wtorek, 27 marca 2018

Od Lily do Primrose

Wyszłam z akademika, chcąc przejść się po okolicy. Słońce świeciło, było cudnie. Na twarzach wielu osób widniały liczne uśmiechy. Może dlatego, że dziś sobota? Oohh... Najcudowniejszy dzień w tygodniu! Spacerowałam chyba z godzinę. Okolica akademika była bardzo przyjemna, do tego pogoda dodawała temu miejscu klimatu. Po pewnym czasie na niebie pojawiły się szarawe chmury. "Chyba będzie padać..."- pomyślałam. Padać zaczęło po mniej-więcej dziesięciu minutach. Miałam szczęście — w mojej małej torbie, którą miałam ze sobą, znajdował się granatowo-czarny płaszcz przeciwdeszczowy. Szybko go założyłam, w obawie, że przemoknę do suchej nitki.
Po paru chwilach marszu napotkałam bardzo przyjemny lokal, którego nazwy już niestety nie pamiętam. Weszłam i ujrzałam pusty stolik w rogu sali. Jest mój — mruknęłam pod nosem. Zmierzając w stronę upolowanego stolika, kątem oka zobaczyłam, że w moim kierunku zmierza pracownica lokalu. Była trochę zdezorientowana. Może dlatego, że nie wiedziała, kim jestem? Rzeczywiście po moim wyglądzie, a w dodatku w tym płaszczu, nie można było rozpoznać płci. Usiadłam. Ekspedientka podeszła do mnie, pytając się co podać. Jako że nie chciałam być niemiła i określana jako osobę niewychowaną, zdjęłam kaptur, jednocześnie obdarowując dziewczynę ciepłym i serdecznym uśmiechem.
- Przepraszam, ale Ty też chodzisz do Auris? - zapytała dziewczyna, która mnie obsługiwała.
- Eee... Tak, chodzę do Auris. - odpowiedziałam lekko zdezorientowana samym pytaniem.
- Dlaczego pytasz? - Szybko zadałam pytanie.
- Wyglądasz tak jakoś znajomo... - Odpowiedziała, lekko dziwacznie się mi przypatrując.
- Może mnie gdzieś widziałaś? - odpowiedziałam.
Muszę przyznać, że kiedyś miałam paru przyjaciół, których mój ojczulek przepędził z domu, ponieważ niby "przeszkadzali mu w pracy"... Paru z nich nie wyszło z mojego domu jako żywi... A zresztą... Wydawała mi się, że jest moją znajomą. Że znamy się nie od dziś.
- Może się przejdziemy? - wypaliłam optymistycznie.
- No dobrze, ale będziesz musiała chwilką poczekać. Zmiana kończy mi się dosłownie za parę minut. - odpowiedziała dziewczyna, lekko podekscytowana całym zajściem.
Dziewczyna już zrobiła krok do tyłu, by obrócić się w stronę lady i pójść zakończyć swoje obowiązki, lecz ja jeszcze zdążyłam zawołać:
- Ee... Może poznamy wpierw swoje imiona? - zapytałam z nutką ciekawości w swoim delikatnym głosie.
- To tak! Oczywiście... Jestem Primrose. - powiedziała, zarazem sympatycznie się uśmiechając.
- Bardzo mi miło! Jestem Lily. - odpowiadając, rozejrzałam się dookoła- Masz pomysł, gdzie pójdziemy?
- Daj mi chwilę. Pójdę, zakończę swoją pracę i zaraz widzimy się przy tym stoliku.
- Dobrze. - mruknęłam.
Ciekawie się zapowiada... - pomyślałam, z jednoczesnym założeniem rąk na klatce piersiowej.

< Primrose? :3 >
Liczba słów: 409

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz