Zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku ściany oraz podłogi zostały dokładnie wyłożone panelami z ciemnego drewna, stąd zawsze w „Kwiaciarence” przyjemnie pachniało lasem. Po całym suficie wiły się misternie splecione gałęzie oraz kwietne girlandy, z których zwisały drobne łańcuchy lampek. Dawały niesamowity efekt rozgwieżdżonego nieba i sprawiały, że goście nie potrafili oderwać od nich wzroku. Kwadratowe, pomalowane na czarno stoły rozstawiono po całym pomieszczeniu, a przy nich - plecione krzesła z wyłożonymi jednokolorowymi poduszkami. Jedynie przy ścianach widniały długie, prostokątne stoły i sofy obite czarną tapicerką. Na każdym blacie delikatnie tliła się lampka z postaci lampy naftowej, aby rzucały więcej światła, bo lokal zawsze był trochę przyciemniony przez wywieszone w oknach półprzezroczyste, grafitowe zasłony. Najważniejszym atutem „Kwiaciarenki” były jednak kwiaty. Umieszczono je dosłownie wszędzie. Na ścianach wywieszono małe doniczki z wiszącymi roślinami, w kątach i pomiędzy stolikami w wielkich donicach rosły rośliny, przypominające miniaturowe drzewa, a w specjalnie wybitych wnękach w ścianach stały wazony z dorodnymi bukietami oraz mniejsze doniczkowe kwiaty, o które o wiele starsza od Primrose driada i właścicielka lokalu dbała osobiście. Chociaż dostawały mało światła, dzień w dzień były w doskonałym stanie dzięki magii.
- Życzę smacznego. - Primrose uśmiechnęła się ciepło do starszej pani w śmiesznym zielono-pomarańczowym swetrze i postawiła na stoliku talerzyk z kawałkiem ciasta. Kobieta uprzejmie podziękowała, a potem odsunęła delikatnie zasłonę, aby popatrzeć na spływające po szybie strugi deszczu. Primrose odwróciła się na pięcie i wróciła za ladę, zbierając przy tym po drodze puste filiżanki ze stolików.
Dochodziła godzina dziewiętnasta, a ruch w herbaciarni powoli malał. Właściwie już tylko kilka stolików było zajętych. Mężczyzna w średnim wieku ubrany w garnitur, pani w zabawnym swetrze, student otoczony stertą notatek, matka z dwójką dzieci i starszy pan czytający dzisiejsze wydanie rejonowej gazety. W lokalu panowała przyjemna cisza przerywana tylko cichym stukaniem widelczyka o talerzyk. Primrose przystanęła koło koleżanki i strzepała okruszki ciasta z czarnego fartuszka w niebieskie grochy, po czym oparła się łokciami o blat.
- Nie śpij, Dalia. Zmęczona? - odezwała się do koleżanki.
Dziewczyna była piękną niebiańską elfką o bardzo długich, szpiczastych uszach, których nawet burza puszystych, kręconych włosów nie była w stanie zakryć. Do pracy zawsze związywała je tuż nad karkiem w ciasny kucyk i wypuszczała kilka pojedynczych kosmyków. Miała błękitne, duże oczy w kształcie migdałów, drobny nos i półpełne usta. Przewyższała większość pracowniczek co najmniej o głowę, a przy tym sylwetki mogło pozazdrościć jej wiele dziewczyn. W tym Primrose – czasem zerkała na biust Dalii, żałując, że ona sama nie jest bardziej zaokrąglona w tym miejscu.
- Trochę, ale zaraz kończy mi się zmiana - odparła, ziewając przeciągle. Wtem mały dzwoneczek nad drzwiami rozbrzmiał i do środka wszedł kolejny klient. Ubrany był w obszerny płaszcz przeciwdeszczowy, więc Primrose nie potrafiła rozróżnić czy to kobieta, czy mężczyzna. Gość był cały przemoczony i pozostawiał po sobie duże ślady błota. Zajął miejsce w rogu sali, po czym sięgnął po menu. Primrose odczekała kilka minut, a potem wyprostowała się, wyciągnęła z kieszeni mały notatnik i z uśmiechem podeszła do gościa.
- Dobry wieczór, co podać? - spytała, a gdy nieznajoma osoba zsunęła płaszcz z głowy, rozpoznała w niej ucznia z Auris, a przynajmniej skojarzyła z widoku. - Przepraszam za ciekawość, ty też chodzisz do Auris?
< Ktoś chciałby? :> >
Liczba słów: 639
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz