sobota, 27 stycznia 2018

Od Drake'a do Nitzan'a

Postanowiłem. Zapisałem się do Auris. Wreszcie ojciec, choć na chwilę się ode mnie odczepi. Podczas ostatniej kolacji w domu, która jak zwykle była drętwa i cicha, obwieściłem rodzinie, iż przyjęto mnie do tej placówki z piekła rodem. Mel, jak to zwykle ona, poderwała się z miejsca i rzuciłam mi się na szyję. Została jednak upomniana przez ojca, który zgromił ją tym swoim srogim spojrzeniem. Mama popatrzyła na mnie, w jej martwych niemal oczach dostrzegłem błysk radości, co bardzo mnie ucieszyło. Wziąłem to za znak – z mamą jest jednak lepiej. Natomiast ojciec wygłosił swoją mowę o tym, że to szkoła, którą on sam kończył z wyróżnieniem. Że to instytucja edukacyjna dla najlepszych. Powiedział, że oczekuje ode mnie najlepszych rezultatów, co oczywiście mam głęboko gdzieś. Skubany, nawet mi nie pogratulował, że w końcu się zdecydowałem. Potraktował mnie jak zwykle. Nie cierpię go...
Wieczorem, gdy byłem już praktycznie spakowany, do mojego pokoju przyszła mama. Stanęła przede mną, popatrzyła mi w oczy tak głęboko. Tylko ona to potrafi, przejrzeć mnie na wylot. Dorian też to kiedyś potrafił... Potem mama mnie przytuliła, czym zaskoczyła mnie w pierwszej chwili, jednakże szybko oddałem uścisk, tuląc do siebie jej zmizerniałe i drobne ciało.
– Drake... Nie musisz robić tego ze względu na ojca – szepnęła mi do ucha
– Wiem mamo, wiem. To moja i tylko moja decyzja. Pora naprawić błędy.
– Synku... uważaj na siebie... – zaszlochała. Czułem, jak jej łzy moczą mi koszulkę. Automatycznie przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej.
– Nie płacz, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. – Odsunąłem mamę delikatnie od siebie, po czym posłałem jej pewny uśmiech. Kobieta ujęła mnie za twarz, a potem... Uśmiechnęła się smutno. Pierwszy raz od tak dawna.
– Jesteś taki podobny do ojca. Macie ten sam błysk w oku. Takie same charaktery.
– Nie mamo. Nie jestem i nie będę. Nigdy nie będę taki jak on. – Zdjąłem jej szczupłe dłonie z twarzy. W moich wyglądały tak licho, jakby należały do dziecka, a nie do dorosłej, czterdziestoletniej kobiety. – Kocham cię, mamo. Chcę byś była ze mnie dumna i żeby tata też w końcu był. Ale zamierzam zrobić wszystko po swojemu. Sam chcę zapracować za swój sukces. Nie chcę być tylko inżynierem. Chcę być wynalazcą, innowatorem. Chcę zmieniać świat!
Mama przytuliła mnie jeszcze raz, pożegnała się ze mną i opuściła mój pokój.
Wcześnie rano, gotowy, by rozpocząć kolejny rozdział w swoim życiu, po pożegnaniu z siostrzyczką, która tak jak wczoraj mama, poryczała się, poczochrałem jej włosy, wziąłem torbę i ruszyłem przed siebie. Ojciec nie zszedł na dół, by się ze mną pożegnać. Typowe z jego strony....
~*~
Gdy stanąłem przed szkołą Auris, odczułem dziwną potrzebę ucieczki, co było, nawiasem mówiąc, bardzo dziwne. Przecież ja niczego się nie boję. Niczego! Tak więc wziąłem swoje bagaże i dumnym krokiem zacząłem maszerować w stronę szkolnego budynku. Po drodze minąłem kilka ślicznotek, które zapewne też się tutaj uczą. Posłałem im mój standardowy uśmiech, a te popatrzyły po sobie, cicho piszcząc. O tak... Zapowiada się ciekawie.
Bez najmniejszego problemu odnalazłem swój pokój. Z tego, co mi przekazano, będę mieć współlokatora, co mi w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało. Dobrze jest mieć z kimś pogadać. Nagle, znikąd pojawił się przy moim boku Blue. Zaczął piszczeć wniebogłosy jak jakiś nienormalny. Był zły, że go zostawiłem w domu u matki. No tak, przecież mu obiecałem, że wezmę go ze sobą. Ups... Vihar zapewne też już się gdzieś tu kręci. O niego to się nie martwię. To zaradny zwierz.
Uwiesiłem sobie torbę z narzędziami na ramieniu, by mieć wolną rękę, po czym zapukałem w drzwi, a zrobiłem to w swoim standardowym stylu. Czyli po prostu zacząłem w nie walić. Po dwóch minutach otworzył mi wysoki, zaspany chłopak. Z tego, co zauważyłem, byliśmy niemal tego samego wzrostu, no może on miał przewagę dwóch czy trzech centymetrów. Wparowałem do pokoju, już czując się tu jak u siebie. Rzuciłem bagaże na swoje łóżko, które pod ich ciężarem omal się nie rozleciało. Blue wpakował się zaraz za mną, dokładnie przyglądając się naszym nowym czterem ścianom.
– Witaj współlokatorze, jestem Drake i od dzisiaj będziemy razem mieszkać. Mam tylko nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać to wkurwiające, fruwające małe coś, co tak poza tym zwie się Blue.
Robocik, jak na zawołanie, podfrunął pod twarz obcego chłopaka i zaczął nawijać w swoim języku androidzckim. Obleciał go kilka razy, a na koniec wmontował się w jego twarz.
– O patrz, polubił cię! – krzyknąłem do brązowowłosego.

< Nitzan? Twój lokator właśnie przybył :D >
Liczba słów: 731

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz