Tak więc pakowałam właśnie moją torbę sportową. Czarny strój do ćwiczeń, baletki i te zapasowe w kolorze czarnym, dwie butelki wody i jeszcze inne potrzebne bzdety. Lekarz co prawda zabronił mi jeszcze ćwiczyć, ale nie mogę już wysiedzieć w miejscu. Po prostu muszę coś ze sobą zrobić, bo inaczej zwariuję w tych nudnych czterech ścianach.
Idąc korytarzem, jak zwykle słuchając muzyki przez słuchawki, wydostałam się niezauważona z akademika, a chwilę potem szłam już w stronę wyjścia z terenu szkoły. Zachodzące słońce skryło się już za linią horyzontu, dzięki czemu na dworze zaczął panować coraz silniejszy półmrok. Na niebie zaczęły pojawiać się już pierwsze gwiazdy. Spojrzałam w górę. Lekko się uśmiechnęłam, widząc, jak piękny widok rozpościerał się wysoko nad moją głową.
Szłam już ulicami miasta, jednak rosnący ból głowy stawał się nie do zniesienia. Przeklęty ból. Dlaczego to tak boli? Brat powiedział, że przez jakiś czas będę odczuwać dyskomfort, w końcu porządnie rąbnęłam wtedy głową w mur. Badania wykazały, że miałam lekki wstrząs mózgu, lecz nie groźny dla zdrowia. Po czterech dniach spędzonych w szpitalu pozwolono mi iść do domu. I tak kolejnych siedem dni spędziłam w swoim pokoju w domu rodziców. Ojciec z początku się wściekł. Zgłosił napaść na mnie na policję, jednakże było już na to za późno. Nie znaleźli tych oprychów, a mnie pozostała blizna z boku głowy. W pewnym momencie ból stał się tak silny, że aż przystanęłam na środku chodnika i złapałam się za głowę. Myślałam, że zaraz mi czaszkę rozsadzi. Skręciłam do najbliższego sklepu, który był tuż za rogiem. Nawet nie zwróciłam uwagi, jaki to sklep. Wparowałam do środka niczym strzała. Dopadłam do lady, przepychając się obok jakiej niskiej dziewczyny, która akurat stała przy kasie. Odepchnęłam ją na bok. Lewą dłonią trzasłam o szklaną witrynę, pod którą znajdowały się same łakocie.
– Poproszę coś na ból głowy. Coś mocnego i byle szybko...
< Judy? >
Liczba słów: 364
Liczba słów: 364
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz