-To co teraz?- rzucił.
-Eem, a masz na coś konkretnego ochotę?
-Nie za bardzo... Choć nie... Mam jedną rzecz.
-No to oświeć mnie.
-Chcę się do ciebie przytulić... Ostatnio mi coś przeszkodziło...
-Przeszkodziło?
-Ktoś zemdlał... -uśmiechnął się.
-Aa..To. Przepraszam.
-To jak... Przytulisz się?
-Why not?- wstałem i przytuliłem Kagamiego, uśmiechając się- Szczęśliwy?
-Tak, ale jeszcze tulaj...
-Bo się uzależnisz- poczochrałem go po włosach i się odsunąłem- Chodź, idziemy.
-Nie... Ja chcę jeszcze...
-Tak, tak- uśmiechnąłem się do niego i wyszedłem z restauracji.
Kagami po chwili do mnie dołączył i objął mnie mocno od tyłu. Ja za to obwiązałem cieniem jego ręce. Od wczoraj czuję, jakby cień stał się częścią mnie. Mogę go kontrolować bardziej niż poprzednio. Kagami lekko wzdrygnął.
-Chcę to przetestować.
-To czyli?
Odsunąłem się od Kagamiego i pokazałem mu wijący się wokół mojej ręki cień.
-To.
-Co to jest?
-Tak naprawdę to...Ja, chyba. - powiedziałem ze zmieszaniem i zadowoleniem.
Uśmiechnął się.-Rozumiem. Choć to lekko... Dziwne uczucie, jak ciebie to oplata...
-Wiem. Ale wreszcie czuję się taki...wolny.
-Tylko tam się nie rozkręcaj... Żółtku...
-Nie, spokojnie. Już nie stracę kontroli tak łatwo. Przynajmniej nie ja.- w tym momencie spojrzałem na Kagamiego.
-S-Straciłem kontrolę? T-To przeze mnie miałeś tą ranę... Prawda?
-Mam być szczery?
-Tak... Mieliśmy mówić prawdę... -szepnął i pogłaskał mnie po głowie.
-Tak, straciłeś kontrolę. Nie będę cię okłamywać. Było źle. Tragicznie. Musimy nad tym popracować.
-Przepraszam cię.... -objął mnie mocniej.
-Nie musisz mnie przepraszać za nic, Kagami. To właśnie dzięki tej ranie odzykałem moc i to wspomnienie. -zaczęliśmy iść w stronę akademików i polany.
-Muszę cię przeprosić. Wyrządziłem ci okropną krzywdę...
-Gdybyś tego nie zrobił, teraz topiłbym się w ciemności.
-W-Wiem, ale sprawiłem ci ból... Obiecałem, że będę ciebie chronił, a nie krzywdził...
Uśmiechnąłem się.
-Teraz to ja pomogę tobie, a nie ty mnie.
-Chcesz mi pomóc? Po tym wszystkim?-Teraz to ja pomogę tobie, a nie ty mnie.
-A czemu miałbym ci nie pomagać? Chcę to zrobić. Poza tym...To wspomnienie nie było przypadkowe...
-A jakie było?
-Czekaj, ty tego nie pamiętasz? Myślałem, że tylko ja...
-Nic nie pamiętam...
Podniosłem jego rękę i wskazałem na bliznę chłopaka.
-Powiedz mi, skąd masz tą bliznę...
-No... Nie pamiętam...-Powiedz mi, skąd masz tą bliznę...
-Heh, to już wiem, co będzie zajmowało mi głowę przez najbliższe tygodnie...-westchnąłem.
Spuścił głowę i podrapał się po karku.
-No to tak...Byliśmy dziećmi...-nie zdążyłem nic więcej dodać, bo Kagami nagle wyskoczył z tekstem.
-Może wpierw wróćmy do pokoju...
-Jak wolisz...
---
Byliśmy już w pokoju. Usiadłem na podłodze i zacząłem głaskać Ayato. Spojrzałem na Kagamiego
-Ty serio nic, a nic nie pamiętasz?
-Tak...
-To no tak...Byliśmy dziećmi. Tak na oko 7 lub 8 lat. Przyszedłeś ze swoim ojcem do nas w odwiedziny. Znaliśmy się...Dość dobrze...
-Naprawdę?
-Taa...Sam byłem w szoku. Bawiliśmy się. Nasi starzy rozmawiali tak, jak nigdy. Śmiali się, patrzyli na nas. W ogóle to do nich nie podobne...Nagle coś się stało, tylko, cholera nie wiem co, jak i gdzie, ale straciłeś kontrolę. Twój ogień dostał się do mojego serca. I myślę, że w jakiś sposób odebrał mi część wspomnień, emocji...I część mocy...
-J-Ja?
-Tak...Nie ogarniam, co tam się stało. Ale dziwi mnie jedna rzecz...
-Jaka?
-J-ja...Trzymałem mojego ojca za rękę...I byłem wtedy szczęśliwy...
Kagami się zatrzymał.-O-Ojciec...
-Kagami?
-O-Ojciec....
-Co się stało? - spojrzałem na niego zaskoczonym wzrokiem.
-Kurwa... Dlaczego nic nie pamiętam...
Spojrzałem na niego zaskoczony.
-Zawsze myślałem, że pamiętasz swojego ojca...W końcu tak bardzo go...Czekaj...Co ja właśnie...- Właśnie, kogo on przypomina w tej jego formie?
Mam wrażenie, że kogoś takiego widziałem, ale...Nie pamiętam go zbyt dobrze. No dobra, ja to ja, ale Kagami? Nie rozumiem.
-O co chodzi...-złapał się przerażony za włosy-Zawsze myślałem, że pamiętasz swojego ojca...W końcu tak bardzo go...Czekaj...Co ja właśnie...- Właśnie, kogo on przypomina w tej jego formie?
Mam wrażenie, że kogoś takiego widziałem, ale...Nie pamiętam go zbyt dobrze. No dobra, ja to ja, ale Kagami? Nie rozumiem.
-Czuję jakby...Ktoś zabrał mi coś...
-C-Co....
-A-ale ty...Kogo mi ty...Takie znajome uczucie...-złapałem się za włosy.
-Nie wiem...
-M-moja głowa...-nigdy czegoś takiego nie odczuwałem. Czułem jakby czegoś brakowało, jakbym miał luki w pamięci.
-Eren... -złapał mnie za dłoń
-Kagami...Jak wygląda twój ojciec...
-N-Nie pamiętam...
Odwróciłem się do niego, nadal siedząc na podłodze i spojrzałem na niego zdziwionym wzrokiem
Patrzył zaniepokojony w podłogę. Wstałem z niej i podszedłem do Kagamiego. Zacząłem badać jego głowę i szyję, delikatnie ją dotykając.- Krwistoczerwone, płonące oczy...Długie, ogniste włosy... Nagle zaczął mówić dziwnym językiem.
-C-co?
Jednak Kagami nadal coś mamrotał jakimś dziwnym językiem.
-Kagami?
Nagle się ocknął.-C-Co?
-E-eee...Co to był za język...
-C-co?- mówił, jakby był lekko nieprzytomny.
Nagle jego skóra zrobiła się mega gorąca, ale nie wyglądało na to, by tracił kontrolę
Nagle jego skóra zrobiła się mega gorąca, ale nie wyglądało na to, by tracił kontrolę
-Aaa-syknąłem i zabrałem odruchowo rękę.
-E-Eren...
-Wiesz, mogłeś mnie jakoś ostrzec...-powiedziałem, potrząsając ręką.
-Oparzyłem cię? Przepraszam...
-To nic- owinąłem swoją dłoń cieniem- Ale co ty tak w ogóle powiedziałeś?
-Nic nie mówiłem... -szepnął
-No może i mam luki w pamięci, ale nie jest ze mną aż tak źle, bym nie pamiętał, co było przed chwilą...-spojrzałem ze zdziwieniem
-Nie wiem...
Spojrzałem w jego oczy. Zobaczyłem tam ogień. Ten sam, który mi coś zrobił w przeszłości. Zaniepokoiłem się.
-E-ej...mam deja vu...
-C-Co?
-N-no nie patrz na mnie takim wzrokiem...Nic ci nie zrobiłem...- jego wzrok wydawał się taki...dziwny, trudno go opisać.
-Eren... -szepnął cicho
-N-no?
-J-Ja... Na chwilę wyjdę...
Wydawało się to bardzo podejrzane
-Gdzie?
-Nie wiem... Musze sie przewietrzyć...-Gdzie?
-Mam złe przeczucia...
-Nie martw się....
-A-ale...
Uśmiechnął się dość sztucznie. Nagle usłyszałem w głowie taki niski, ciepły, ale dziwnie znajomy głos: "Eren, nie pozwól mu tego zrobić. Chroń go. Później ci wszystko powiem, ale na razie, powstrzymaj go. Inaczej to się źle skończy". Nie wiedziałem kto to i byłem zszokowany, ale zaufałem temu tajemniczemu głosowi i złapałem Kagamiego cieniem za nadgarstek
-Nigdzie nie idziesz- popatrzyłem przy tym na niego zdeterminowanym wzrokiem.
-Proszę...
-Nie, nie ma takiej opcji.
-Proszę... Chce tylko się uspokoić...
-Kagami...
Spuścił głowę.-Proszę...
Puściłem Kagamiego i się odwróciłem. Kim była ta osoba, która do mnie przemówiła. Czuję, jakbym znał ten głos...
Wyszedł na balkon. -Przepraszam... Eren...
---
Minęło kilka godzin. Ja w tym czasie trenowałem z Cieniem w pokoju. Pokazywałem mu moją nową moc, a on próbował wnikać do wytworzonego przeze mnie cienia. Nagle usłyszałem dźwięk od strony balkonu. To był Kagami. Wszedł do pokoju. Natychmiast odwrócił ode mnie wzrok i usiadł na łóżku.
-Co jest?
-N-Nic...
-Szczerość level hard, no nie powiem.
-Nie kłamię... Latałem, aby się przewietrzyć, nic wiecej...
-Taaa z pewnością. Odwracanie ode mnie wzroku rozwiało wszelkie moje obawy.
Wstał i spojrzał na mnie.
-No już lepiej.- wyszedłem na balkon. Pomyślałem, że dawno mnie nie było w lesie. Chciałbym do niego pójść. A może nawet teraz? W sumie, czemu nie?
-Przepraszam...
-Za co?
-Za wszystko. Uświadomiłem sobie, że ciągle robię ci krzywdę...
-Ech..powoli zaczyna mnie to męczyć- szepnąłem do siebie- Nic mi złego nie zrobiłeś. Nie robisz mi cały czas krzywdy. Wszystko jest w porządku. Kagami, przestań się obwiniać i się uśmiechnij- poczochrałem jego włosy- Ja zmykam do lasu, dawno tam nie zaglądałem.
-N-No okej... -wszedł do pokoju i położył się na łóżku. Ja za to rozłożyłem skrzydła i poleciałem w kierunku lasu...
<Kagami?>
Ilość słów:1141
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz