-Tak sobie...Gdzie byłeś?- zapytałem zaspany.
-No... Przejść się. Spotkałem małego dzieciaka i nieco mi czas zajął.
-Mm, ciągnie cię do dzieci- rzuciłem z uśmiechem-A tak w ogóle, jaki dzisiaj dzień?
-Dzisiaj? Piątek. Ten dzieciak to raczej ciągnął do mnie. Mały fan kosza. Podpisałem mu koszulkę z moim imieniem.
-Co?! Już piątek? Cholera jasna...-schowałem twarz w swoje dłonie i rzuciłem się na poduszkę. Kompletnie zapomniałem o tym, co powiedział nasz wychowawca. "W sobotę odbędzie się integracyjna impreza wszystkich klas III. Wszyscy muszą być obecni, bo inaczej nie ręczę za siebie". Co im wpadło z tą pseudo-imprezą, to ja nie wiem. Minęło kilka miesięcy od rozpoczęcia roku, a oni dopiero teraz o integracji myślą...Widać, że KTOŚ jest tu bardzo ogarnięty...Myślałem tak, a w międzyczasie Kagami spojrzał na mnie, przechylając głowę.
-Coś się stało?- zapytał ze zdziwieniem.
-Jutro jest bal integracyjny dla klas III...
-Chcesz tam iść? Wiesz z kim masz iść?-dopytał się z uśmiechem. Chyba coś mu łaziło po głowie i domyślam się co...
-Jakoś mi się nie chce tam iść, ale muszę, bo inaczej mój wychowawca mnie będzie prześladować. I to chyba oczywiste z kim pójdę...-spojrzałem przy tym na Kagamiego.
-Że ze mną? Nie lubię takich wyjść...
-Wasza wycha nic wam nie mówiła?
-Ee... Raczej nie. Lub mówiła. Nie słucham jej dość często, bo przynudza...
-Ja pierdole, jak mi się nie chce- wstałem z łożka i poczochrałem się po mojej czuprynie-I co, zostawisz mnie na pastwę losu?
Kagami się szeroko uśmiechnął. -Nie mógłbym tego zrobić, Erenku.
-Jeeej, nie będę się nudzić sam...-rzuciłem bez entuzjazmu i ziewnąłem. Następnie skierowałem się do łazienki. Ogarnąłem się, tak jak zwykle. Codzienna rutyna. Po chwili wyszedłem z pomieszczenia. Kagami siedział na łóżku i się bawił z Cieniem, słuchając muzyki. Ja za to pogłaskałem Ayato i skierowałem się do szafy. Ubrałem niebieskie jeansy z dziurami oraz bordową koszulkę z krótkim rękawem. Na nadgarstek założyłem czarny zegarek i podszedłem do biurka. Spojrzałem na godzinę w telefonie. Przydałoby się pójść chociaż na spotkanie klubowe, bo dzisiaj nie byłem na lekcjach. Schowałem urządzenie do kieszeni i wziąłem torbę na trening.
-Hej, ja wychodzę na trening, wrócę za jakieś 2 godzinki- pomachałem do chłopaka i skierowałem się na salę gimnastyczną...
---
Po około dwóch godzinach znalazłem się w pokoju. Przywitałem Kagamiego, a następnie poszedłem do łazienki. Zimny prysznic, może on mnie zdoła jakoś pobudzić? Zrobiłem tak, jak pomyślałem. Po prysznicu, założyłem na siebie czarne dresy ze ściągaczami. Na moim torsie znajdował się klucz, z resztą jak zwykle. Po paru minutach wyszedłem z łazienki, z ręcznikiem na szyi. Kagami się we mnie wpatrywał.
-A ty co, bezwstydny taki... Chcesz mnie kusić?-uśmiechnął się zadziornie do mnie.
-Jaaa? Nigdy...-rzuciłem sarkastycznie z uśmiechem, idac przy tym do szafy.
-Patrz, żeby przypadkiem nikt nic ci nie zrobił...-zakradł się do mnie, po czym dotknął dłońmi moich bioder.
-Mm, czuję się obmacywany, haha- zaśmiałem się.
-To ty chyba jeszcze nie wiesz, co to znaczy obmacać...-Kagami mówiąc to, przygryzł płatek mojego ucha.
-Bo zacznę cię nazywać uszatkiem!-rzuciłem z uśmiechem, po czym wyciągnąłem z lodówki, która znajduje się w szafie, mrożoną kawę w puszce i usiadłem na łóżku, przeglądając swój telefon.
-No Eren... Przecież ja mam niedobór...-mruknął.
-Niedobór? Czego...?
-A czego pragnie prawie każdy mężczyzna? Tylko nie z kobietą...Nie ciągnie mnie jakoś do nich.
Na jego słowa, zaczerwieniłem się. Nigdy nie widziałem go od tej strony...Chyba...
-Hmm, miło, ale w takim razie, co powiesz na uroki sukkuba, Kagamiś?
-Gardzę sukkubami i ich uroki są na mnie nieskuteczne...
Uniosłem jedną brew i się uśmiechnąłem.
-Przynajmniej nie muszę być zazdrosny...-dopiłem mrożoną kawę i zgniotłem puszkę. Rzuciłem ją do kosza i trafiłem. Później położyłem się na łóżku.
-Ładny cel. A tak w ogóle. Kiedy jest ta impreza?-zapytał niemrawo, siadając na moim łóżku, a ja wsadziłem swoje stopy pod jego uda. No co? Było mi zimno...
-Jutro o jakiejś 15 czy 16...Napiszę do chłopaków i się zapytam dokładnie.-jak powiedziałem, tak zrobiłem.
-Okej, niech będzie...
-Aaach, po co to wszystko...-powiedziałem z niechęcią i położyłem swoją rękę na czole.
-Nie mam pojęcia.-Kagami pogładził mnie po kolanie, a ja usłyszałem dźwięk i wibracje przychodzącego sms-a. Spojrzałem w telefon z zamiarem odczytania wiadomości. Kagami złapał moją dłoń.
-A może nie pójdziemy?
-Taa i żebym miał wpierdol od Albiona, zawsze!- powiedziałem sarkastycznie. Kagami mruknął.
-Ugh... Niech będzie...
---
Gadaliśmy sobie tak jeszcze parę godzin, ale przyszła pora na spanie. Kagamiś poszedł do swojego łóżka i dosłownie w sekundę zasnął. Matko, jak on do cholery to robi?! Ja turlałem się po łóżku z godzinę i również zasnąłem.
---
Wybijała godzina 14. Pora coś ze sobą zrobić, bo ta głupia impreza zaczyna się o 16. Po co, na co i dlaczego to ja nadal nie wiem, no ale ok. Poszedłem do łazienki i zacząłem się ogarniać.
Goliłem się, gdy ktoś nagle oworzył drzwi. Był to Kagami, a kto inny to mógł być. Czerwonowłosy podszedł do mnie z uśmiechem i mnie objął od tyłu.
-Ej, Kagami, bo się zatnę...
-No daj, pomogę ci... Będziesz uroczo krwawił, a ja ci poliżę policzek...-szepnął.
-Sadysta- spojrzałem na niego w odbiciu lustrzanym.- Poza tym nie jestem piętnastolatkiem, który jara się zarostem jak debil, więc no, poradzę sobie.-Przecież się tobą przejmuję...-pogładził mój brzuch swoimi cieplutkimi rękoma. Matko, jak ciepło...O tak! Mój prywatny grzejnik normalnie.
-Doceniam, ale nie ma czym- zaśmiałem się- nie musisz mnie uczyć tego, Kagamiś, w końcu mam 21 lat- poczochrałem go przy tym po włosach, nadal stojąc w jego objęciach.
-Ej, Kagami, bo się zatnę...
-No daj, pomogę ci... Będziesz uroczo krwawił, a ja ci poliżę policzek...-szepnął.
-Sadysta- spojrzałem na niego w odbiciu lustrzanym.- Poza tym nie jestem piętnastolatkiem, który jara się zarostem jak debil, więc no, poradzę sobie.-Przecież się tobą przejmuję...-pogładził mój brzuch swoimi cieplutkimi rękoma. Matko, jak ciepło...O tak! Mój prywatny grzejnik normalnie.
-Doceniam, ale nie ma czym- zaśmiałem się- nie musisz mnie uczyć tego, Kagamiś, w końcu mam 21 lat- poczochrałem go przy tym po włosach, nadal stojąc w jego objęciach.
-No bo ty taki kochany, niewinny...-uśmiechnął się do mnie.
-Ja? Niewinny? Ha! Dobre!-zaśmiałem się i wróciłem do poprzedniego zajęcia.
-Niewinny, jak wtedy...-szepnął, po czym się zarumienił, puścił mnie i wyszedł z łazienki. Czekaj, czekaj..Jakie wtedy?! Coooooo?!
-Ja? Niewinny? Ha! Dobre!-zaśmiałem się i wróciłem do poprzedniego zajęcia.
-Niewinny, jak wtedy...-szepnął, po czym się zarumienił, puścił mnie i wyszedł z łazienki. Czekaj, czekaj..Jakie wtedy?! Coooooo?!
-Ka-ga-miiiii?!- krzyknąłem z lekkim zdziwieniem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Później go o to wypytam. Nie zostawie tak tego, oooo nie! Dokończyłem golenie się , ogarnianie itp. Wyszedłem z łazienki i spojrzałem na chłopaka. Był czerwony jak burak. Coś tu jest nie tak i ja o tym nie wiem!
-Kagamiiii...- jednak chłopak nadal się nie odzywał. Coś wymyślę, na pewno, nie poddam się! Narzie postanowiłem się ubrać, bo nigdy sie do tego nie zabiorę. Włożyłem czarne jeasny i białą, zapinaną na guziki koszulę. Kurwa, jeszcze ten walony krawat, jak ja go nienawidzę...Kagami nagle wstał i do mnie podszedł. Czerwonowłosy pomógł mi zawiązać krawat i szepnął przy tym, nadal z burakiem na twarzy.
-Powiem ci w swoim czasie, musisz być cierpliwy, Żółtku...
-Pff, foch...-założyłem czarnął marynarkę- no ty też się ubieraj, Kagamiś.
Kagami podszedł do szafy. Ubrał białą koszulę, na to narzucił czarną kamizelkę, przy szyi związał dopasowany krawat. Na nogi ubrał czarne spodnie i zwykłe trampki. Spojrzał potem na mnie, zakładając dłonie na piersi.
-No, no...-zarumieniłem się lekko. Matko, cudny...Podszedłem do niego i poklepałem go po ramieniu.- No dobra, idziemy?
-No chyba nie mamy wyboru.-powiedział, wsadzając do kieszeni telefon i portfel.
---
Znaleźliśmy się na sali balowej. W tle grała muzyka, a wokół pełno grupek, czyli typków w garniakach i lasek w sukienkach. Weszliśmy i wszystkie oczy zwróciły się na nas. Matko, co za spojrzenia. Niektórzy wygladali, jakby zobaczyli przed chwilą ducha, dziewczyny obczajały nas i przygryzały wargi, plotkując, a inni faceci patrzyli na nas wrogo. Ciekawe, co się dziś stanie...
Podeszliśmy do okna, przy ścianie. Kagami przyniósł jakiś napój, ale nie alkoholowy. Nagle wbili wychowawcy i wygłosili przemowę. Nuda...po niej włączyli głośniej muzykę, a parkiet zalał się tańczącymi parami i różnymi grupkami. Chłopaki obczajali dziewczyny, do której zagadać, co zrobić itp. Śmieszyło nas to trochę, bo było to szczerze żenujące. Nagle Kagami rzucił, że zaraz wróci, bo chcę zaczerpnąć świeżego powietrza. Gdy wyszedł z sali, zbliżyli się do mnie ludzie z klasy.
-Eej, Ereen?
-Hmm?- rzuciłem znudzony, popijając napój.
-Co tak cały czas stoisz? Rozerwij się! Widzisz tamtą laskę? O tą- wskazał na dziewczynę- Niezła co? Podobno buja się w tobie...
-Nie za bardzo, ale co kto woli.-rzuciłem bez entuzjazmu i empatii. Matko, zabierzcie mnie od tej bandy idiotów. Chcę stąd iść...Nagle podeszła do mnie wcześniej wspomniana brunetka, a grupa się lekko oddaliła. Dziewczyna miała rumieniec na twarzy i dość skąpą sukienkę, ale w ogóle mnie to nie ruszało.
-C-chcesz zatańczyć?- rzuciła nieśmiało.
-E-e...-nie zdążyłem nic powiedzieć, a ci idioci popchnęli nas na parkiet. Złapałem odruchowo dziewczynę, by nie upadła i się nie poobijała. Zabiję ich, przysięgam...Nagle na salę wbił Kagami...
-Aha... No to fajnie się bawisz, Erenie Kurushimi...-warknął, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął powoli kierować się do wyjścia. Jego dłonie zaczęły tworzyć sporych rozmiarów ogniki, a jego pierścień zaczął emanować ognistą aurą. Kurwa, to nie moja wina przecież. Spiorunowałem morderczym spojrzeniem grupkę tych idiotów i odepchnąłem mocniej dziewczynę. Następnie dogoniłem Kagamiego i złapałem go za ramię.
-Kagami, czekaj...
-Zostaw mnie i idź sobie nadal pizdrzyć się z tą kurwą. Nie zbliżaj się.-warknął, a ja pokiwałem przecząco głową i go siłą obróciłem. Następnie chwyciłem jego krawat i przyciągnąłem blisko do siebie, całujac go namiętnie w usta. Kagami szeroko otworzył oczy, po czym jego dłonie ułożyły się na moich biodrach. Ledwo mogłem złapać dech, chłopak nie chciał się ani na chwilę oderwać. Czułem wzrok wszystkich skierowany na nas. Nagle jedna dziewczyna, lekko napita, powiedziała, a raczej wykrzyczała.
-Łuuuuchuuu! Taaa jeeeeest!! Gorzko! Gorzko!-zaczęła również klaskać, a do niej dołączyli się inni, choć nie wszyscy. Na parkiet wyszły wszystkie obecne homoseksualne pary. Chyba się krępowały pokazać to przed innymi, ale ja i Kagami dodaliśmy im otuchy i odwagi. Co do Kagamiego...Nagal nie chciał się ode mnie odrywać. Kagami jednak na moment oderwał się, patrząc mi prosto w oczy. Uśmiechnął się delikatnie, po czym mocniej mnie do siebie przyciągnął.
-Eren... Mam do ciebie cholernie ważne pytanie...-szepnął. Właśnie wtedy światło reflektorów skierowało się na nas. Kagami widocznie był skrępowany. Jednak w jego oczach widziałem nadzieję... O co mogło mu chodzić?
<Kagami?>
Ilość słów: 1647
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz