niedziela, 7 stycznia 2018

Od Judy do Daikiego

Gdy poczułam szarpnięcie w windzie, w której aktualnie byłam, prawie się zwaliłam na ziemię. Uratowała mnie szyba z zamontowaną poręczą, o którą się w ostatnim momencie oparłam. Rozejrzałam się wkoło. Stoimy w miejscu... i do tego między piętrami! Szybko zerknęłam na telefon w mojej dłoni, gdzie pisałam z siostrami. Dostałam zadanie od Mary, by zajść do sklepu i odebrać pewne buty, które zamówiła sobie oraz mi. Nie miałam pojęcia, jakie miały być, ale wiem, że były do siebie podobne... Jak nie takie same. Jednak to, że teraz znajdowałam się w powietrzu, nie było dobrą rzeczą. Ponieważ ta firma zamyka sklep za niecałą godzinę!
- Cholera... - usłyszałam obok siebie. Zerknęłam na... dość wysokiego blondyna, który nieszczęśliwy również opierał się o poręcz, tylko po drugiej stronie. To śmieszne... Nie dość, że spotkaliśmy się wcześniej w kawiarni, gdy na niego wpadłam, idąc do toalety, to teraz razem utknęliśmy. On chyba również mnie poznał (a przynajmniej tak mi się zdało), gdyż się lekko się uśmiechnął.
- Masz talent do wpadania w kłopoty - dodał, po czym schował swoje słuchawki do kieszeni. Zamrugałam kilka razy. Nie rozumiem... Ja i kłopoty? Przekrzywiłam głowę na bok, wpatrując się w blondyna.
- Pierwsze słyszę - rzekłam, zaraz znowu wpatrując się w ekran telefonu. Owieczka się pyta, czy już odebrałam buty... Rozejrzałam się wkoło, wypatrując jakiejś osoby, która widząc nas w potrzasku, mogłaby zawołać jakąkolwiek pomoc, ale... Pewnie jeszcze ktoś przyjdzie! Uśmiechnęłam się do siebie, tym samym chcąc dać samej sobie jakiejś otuchy. Wtem światło padające nad nami zgasło, a dookoła nas zrobiło się strasznie ciemno. P-prądu nie ma...?
- Eeeee? - pisnęłam, gdy nawet mój telefon się wyłączył. J-jeden procent baterii... Świetnie!
- To mamy problem... - odezwał się chłopak obok. Popatrzyłam w jego stronę, ale szczerze mówiąc... ledwo cokolwiek widziałam. Choć musiałam przyznać, że jego kolczyk w uchu nieźle się jednak błyszczał. Zwróciłam wzrok na swoje trampki przed kostkę z nadrukami lodów w rożku, a złapawszy dłonią lewe ramię, oparłam się o ścianę windy. Wtem dało się usłyszeć dźwięk, który oznajmiał w centrach handlowych o jakimś ogłoszeniu. Najczęściej dotyczących przestawienia samochodu.
- Uwaga, klienci. Wiatr uszkodził linie energetyczne i nie ma prądu. Proszę nie panikować i spokojnie udać się wyjściem awaryjnym na zewnątrz. Dostaliśmy wiadomość, że awaria może potrwać nawet całą noc. Powtarzam: wiatr uszkodził linie energetyczne i nie ma prądu. Proszę nie panikować i spokojnie udać się wyjściem awaryjnym na zewnątrz. Dostaliśmy wiadomość, że awaria może potrwać nawet całą noc. Dziękuję za uwagę - powiedziano przez głośniki.
- Całą... noc...? - szepnęłam, patrząc się z niedowierzaniem na drzwi przed nami, przez które ludzie właśnie wychodzili. A my, to co!?
- Najwidoczniej... - odpowiedział blondyn. No to ładnie. Chociaż...
- Jestem Okami Judy - powiedziałam w jego stronę, lekko się uśmiechając. Spojrzał na mnie trochę zdezorientowanie. - Skoro spędzimy tu jakiś czas, to powinniśmy się poznać - zaśmiałam się, przymykając oczy.
<następne opowiadanie>

< Daiki? Nie komentuj, proszę.. .>
Ilość słów: 475

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz