Strony

niedziela, 7 stycznia 2018

Od Daikiego do Judy

Samo brzmienie komunikatu wprawiło mnie w ogromną irytację, sprawiło, że niemal się we mnie gotowało, a skóra z pewnością stała się jeszcze gorętsza niż zazwyczaj. W myślach kląłem jak szewc, powstrzymując się, by nie wygłosić swych żalów na forum publicznym, nie wiem, w jaki sposób zareagowałaby moja towarzyszka. Ukradkiem spojrzałem w jej stronę, a widząc, że niebezpiecznie się zbliżyła, postanowiłem poświęcić jej trochę więcej uwagi.
- Jestem Okami Judy.- powiedziała, lekko się przy tym uśmiechając. Nie ukrywam, że trochę wybiło mnie to z rytmu. - Skoro spędzimy tu jakiś czas, to powinniśmy się poznać.- zaśmiała się, przymykając oczy.
Przekrzywiłem głowę, nie bardzo wiedząc, jak powinienem zareagować. Zmierzyłem ją wzrokiem, starając się, by nie uznała tego za szczególnie złośliwy gest. Po chwili wahania, niezręcznej ciszy, wymusiłem uśmiech, odgarniając włosy z czoła.
- Daiki.- przedstawiłem się jakby od niechcenia.- Hashimoto Daiki.
Zamilkłem, ucinając rozmowę. Dziewczyna dostała, czego chciała, a ja nie czułem się w żaden sposób zobowiązany, by udzielać jej więcej informacji. Rozejrzałem się, zastanawiając się nad swoim kolejnym ruchem. Winda nie należała do szczególnie obszernych, a panująca w niej ciemność sprawiała, że ciężko było dojrzeć cokolwiek innego, aniżeli czubek własnego nosa i błyszczące buty jasnookiej. Westchnąłem, siadając na niewygodnej wykładzinie, którą wyłożono niemal całą podłogę ów maszyny. Szmer i szelest ubrań oznaczał, że dziewczyna najprawdopodobniej powtórzyła moje ruchy, również postanawiając zająć swój kawałek podłogi.
- W coś ty się znowu wpakował, dzieciaku.- przepełniony kpiną głos rozbrzmiał echem w mojej głowie, sprawiając, że mimowolnie zacisnąłem pięści.- Z twoją matką nigdy nie miałem takich problemów.
- Zamknij się.- warknąłem, mając nadzieję, że w jakiś sposób umknęło to uwadze dziewczyny.
- Nieprzyjemny jak zawsze. Z tego, co zauważyłem, nie tylko dla mnie.- Kyuubi zaśmiał się pobłażliwie, a mój wzrok mimowolnie spoczął na siedzącej w kącie Judy, bawiącej się rąbkiem spódniczki.
Nie odpowiedziałem, nie zamierzając wdawać się w żadne dyskusje z demonem, obawiając się, że nastolatka prędzej, czy później usłyszy ów kłótnie i uzna mnie za skończonego wariata. Nie znałem jej, jednak z jakiegoś powodu nie chciałem zrobić z siebie ostatniego idioty. Przeciągnąłem się, czując ogarniające mnie znużenie, jednak wbrew własnej woli powstrzymywałem się, by nie zasnąć. Byłby to przejaw zupełnego braku kultury i poszanowania względem jasnookiej. Nadąłem policzki, zastanawiając się, w jaki sposób mógłbym zniwelować z lekka niezręczną ciszę, zaczynającą coraz bardziej zagęszczać atmosferę.
- Chodzisz może do Auris?- nim zdążyłem, chociażby pomyśleć o czymś sensowniejszym, Judy przejęła inicjatywę i muszę przyznać, że w głębi duszy byłem jej za to wdzięczny.
- Tak. Jestem na drugim roku, klasa sportowa.- odparłem z automatu, siląc się, by nadać ów wypowiedzi tyle sympatii, ile byłem w stanie z siebie wówczas wykrzesać.- Ty też?
Odpowiedziała mi uradowanym skinieniem głowy, przysuwając się nieco bliżej, na tyle, że pomimo ciemności mogłem spokojnie dojrzeć jej uśmiechniętą twarzyczkę. To zaskakujące, że nawet w takiej sytuacji potrafiła wykrzesać z siebie jakiekolwiek pokłady energii.
- Pierwsza medyczna i klub cheerleaderek.- wydawała się potwornie dumna z samej siebie, a właściwie własnej przynależności.
- W takim razie jeszcze nieraz się spotkamy.- sam nie wiem, czy cieszyłem się z ów informacji, czy była mi szczerze obojętna, jednak poczułem, że powinienem o tym napomnieć. - Gram w drużynie koszykarskiej. - nawiązałem pierwszy od początku ów rozmowy kontakt wzrokowy.
- Widzisz, jednak potrafisz być miły.- Kyuubi ponownie dał o sobie znać, jednak tym razem zachowywał się o wiele spokojniej, brzmiał całkiem sympatycznie.- Szkoda tylko, że dziewczyna trzęsie się z zimna. Nie każdy jest chodzącym kaloryferem, Hashimoto.
Słowa demona sprawiły, że mimowolnie spojrzałem w kierunku młodej Okami, a widząc, że faktycznie miał rację, poczułem się lekko zdezorientowany. Po chwilowym zawieszeniu zdjąłem z siebie bluzę, podając ją kobiecie. Nie znałem jej i ów gest wydawał mi się z lekka nie na miejscu, jednak nie widziałem innego wyjścia z sytuacji. Może i nie należę do tych uprzejmych i przyjemnych gości, ale nie jestem skończonym dupkiem, by pozwolić jej siedzieć i marznąć przez następne kilka godzin.
- Nie gadaj, tylko bierz.- odwróciłem głowę, czując na sobie jej pytający, nieco zaskoczony wzrok. Wzięła ją po chwili zastanowienia, a mi nieco ulżyło, choć nie rozumiałem dlaczego.
- Jestem pod wrażeniem, Daiki, chociaż trochę ciemno tu macie, nie sądzisz?- idiota ponownie dał o sobie znać, wydając kolejne polecenia.- Ruszyłbyś głową, młody.
- Skończ wreszcie mi rozkazywać.- wymruczałem pod nosem, na tyle niezrozumiale, by Judy nie usłyszała ani słowa.- Nienawidzę cię.
Pomimo tego wyciągnąłem przed siebie jedną z dłoni, kształtując na niej niewielkich rozmiarów płomień o stosunkowo małej temperaturze. Czułbym się mocno niekomfortowo, gdyby jasnooka przypadkiem się nim sparzyła.
- Na czym skończyliśmy?- zapytałem, chociaż wciąż nie patrzyłem jej w oczy.
<następne opowiadanie>

< Judy? Daiki chce dobrze, ale jest aspołeczny :c >
Ilość słów: 754

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz