wtorek, 27 marca 2018

Od Olivii do Aserysa

Nie to, że się wstydziłam własnego ciała, ale spodziewałam się takiej reakcji mężczyzny. W końcu niecodzienne jest to, że jakaś nowo poznana dziewczyna ma zamiar zdjąć swoje spodnie przed nim. Zauważyłam jego wzrok i zauroczenie w jego pięknych zielonych oczach, gdy zostałam w samych figach. Chłopak totalnie zapomniał o tym, co miał zrobić. Musiałam mu przypomnieć, żeby przyniósł bandaże. Usiadłam na krześle i przyglądałam się Aserysowi, który uklęknął przede mną na jednym kolanie. Wyglądał tak, jakby miał mi się zaraz oświadczyć. Wyglądał uroczo i romantycznie. Przyglądał się mojej ranie w wielkim skupieniu. Po minucie w końcu zabrał się do roboty. Chwycił wodę utlenioną i gazę, aby najpierw przemyć ranę z piasku oraz błota. Gdy tylko przejechał już namoczoną w wodzie utlenionej gazą po moim kolanie, przez moje ciało przeszedł delikatny i mało przyjemny dreszcz. Na swojej twarzy nie okazywałam tego, że mnie trochę szczypie. Jedynie lekko zacisnęłam szczękę.
- Boli? - zapytał się białowłosy, odkładając kawałek materiału, biorąc do dłoni zwinięty bandaż.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo. Oczywiście, nie chciałam okazywać słabości przed kimkolwiek. Problem nie polegał na tym, że bałam się odrzucenia. O nie, głównie chodzi o to, że mimo wszystko miałam pewną dumę, której nie chciałam stracić przez takie maluteńkie zadrapanie.
- Na pewno? - upewnił się zielonooki.
- Tak - odpowiedziałam z taką samą stanowczością, jak przedtem. Mężczyzna delikatnie uniósł jedną brew, słysząc moje słowa. Zaczął zawijać moje kolano bandażem. W pewnym momencie wzięło mu się na psocenie. W jednym miejscu zacisnął nieco mocniej. Wiadomo, że to nie było jakoś bardzo mocno, jednak poczułam delikatny ból. Nie wiem, czy zrobił to celowo, czy nie, ale zabolało mnie trochę.
- Ałć… - syknęła cicho.
- A jednak boli - uśmiechnął się delikatnie Aserys. Był to jednak delikatny uśmiech, przez który zawitało takie przyjemne ciepło w moim sercu. Zachichotałam się cicho i pozwoliłam białowłosemu dokończyć opatrywanie mojego kolana.
- Dziękuję ci bardzo - podziękowałam cicho, po czym wstałam z krzesła, kompletnie zapominając, że nie miałam na sobie spodni. Paradowałam w samych majtkach przed chłopakiem… Co ze mną było nie tak? Kiedy się zorientowałam, co takiego robiłam, na mojej twarzy pojawił się szeroki rumieniec. Alan by chyba zabił biednego Aserysa, jakby zobaczył nas samych w tej dosyć dwuznacznej sytuacji. Byłam półnaga, a chłopak mi się przypatrywał w wielkim skupieniu. Wcale to nie wyglądało tak, jakbyśmy się mieli zaraz przespać. Z rumieńcem na twarzy zaczęłam się ubierać. Co chwilę zerkałam na zielonookiego, aby się upewnić, czy nadal mi się uważnie przygląda.
- Nooo dobrze, zrobiłem ci profesjonalny opatrunek, dzięki mnie nie stracisz nogi. Powiedz teraz, jak zamierzasz mi się odwdzięczyć? - zapytał się dosyć poważnym tonem.
- A co chcesz? - spojrzałam na niego z grobową miną. Dosyć mnie zaskoczył tymi słowami, nie powiem. Jednak ludzie nie są bezinteresownymi istotami. Zauważyłam, jak się zaczął szczerzyć złowróżbnie.
- Naucz mnie jeździć konno - oświadczył. W tym momencie totalnie mnie zatkało. Musiałam przez chwilę przemyśleć jego słowa. Przysięgam, nigdy wcześniej nikt nie wyjechał z taką propozycją totalnie z dupy. Nigdy. Osoby, które chciały, abym ich nauczyła jeździć konno, robiły to bardziej… taktownie? Zmarszczyłam lekko czoło, potem rozluźniłam się, ale kilka sekund po tym zrobiłam minę zamyślonego greckiego filozofa, który snuł refleksję nad ludzką egzystencją. W dodatku… jego propozycja w moich uszach zabrzmiała dosyć dwuznacznie. On chce, żebym się z nim przespała, czy naprawdę chce, bym posadziła go na siodle? Czarno widziałam jego jazdę na masywnym Ashleyu, który by potraktował Rysa jako zbędny ciężar. Ashley nigdy nie lubił się zadawać z innymi istotami. Mnie zajęło kilka miesięcy, aby podejść do niego, gdy był jeszcze źrebakiem.
- W którym sensie „jazda konna”? - uniosłam, pytająco jedną brew, starając się zdusić w sobie śmiech. Mówiąc to zdanie, bardzo zaakcentowałam „jazda konna”. Miałam nadzieję, że chłopak załapie tę dwuznaczność, którą chciałam ukryć w swoim przekazie. Zazwyczaj odrzucałam propozycje łóżkowe, jeśli jakiś śmiały chłopak zechciał się mnie, o to zapytać. Jednak w przypadku Aserysa… może bym się zgodziła. Chłopak był naprawdę przystojny. W dodatku przykuł moją uwagę swoją osobą. Oczywiście, bardzo łatwo się interesuję kimś, ale on mnie bardzo zaciekawił. Z chęcią poznałabym go bliżej.

< Aserys? :3 >
Liczba słów: 677

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz