Strony

poniedziałek, 12 lutego 2018

Od Ace'a do Kuroko

A więc to jest Auris. Zapowiada się ciekawie. Budynek spory, z zewnątrz wygląda na starawy. Taaak, będzie tam sporo zacisznych miejsc do drzemania. No cóż, trzeba ruszać, się zakwaterować. Na szczęście długo to nie trwało. Pani w sekretariacie szybko wstukała moje dane do systemu i wręczyła kluczyk do pokoju oraz mapę szkoły. Ja rozumiem szkoła duża, ale żeby mapę? Zerknąłem na dość rozbudowaną plątaninę korytarzy za zakrętem. Noo, może jednak się ta mapka przyda... Szedłem cały czas w nią wpatrzony. Pokój numer 7, taki był mój przydział. Tylko gdzie to się znajdowało, oto było pytanie. W końcu znalazłem na planie to, czego szukałem. Ruszyłem przed siebie, co chwilę zerkając do kartki. Nie myślałem nawet, że mogę na kogoś wpaść. Wciąż trwały lekcja i korytarze były opustoszałe. Jednak moje "szczęście" było większe niż brutalna rzeczywistość. Mimo szerokich korytarzy, mimo trwających lekcji potrąciłem kogoś. O ile na mnie to żadnego wpływu nie miało, tak ta osoba leżała na deskach. A co gorsza był to jakiś wychudzony dzieciak.
– Hej mały, cały jesteś? – spytałem uspokajającym tonem. Miałem nadzieję, że nic sobie nie zrobił. – Heeej? Żyjesz?
T-tak. N-nic mi nie jest... – mówił, lekko się jąkając – Wybacz, ale śpieszę się z powrotem na lekcje.
– Chwila, chwila. Ty tu do szkoły chodzisz? – spytałem z niedowierzaniem.
– Mhm... Kuroko jestem, I humanistyczna. – odpowiedział, wyciągając dłoń.
– A ja Ace, II sportowa. – wyszczerzyłem się – Yo, to ja dłużej nie zatrzymuje. Może się jeszcze spotkamy?
– Możliwe! – powiedział i ruszył w swoją stronę. Ciekawy człek. No to skoro wszystko tu załatwiłem, mogłem ruszać dalej na poszukiwania swojego lokum. Szkoda, że się go nie spytałem o drogę. No cóż, mówi się trudno i żyje dalej.
***
No trochę to mi się zeszło na poszukiwaniach siódemki. Włóczyłem się po korytarzach przez jakieś dwadzieścia minut. Ważne, że jakoś udało mi się tam dostać. Otworzyłem drzwi i zacząłem rozpakowywać swoje rzeczy. Na szczęście nie zajęło mi to zbyt długo. Głównie dlatego, że niewiele ich miałem. Po skończonej robocie zmieniłem się w moją kocią formę i wskoczyłem na grzejnik. O tak! Nie ma to, jak drzemka po robocie, a zwłaszcza jak coś przyjemnie dogrzewa od spodu. Nie musiałem długo czekać, żeby przysnąć. Pod wieczór trzeba by było jeszcze okolice obadać.
***
Obudził mnie zgrzyt otwieranego zamka w drzwiach. Otworzyłem leniwie jedno oko, żeby widzieć, kto tu się wbija. W drzwiach przyuważyłem znajomą niewysoką postać o siwych włosach.

<następne opowiadanie>
< Kuroko? >
Liczba słów: 404

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz