Strony

piątek, 23 marca 2018

Od Kuroko do Judy

Zauważyłem, że Judy wychodzi z boiska. Może coś jej się stało? Wstałem i poszedłem za nią. Nienawidzę przechodzić przed ludźmi w takich miejscach jak to. Stadiony, kina... nie. Poszedłem za nią na hol. A tam? No się nie spodziewałem! Dobra, żarty na bok. Judy próbowała wyrwać się z uścisku jednego z olbrzymów z drużyny. Pobiec po kogoś, czy uratować ją? Podbiegłem do nich, skoczyłem na chłopaka i upadłem z nim na podłogę. Czemu go zaatakowałem? Kompletnie nie umiem walczyć. Blondyn odkopnął mnie. Złapałem się za brzuch, delikatnie się kuląc. Widziałem kątem oka, jak Judy odbiega stąd. Zostawia mnie? Może pobiegła po kogoś? Próbowałem wstać, jednak on znowu mnie kopnął. Złapał mnie za koszulkę i uniósł dłoń zaciśniętą w pięść. Zabrakło mi tchu w piersi, w głowie odbiły mi obrazy oraz jakieś głosy i krzyki (bo krzyk to nie głos). Poczułem nagle, jak czarnooki mnie puszcza. Złapałem się za brzuch, strasznie mi było nie dobrze. Obróciłem się i zacząłem wymiotować, a po chwili zacząłem ksztusząco kaszleć. Czemu wymioty nie mogą smakować jak jedzenie, które się jadło, tylko jak... wymioty? Życie byłoby szczęśliwsze. Słyszałem, jak ktoś wychodzi na hol. Spojrzałem na niewyraźne sylwetki, prawdopodobnie kobiet oraz jednego mężczyzny. Jedna była zdecydowanie niższa od pozostałej dwójki, taka wzrostu dywanu. Widziałem, jak druga kobieta wyprowadzała roztrzęsionego chłopaka, a pozostały mężczyzna wraz z dziewczyną podbiegli do mnie. Dopiero teraz mogłem zauważyć, że dziewczyna to Judy, a facet - nauczyciel WF'u w klasach starszych.
- J-judy...? - jedynie tyle umiałem wybąkać. Byłem strasznie obolały, nie umiałem się ruszyć. Sukja pomógł mi wstać. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, gdy wyprowadzał mnie. Przeze mnie ma teraz zepsuty film, powinienem wtedy pobiec po kogoś. Nauczyciel zaprowadził mnie do higienisty, gdzie wszystko musiałem opowiedzieć, co tam się stało, co do joty.
- M... Czyli po prostu cię puścił, a ty zacząłeś wymiotować? - spytał, lekko nie dowierzając. Pokiwałem głową. Devar zmarszczył brwi. Brzmiało to dosyć dziwnie, ale tak było!
- Co dzisiaj jadłeś? - zapytał.
- Um... Kanapkę z pomidorem i... sok pomarańczowy... I w szkolnej stołówce zjadłem 2 talerze pomidorowej - Devar się zamyślił. Chyba nie zjadłem niczego takiego, prawda?
- Poczekaj tutaj - powiedział, wstając. Kiwnąłem głową, wygodniej siadając na łóżku. Nagle ktoś wszedł do gabinetu. Uniosłem głowę, a chwilę potem Judy zaczęła mnie dusić przytulasem. Hannibal ma piłę mechaniczną, Jeff The Killer ma nóż, najgłupszy morderca na świecie ma łyżkę, a Judy? Judy ma przytulasy, którymi potrafi udusić lepiej niż sznurem. Jęknąłem z bólu.
- P-przepraszam... - powiedziała, puszczając mnie. - Co się stało?
- Um... Nie do końca wiem... On po prostu mnie puścił, a ja zacząłem wymiotować... Nic nie zrobiłem, na prawdę!

< Judy? >
Licznik słów: 437

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz