Strony

wtorek, 1 maja 2018

Od Aries do Kadara

Stałam przed drzwiami na plac treningowy. Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie i odwagę. W końcu to mój pierwszy dzień tutaj. Stres był tym większy iż słyszałam, że ma do nas przyjść jakaś inna klasa na zastępstwo... Znowu westchnęła i tym razem chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi. Musiałam się mocno schylić, żeby przejść przez nie. Na polu stały dwie duże grupy. Jedna przebrana w stroje treningowe i ustawiona na baczność w szeregu, a druga usadowiona zaraz obok. Nauczyciel od razu mnie zobaczył i przywołał. Z tego co wiedziałam miał na imię Vladis Gendrim i był wychowawcą mojej klasy. Nie zwlekając długo podbiegłam do niego. Mężczyzna stanął odwrócony częściowo do mnie, a częściowo do grupy w strojach.
– Masz dziesięć minut na przedstawienie się, a potem przechodzimy do normalnego treningu. – powiedział łagodnym acz stanowczym tonem. Odchodząc spojrzał na mnie i dorzucił ­ Jako, że to twój pierwszy dzień, to po lekcjach ze mną masz wolne.
Poczułam na sobie spojrzenia wszystkich uczniów z mojej klasy. Ci z drugiej klasy co byli już odhaczeni na liście przysunęli się bliżej i też postanowili się poprzyglądać.
– W-więc... ­ wzięłam głębszy wdech, olałam klasowych śmieszków i zaczęłam od nowa – Nazywam się Aries Inariel Astarotho. Jak zdążyliście zauważyć jestem centaurem. W kwestii zainteresowań to nie mam ich zbyt wiele... Lubię odgrywać różne postacie, a także śpiewać... – urwałam w połowie wypowiedzi wydając z siebie głośny pisk. Poczułam czyjąś dłoń na swoim zadzie. Nie zastanawiałam się długo i kopnęłam nieznajomego. Po klasie rozległ się śmiech zmieszany z buczeniem. Obróciłam się po chwili i zobaczyłam nieprzytomnego wielkoluda. A przynajmniej sporego wzrostu jak na człowieka, chłopaka o kruczoczarnych włosach z bliznami na policzkach.
– Aries, zabierz Kadara do pani Faust i potem wróć tutaj... – odwrócił się do jakiegoś chłopaka – A tobą zajmę się osobiście... – rzekł chłodno. Rzuciłam temu młodzieńcowi gniewne spojrzenie i wzięłam leżącego na ręce. Szybkim krokiem pognałam z rannym do szkolnej pielęgniarki. Na szczęście nie było daleko i łatwo można było je znaleźć. Pomieszczenie znajdowało się tylko kilka korytarzy dalej od wyjścia na zewnątrz, co przy mojej prędkości nie stanowiło problemu. Zapukałam delikatnie i weszłam do środka.
– Um... Pani Faust? Mam tu rannego... Oberwał ode mnie kopytem...
***
Nareszcie koniec lekcji zapoznawczych. Na szczęście nie było tak źle jak myślałam, a pan Vladis okazał się całkiem miłym nauczycielem. A przynajmniej takie pierwsze wrażenie wywarł. W każdym razie dał mi okazję, żeby odegrać się na sprawcy podczas treningu bojowego. Jak na ogół nie przepadam z walką z innymi, tak ta jedna sprawiła mi duuużą satysfakcję. Teraz mam czas dla siebie i dobrze by było się zapoznać z budynkiem. Choć jest coś co trzeba zrobić najpierw. Muszę sprawdzić co z tamtym chłopakiem. Skierowałam się do gabinetu pielęgniarki. Szkoda mi tego gościa... Jak się do niego zwrócił pan Vladis... Chyba Kadar... Mam nadzieję, że nie połamałam go... I tak mocno oberwał za niewinność...
Nawet nie zauważyłam kiedy stanęłam przed drzwiami, tak mnie pochłonęły rozmyślania. Uchyliłam je i cicho weszłam do środka. Wchodząc o mało nie stratowałam blondwłosej pielęgniarki.
– Oh! Przyszłaś sprawdzić co z twoim przyjacielem? – uśmiechnęła się do mnie wesoło.
– Mhm... Przepraszam... – mruknęłam dość cicho.
– Nie masz za co. – kobieta ponownie obdarzyła mnie swoim promiennym uśmiechem. – Twój kolega niedawno wstało. Jest za tamtymi drzwiami na łóżku.
Minęłam blondynkę i poszłam zobaczyć co z czarnowłosym. Otworzyłam drzwi i wsadziłam przez nie głowę. Chłopak siedział na łóżku i od razu skierował głowę na mnie.
– H-Hej... Ja chciałam przeprosić za tamto kopnięcie i zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku... – powiedziałam niepewnie.
<następne opowiadanie>
<Kadar? Sorki, że tak późno i taki raczek...>
Ilość słów: 593

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz