piątek, 2 marca 2018

Od Kagamiego do Erena

Ktoś wywołał u mnie zemdlenie. Kim ten ktoś jest? Dlaczego jest dla mnie znajomy, ale też w ogóle go nie znam. Co widziałem teraz... Nic. Ciemność. Ciemność i ból. Dlaczego nie wiem, gdzie jestem. Dlaczego tutaj jestem? Co się stało? Dlaczego on mówił do mnie Kagami... Jaki Kagami? Kim on jest? Czemu mam na szyi pierścień? Nie znałem odpowiedzi na te pytania, a moja głowa bardzo mnie bolała. Dlaczego?
---
Obudziłem się w środku nocy. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo było ciemno. Bardzo ciemno. Rozejrzałem się. Dlaczego wydaje mi się, że skrzywdziłem mocno Erena? Dlaczego ja to czuję, że on tak bardzo cierpi... Ah, no tak. Nasze przeznaczenia, umysły, serca i ciała to jedno. Wstałem i choć czułem się dziwnie, podszedłem do śpiącego szatyna. Kiedy usiadłem obok, zauważyłem, że on nie śpi... On płacze. Patrzyłem na niego z ogromnym współczuciem. Co ja mu musiałem zrobić, aby go doprowadzić do takiego stanu? Złapałem delikatnie jego dłoń, a wtedy żółtooki spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się, po czym go do siebie przytuliłem bardzo mocno. Czułem skapujące na mój kark łzy.
-Eren... Przepraszam, jak zrobiłem ci jakąś przykrość. Nic nie pamiętam, wybacz mi... Czuję się, jakbym odzyskał jakąś część czegoś... Nie wiem czego...-szepnąłem mu do ucha.
-Nic nie pamiętasz, co?
-Eren, przepraszam, ale nie...
-NIE! Nie wymawiaj tego słowa...
Na moment ucichłem, a potem spojrzałem mu w oczy. Byłem tak ciekawy, co się wydarzyło... Miałem dziurę w głowie... Jakby urwał mi się film. Złapałem mocno policzki Erena i przystawiłem swoje czoło do jego czoła. Powiedziałem bezgłośne "przepraszam", dając mu delikatnego buziaka w usta. Szatyn z kolei wtulił się bardzo mocno we mnie. Chciałem mu powiedzieć, że nie martw się, zawsze będę obok, nigdy mnie nie stracisz...
Jednak, przez moje usta nie mógł się wydobyć żaden dźwięk. Zatkało mnie. Po prostu słyszałem głośne bicie serca Erena oraz mojego. Po chwili opadłem z nim na łóżko, kładąc dłoń na jego torsie, a drugą obok na materacu. Pocałowałem go w na początku w usta, a potem polizałem go po policzku. Usłyszałem jego śmiech przez łzy. Uroczy i taki kochany... Jego dłoń leżała na moim przedramieniu, a z kolei druga ręka powędrowała ku mojej, a potem splótł ją. Jaki on uroczy... Potem na moment odsunąłem się od jego twarzy, patrząc mu w oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Kocham cię, głupi bożku...-szepnąłem, miziając swoim nosem jego nosek.
-Nigdy mnie nie zostawiaj...Nigdy!
-Nie mam zamiaru... Jesteś dla mnie za ważny...-uśmiechnąłem się trochę szerzej.
Eren wtulił się we mnie, mocno drżąc. Przeturlałem się z nim, mocno go przytulając. Pozwalałem mu leżeć na sobie. Niech wie, że zawsze będę obok niego. Ucałowałem delikatnie jego czoło, po czym zacząłem głaskać go po plecach.
-Nie bój się... Nie opuszczę ciebie... Nigdy, przenigdy... Do końca świata i nawet potem...-szepnąłem mu do ucha.
Czułem szybkie bicie serca Erena. Złapałem delikatnie jego podbródek, podnosząc go, aby spojrzał mu w oczy. Uśmiechnąłem się i przystawiłem do niego swoje czoło.
-Eren... Nie bój się, proszę... Nie martw się. Naprawdę... -szepnął, lekko przejęty.
-Wiem...-zaczął szybko oddychać.
Nadal go delikatnie głaskałem po głowie. Chciałem dawać mu najwięcej wsparcia ile tylko mogłem. To w tej chwili było moim priorytetem... Pocieszyć osobę, która jest dla mnie w tej chwili najważniejsza. Najważniejsza na całym tym świecie. Objąłem go mocniej, a po chwili z moich oczu również poleciały łzy. Nie mogłem ich już trzymać. Nie mogę też zaprzeczyć... Że za mocno mi zależy na tym głupim bożku, aby go zostawić na pastwę losu... Czuję, że nasze życie już na zawsze będzie splecione i we dwoje będziemy mogli kroczyć dalej...
<Eren?>
Ilość słów: 584

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz