Strony

niedziela, 24 czerwca 2018

Od Altaira do Hiyori

Rozejrzałem się zaskoczony, ale w jakiś sposób szczęśliwy. Było tutaj tak niesamowicie pięknie, przez co nie wiedziałem, gdzie mam pokierować spojrzenie. Nim zrozumiałem, że mam przed sobą taki skarb, pomyślałem życzenie, że chcę być szczęśliwy razem z Hiyori. Gdy na nią spojrzałem... Myślałem, że zaraz padnę przed nią na kolana i będę wychwalał jej niesamowity wygląd. Uśmiechnąłem się, cały czerwony. Dziewczyna miała na sobie niesamowitą suknię w kolorze fioletu, przyozdobioną kwiatami w przeróżnych odcieniach różu. Jej włosy rozwiewał ożywczy wiatr, w którym czułem zapach wrzosów. Z mojego serca wydobyła się nagle długa tasiemka, która rozszczepiła się na drobinki złotych światełek. Ruszyło to w kierunku brązowowłosej i otoczyło ją, przez co patrzyłem na nią jak wbity w ziemię.
- H-Hiyori... J-Jesteś przepiękna... Dam sobie obciąć obie ręce, jeżeli to nie jest sen... Jesteś olśniewająca, ale teraz... Teraz to już naprawdę... Nie wiem aż co mam powiedzieć. - szepnąłem, patrząc na nią bez końca.
- D-Dziękuję Altair... - zarumieniona obróciła się dookoła siebie - To chyba nie jest sen...
- Dobra, oddaję swoje dwie ręce i od razu ci zaraz tutaj się oświadczam. Hiyori! Jesteś przepiękna! Wyglądasz jak skarb! Zaraz... Już nim jesteś!
Otworzyła buzię z zaskoczeniem, będąc cała czerwona. Ona to robi specjalnie czy jak!?
- O-Oświadczam?! A-Altair... Ja? Nie, przestań, to nie prawda... J-Ja, ja... S-Skarb?! - nie wiedziała co powiedzieć z zachwytu, skrępowania i wstydu.
- Kocham cię. Dla mnie zawsze lśnisz, ale teraz... Teraz to przeszłaś samą siebie, moja kochana księżniczko... - szepnąłem.
W tym momencie, zawiał nieco mocniejszy, ale ciepły wiatr. Kwiaty z sukienki dziewczyny pozbyły się kilku płatków, które wraz z wiatrem ruszyły w taniec. Światełka, jakie wydobyły się z mojego ciała, zaczęły krążyć wokół mnie, zataczać kółka i tym podobne rzeczy. Uniosłem spojrzenie, aby zadowolić się tym pięknym widokiem. Jaki piękny księżyc...
- Hiyori... Myślisz, że kiedyś będziemy szczęśliwi? Razem? - szepnąłem.
- J-Ja... Ja już jestem szczęśliwa... Bo mam ciebie... - patrzyła w księżyc.
- Też jestem szczęśliwy... Ale kto wie, jakie przeciwności ma jeszcze dla nas los... - szepnąłem i spojrzałem na dziewczynę, chwytając ją za rękę i przyciągając ją do siebie. - No chodź tu do mnie, moja piękna księżniczko...
- K-księżniczko.. - nagle otoczenie zmieniło się na pałac.
Rozejrzałem się, nadal trzymając ją blisko siebie. Uśmiech na mojej twarzy nie zniknął ani na chwilkę.
- Czyli chciałabyś mieszkać w pałacu? Cóż, mogę wykupić nam najpiękniejszą rezydencję, ba, zamek, abyś czuła się jak księżniczka... - szepnąłem. - Tak bardzo mocno ciebie kocham... Hiyori...
- J-Ja ciebie też.... Oj! - Hiyori popatrzyła zza mojego ramienia na coś i zakryła mi oczy - Nie patrz, nie patrz, nie patrz! - była czerwona jak buraczek.
Oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym się nie odwrócił i nie spojrzał na to, co tak bardzo chciała ukryć. Kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, czułem ogromny rumieniec na twarzy. Były to... dzieci. Dwoje bliźniaków i młodsza od nich dziewczynka. Moje serce zaczęło szybciej bić, a Hiyoti zakryła twarz.
- Uparty jak zawsze... - szepnęła do siebie.
- H-Hiyori... T-To bliźniacy... I- I córka... T-To... - czułem jak w moich oczach stają łzy.
- J-ja... Przepraszam.. Może nie powinnam, nie chciałam ciebie urazić, nie... nie... - nadawała jak nie wiadomo kto.
Kiedy tak sobie gadała do siebie, przytuliłem ją bardzo mocno, nieco szlochając.
- J-Jestem szczęśliwy... H-Hiyori... Tak bardzo mocno ciebie kocham... Nigdy mnie nie opuszczaj... Nigdy nie każ mi myśleć, że jednak nie będziemy razem już na zawsze... O-Obiecaj mi... O-Obiecaj mi, że będziesz w przyszłości moją żoną... Matką naszych dzieci... - szepnąłem.
- A-Altair.. Ja... Nie wiem co powiedzieć.. To takie.. Piękne... Obiecuję...
- Dobrze... A teraz... Wróćmy może do rzeczywistości... Jak my tutaj się w ogóle znaleźliśmy?
- Tańczyliśmy i pomyślałam... O czym ja pomyślałam? - tupnęła i pociągnęła ręce do góry, a iluzja zaczynała rozpadać się na kawałki i jakby poniósł ją wiatr.
Wróciliśmy do naszej rzeczywistości. Nadal była ta sama pora dnia, a my? My staliśmy w swoich ramionach. Uśmiechnąłem się do niej, po czym pocałowałem ją w usta. Po chwili westchnąłem.
- To co? Wrócimy do domu kochanie? - zapytałem spokojnie, zabierając jej włosy z czoła.
- A może na kawę?
- A po kawie... Możemy wrócić... -szepnąłem jej do ucha i uśmiechnąłem się zadziornie. - I spędzić czas razem. Obejrzymy jakiś film może?
Hiyori spojrzała na mnie podejrzliwym spojrzeniem. 
- Film powiadasz... - założyła ręce na biodrach.
- Cóż, zależy co ci w główce siedzi. Spełnię każde marzenie twojej wyobraźni... - pocałowałem ją w czoło.
- Ooooo... - pokiwała mi palcem przed nosem, a później dotknęła nim brody zastanawiając się niczym Sherlock - Ooo....
- Czyli chciałabyś dzisiaj... N-No wiesz? Nie wiem, czy mamy zajść do sklepu. - zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się po karku.
- Hentaaaaaaai! - zaśmiała się lekko i teatralnie się przejęła - A tak na serio kochanie, to.... To... Twoja... Decyzja? - powiedziała niepewnie ostatnie słowa, cała czerwona.
- Kochanie... Ale... Czy ty tego chcesz? - szepnąłem.
- Bo, ja, ten tego, no także... Wstydzę się i boję... Więc, możemy już tam, o właśnie tam, do wyjścia i ten, no - chciała się wymigać.
- Hiyori... B-Boisz się, że... Ciebie skrzywdzę? - powiedziałem, czując lekkie ukłucie w sercu.
Zatrzymała się i spuściła głowę, odwracając wzrok.
- Nigdy tego nie robiłam.. Boję się... Boje się, że coś się stanie.. Że moja krew mi pozwoli na zbyt wiele... Ja... Przepraszam...
- Hiyori... Kochasz mnie? Ufasz mi?
- K-Kocham, ufam, ale... Muszę trzymać w ryzach tego demona...
- Też mam w sobie potwora... Kocham cię i nie pozwolę mu wyjść. Chcę widzieć moją małą, słodką Hiyori. Brunetkę o pięknych, różowych oczach i ogromnym sercu... Tą dziewczynę właśnie kocham... Bez znaczenia, kim byś się stała... Walczyłbym o właśnie tą śliczną kobietę...
- Altair... Jestem też sukkubem... A na dodatek demonem... Jak masz zamiar to zrobić nie ranią siebie samego?
-Nigdy nie zranię siebie, kiedy jestem przy tobie. Mam w sobie drugiego mnie. Ten ktoś, to wszystkie moje złe cechy razem wzięte. Nie pozwolę, aby się wydostał i położył swoje brudne łapy na tobie... Hiyori, jesteś sobą. Sukkub, demon czy inna rasa... Jesteś moją kochaną księżniczką... Moim sercem... Damą mojego życia...
- Obiecaj mi, że jeśli zrobi się.. No... Źle... Powstrzymasz mnie... Ok? - spojrzała na mnie swoimi różowymi oczami.
- Nigdy nie będzie źle... Moja mała księżniczko...
---
Wróciliśmy do pokoju dziewczyny. Nieco skrępowany, położyłem ją na łóżku i zawisłem nad nią, nie odrywając od niej spojrzenia. Była... Piękna. Dla mnie zawsze w każdym calu była prawdziwą boginią. Uśmiechnąłem się, a potem położyłem się obok, a dziewczynę posadziłem na sobie. Patrzyłem bez końca w jej piękne oczy.
- Hiyori... Wiem, że się boisz... Ale to ja. Twój Altair. Twój rycerz. I zawsze ciebie ochronię... Zawsze... - szepnąłem, aby ją pocieszyć.
- Ufam ci... Ale nie ufam sobie... Boję się.... Siebie, nie ciebie, Altair...
Słuchałem uważnie jej słów, a tuż po tym, jak chwilę siedzieliśmy w ciszy, uniosłem dłoń o pogładziłem ją delikatnie po policzku.
- Hiyori... Zaufaj dzisiaj dla samej siebie... Wierzę i czuję, że przy mnie się nie zmienisz... Dzięki mnie, będziesz mogła zaufać. Będę dbał o to, abyś była sobą cały  ten czas... Abyś była szczęśliwa... Abyś zapamiętała to, co teraz będzie się działo... - nieco przymrużyłem oczy, uśmiechając się delikatnie. - Dobrze wiesz, że kocham cię... Dla mnie każda chwila spędzona z tobą, twoim uśmiechem, twoim spojrzeniem pełnym miłości i współczucia... To dla mnie kolejne wspomnienie tego, że razem będziemy szczęśliwi. Bez znaczenia co by się działo... - położyłem dłoń na jej policzku. - Będę przy tobie. Będę twoim oparciem w złych chwilach. I pamiętaj, że zawsze, ale to zawsze będę cię bezgranicznie kochał... Moja księżniczko...
- A-Altair... - wtuliła się w mój tors - Kocham cię... Ale masz zakaz bycia tak miłym dla innych dziewczyn, jasne? Jesteś tylko mój... Tylko, rozumiesz? Nie masz prawa mnie opuścić... Nie możesz i już!
- Nie mam zamiaru, moja kochana. Jestem twój, ale ty w zamian jesteś wyłącznie moja. Nie ma uśmiechania się do innych chłopaków... Ten uroczy uśmieszek pozostaw dla mnie... - zaśmiałem się i uniosłem plecy z materaca.
Zsunąłem delikatnie z ramion dziewczyny to, co na nich miała. Wszystko robiłem powoli i spokojnie, aby nie czuła, że chcę jej zrobić krzywdę. Nie chcę tego. Chcę jedynie, aby zapamiętała to jak najlepiej się dało. Dziewczyna nagle popchnęła mnie na materac, patrząc z powagą i lekko wywyższonym wzrokiem. 
- Chodzi ci o to? - spojrzała na mnie z groźną miną, by zademonstrować mi swoje zachowanie przy innych.
- Tak kochanie... Właśnie o to mi chodzi, diabełku... -szepnąłem i ponownie się uniosłem.
Delikatnie zacząłem obcałowywać jej szyję, gładząc jej talię oraz biodra. Była tak delikatna... Położyła brodę na moim ramieniu i włożyła rączki pod moją koszulkę. 
- Jesteś bardzo ciepły...
- Za to ty z kolei jesteś zimna, ale nie bój się o to... Zaraz ogrzeję cię, moja kochana księżniczko... - szepnąłem jej do ucha, po czym przyciągnąłem ją bliżej siebie, dzięki czemu nasze ciała całkowicie się stykały.
Zsuwałem z niej delikatnie jedną część garderoby po drugiej. Po tym... Nastąpiło coś, czego nigdy w życiu już nie zapomnę. Coś, co będzie ważnym wspomnieniem dla niej i dla mnie. Tak ciepła osoba i delikatna, zasługuje na to, co otrzymuje...
---
Następnego ranka, obudziłem się przed dziewczyną. Spojrzałem na jej zarumienioną jeszcze lekko twarz i delikatny uśmiech. Widzę, że się jej podobało, a na tym właśnie mi zależało. Zabrałem jej włosy z twarzy, aby spokojnie mogła nadal spać. Ucałowałem najdelikatniej jak potrafiłem jej czoło i przyglądałem się, jak spokojnie śpi. Była tak bezbronną i słodką osobą... Cieszyłem się, że mam ją przy sobie i mogę śmiało powiedzieć, że każdy milimetr jej ciała należy do mnie...
<następne opowiadanie>
<Hiyoriś?>
Ilość słów: 1597

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz