piątek, 9 marca 2018

Od Roy do Drake'a

Uśmiechnęłam się delikatnie, dla upewnienia sprawdzając zawartość swych magazynków. Oba rewolwery zostały już wcześniej przeze mnie uzupełnione nabojami koloru złotawego. Mimo wszystko wolałam mieć pewność co do swojego zabezpieczenia, którego brak skończyłby się pewną przegraną. Skinęłam ostatecznie głową, dając chłopakowi znak gotowości. Ten chyba nadwyraz zadowolony, spojrzał na zawisającego trochę ponad nami robocika. Wydał mu na migi krótkie polecenie, którego prostotę bardzo łatwo dane mi było pojąć. Blue miał w pierwszej kolejności osłaniać moją osobę, a dopiero w ostateczności ruszyć, po wydaniu polecenia jego osobie na pomoc. Mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem, widocznie niezadowolona z niepewności co do moich umiejętności samoobrony. Westchnęłam cicho, wymieniając z chłopakiem krótkie skinięcie głową. Wyszliśmy zza krzaków najciszej, jak to było możliwe, by po wykonaniu kilku równie delikatnych kroków każdemu z nas umożliwione było zaatakowanie celu na własny sposób. Skupiona na przydzielonej mi ofierze, wraz z fruwającym przy mym boku androidzie, pozwoliłam sobie trochę pobawić się z chłopakiem. Drake zaatakował odrobinę wcześniej, co jakby automatycznie zadecydowało o zwróceniu się mojego celu z wymierzoną bronią w stronę mojego partnera. Gdy ten miał zamiar odrobinę zdezorientowany pociągać za spust, uprzedzając tę czynność, z uwodzicielskim uśmieszkiem pozwoliłam sobie dłonią delikatnie nakreślić niewidzialną linię w okolicy karku i kręgosłupa ofiary. Odrzucając swe próby ataku "bawiącej się dwójki", brunet szybko zwrócił się w moją stronę, chcąc zaatakować, na co zareagowałam szybkim odskokiem z lekka w bok. Z wymownym uśmiechem przyłożyłam jeden z palców do ust, jakby chcąc zmusić go gestem do milczenia, przy tym jeden z rewolwerów mając uniesiony na wysokość jego czoła. Zanim sam zdążył pociągnąć za spust, bez najdrobniejszego wzruszenia wystrzeliłam swój nabój prosto w jego głowę. Nawet nie zdążyłam nacieszyć się swoim zwycięstwem nad przedstawicielem przeciwnej płci, gdy nagle objawiona przede mną tarcza stworzona przez Blue odparła nabój należący do niebiorącego już udział w grze mężczyzny. Jego ciało swobodnie rozpłynęło się w powietrzu, gdy tylko należący do mnie środek zetknął się z głową chłopaka. Spojrzałam na niewielkiego androida z dziękującym spojrzeniem, spoglądając również na jego prawowitego właściciela. Ten, chyba nazbyt napalony na jakoś trzymającego się — po kilku uderzeniach z pięści w przeróżne części ciała — drugiego przeciwnika, postanowił zwyczajnie się z nim trochę pobawić. Podczas gdy ja postanowiłam oprzeć się z założonymi rękoma o drzewo, ten wymieniał się z wrogiem na odskoki i ciosy. Mam świadomość, że Drake byłby zdolny do wykończenia go o wiele szybciej, lecz z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu wolał tak go sobie pomęczyć. Westchnęłam cicho, zakreślając nieduże kółeczka na kopułce zawisającego przy mnie androida. Nawet on miał świadomość, że Drake chyba chciał się popisać... Uśmiechnęłam się mimowolnie. Wiem, że swoją siłą przewyższa większość osób w jego wieku, lecz... "Akh, dobra, to się robi niemiłe dla mych oczu" - mruknęłam do siebie w myślach, drugim z rewolwerów zakańczając grę naszej uroczej parki. Wycelowałam dokładnie w jego skroń, która z tej perspektywy była najlepszym miejscem na wycofanie go z rozgrywki.
- No wiesz? Nie zdążyłem mu podbić drugiego oka! Tak do pary... Bo teraz jak jakaś pokraka będzie zmuszony chodzić tylko z jednym... - Prawie od razu doszły do mnie niezadowolone jęki chłopaka, który niewyżyty otrzepał dłonie. Odwróciłam wzrok ku miejscu, gdzie jeszcze moment temu stał nasz napastnik. To wszystko nie miało sensu...
- Coś tu jest nie tak... - powiedziałam do siebie, ignorując słowa Drake'a sprzed chwili. Dostrzegłam jego pytające spojrzenie rzucone na moją osobę. Racja, stwierdzić, to ja mogę sobie stwierdzać, lecz... - Według zasad nikt nie powinien być poważniej zraniony, a jednak tylko użycie broni pozwala zesłać przeciwnika na przegraną... - dopowiedziałam, podkładając jedną z dłoni pod podbródek. - Poza tym, była tam wzmianka o automatycznym "Game Over", gdy jeden z członków drużyny nie może kontynuować. Chłopak, z którym ja walczyłam, odszedł o wiele wcześniej niż ten wzięty przez ciebie... - dokończyłam mrukiem, odruchowo strzelając swymi palcami. To wszystko było nazbyt pogmatwane, aby móc to uznać za poprawnie napisany system. O ile... O ile ktoś nie ma w niego ingerencji. Oświeciło mnie. - To jest to! - krzyknęłam, jakby nagle zesłano na mnie cud prosto z nieba, jak na zawołanie znajdując się tuż przed wyższym chłopakiem.
- Widocznie w tej grze są jakieś błędy albo jakimś cudem zdatne do ominięcia zasady. - przytaknął mi ciemnowłosy, krzyżując ręce.
- Teraz myśl człowieku, czy nauczyciele zrobili to specjalnie, czy może ingerencje miały w to łapska starszych uczniów. - przybiłam krótką piątkę z twarzą. Tyle pytań, a jednak żadnych konkretów. Chyba nie pozostało nam nic innego, niż iść, jakoś przetrwać i wygrać.
- Myślę, że dla nas nie będzie to miało większej różnicy, czyż nie? - zaśmiał się, spoglądając to na mnie, to na androida pomiędzy naszą dwójką. Skinęłam głową z delikatnym uśmiechem, któryś raz z kolei pozwalając sobie popieścić malutkiego, blaszanego robocika swym głaskaniem. Nie minęła sekunda, a moje działania spotkały się z wymownie obrażoną, jakby pałającą niedocenieniem twarzą chłopaka. Nie mogłam powstrzymać się od cichego śmiechu. Wyciągnęłam swą delikatnie drżącą z lęku dłoń w jego stronę, by po chwili zanurzyć swoje palce w bujnej czuprynie Drake'a. Oszołomiona miękkością tego jego — jak sądziłam — siana, podekscytowana zbliżyłam się nieco bardziej. Stojąc na palcach, mogłam bez problemu sięgnąć tej jego grzywki.
- Strzeż się, bo teraz cię zagłaskam na śmierć... - uniosłam swe kąciki ust odrobinę wyżej niż zwykle, nie zaprzestając czynności.

< Drake? >
Liczba słów: 870

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz