- Było… spoko – rzuciłem jakby od niechcenia.
Wtem mój wzrok padł na królikopodobnego stwora chłopaka latającego nad czarną burzą moich włosów.
- Tylko tyle? - zaśmiał się. Przewróciłem oczami, również się uśmiechając.
- Było bardzo spoko. Lepiej? - odpowiedziałem. Następnie obaj się roześmialiśmy. Po kilku minutach usiadłem prosto na swoim łóżku, potem się schylając do walizki, aby wyciągnąć resztę swoich ubrań. W tej samej chwili poczułem nieodpartą chęć splunięcia kwasem.
- Cholera – szepnąłem, gwałtownie wstając i szybko przechodząc do łazienki, następnie się w niej zamykając.
- Kadar? - usłyszałem pytanie zza drzwi, a następnie pukanie mojego współlokatora.
Niech to, spanikowałem. Jednak nic na to nie mogłem poradzić, zrobiłem to odruchowo. Normalnie mógłbym zamknąć oczy i przełknąć kwas, jednak… robiłem to w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin, a wiem, że cały czas robić tego nie mogę. Teraz pomyśl logicznie Kadar… mógłbyś wziąć swoje woreczki, prawda? A nie, są na dnie walizki, a do niego trochę mi zostało. Spojrzałem w lustro naprzeciwko mnie, od razu dostrzegając w swoim odbiciu mały śmietnik z klapką po lewej stronie.
W najgorszym wypadku kwas mógłby przebić wszelkie odpadki, które się w nim znajdowały, potem przez worek (jeśli tam jakiś był), metal, podłogę i wiele warstw, następnie skapując na głowę naszych potencjalnych sąsiadów. W najlepszym… zatrzyma się w śmietniku. Dobra, żyje się raz. Otworzyłem stopą wieczko przedmiotu, by następnie do niego splunąć. Widziałem, jak jaskrawożółta maź wydziela ledwie widzialny dym, by następnie zatrzymać się chyba na dnie śmietnika i dalej się nie wgłębiać. Odetchnąłem z ulgą, uderzając swoim czołem o ścianę obok. Tyle strachu o nic…
< Altair? >
Ilość słów: 409
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz