Zauważyłem, że Judy wychodzi z boiska. Może coś jej się stało? Wstałem i
poszedłem za nią. Nienawidzę przechodzić przed ludźmi w takich
miejscach jak to. Stadiony, kina... nie. Poszedłem za nią na hol. A tam?
No się nie spodziewałem! Dobra, żarty na bok. Judy próbowała wyrwać się
z uścisku jednego z olbrzymów z drużyny. Pobiec po kogoś, czy uratować
ją? Podbiegłem do nich, skoczyłem na chłopaka i upadłem z nim na
podłogę. Czemu go zaatakowałem? Kompletnie nie umiem walczyć. Blondyn
odkopnął mnie. Złapałem się za brzuch, delikatnie się kuląc. Widziałem
kątem oka, jak Judy odbiega stąd. Zostawia mnie? Może pobiegła po kogoś?
Próbowałem wstać, jednak on znowu mnie kopnął. Złapał mnie za koszulkę i
uniósł dłoń zaciśniętą w pięść. Zabrakło mi tchu w piersi, w głowie
odbiły mi obrazy oraz jakieś głosy i krzyki (bo krzyk to nie głos).
Poczułem nagle, jak czarnooki mnie puszcza. Złapałem się za brzuch,
strasznie mi było nie dobrze. Obróciłem się i zacząłem wymiotować, a po
chwili zacząłem
ksztusząco
kaszleć. Czemu wymioty nie mogą smakować jak jedzenie, które się jadło,
tylko jak... wymioty? Życie byłoby szczęśliwsze. Słyszałem, jak ktoś
wychodzi na hol. Spojrzałem na niewyraźne sylwetki, prawdopodobnie
kobiet oraz jednego mężczyzny. Jedna była zdecydowanie niższa od
pozostałej dwójki, taka wzrostu dywanu. Widziałem, jak druga kobieta
wyprowadzała roztrzęsionego chłopaka, a pozostały mężczyzna wraz z
dziewczyną podbiegli do mnie. Dopiero teraz mogłem zauważyć, że
dziewczyna to Judy, a
facet - nauczyciel WF'u w klasach starszych.
-
J-judy...? - jedynie tyle umiałem wybąkać. Byłem strasznie obolały, nie umiałem się ruszyć.
Sukja
pomógł mi wstać. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, gdy wyprowadzał
mnie. Przeze mnie ma teraz zepsuty film, powinienem wtedy pobiec po
kogoś. Nauczyciel zaprowadził mnie do higienisty, gdzie wszystko
musiałem opowiedzieć, co tam się stało, co do joty.
- M... Czyli po prostu cię puścił, a ty zacząłeś wymiotować? - spytał, lekko nie dowierzając. Pokiwałem głową.
Devar zmarszczył brwi. Brzmiało to dosyć dziwnie, ale tak było!
- Co dzisiaj jadłeś? - zapytał.
-
Um... Kanapkę z pomidorem i... sok pomarańczowy... I w szkolnej stołówce zjadłem 2 talerze
pomidorowej - Devar się zamyślił. Chyba nie zjadłem niczego takiego, prawda?
- Poczekaj
tutaj - powiedział,
wstając. Kiwnąłem głową, wygodniej siadając na łóżku. Nagle ktoś wszedł
do gabinetu. Uniosłem głowę, a chwilę potem Judy zaczęła mnie dusić
przytulasem. Hannibal ma piłę mechaniczną, Jeff The Killer ma nóż, najgłupszy morderca na świecie ma łyżkę, a Judy? Judy ma
przytulasy, którymi potrafi udusić lepiej niż sznurem. Jęknąłem z bólu.
-
P-przepraszam... - powiedziała, puszczając mnie. - Co się stało?
-
Um... Nie do końca wiem... On po prostu mnie puścił, a ja zacząłem wymiotować... Nic nie zrobiłem, na prawdę!
< Judy? >
Licznik słów: 437
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz