---
Po jakiejś godzinie bądź dwóch wszystko było ułożone i na swoim miejscu. Nie lubię mieć bałaganu w pokoju, dlatego od razu wszystko wysprzątałam na błysk. No! Idealnie! Później poszłam do łazienki i się ogarnęłam po podróży itp. Włożyłam na siebie czarną spódniczkę i bluzkę pasującą do moich oczu i ogona. Na nogi założyłam botki. Wzięłam swoją czarną torebkę, do której wcześniej spakowałam swój zeszyt. Zapisywałam w nim wszystkie inspiracje i co mi przyjdzie na myśl. Zwarta i gotowa, wyszłam z akademika. Skierowałam się w stronę parku. Przechodziłam obok wysokich budynków z billboardami, reklamami i rysunkami. Na twarzy miałam szeroki uśmiech. Obróciłam się dookoła siebie i zaczesałam kosmyk włosów za ucho. Dalej podążałam ulicami tego dużego, pięknego miasta...
---
Dotarłam do parku. Jak tu pięknie! Śpiewające ptaki, pełno zielonych drzew i kolorowych kwiatów. Ukucnęłam i zerwałam jednego, małego kwiatka i go powąchałam. Obok mnie znalazła się mała dziewczynka, która chyba zgubiła gdzieś mamę.
-Zgubiłaś się? -zapytałam spokojnie,nadal kucając i uśmiechając się do dziewczynki. Potaknęła i otarła łezkę z policzka. Ja za to wplotłam w jej włosy wczesniej zerwany kwiatek.
-Nie martw się, znajdziemy twoją mamę- złapałam ją za rączkę i zaczęłam iść z dziewczynką parkową uliczką. Nie musiałyśmy długo czekać. Jej mama po chwili się zjawiła i mi podziękowała za wszystko. Przytaknęłam i ruszyłam dalej. Pod drzewem zobaczyłam blondyna z warkoczem i przepiękną dziewczynę. Wyglądali razem cudownie. Lekko się uśmiechnęłam i zarumieniłam, nadal idąc uliczką. Nagle wpadłam na coś, a raczej na kogoś...Spojrzałam w górę. Ujrzałam wysokiego, białowłosego chłopaka o złotych oczach. Z rąk wypadł mi mój zeszyt. Byłam strasznie zawstydzona. Tak bardzo zachwyciłam się tym pięknym miejscem, że aż na kogoś wpadłam.
-P-przepraszam...-Oj, księżniczko z głową w chmurach, uważaj, bo następnym razem możesz nie wpaść na tak miłą osobę...-schylił się, aby podnieść mój zeszyt i podał mi rękę.
-Dziękuję- spojrzałam w jego piękne, złote oczy.
-Nie masz mi za co dziękować księżniczko...-ujął moją dłoń i pocałował lekko jej wierzch. Zaczerwieniłam się. Matko, jaki on jest miły! To anioł czy co? Nie wiem, ale jest bardzo uprzejmy.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Oj, księżniczko! Już mnie pozostawiasz? Może jednak dasz się zaprosić na kawę?
-Dzięki jeszcze raz, to ja już pójdę.
Obróciłam się do niego, a moje włosy rozwiał wiatr.
-Kawę? Chętnie!- ponownie się uśmiechnęłam.
Podał mi swoją dłoń. -Tak więc zapraszam. Na mój koszt.
Nieśmiało ujęłam jego dłoń.-Ale nie trzeba...
-Oczywiście, że trzeba...-uśmiechnął się, po czym powoli ruszył w stronę kawiarni.
---
Usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Zaczęłam przeglądać menu.
-To jak księżniczko? Co sobie życzysz?
-Em...Myślę, że wezmę cappuccino. - wychyliłam twarz spod karty dań.
-Dobrze. Pójdę zamówić. Nie ucieknij mi tylko. -mrugnął do mnie okiem. Popatrzyłam się w stronę białowłosego, lekko zarumieniona i zaczęłam bawić się kosmykiem włosów. Po chwili, jak chłopak wrócił spytałam się go.
-A tak w ogóle...Jak masz na imię?
-Altair Gabriel Taiga, księżniczko... -ukłonił się teatralnie.
-Altair Gabriel Taiga, księżniczko... -ukłonił się teatralnie.
-Hiyori Kurushimi, miło poznać- lekko się ukłoniłam.
-To mi miło, m'lady! -uśmiechnął się szarmancko
Zaczerwieniłam się. Matko, ile razy ja już przy nim się czerwienię, muszę wyglądać dziwnie. mam nadzieję, że oczy nie zmienią koloru, tak strasznie tego nie chcę! Kelner po chwili podał nam nasze zamówienie. Wzięłam łyka cappuccino, a na nosie zostało mi trochę piany. Nachylił się do mnie i otarł mi nos chusteczką. Popatrzyłam w oczy chłopaka, a on nagle rzucił.
-A co to za ładne oczka...
-C-co?- byłam lekko zdenerwowana. No nie mówię, że to się stało teraz...
-Zmieniły ci się... Ładne, ale wolę te różowo-fioletowe...
Co?! Czyli jednak...Wzięłam szybko torbę i wybiegłam, krzycząc.
-Przepraszam! - chciałam zapaść się pod ziemię. Tak strasznie się tego wstydzę. Chcę się zamknąć w pokoju jak najszybciej!
Po chwili poczułam jak czyjaś dłoń delikatnie łapie mój nadgarstek. Białe skrzydła pojawiły się na polu mojego widzenia. -Dlaczego uciekasz?-szepnął Altair.
-J-ja...-nie chciałam spoglądać na niego. Nie chcę, aby je widział.
-Hej, nie wstydź się księżniczko...-odwrócił mnie do siebie.
Czułam się trochę niekomfortowo. Nie znam go tak długo, a on...A co jeśli tylko udawał?Co jeśli się nabrałam? Może to był tylko głupi żart?
-Z-zostaw...-trochę się bałam. Mimo to, muszę przyznać, że jego skrzydła są piękne...
-Nie chciałem się narzucać, jednak nie znoszę patrzeć, jak ktoś ode mnie ucieka z przerażeniem. Powiedziałem coś nie tak?-puścił mnie, jednak nadal oplatał mnie skrzydłami.
-N-nie, po prostu...-spuściłam głowę w dół z lekkim rumieńcem i zaczęłam bawić się palcami-Wstydzę się tej zmiany koloru...
-Nie masz czego, są naprawdę piękne...-podniósł lekko mój podbródek.
Spojrzałam na niego.
-N-nikt mi tego nigdy nie powiedział...
-Niech żałują. To powinno być dla ciebie normalne.-uśmiechnął się, a ja spuściłam wzrok.Chłopak wziął mnie za nadgarstek i pociągnął znów do kawiarni, usadzając przy stoliku.
-Nie bój się, dobrze?
-Ok...Jeszcze raz przepraszam, nie powinnam była...
-Nie przepraszaj mnie księżniczko.
---
Gadaliśmy tak jeszcze jakieś 2 lub 3 godziny. Spojrzałam w telefon.
-Uch...18, pora się zbierać...
-Odprowadzę cię.
-Powiedziałabym, że nie musisz, ale kompletnie nie znam tego miejsca, więc jestem zdana na ciebie- powiedziałam biorąc torbę, wstając z krzesła i odkładając kubek na ladę. Chłopak podał mi ponownie dłoń, a ja również ją mu podałam. Odprowadził mnie pod sam akademik.
-Proszę księżniczko.
-Dziękuję za wszystko!- ukłoniłam się lekko i skierowałam do akademika.
<Altair?>
Ilość słów: 947
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz