Jechaliśmy w milczeniu. Nie miałam zamiaru rozmawiać w trakcie jazdy, przecież trzeba się na niej skupić.
~*~
Zatrzymaliśmy się. Zsiadłam z motoru i się rozejrzałam. Byliśmy... w lesie?- Czemu jesteśmy w lesie? - zwróciłam się do chłopaka.
- Nie wiem, ponoć tu jest ładnie. - Zaczął iść jakąś ścieżką.
- Ładnie? Co jest ładnego w lesie? Same drzewa. - prychnęłam i podążyłam za nim. Szłam za nim, robiło się coraz ciemniej. Nagle zatrzymał się i na niego wpadłam.
- Ała. - chwyciłam się za głowę i spojrzałam, co on najlepszego wyprawiał. Podziwiał niebo. Stanęłam obok niego, bo za nim mało co widziałam.
Na niebie lśnił piękny, biały księżyc, a obok nas było jezioro. Usiadłam przy brzegu, a po chwili Shin do mnie dołączył.
- Pięknie tu. - Wpatrywałam się w jezioro, w którym odbijał się księżyc. Była pełnia, czyli mogłam podziwiać księżyc w pełnej okazałości.
- A nie mówiłem... - uśmiechnął się.
- Oj dobra... - odparłam. Nie wiedziałam, o czym miałam z nim rozmawiać. W sumie nie wiedziałam o nim za dużo, ale jak go zacznę pytać o jego życie, to sama też będę musiała o tym odpowiedzieć, a nie lubię mówić o sobie.
Wstałam. W sumie to chciałam już wracać.
- Idziemy już? - zapytałam.
- Co tak szybko? - zdziwił się Shin.
- Jak dla mnie to już wystarczy. - westchnęłam.
Chłopak wstał i patrzył jeszcze przez chwilę na jezioro. Nie no... Nie mogłam tego zrobić... A jednak... Przez moją wrodzoną złośliwość podeszłam do niego i popchnęłam go do wody.
- Teraz już możemy wracać? - uśmiechnęłam się.
< I co teraz mokry Shinie? >
Liczba słów: 289
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz