Strony

wtorek, 13 marca 2018

Od Altaira do Hiyori

Przyglądałem się jak brunetka cieszyła się jazdą na łyżwach. Pełna gracji i radości z jazdy. Spojrzałem na swoje łyżwy, po czym ponownie na dziewczynę, która z radością nadal wykonywała przeróżne figury, poczynając od zwykłych wyskokach, a kończąc na zadziwiająco pięknych axelach każdego rodzaju. Uśmiechnąłem się, ciągle patrząc na księżniczkę. Gdy zakończyła swój taniec, zacząłem klaskać, a gdy ta podniosła głowę z uśmiechem, ruszyłem w jej kierunku. Pochwyciłem ją w drodze, unosząc ją delikatnie nad ziemię i trzymając ją blisko siebie w pozycji ,,na pannę młodą". Dziewczyna się zarumieniła, patrząc na mnie ze zdziwieniem, trzymając dłonie blisko siebie. Nie wiem dlaczego, ale coraz częściej widzę w niej jeszcze mocniej istotę uroczą i piękną. Przyglądałem się uważnie jej oczom, które... Cóż, były pełne zdziwienia i wstydu. Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym nadal jeżdżąc po lodowisku z nią na dłoniach, skakałem z lekkością, wykonując łatwe wyskoki. Wolałem nie ryzykować, aby nie stała się jej krzywda. Kiedy powoli zbliżał się czas, aby wrócić do pokoju, odstawiłem ją delikatnie, złapałem jej dłoń i obróciłem ją wokół jej własnej osi, niczym w pięknym tańcu. Brązowowłosa się zaśmiała, po czym wbiła we mnie spojrzenie.
Zaczęła bawić się palcami, więc zaśmiałem się pod nosem. Ponownie do niej podjechałem, cofając się z nią pod ścianę. Na jej policzkach dostrzegłem jeszcze większy rumieniec. Zachowałem poważną minę. Uniosłem dłoń, kładąc ją po jej lewej stronie, a wolną dłonią pochwyciłem jej rękę, splatając nasze palce.
-Księżniczko... Obiecaj mi jedną rzecz.-szepnąłem, patrząc jej w oczy.
-Ale jaką...?
-Nie ważne co by się stało, nie ważne, czy by się waliło, czy paliło... Nigdy i to przenigdy nie kochaj mnie.-szepnąłem, nadal patrząc jej prosto w oczy.
Słowa te wychodziły z moich ust z bólem i to ogromnym. To tak trudne dla mnie. Jednak musiałem... Nie mogłem jej nigdy i to przenigdy skrzywdzić, a wiedziałem, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy mogłem to zrobić... Nawet przypadkiem. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja czułem, jak serce zaczyna mi się łamać.
-C-co? Czemu...
-Kiedyś nadejdzie taki dzień, że nawet cholernym przypadkiem zrobię ci krzywdę. Tego nie chcę. Nie mógłbym patrzeć na cierpienie innej osoby. Dlatego proszę. Nie rób tego. -szepnąłem, po czym założyłem jej kosmyk włosów za ucho.
-Nie mogę ci tego obiecać, Altair.
-Uwierz, że nie robię tego z łatwością. Boli mnie to, że nie mogę robić tego, co chcę. Jeżeli On wydostanie się, zrobię ci krzywdę. Nie wspominam już o tym, że ostatnim razem to ja zostałem zaklęty w ostrzu na dobre kilka lat. Dlatego, nie chcę, abyś cierpiała z mojego powodu. Obiecasz czy nie, ostrzegałem ciebie, księżniczko. Wybacz.-szepnąłem, po czym delikatnie musnąłem ustami jej czoło.
Cofnąłem się i wyjechałem w kierunku wyjścia z lodowiska. Moje serce krwawiło. Na pewno sprawiłem jej przykrość, ale wolałem powiedzieć jej to wcześniej, niż żeby cierpiała jeszcze mocniej potem. Zacisnąłem dłonie w pięści. Zdjąłem swoje łyżwy, po czym ruszyłem do szatni. Opuszczając lodowisko, musiałem odwrócić się ostatni raz w jej kierunku. Na początku patrzyła na mnie, jednak widząc moje spojrzenie, spuściła głowę. Wybacz mi, Księżniczko. Żałowałem, że przez wydarzenia z przeszłości, boję się być szczęśliwy. Wtedy omotała mnie, omotała Jego. Kiedy to się stało, po prostu wybrała tego potwora. Ten jej zaufał. Kiedy minęło tak wiele lat, ona wybrała śmierć, mimo że mogła pozostać. Cieszyłem się, że umarła. On opadł z sił fizycznych i psychicznych, dzięki czemu mogłem ponownie zamknąć go w ostrzu. Przecież od tamtego czasu, nigdy się nie przemieniłem. Zacisnąłem mocno dłoń w pięść, patrząc na nią. Czarne, skórzane rękawiczki zaskrzypiały pod wpływem nacisku. Po moim policzku popłynęła łza, która po spłynięciu zetknęła się z rękojeścią katany. Usłyszałem śmiech, który wybudził mnie z transu. Cholerny... Usiadłem na ławce, wkładając palce we włosy. Zamknąłem mocno oczy, a w ciemności ujrzałem uśmiech oraz brązowe włosy... Dlaczego. Nie mogę jej zranić, nigdy. Wiem, że nie chcę tego, ona też... 
---
Wyszedłem na zewnątrz, wdychając chłodne, wieczorne powietrze. Uniosłem głowę do nieba, po czym przeciągnąłem się. Poczułem jak kości mi trzaskają. Wyjąłem telefon, wyłączyłem tryb cichy, po czym sprawdziłem SMS-y. Oczywiście, zasyp wiadomościami od mojego kumpla z zespołu. Milion wiadomości tekstowych, głosowych, poczta zasypana. Powariował. Napisałem mu bardzo szybko, że dzisiaj nie mam siły na żaden trening i że pojawię się jutro. Odpowiedź nadeszła prawie od razu z potwierdzeniem. Dobrze. 
-Altair... Myślisz, że uciekniesz od tego...?-zapytał nagle ten głos, a ja zacisnąłem pięści.
-Nie odzywaj się. Jesteś tylko zaklętą w ostrzu moją złą częścią. Nie ujawnię jej, dopóki nie będzie tego wymagała okazja. Nie oszukasz mnie kolejny raz.-burknąłem, idąc powoli ku akademikom.
-Zobaczymy, Aniołku... Jeszcze się przekonasz, że to ja wygram i ponownie znajdę sobie duszyczkę... Mist to przeszłość. Znajdę kogoś innego, choć nadal czuję coś do tamtej blondyny. 
Krzyknąłem, wyjmując ostrze z pochwy. W odbiciu sztyletu ujrzałem czarnowłosego chłopaka z czerwonymi oczami, którego wygląd był prawie, że identyczny do mojego. Różniło nas jedynie kolor źrenic oraz barwa włosów. To On. Istota, przez którą cierpiałem przez kilka lat w ostrzu. To miało być jego więzienie, a nie moje. Cierpiałem... Ubolewałem. Chciałem ostrzec Mist. Chciałem, aby uciekła od niego. Myliłem się. On był o wiele silniejszy... Dlatego też ojciec go tam zaklął i mogę go jedynie ja wydostać. Jednak czy ja chcę? Nie. Nie chcę. Dla mnie on nie istnieje, ale on i tak kiedyś wygra... Bałem się, lecz kiedy pojawił się jego uśmiech, ostrze ponownie skryłem w skarpecie, a sam nałożyłem na głowę kaptur. Spojrzałem w niebo, a minęła chwila, zanim zrozumiałem, że nie jestem tutaj sam. Spojrzałem w kierunku tej osoby, a raczej osobniczki... Od razu rozpoznałem brązowe włosy, piękne różowo-fioletowe oczęta. Lekko wytrzeszczyłem oczy, patrząc na nią.
-Księżniczko?-zapytałem, widząc jej zmartwione spojrzenie.
<następne opowiadanie>
<Hiyoriś?>
Ilość słów: 922

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz