Strony

sobota, 5 maja 2018

Od Erena do Kagamiego

Nie wierzę. Nie... Ja mam rodzeństwo... Czemu nic nie pamiętałem. Całe życie żyłem w błędzie. Całe życie się myliłem. Cały czas miałem wątpliwości. Cały czas myślałem, że nic mnie już w życiu nie zaskoczy. Myślałem, że mój ojciec nigdy nie miał dla mnie serca. Zawsze... On przecież zawsze był tyranem bez serca! Czemu więc... Czemu odczuwam, że to moja wina, że to ja tak naprawdę stoję za tym wszystkim i że oni nie zrobili nic złego. Czemu mam takie uczucie. I czemu mam przebłyski z przeszłości. Tam, w tych nowych wspomnieniach... On się do mnie uśmiecha. I ja jestem szczęśliwy przy nim. Mama stoi obok i patrzy się z uśmiechem, a dookoła biegają trzy osoby... Czemu aż trzy... Nie rozumiem. Nic nie pamiętam! Które z tych wspomnień jest prawdziwe, a które mnie oszukuje. Które jest tym złym! Chcę wiedzieć! Natychmiast! Nie chcę dłużej żyć w niepewności! Jeżeli... Jeżeli to z rodzeństwem to prawda... Muszę się z nimi zobaczyć. Muszą mi wszystko powiedzieć i wyjaśnić. Muszę ich przeprosić i odrobić ten stracony czas, Mam mętlik w głowie. Nie chcę o tym myśleć. Kagami przecież też cierpi. Przecież ma dokładnie tą samą sytuację, co ja. Nie mogę patrzeć tylko na siebie. Ja też muszę go wspierać. On też musi na mnie polegać. Obiecałem to. Obiecałem to temu mężczyźnie w ognistych włosach. I obietnicy chcę dotrzymać. Mimo, że mi ciężko, to chcę, by on również mógł płakać i wydobyć z siebie te emocje. Przecież czuję to. Zawsze to czułem, a teraz to uczucie stało się jeszcze silniejsz. Przez tą kolejną moc. Widzę... Widzę jak cierpi i nie mogę tego znieść. Czemu nikt nam nie powiedział. Przecież mamy prawo wiedzieć. Mamy prawo być szczęśliwi! Mamy prawo żyć tak, jak tylko zechcemy. Mamy prawo żyć tak, jak tylko sobie wymarzymy. Dlatego Kagami... Nie płacz już, bo ja też będę z tobą płakać. Widzę, jak cię to boli i jak wspomnienia przeszywają cię całego tak, jak mnie. Nie myśl o tym. Zapomnij. Zapomnij tak szybko, jak sobie o tym przypomniałeś. Jeżeli tak ma być to będzie. Przeznaczenie, które nigdy nie zgaśnie, Kagami. Może tak właśnie miało być, a może ktoś się nami bawi? Nie wiem...
---
Z początku miałem zamknięte oczy, ale później otworzyłem je, ciągle przykładając swoje czoło do jego czoła. Kagami nagle wytrzeszczył oczy i patrzył w moje ze zdziwieniem. Chyba wiem, o co mu chodzi. O moją nową moc. Moc, dzięki której widzę ból innych i mogę przywoływać złe wspomnienia. Przerażająca zdolność, sam to przyznam...
-E-Eren... Twoje oczy... D-Dlaczego są niebieskie?
-To bardzo długa historia, Kagamiś...
-Eren...-w jego oczach znowu zalśniły łzy.-D-Dlaczego nie mogę mieć spokoju razem z tobą... Dlaczego... Dlaczego nie możemy żyć...-powiedział cicho.
-Nie wiem, Kagami. Może tak miało być? Może to nasza wina? A może ktoś się nami bawi? Nie mam pojęcia, Kagami, ale płaczem nic nie zdziałamy-otarłem mu łzy, które spływały po jego policzku, ale sam nie byłem w najlepszej formie psychicznej. Widziałem jego negatywne emocje. Jego ból płynący prosto z serca. Cierpnienie, które przeszywało go. Złość, że nie może nic zrobić. Smutek, że tego nie pamiętał.- Kagami, będzie dobrze. Musi być lepiej...
-Eren... Ja nie chcę... Tak bardzo chcę patrzeć na twoją uśmiechniętą twarz... Na rozpromienione oczęta... Nie mogę patrzeć, jak cierpisz...-szepnął, a ja uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Specjalnie dla niego.. Dla mojego Kagamiego...
-Razem sobie poradzimy. Razem odkryjmy te wspomnienia, Kagami. Jest mi ciężko, ale nie mogę się ugiąć. Nie mogę płakać cały czas jak małe dziecko. Za dużo uroniłem łez. Pora stać się silniejszym, by móc brnąć dalej....
-Kurwa... Eren...-szepnął Kagami, a na jego twarzy pojawił się uśmiech przez łzy.-Dobrze... Razem. Kocham cię, promyczku...-powiedział cicho.
-Wiesz, nie wiem jak ty, ale ja kurwą nie jestem.- rzuciłem, by rozluźnić tą napiętą atmosferę. Dość łez. Po chwili się zaśmiałem. Kagami też się zaśmiał i pogładził mój policzek. 
-Jesteś słodkim, promyczkiem radości, który właśnie rozgonił złe, czarne chmury...-powiedział, a ja się uśmiechnąłem.
-Nie mogę dłużej widzieć twojego cierpienia, bo ja wtedy też cierpię, Kagamiś...
-Wiem, skarbie. Przepraszam. Miałem być twardy, ale... No cóż. Dam radę, dla ciebie.
-Daruj sobie. Czasem musisz dać upust emocjom i możesz się wyżalić. Już nic przede mną nie ukryjesz...
-Dobrze, dobrze żółtku.-poczochrał mnie po głowie, uśmiechając się. Moje oczy przybrały już normalny kolor, bo Kagami był szczęśliwszy. Ucieszyło mnie to. Odsunąłem się od niego i poszedłem po jakiś napój w puszcze z lodówki z szafy.
-Eren... A te oczy? To twoja jakaś nowa moc?-zapytał. Cholera no i się zaczęła karuzela śmiechu... Zawsze, ale to zawsze trafia w sedno.
-Tak. Dość nieprzyjemna...
-No to? Proszę, opowiadaj.
-Odkryłem ją podczas twojego wyjazdu.-usiadłem na jego biurku, pijąc napój.- I uprzedzę twoje pytanie. Nie chcesz jej widzieć. Nie pozwolę ci teraz tego zobaczyć.
-A jeżeli chcę?
-Nie chcesz. Tylko idiota sam by chciał to zobaczyć z własnej woli, Kagami...
-Nazywasz mnie idiotą, słońce?
-Nie. Jeszcze nie, bo nie wiesz na czym to polega.
-Tak więc mi powiedz.
-Eeech, niech ci będzie... Potrafię przywołać złe wspomnienia. To tak w skrócie. A no i jeszcze je wyczuć.
-Złe... Rozumiem... Chcę się przekonać na własnej skórze.
Prawie wyplułem napój, który piłem. Serio, nie mówcie mi, że on tak na poważnie...
-Co?! Mówisz serio?!
-Tak. Eren, mamy być dla siebie wsparciem. Muszę wiedzieć, na czym to polega...-powiedział z powagą, a ja spuściłem wzrok. Nie jest to przyjemne, gdy patrzysz jak ludzie płaczą i błagają cię, byś rzestał. Wyrywasz im to, o czym chcieli zapomnieć i co kuło ich w srce tak bardzo. Myślą, że nie masz uczuć. Myślą, że robisz to specjalnie. Że jesteś potworem w skórze człowieka. Cała moja moc, mówiąc ogólnie, jest niebezpieczna i chora. Ranisz lubi tak jak ci się podoba. Zadajesz im ból, a oni cierpią i wyją z bólu, a na koniec po prostu umierają z przemęczenia. To straszne. Potęga tej mocy i tak była już przerażająca, a teraz stała się jeszcze gorsza. Jeszcze bardziej chora i destrukcyjna.
-Dobrze, idziemy na polanę. Zbieraj się...
---
Po paru minutach znaleźliśmy się na polanie. Odłożyliśmy swoje torby i rozciągnęliśmy się.
-Gotowy?
-Mam nadzieję.-uśmiechnął się, lecz mi teraz do śmiechu nie było. Wiedziałem, co go czeka. To nie jest przyjemne doświadczenie. Nigdy nie było. Popatrzyłem się w niebo i westchnąłem. Robiło się szaro. Tak jak mój nastrój i moja moc. Tak jak to, co nas zaraz czeka. Zaczęła wydobywac się ogromna ilość tej gęstej, czarnej mgły, która otaczała całą polanę. Spojrzałem na Kagamiego i zacząłem się zbliżac z poważnym wyrazem twarzy. Kagami również mimo wcześniejszego rozbawienia, widząc mnie, spoważniał.
Stałem już przed nim, a polana była czarna i ciemna od mgły. Dotknąłem dłońmi jego głowy, a moje oczy stały się niebieskie. Zacząłem wgłębiać się w jego złe wspomnienia. Kagami zaczął nieco się słaniać na nogach. Znalazłem. Te najczarniejsze. Jego wyjazd. Mnie samemu nie było łatwo to oglądać. Ale muszę stać się silniejszy. Dla niego. Dla nas.
-A teraz patrz...-przeszłem obok niego i stanąłem za nim, zasłaniając mu oczy rękoma.- To jest twoje najgorsze wspomnienie, o którym chciałeś zapomnieć. Ty już wiesz, co to, prawda?- odsłoniłem jego oczy, a mgła uformowała się w to podłe wspomnienie i odgrywała scenę niczym w teatrze.
-N-Nie... Kurwa...-wydukał, patrząc na to z przerażeniem, a ja oglądałem to wspomnienie z bólem serca. Zobaczyłem jak on cierpiał i jak tęsknił i zobaczyłem siebie jak jestem wciągany do tego miasta. Nagle pokazało się to czego w życiu się nie spodziewałbym. Kagami poszedł do czyjegoś domu. Ten typ. On chciał go.. O nie. Nie daruję. Jak go spotkam to zadam mu taki ból, że sam będzie probił o śmierć.
-Kagami, wystarczy...
-N-Nie... N-Nie...-powiedział.-E-Eren... O-On mnie dotknął...
-Powiedziałem, wystarczy!- zabrałem od niego swoje ręce, a wspomnienie z mgły się rozpłynęło. Odwróciłem wzrok. Co za cholerna moc...Kagami upadł na kolana. Tak bardzo nie chciał tego sobie przypominać. Wiem to, czuję to. To nie było nic przyjemnego. Uklęknąłem obok niego i objałem go od tyłu.
-Już, cii... Było, minęło..
-E-Eren... J-Ja tego nie chciałem... M-Miał mi pomóc... M-Miał mi powiedzieć...-wydukał, po czym złapał moją rękę. Kagami cały drżał. Tak mi było jego szkoda. Moja moc... Sprawia tylko ból. Nie można się nią bawić. Muszę ją w końcu zdominować...
-Cii.. Wystarczy, nie myśl o tym. Przypomnij sobie nasze pierwsze spotkanie i jak poprosiłeś mnie o chodzenie z tobą. iemysl o tym, Kagami, nie myśl...
-E-Eren... Z-Zapomnij p-proszę to co widziałeś...-szepnął, cały dygocząc.
-Mam taki mętlik w głowie, że nie wiem czy teraz nie śnię, Kagami. Spokojnie... Wstawaj.- wstałem i lekko się od niego odsunąłem. Kagami się podniósł, po czym przetarł twarz, którą chyba mu oblał zimny pot.
-Mówiłem, tą zdolność świadomie używają tylko idioci. Nie zrobię tego więcej...- zacząłem iść wkurzony na siebie i swoje moce przed siebie. Miałem dość siebie, swoich mocy i wspomnień. Byłem zły za całą moją egzystencję.
-Eren... P-Proszę...-powiedział Kagami, po czym jego dłoń złapała moją, a ja stanąłem w miejscu, nie patrząc na Kagamiego.
-Zapomnę...
Kagami mnie delikatnie przyciągnął i pocałował w skroń.
-Kocham cię... N-Nie idź nigdzie...
-Też cię kocham. Ale muszę to sobie poukładać w głowie. Zostaw mnie samego, proszę...
---
Staliśmy jeszcze chwilę na polanie, a po paru minutach znaleźliśmy się już w pokoju. Wszedłem wgłąb niego, ale ktoś mnie zatrzymał.
-Eren... Przepraszam, że ci nie powiedziałem...
-Nie musisz mnie przepraszać. Nie jestem zły na ciebie. Jestem cholernie zły na siebie, że na to pozwoliłem...
<Kagamiś?>
Ilość słów: 1529

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz