piątek, 2 marca 2018

Od Erena do Kagamiego

Wleciałem do lasu. Uspokajałem się. Nic wielkiego, to co zwykle. Po kilku godzinach, gdy zaczęło zachodzić powoli słońce, postanowiłem wrócić do pokoju. Kilka minut później wylądowałem na balkonie i schowałem skrzydła. Otworzyłem drzwi od pokoju i rozglądnąłem się. Na łóżku leżał Kagami, tylko co on ma w ustach? Co? Pierścień? Byłem bardzo zdziwiony. Ja wiem, że każdy ma jakieś tam dziwactwa, ale...Nie, to nie mógł być ani przypadek ani jego widzimisię. Coś musiało być na rzeczy. Nigdy tak nie miał, nigdy tak nie robił. Próbowałem go zbudzić. Na próżno. Nie reagował na moje krzyki. Chyba miał jakiś koszmar, i to nie byle jaki. Nic nie mogłem zrobić, tylko mieć nadzieję, że nie cierpi i że to się niedługo skończy. Podszedłem do swojego biurka i wziąłem leżące na nim słuchawki. Walnąłem się na łóżko i włączyłem muzykę. Po chwili zasnąłem...
---
Znalazłem się w jakimś pomieszczeniu...Nie, zaraz...To nie jest pomieszczenie, tylko...Ciemność. Czarna, ponura, bez wyrazu...Dobrze ją znałem, nie raz w niej byłem. Usłyszałem jakiś krzyk...Bardzo znajomy głos, jakby...Kagami?! Co on tu...Zerwałem się z miejsca i chciałem biec, ale ktoś złapał mnie za ramię. Wysoki, silny i rosły mężczyzna...Obróciłem się. Ujrzałem długie włosy, ale ich koloru i twarzy nie zdołałem dojrzeć. Wydawał mi się znajomy...Bardzo znajomy...Byłem wręcz pewny, że już go kiedyś spotkałem i widziałem. Nagle mężczyzna tupnął i wywołał trzęsienie z...Po prostu trzęsienie, przecież to nie jest ziemia. Upadłem. Nie dałem rady się utrzymać przy tak ogromnych wstrząsach.
-C-co jest...?- zapytałem, powoli wstając i łapiąc się za włosy. Nagle mężczyzna przycisnął mnie do ziemi i...Pstryknął? Ciemność zamieniła się w oślepiającą biel. Nadal nie mogłem ujrzeć jego twarzy, ale włosy już tak. Długie ognisto czerwone włosy, sięgające do ramion. Kiedyś już...Zaraz, przecież Kagami ma podobne w swojej formie, ale to nie był Kagami. Byłem tego w 100 procentach pewien. Tajemniczy mężczyzna zbliżył się do mnie i chwycił mój klucz. Nagle usłyszałem niski, ale ciepły głos, również mi znajomy...
-A teraz patrz i to zapamiętaj, Eren...- drugą ręką stworzył coś jak szybę, za którą znalazł się on i...Ja? Mężczyzna deptał mnie, a ja leżałem cały we krwi, było jej mnóstwo, chyba umierałem...
-E-ej, co to ma zna...- nie zdążyłem dokończyć zdania, a mężczyzna zakrył moje usta swoją wielką i gorącą ręką. Nagle otworzyły się ogromne drzwi. Jak ja mogłem ich nie zauważyć? Przecież mają kilka metrów...Za Kagamim znalazł się Tatsuya, który się szyderczo uśmiechał. Oboje trzymali pierścienie w ustach, tak jak Kagami w rzeczywistości! Czerwonowłosy zauważył mnie leżącego i krwawiącego, chciał do mnie podbiec, ale złapały go czarne ręce...miliony czarnych rąk i zaczęły wciągać do środka tych drzwi...Chciałem wrzasnąć do niego, coś powiedzieć, dać jakiś znak, że ciągle tu jestem i żyję, że to tylko iluzja, ale mężczyzna mi nie pozwalał.
-Czemu to zrobiłeś! -wrzasnąłem na niego i popatrzyłem wkurzonym wzrokiem. Tatsuya się zaśmiał i zniknął, a mężczyzna zaczął do mnie mówić.
-Eren, musisz mnie posłuchać...Nie możesz powiedzieć prawdy o tym śnie dla Kagamiego, to źle się skończy. Bądź dla niego wsparciem, większym niż on jest dla ciebie. Nigdy go nie odrzucaj, bo tylko ty możesz go powstrzymać przed jego złością i jego formą. Proszę cię, posłuchaj mnie. Wiem, że nie będzie ci łatwo i będziesz cierpieć, ale już niedługo wszystko się wyjaśni. Odpowiedzi na wszystkie twoje pytania znajdą się w twojej głowie, ale by tego dokonać, musisz go ochronić przed nim samym...- Chciałem coś powiedzieć, ale nie zdążyłem. Coś zaczęło mnie wciągać...Kim był ten mężczyzna? Czemu mi się wydaje, że ja go znam? Co u się dzieje?! Niby to tylko sen, ale jaki realistyczny...
---
Po tym się obudziłem. Spojrzałem na Kagamiego, on nadal spał. Odwróciłem się plecami do chłopaka i nadal słuchałem muzyki na słuchawkach. Minęło jakieś 5 minut i nagle Kagami się zerwał z łóżka i rzucił na mnie, przytulając mnie mocno. Chłopak szepnął coś bardzo cicho, nie usłyszałem tego. Przy tym poczochrał mnie po głowie. Zdjął moje słuchawki, pocałował mnie w czoło i złapał za rękę. Odwzajemniłem uścisk. Nagle na naszych rękach zaczęły pojawiać się znaki, te same co wcześniej. Byłem w szoku. Wcześniej ten sen, teraz znaki...Co się tutaj dzieje?! Nagle znaki zaczęły się zmieniać, jakby układać. Co jest? Czemu ja rozumiem ten język? Nawet go nie znam, a umiem go przeczytać...Nie rozumiem. Kagami wytężył wzrok i powiedział.
-Strach wywołany snami, skończy się wraz z dniami, kiedy to wasze przeznaczenie, splecie się mocnymi więzami. Czekajcie, a czas wynagrodzi, gdy sny boga śmierci i boga słabości, staną się jednością.
Wpatrywałem się w znaki z mocnym zdziwieniem i zaskoczeniem. Przeznaczenie, wspólne sny, jedność...O co tu chodzi? Nic z tego nie rozumiem...
-Co o tym sądzisz?-zapytał Czerwonowłosy -Może trzeba popatrzeć jakie symbole pojawią się, jak dotkniemy innych części ciała?
Popatrzyłem na Kagamiego, który siedział na moim łóżku po turecku. 
-Po tym wszystkim, myślę, że nawet trzeba...-Kagami podał mi swoją dłoń, widocznie nieco się bał
-Nie bój się, ten sen...-cholera, miałem nie mówić!-...czemu trzymałeś pierścień w ustach- szybko zmieniłem temat.
-Pierścień w ustach? Co? Śniło mi się, że trzymałem pierścień w ustach. Skąd wiesz?-zapytał, marszcząc brwi.
-Bo to widziałem? I poza tym jak wszedłem do pokoju, to go trzymałeś...
-Co? Nie rozumiem... -zmarszczył mocniej brwi.
-No nie patrz tak na mnie, sam tego nie ogarniam.-  Po moich słowach Kagami głośno westchnął.
-Po prostu położyłem się do łóżka i od razu zasnąłem. Znalazłem się w jakimś śnie...I widziałem w nim ciebie...- powiedziałem. Trudno, powiem mu o tym. Ufam mu bardziej niż temu tajemniczemu mężczyźnie. Kagami ma prawo to wiedzieć, nie mogę niczego przed nim ukrywać, a w szczególności tak istotnych informacji.
-M-Mnie?-spojrzał mi w oczy.
-Był obok ciebie Tatsuya. Oboje trzymaliście swoje pierścienie w ustach. Jednak ten mężczyzna stworzył iluzję, przez co myślałeś, że ja umieram,ale to kłamstwo...To się nie wydarzyło...Noo i zaczęły cię wciągać dziwne czarne ręce, za te kilku metrowe drzwi...
-C-Co? Nie rozumiem. Przecież w moim śnie to była prawda, a nie iluzja... To było tak realistyczne... P-Przecież... Leżałeś, byłeś... -złapał się za głowę i skulił.
-Nie! To nie prawda! Byłem za tą ścianą, widziałem ciebie! Chciałem cię ostrzec, ale on...On nie pozwalał mi nic zrobić!- złapałem ramiona Kagamiego.
-N-Nie żył... -miał szeroko otwarte oczy, cały drżał. Chwyciłem jego rękę i położyłem ją na swoim sercu.
-Widzisz? Ja żyję...Moje serce bije, wszystko jest w porządku.- Nagle znaki się zaświeciły i znów zaczęły zmieniać swój układ. Kagami nadal drżał, ale podniósł głowę,a ja zacząłem czytać znaki.
-Serca otoczone nićmi bólu, wskazujące drogę przez piekło. Wspólne tętno, wspólny oddech, wspólna moc otoczona łzami...-Kagami spojrzał na na napisy, a później skierował swój wzrok na mnie.
-Co się dzieje...-rzuciłem.
-Eren... M-My...
-My? 
-M-My naprawdę jesteśmy sobie przeznaczni... Te napisy, to wszystko... -szepnął lekko zawstydzony.
Spojrzałem na Kagamiego i otworzyłem lekko usta. Nie wiem czemu, ale byłem szczęśliwy...Kagami podał mi dłoń, uśmiechnął się delikatnie i szepnął.
-Bądźmy już na zawsze razem... Eren... -przytuliłem się mocno do Kagamiego i otworzyłem oczy. Na jego karku zaczęły pojawiać się znaki, ale...Z nimi było coś nie tak...
-E-ej, Kagami...Te znaki...
-C-Co?
Ujrzałem znaki " Ogień..Ogień...Cień...Cień...Wspólna moc..."Lekko drżały.
-Obróć się...- Kagami się odwrócił, a ja podniosłem jego koszulkę. Moim oczom ukazał się znak.
-"Revasan"...
-S-Skądś znam to słowo...
-Ja też...Coś mi świta. Kiedyś już je słyszałem...Tylko kiedy?
Kagami przyciągnął mnie do siebie, patrząc mi w oczy. Były pełne... Determinacji?
-E-Eren... Wiem, kto może coś na ten temat cokolwiek wiedzieć... Nie spodoba ci się to na pewno, ale... Chyba tylko tyle możemy zrobić... Ten ktoś wie, jak dostać się do mojego ojca...- Odsunąłem się lekko od Kagamiego.
-O kim mówisz?
-T-Tatsuya...
-Co?! Czemu Tats...-zamarłem. Przecież w moim śnie razem byli Tatsuya i Kagami. Obaj trzymali swoje pierścienie w ustach. Wysoki mężczyzna...Jego włosy...Podobne do włosów Kagamiego...Ten mężczyzna...To ojciec Kagamiego i Tatsuyi! 
-Eren... Wybacz, ale muszę to zrobić... Nie chcę go widzieć na oczy za to, co ci zrobił, ale... To dla naszego dobra...
-T-twój ojciec...
-Mój ojciec? Co z nim?
-Ten mężczyzna w długich włosach...To twój ojciec!
-C-Co.... -odsunął się od Erena, łapiąc się za włosy.
-To dlatego mi to powiedział...Martwił się o ciebie...Teraz już wszystko rozumiem...
-O-Ojciec... -zaczął prawie że szarpać za swoje włosy.
-Kagami, nie...-złapałem go za nadgarstki i odciągnąłem jego ręce od jego włosów.
-N-Nie... Kto...
-Kto?
-Kim on jest... -powiedział tak, jakby nie wiedział kim jest jego ojciec.
-Kagami, ty nie wiesz, kim jest twój ojciec?- zapytałem ze zmartwieniem w oczach.
-O-Ojciec... -spojrzał z szeroko otwartymi oczami na podłogę.
-KAGAMI! -wrzasnąłem głośno.
-Kto to... Kagami?-spojrzał na mnie. Otworzyłem szerzej oczy. J-jak to. Nie wie kim jest? Co się stało? Nie! Nie mogę go stracić! Nie jego!
-Kagami, ocknij się w końcu! - zacząłem nim potrząsać-Obudź się!- wrzasnąłem.
-Kagami? Kto to...-powiedział, odsuwając mnie od siebie.
-N-nie pamiętasz mnie? Kagami...Kagami to ty- wskazałem palcem na niego.
-Kagami? Ja? Zostaw mnie, nie znam ciebie. -powiedział i wstał, rozglądając się na boki.
Nie wiedziałem o co chodzi. Co się stało?! Czemu on mnie nie pamięta?! Z mojego oka wypłynęła łza, a ja spojrzałem w dół, zasłaniając moją twarz włosami. Nagle usłyszałem znów ten głos. Jego ojciec. Teraz to wiem..."Widzisz, Eren? Odgadłeś kim jestem. Mądry chłopiec. Teraz wiesz, czemu to powiedziałem. Nie możesz wspominać o mnie dla Kagamiego. Widzisz, co się dzieje. Wiem, że to trudne do zrozumienia, ale nie martw się, niedługo wszystko zrozumiesz. Od teraz, nie mów mu nigdy o naszej rozmowie i o tym, że do ciebie mówię. Ukrywaj to. Będziesz cierpiał, nie ukrywam, ale twój trud przyniesie rezultaty, Eren...Proszę cię, uratuj mojego syna...". Po tym głos ustał.
Kagami nadal się rozglądał, widocznie był zagubiony. -Gdzie ja jestem?- Wstałem z łóżka, nie wytrzymałem.
-Co z tobą?! Kagami! - potrząsnąłem jego ramionami.
-Zostaw mnie, psycholu!-krzyknął, odpychając mnie. Z mojego oka popłynęła łza. Siłą posadziłem go na łóżku i opuściłem głowę do dołu. Położyłem rękę na jego głowie i sprawiłem bólem, że zemdlał. Nie mogłem patrzeć na to...A co jeśli tak zostanie...Na zawsze...
<Kagami?>
Ilość słów: 1611

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz