czwartek, 8 marca 2018

Od Drake'a do Roy

No nie powiedziałbym, że z mojej nowej koleżanki taka mała zadziora. Może nie zadziora, ale... ma pazurki. Niby taka nieśmiała, a w głębi duszy skrywa się diablica. Diablica o anielskim wyglądzie. Jestem ciekaw, co wyniknie z tej relacji. Zafascynowała mnie.
Tak czy inaczej, teraz mam ważniejsze zadanie, a raczej MY mamy. Nie chcę przegrać z tymi cieniasami. To mnie należy się zwycięstwo... no i Roy też. Dlatego ustawiliśmy się na linii startu wraz z innymi uczniami. Ci idioci zawarli między sobą sojusze... Nie wiem, po co się łudzą. Koniec końców, zwycięska para może być tylko jedna. Chyba nie muszę powtarzać, o kim właśnie myślę, prawda?
Kiedy Roa zajęła się przez minutę sobą, obok mnie zjawił się Blue. Ta mała przylepa zawsze musi się napatoczyć w najmniej odpowiednich momentach. Jak już Roa ma zwracać na kogoś stuprocentową uwagę to na mnie!
– Jakie to miłe... i... urocze... – wymruczała pod nosem, gdy ujrzała mojego małego przyjaciela. Popatrzyłem pytająco na dziewczynę, która niczym urzeczona podeszła do Blue. Jej drobna dłoń powędrowała do blaszaka. Tej przylepie więcej nie trzeba było. Blaszak zapiszczał w swoim języku, zapewne się przedstawiając. – Blue? Aw, jakie słodkie imię!
– Rozumiesz go? – spytałem zaintrygowany. Podszedłem do Roy i Blue. Następnie oparłem się niedbale o pień jednego z drzew, krzyżując umięśnione ramiona przed sobą.
– Spokojnie, może nie będziemy cię obgadywać – odpowiedziała, zaszczycając mnie przelotnym spojrzeniem. Blue piszczał zachwycony tym, że kolejna osoba się nim zafascynowała.
– Nawet nie masz pojęcia, w co się właśnie wpakowałaś... – Pokręciłem głową, po czym zaśmiałem się pod nosem. Jednak po chwili mój uśmiech zniknął, a na jego miejscu pojawiła się powaga. Westchnąłem. Odbiłem się od drzewa i zacząłem kierować się w stronę najbliższej położonej nas pary – naszych wrogów. Sięgnąłem po mój miecz umocowany na plecach. – Idziemy! – krzyknąłem do tamtej dwójki. – Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru przegrać!
Roa szybko mnie dogoniła. Razem zaczęliśmy kierować się na zachód, do miejsca, gdzie powinna znajdować się inna para. Szliśmy w ciszy przez kilka minut, jedynie Blue wydawał te swoje irytujące dźwięki. Chyba poważnie rozważę możliwość anulowania mu tego jazgotu.
– Właściwie, to po co tam idziemy? – spytała po chwili moja towarzyszka.
– Aby pozbyć się zbędnej konkurencji. Znając życie, na pewno zastawili pułapki. Obrócimy ten fakt na naszą korzyść. Posłużymy się ich własnymi sidłami, aby reszta wyeliminowała siebie nawzajem, a przynajmniej ci mniej rozgarnięci. Dzięki temu zaoszczędzimy siły na mocniejszych przeciwników. A wśród tej zgrai, niestety, ale jest kilkoro zdolnych nam odebrać wygraną.
Roa wysłuchała mnie. Nie powiedziała nic od razu. Zaczęła zastanawiać się nad moimi słowami. Osobiście uważam, że to idealny plan, no, ale jeśli ta mała ma lepszy pomysł, to go chętnie posłucham. Niespodziewanie Blue zaczął jak oszalały latać wokół mojej głowy. Musiałem się uchylić, by nie oberwać.
– A w ciebie co znowu wstąpiło...?
– Wykrył niebezpieczeństwo. – Roa poczęła rozglądać się wokół. Natomiast ja niczego nie wyczuwałem, a przynajmniej jeszcze nie. Postanowiłem działać szybko. Złapałem Roy i Blue, a następnie zaciągnąłem dziewczynę w gęste krzaki. Ta chciała zaprotestować, ale jak tylko wróg, czyli inna para, pojawili się w zasięgu wzroku, zakryłem jej usta dłonią i przyciągnąłem do siebie. W międzyczasie Blue wytworzył wokół nas pole ochronne, które miało zakamuflować naszą energię i zapewnić nam dobrą kryjówkę. Dwóch osiłków z mojej klasy przeszło obok nas, bacznie się rozglądając. Wyglądało mi to tak, jakby kogoś szukali. Coś mi mówiło, że tym kimś byliśmy Roy i ja.
– Jesteś pewien, że ich słyszałeś?
– No raczej. Widziałem, jak poszli w tę stronę.
– To gdzie oni są? Wyparowali?
– Nie drzyj się na mnie! Przynajmniej mnie udało się ich namierzyć! Ty tylko narzekasz jak zwykle zresztą...
– Zamknij się już lepiej... Po co chciałem być razem z tobą w parze...?
Podczas gdy tamta dwójka głupków się kłóciła, uwolniłem białowłosą z mojego uścisku. Razem wychyliliśmy się zza krzaka, by lepiej się przyjrzeć tym matołom. Nie wyglądali na silnych. Tym lepiej dla nas.
– To, co robimy? – spytałem szeptem. Spojrzałem na mą urodziwą towarzyszkę z błyskiem w oku. Nie wiem jak ona, ale ja aż rwałem się, by spuścić naszym „kolegom” porządne manto. – Spadamy, czy od razu pozbywamy się tych leszczy?

< Roa? >
Liczba słów: 697

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz