Strony

wtorek, 12 czerwca 2018

Od Kagamiego do Erena

Widząc uśmiech na twarzy Erena, nie mogłem sam powstrzymać radości. Najważniejszy fragment mojego życia, siedział teraz przede mną, śmiejąc się i przytulając mnie. Kciukiem starłem mu z policzka cieknącą krew, po czym objąłem go, aby był bliżej mnie. Taki śliczny i uśmiechnięty. To na tym mi tak długo zależało. Nareszcie to widzę. Obieram teraz za cel, aby już zawsze był taki radosny. Pocałowałem chłopaka w czubek głowy, na co ten cicho zamruczał. Był taki uroczy...
-Eren, masz jeszcze jakieś plany na te moje urodziny?-zapytałem, patrząc na bransoletkę od niego.
Mimo, że jestem połączony przez nią z Anascą, byłem pewny, że też dzięki niej jestem bliżej Erena... Na tym mi tak bardzo zależy, bo chcę, aby był ze mną szczęśliwy. Aby nie przejmował się codziennymi bólami... Mamy być tylko my. Kagami i Eren. Ból i Śmierć. Dwa przeznaczenia splecione w jedno wspólne...
- Chciałem przejechać się z tobą na moim koniu i twoim tygrysie. Po prostu spędzić cały dzień z tobą, nie ważne jak. Twój wybór, kochanie..
-Mam dwa warunki. Pierwszy, to taki, że jedziemy na mojej Anasce. Po drugie...-ugryzłem płatek jego ucha, obejmując go mocniej.-Wieczór rezerwujesz dla mnie...
- Hahaha.. Dzisiaj jestem cały twój, misiu... - pocałował go w policzek.
-No to lecimy.-powiedziałem.
Wstałem razem z nim na rękach, zasiadłem na tygrysicy, która radośnie zamachała ogonem, a następnie wyruszyliśmy. Wiedziałem, że czeka nas dłuugi dzień i dłuuuga noc. Miałem zamiar wynagrodzić wszystko Erenowi. Przy okazji, sam też miałem zamiar dobrze się bawić, w końcu to moje urodziny.
---
Następnego dnia, spokojnie spałem. Eren leżał u mojego boku, a raczej, już chyba nie leżał. Obudził się wcześniej ode mnie. Ja z kolei nadal pochrapywałem. Zdziwiło mnie, kiedy nagle włochate stworzenie ułożyło się obok mnie i przyłożyło do mnie swój pysk. Anasca? Boże kochany, ile to bydlę waży... Nadal udając, że śpię, czułem ciepły oddech o zapachu palonego drewna.
-Eren... Obudź go. Chcę się z nim pobawić...-powiedziała nagle tygrysica.
Nie wiem co teraz robił Eren, ale wiedziałem, że nie zapowiada się to dobrze.
- Z przyjemnością, Anasca... Z wielką przyjemnością... - zbliżył się już ogarnięty i ubrany do mnie i wsadził mi lodowate ręce pod koszulkę, śmiejąc się złowieszczo.
Wrzasnąłem, od razu zrywając się z łóżka, choć uniemożliwiła mi to nieco Anasca. Zaśmiałem się potem i przeturlałem się z Erenem na podłogę, nadal brechtając się z niego. Tygrysica radośnie miauknęła, po czym rozłożyła się na łóżku.
-Nie ładnie tak budzić śpiące osoby, kochanie.-powiedziałem do Erena.
- Oj tam od razu nie ładnie.. Po prostu inaczej.. He.. He.. He.. He.. - zrobił taką minę, niczym złoczyńca z filmu.
-Zły Eren.-powiedziałem i zaśmiałem się ponownie.
- Jaaaaa? No gdzie tam, phieee...
Podniosłem się razem z Erenem, trzymając go za pośladki. Zamruczałem, ocierając się o jego policzek jak kot. Potem jednak odstawiłem go, ubrałem się i nałożyłem okulary. Cholerne problemy z widzeniem. Pojawiają się raz na jakiś czas i to tak nagle... Westchnąłem z uśmiechem.
-Wybacz mi kochanie, ale twój Kagamiś musi dzisiaj się pouczyć.-złapałem za okulary- Chyba rozumiesz mnie, prawda? 
- Nieee.. Nie rozumiem.. - przewrócił oczami, prawie się śmiejąc.
-Dobra, koniec żartów. Miśku, muszę się dzisiaj pouczyć, bo z japońskiego to ja gorszy od ziemi jestem. Wybacz mi.-powiedziałem, po czym zasiadłem przy biurku, wyjmując notatki i książki.
Eren jęknął niezadowolony, po czym padł na Anascę, która radośnie zamruczała. Przewaliła się na plecy i mój kochany promyczek leżał na jej ogromnym, puchatym brzuchu. Niech się bawią. Mnie czeka cały dzień pilnej nauki...
Pod wieczór, zsunąłem się z krzesła i tam od razu napotkałem pyszczek mojego ukochanego tygryska. Pogłaskałem ją po łbie, ale musiałem wstać. Przebrałem się w t-shirt i jakieś pierwsze lepsze dresy. Z uśmiechem potem znowu zaległem przed Anescą, szczerząc się do niej szeroko. Radosna samica tyknęła mnie nosem w mój nos, po czym odetchnęła, a ja poczułem uspokajający zapach spalonego drewna. Dziwny jestem, ale bardzo go lubiłem. Spojrzałem kątem oka na Erena.
-Chodź do nas.-powiedziałem.
- Mmm... - mruknął i walnął się na plecy Anasci.
Ja z kolei pozostałem przed tygrysicą, raz co raz drapiąc ją pod pyskiem. Lubiła to. Czułem, że to jest zwierzę, jakie jest tak mocno ze mną związane. Oczywiście, nie miałem tego za złe. Uśmiechnąłem się znowu i pocałowałem zimny nos samicy, a ta radośnie zamruczała. Swoją łapę położyła na mojej dłoni. To najsłodsze stworzenie (po Erenie), jakie chodziło po ziemi. Po chwili przypomniało mi się coś. Wstałem, po czym z szafy wyjąłem pewną rzecz. Stanąłem naprzeciwko Erena, trzymając w dłoniach pluszaka.
-To dla ciebie. Abyś miał coś jeszcze, co będzie ci mnie przypominało.-powiedziałem, lekko się czerwieniąc.
- Ooojeeeej, nie musiałeś! - wziął pluszaka, nie ruszając się z tygrysicy i przytulił go do swojego policzka.
-Shura mi pomogła go uszyć. Najpierw mnie nauczyła, a potem już samo poszło...-powiedziałem cicho.
- Sam go uszyłeś?! - był zaskoczony - To jeszcze lepiej! - przytulał go mocno - Dziękuję!
-Starałem się. Nie wiem, czy wyszło... Nieco przy ogonie ma krzywy szew...-mruknąłem.
- Jest piękny, Kagami... - oglądał misia - Jest cudny.. Zupełnie jak ten mój prawdziwy misio - uśmiechnął się do mnie.
-Cieszę się, że ci się podoba, kochanie. Zależało mi, abyś miał jak najwięcej rzeczy, jakie są ode mnie. Poza tym, może jak kiedyś znowu będę musiał wyjechać, ten misio zastąpi mnie.-uśmiechnąłem się i pocałowałem Erena w czoło, kiedy się do niego nachyliłem.
- Ooo nie! Nie wypuszczę cię z moich sideł tak szybko, Kagamiś!
-Wiem kochanie. Kiedyś to nastąpi, ale obiecuję ci, że wtedy będziesz wiedział wszystko, a wyjadę na krócej. 
- Eech.. No niech będzie.. - obrócił się na plecy i rozwalił się na tygrysie.
-Nie złość się kochanie. Obiecuję codzienne rozmowy przez telefon lub komunikator. Jak tylko sobie zażyczysz...-szepnąłem.
Ułożyłem się blisko Erena, wtulając twarz w szyję Anasci. To był dobry dzień. Cieszyłem się, że Eren był przy mnie... I się śmiał... Jest już teraz pełnoprawnym promyczkiem radości.
<Erenuś?>
Ilość słów: 961

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz