękuj, taki mój obowiązek i nie potrzebuję, aby ktokolwiek mi się odwdzięczał. Życzę ci zdrowia i mam nadzieję, że więcej nie stanie ci się krzywda.-powiedziałem najgrzeczniej jak mogłem.
Gdybym nie był w pracy, nie byłbym taki miły, ale w kodeksie było napisane, abyśmy byli mili dla ofiar, bo mogą one doznać krzywdy psychicznej, co potwierdzili jakimiś tam badaniami. No cóż, jak każą, to tak będę robił. Nie mogę stracić roboty. Jest dla mnie ważna. Dziękowałem w myślach, że przeżyłem. Wskoczyłem do wozu strażackiego, wracając do komendy. Na szczęście, tego dnia nie mieliśmy więcej zgłoszeń, przez co mogłem spokojnie wrócić do domu. Przy wyjściu, zauważyłem tego chłopaka, który był po wypadku. Zaraz... Wypuścili go? Już?
-Co ty tutaj robisz?-burknąłem.
-No nic. Wypisali mnie, wszystko ze mną dobrze, więc miałem nadzieję, że zechcesz ze mną gdzieś wyjść.-rzekł, wkładając dłonie do kieszeni.
-Nie wiem, jestem zmęczony. Chciałbym wrócić do domu.
-Nie daj się prosić. Nie będę ciebie długo trzymał.-uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie prosząco.
Przewróciłem oczami, po czym się zgodziłem. Nie podobało mi się to, ale wiedziałem, że nie pozbędę się go tak łatwo. Zmierzwiłem włosy, po czym wyjąłem telefon. Wybrałem numer mojego kochanego złotookiego, pisząc do niego.
Eren<3 >Wrócę... Będę ci to pisał do skutku, aż mi nie odpiszesz. Z resztą, nawet jak odpiszesz, nawet potem będę pisał. Jak wrócę, nie wypuszczę ciebie z ramion i już będę się tobą zajmował. Będziemy razem szczęśliwi... Kocham cię i śpij dobrze.
<Erenku?>
Ilość słów: 1321

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz