---
Stałem w bliżej nieokreślonym miejscu. Czerń jaka otaczała mnie była dziwnie znajoma. Skrzywiłem się nieco, kiedy nagle obok mnie, a racze nieco z tyłu za mną pojawiła się czarna czupryna i dźwięk dzwoniącego pierścienia. Tatsuya... Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem.
Miałem coś w ustach. Pierścień? Dlaczego? Kątem oka spojrzałem na mojego brata, który podobnie jak ja miał w ustach swój pierścień. Co tu się dzieje? Patrzył przed siebie z determinacją. Na co patrzył... Na... Dziwny, wysoki cień. Miał ten ktoś długie włosy, był męskiej postury... Znajome. Nagle moje dłonie zapłonęły, a z kolei Tatsuya otoczył swoje pięści cieniem. Dlaczego? Nagle wszystko zniknęło. Nadal miałem w ustach pierścień. Chciałem go wypluć, ale... Nie mogłem. Nic nie rozumiałem. Skrzywiłem się nieco. Co to za głupi sen! Nagle poczułem dotyk na ramieniu i szeroki uśmiech czarnowłosego.
-Tik tak Kagami... Ktoś właśnie umiera...-szepnął, a kiedy spojrzałem przed siebie, zamurowało mnie.
Widziałem leżącego na ziemi szatyna, który był w kałuży swojej własnej krwi. Kiedy chciałem do niego podbiec, jakieś czarne dłonie pochwyciły mnie, chcąc mnie odsunąć. Nie! Muszę go uratować! Muszę mu pokazać, że jestem obok! Jestem dla niego!
-Eren!-wrzasnąłem, a potem dłonie mnie pociągnęły jeszcze mocniej do tyłu. Ciemność. Ponownie ciemność. Nade mną wisiał mały, niebieski ognik, który dobrze znałem. Wyciągnąłem do niego rękę, a ten lekko się zaśmiał. Taki delikatny, kobiecy śmiech. Znam go... Czym jest...
-Kagami!-pisnął nagle głosik, a ja poczułem jak coś się topi na moim sercu.
Czym to było? Nie wiem. Wyciągnąłem dłonie do przodu, a wtedy ktoś je pochwycił. Kim jesteś... Po chwili rozpoznałem żółte oczy i ten uśmiech. Wszystko zniknęło. Wisząca nade mną istota zaczęła się topić, a wokół mnie rozpaliły się płomienie feniksa. Widziałem jak ktoś płonie... Kim jesteś...
---
Obudziłem się, zlany zimnym potem. Rozejrzałem się. Eren leżał na swoim łóżku i słuchał muzyki. Wszystko z nim w porządku... Wstałem bardzo szybko i rzuciłem się na niego, mocno go obejmując. Czułem strach. Dlaczego? Nie mam pojęcia, jednak ten sen był bardzo dziwny...
-Eren... Przepraszam.-szepnąłem cicho do siebie, po czym pogłaskałem go po głowie.
Zdjąłem mu słuchawki i pocałowałem w czoło. Na mojej dłoni, która po chwili złapała jego dłoń pojawiły się znaki. Te same znaki, jakie kiedyś już były na naszych ciałach. Skrzywiłem się nieco. Niby nie znałem tego języka... Jednak... Po chwili kolejność liter zaczęła się zmieniać, obierała inny kształt. Wytężyłem wzrok.
-Strach wywołany snami, skończy się wraz z dniami, kiedy to wasze przeznaczenie, splecie się mocnymi więzami. Czekajcie, a czas wynagrodzi, gdy sny boga śmierci i boga słabości, staną się jednością. -odczytałem, po czym skrzywiłem się.
Sny staną się jednością? O co w tym chodzi? Czułem lekki niepokój. Wiedziałem, że to, co właśnie przeczytałem będzie miało miejsce. To jest jednak wywołane przez to, że coś jednak między nami jest na rzeczy. Spojrzałem w oczy Erenowi, który też ze zdziwieniem wpatrywał się w nasze symbole. Zabrałem dłoń od chłopaka, siadając razem z nim na jego łóżku.
-Co o tym sądzisz?-zapytałem-Może trzeba popatrzeć jakie symbole pojawią się, jak dotkniemy innych części ciała?
<Eren?>
Ilość słów: 629
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz